Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Księża i bracia zakonni z Nienadówki


W służbie Panu.
(...) Pismo św. zna różne formy powołania. W księdze Rodzaju czytamy, iż Bóg powołał człowieka do życia i rozwoju - jest to powołanie powszechne. W tej samej księdze znajdujemy też opis powołania indywidualnego, powołania Abrahama na ojca narodów. Księga Wyjścia ukazuje nam powołanie człowieka do wykonania jednego, konkretnego zadania. Tam czytamy o Mojżeszu, który został powołany do wyprowadzenia Izraela z niewoli. Wiemy też że cały naród izraelski został powołany do głoszenia prawdy o Bogu jedynym. A w Nowym Testamencie św. Paweł jest przykładem osoby powołanej do szczególnego dzieła - głoszenia Dobrej Nowiny poganom.(...)
* * * * *



Ks. Sebastian Pasierbowicz

powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
Scany przesłanego dokumentu. źródło: Archiwum Archidiecezjalne w Przemyślu, sygn. 60, Acta Actorum Causarum Decretorum Institutionum Provisionum Aliarum 1620 - 1631
(to tylko początek tytulatury z zachowaną pisownią, jednakże zwykle i tak cytowany jako tylko Acta Actorum 1620 - 1631)
* * * * *


Sebastian Pasierbowicz syn Mateusza jak przypuszczamy jest jednym z pierwszych wywodzących się z Nienadówki kapłanów. Oczywiście kwestią na dziś dyskusyjną jest forma nazwiska, nieco bardziej rozbudowana - możliwym jest, że poczyniono ten zabieg z racji właśnie nieco wyższej pozycji społecznej duchownych lub też jako podkreślenie związku rodzinnego (syn Pasierba) zaś rodzina nadal mogła posługiwać się znanym w okolicy nazwiskiem Pasierb.

Wzmianka, czy raczej zapis został uczyniony w księgach w dniu 13 marca 1628 roku. Ksiądz Sebastian Pasierbowicz posiadał wówczas tylko niższe święcenia, więc był młodym kapłanem, aczkolwiek z racji, że wkrótce miał być dopuszczony do święceń wyższych, prepozyt kościoła w Dubiecku zagwarantował mu płatną posadę wikariusza o dochodzie 60 florenów rocznie.

Wyżej wspomniana posada wikariusza w parafii Dubiecko dla ks. Sebastiana Pasierbowicza i należąca do tej parafii nie odległa miejscowość Nienadowa trochę komplikuje sprawę. Czy chodzi na pewno o naszą Nienadówkę i naszego rodaka ?

Z tekstu można jedynie wyczytać, "ze wsi Nienadówka w diecezji przemyskiej", tak więc nic nam to zbytnio nie mówi, bo Dubiecko i Nienadowa to również nasza ówczesna diecezja. Również właściciele obu tych miejscowości (rodzina Pileckich) byli wspólni i czasem te dwie miejscowości mogły być mylone. Nazwisko Pasierb w tamtejszych okolicach) występuje raczej sporadycznie, w naszej okolicy jest częściej występujące. Oczywiście problemem jest, że nazwisko księdza zapisano "Pasierbowicz" jest ono znane w sanockim, krośnieńskim i leskim, ale to kwestia kilkudziesięciu osób. Dwie kwestie przemawiają obecnie za "naszą" Nienadówką i na nich się dzisiaj opieramy udostępniając dzisiaj te fakty. Istnieje sporo różnych zapisów nazwy wsi Nienadówki, jednak w księgach archiwum archidiecezjalnego nie spotka się z taką nazwą użytą dla Nienadowej i pewnym jest, że nawet u początków XVII wieku Nienadówka występuje w nich zwykle z użyciem prawidłowej lub zlatynizowanej nazwy: w testamencie ks. Voscinusa (Woszczyński) też bodaj jest "Nienadowka", przy okazji utworzenia dekanatu sokołowskiego "Nienadovien.", a także przy instytuowaniu proboszcza Voscinusa w roku 1602 również jako Nienadowka. Inne zapisy nazwy Nienadówki (Nienadowa, Niehnadowa, Niehnadowka) występowały, ale częściej w aktach miejscowych i wpisach w aktach grodzkich i ziemskich.

Wracając do nazwiska Pasierb to na pewno występowało ono w Nienadówce zostało wymienione bodajże w inwentarzu z roku 1668 - "Walek Pasierb". W tym inwentarzu też wyraźnie występuje nazwa wsi w formie "Nienadówka"

Oczywiście gdyby się dało to jak najbardziej należałoby te wiadomości zweryfikować, tylko jest sprawą wątpliwą czy z tego okresu cokolwiek pozostało w dokumentach naszej parafii Nienadówka. Najstarsze metryki o ile mi wiadomo "dziwnie zaginęły" i to kilka dziesiątek lat temu, podobnie jak część kronik, a i Ci którzy mieli szerszy dostęp do archiwum nic nie wspominali o ks. Sebastianie Pasierbowiczu s. Mateusza.
strzałka do góry





O. Krzyżkiewicz Andrzej Ignacy

O. Krzyżkiewicz Andrzej Ignacy (1640-1695)

ur. 1640, Nienadówka
absolwent I Gimnazjum, wychowanek Michała Krausa
wydawca podręcznika Attica Musa et Progimnasmata (1669)

(Leksykon wybitnych nauczycieli i wychowanków I Liceum im. Stanisława Konarskiego w Rzeszowie)
powiększ zdjęcie


www.wielcy.pl - Krzyżkiewicz Andrzej (1640-1695) pijar, nauczyciel (rodzice nieznani)

Uwagi na temat poezji wzorcowej epoki nowożytnej - Barbara Milewska-Waźbinska (..)Spośród prac teoretycznych poświęcających więcej miejsca poezji wzorcowej należy wymienić książkę Attica Musa wydaną w 1669 r. W Krakowie przez Andrzeja (Ignacego) Krzyżkiewicza (1640–1695). (..)

Uwagi na temat poezji wzorcowej epoki nowożytnej (..)Krzyżkiewicz (Krzyszkiewicz, Kryszkiewicz) Andrzej, imię zakonne Ignacy od św. Franciszka Ksawerego (1640-1695) pijar, nauczyciel, kaznodzieja s. 626-627(..)

Slovanska knihovna (..) Ignatius Krzyżkiewicz a s. Franc. Xaw. in palatinato Rofsiae et Diecezi P: emilensi 1640 natus absolutis studiss Scholas exacte dokuit evangelicae preadicationis et Rectoris munere magno zelo et prudentia funetus est. Capelanum ad aulam Mareschalli M. D Lit. Dolski fundatoris Dąbrowicensis ae Neodolscensis Domorum probe egit: expiravit. Neodolisci die 20 junii 1695 vixit annos 55 in Congrecatione 36. Edidit Institutiones poeticas sub titulo: Attica Musa , cui adjecit Progymnasmata, es fabulosam Deorum historiam in 8vo Cracoviae 1669 (..)
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie


strzałka do góry



Ks. Wojciech Nawojski

Ks. Wojciech Nawojski (1703-1714)
Szóstym proboszczem parafii w Nienadówce został w 1703 roku ks. Wojciech Nawojski miejscowy rodak. Długi czas sam administrował parafią, dopiero w 1714 roku otrzymał do pomocy wikarego Ks. Wojciecha Jarzeńskiego wkrótce jednak inkardynowanego do diecezji krakowskiej, parafii Górno. Zastąpił go Ks. Jan Subczyński po raz trzeci powracający do Nienadówki. Ks. Nawojski obdarował kościół datkiem w wysokości 1000 florenów polskich.

Ta krótka notatka o ks. Nawojskim została sporządzona na podstawie zapisków ks. Radziejowskiego, który skrzętnie notował wydarzenia w parafii Nienadówka. Polecam jego pracę "Na wieczną rzeczy pamiątkę", w której wspomina właśnie, hojnego księdza, rodem z Nienadówki.
strzałka do góry



Ks. Jan Gielarowski

na zdjęciu z 1913 r. Ze zbiorów Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu

Urodził się 13 czerwca 1888 w Nienadówce, jako syn Pawla i Katarzyny z Krzanowskich.
Studiował teologię w przemyskim seminarium w latach 1909–1913; święcenia kapłańskie otrzymał z rąk biskupa Józefa Sebastiana Pelczara 29 czerwca 1913 w Przemyślu. Jego pierwszą placówką była Boguchwała, gdzie był wikariuszem oraz administratorem parafii w latach 1913–1915. W latach 1915–1927 był wikariuszem w Nienaszowie, Gogołowie, Odrzykoniu, Bliznem i Przysietnicy, Bonowie k. Jaworowa i w parafii Milatyn k. Gródka Jagiellońskiego. Okres ten był przerywany urlopami zdrowotnymi. W latach 1927–1934 był administratorem parafii Milatyn, a od 1 listopada do grudnia pełnił tę funkcję w parafii Michałówka koło Radymna, gdzie od 1 grudnia 1934 był proboszczem. Pobudził życie parafii przez zorganizowanie Akcji Katolickiej, której rozwój został przerwany wybuchem wojny.
We wrześniu 1939 r. Michałówka znalazła się w sowieckiej strefie okupacyjnej i ks. Gielarowski podjął się trudnego zadania ratowania swoich parafian przed wywózkami na Sybir. W czerwcu 1941 r. pojawili się nowi, niemieccy okupanci. Tym razem ks. Gielarowski zdecydował się na jeszcze bardziej ryzykowne przedsięwzięcie – ratowanie Żydów. Wydawał im fałszywe metryki chrztu oraz ukrywał ich na miejscowej plebanii. Pomagały mu osoby pracujące przy kościele, ksiądz proboszcz z pobliskiej parafii, a także sołtys Sokołowski. Przynajmniej jeden z ukrywanych przez niego Żydów przeżył wojnę.

17 XII 1942 r. ks. Gielarowski został aresztowany przez gestapo pod zarzutem udzielania pomocy ludności żydowskiej, aresztowanie miało miejsce w Duńkowicach gdzie zamieszkał po wysiedleniu z Michałówki, znalazła się pod okupacją sowiecką, po zawarciu "Traktatu o Granicy i Przyjaźni" w Moskwie 28 września 1939 roku, gdzie ustalono granicą wzdłuż Sanu, Bugu, Narwi i Pisy.
Na początku 1940 roku rozpoczęły się przesiedlenia, mieszkańcy Michałówki zostali przesiedleni do Duńkowic, Ożomli Małej w powiecie Jaworów oraz do wsi Palikrowy w powiecie Brody. Przesiedlenia spowodowały zerwanie więzi i kontaktów mieszkańców. Zimą 1940 roku w ramach czyszczenia pasa przygranicznego zostały rozebrane wszystkie budynki zarówno mieszkalne jak również gospodarcze, kościół został zmieniony na stajnię a plebania stała się miejscowym oddziałem straży granicznej NKWD. Ks. Jan Gielarowski początkowo był osadzony w w więzieniu w Jarosławiu, a 29 I 1943 r. został przeniesiony do więzienia w Tarnowie. 16 lutego przetransportowany do KL Auschwitz, został tam zamordowany w marcu 1943 r. W oficjalnym akcie zgonu ks. Jana Gielarowskiego wpisano 21 III 1943 r. jako dzień jego śmierci. Podana przyczyna zgonu: Versagen des Herzens und Kreislaufes„ (niewydolność serca i
krążenia) jest mało wiarygodna, ponieważ Niemcy, zacierając ślady zbrodni, podawali w dokumentacji medycznej fałszywe informacje.


8 listopada 2004 samorząd Duńkowic ufundował tablicę upamiętniającą ofiary terroru hitlerowskiego, w tym ks. Jana Gielarowskiego.

foto: Parafia św. Michała Achanioła w Michałówce

strzałka do góry



Ks. Józef Ożóg

Ks. Ożóg Józef urodził się w roku 1920 w Nienadówce Środkowej jako syn Andrzeja (1883-1957) i Katarzyny (1885-1935), byli rodziną wielodzietną. Józef miał kilku braci, dwóch z pierwszego małżeństwa ojca - Wojciecha (1907-1944) i Jana (1910-1980), oraz Tadeusza, Władysława, Stanisława (1923–1946) i Stefana (1928-2019). Dwóch z nich Wojciech i Stanisław zginęli w tragicznych okolicznościach podczas trwania działań wojennych. Zostali upamiętnieni pośród innych nienadowian na kościelnej tablicy pamiątkowej ofiar wojny. jako pamiątka wrodzinie pozostało to zaświadczenie o byciu słuchaczem Instytutu Teologicznego Diecezji Przemyskiej w Brzozowie. Zaświadczenie ważne w dn. 27 czerwca 1946 - 10 październik 1946 w celu uzyskania zniżki na bilet PKP.

powiększ zdjęcie


powiększ zdjęcie Przyszedł na świat 15 listopada 1920 r. w Nienadówce. Po maturze zdanej 22 lutego 1945 r. w Rzeszowie wstąpił do Seminarium duchownego w Przemyślu. Wiedzę filozoficzno – teologiczną zdobywał w trudnych powojennych czasach, w latach 1945 – 1949. W dniu 9 czerwca 1949 r. otrzymał święcenia kapłańskie w przemyskiej katedrze.
Na pierwszą placówkę został skierowany do parafii Humniska, gdzie pracował od 15 września 1949 r. do 14 lipca 1951 r. Przez pięć lat, do 28 lipca 1956 r., był wikariuszem w Łańcucie, skąd został przeniesiony do Radymna. Począwszy od 1 lipca 1957 r. objął posadę wikariuszowską w Jarosławiu, gdzie duszpasterzował do 30 lipca 1961 r. W tym to r. został mianowany administratorem parafii Wólka Pełkińska, gdzie pracował do 21 stycznia 1969 r.
Początkowo był wikariuszem ekonomem parafii pw. św. Wawrzyńca w Dynowie, a następnie objął urząd proboszcza tej wspólnoty parafialnej. Po przejściu na zasłużoną emeryturę, pozostał w Dynowie.

Odszedł po nagrodę do Pana 24 stycznia 1996 r. Przez 27 lat był dziekanem dekanatu dynowskiego. Od 1982 r. był kanonikiem gremialnym Kapituły Kolegiackiej w Brzozowie. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Stefan Moskwa.

tekst: ks. Grzegorz Delmanowicz



powiększ zdjęcie

fot: Ewa Bielec

powiększ zdjęcie

fot: Ewa Bielec


Kościół pw. św. Bartłomieja wybudowany został w latach 1984-1989. Głównym inicjatorem budowy był ks. dziekan Józef Ożóg - proboszcz parafii Dynów. Wnętrze kościoła zdobią m.in. prace regionalnych artystów - dynowskiego rzeźbiarza Bogusława Kędzierskiego oraz artysty plastyka Grzegorza Sacały z Rogóżna. Powodem podjęcia budowy był fakt, że mieszkańcy Bartkówki mieli daleko do parafialnego kościoła w Dynowie.

fot: Ewa Bielec

fot: Piotr Pyrcz



 Ks. Józef Ożóg miał również swój udział w powstaniu Fundacji Pomocy Młodzieży im. Jana Pawła II „WZRASTANIE”. W historii jej powstania czytamy

(..) Ponieważ umowę z rodziną właścicieli dworu nie mógł podpisać ks. Franciszek, dlatego na jego gorąca prośbę uczynił to ówczesny proboszcz Dynowa ks. Dziekan Józef Ożóg. (..)
strzałka do góry



Ks. Janusz Nowiński

powiększ zdjęcie Przyszedł na świat 17 stycznia 1934 r. w Warszawie. Jego rodzice i Józef i Maria (z domu Możdzyńska) opuścili stolicę i zamieszkali wraz z rodziną w Nienadówce k. Rzeszowa. Egzamin maturalny zdał po ukończeniu Państwowego Liceum w Przemyślu w 1951 r. W tym samym roku, 21 września rozpoczął przygotowanie do kapłaństwa w Seminarium Duchownym w Przemyślu.

powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie

obrazki ze zbioru: ś.p. Stefani Nowak z Nienadówki

Wydarzeniem wieńczącym seminarium były święcenia kapłańskie, które otrzymał 30 maja 1957 r. z rąk bp. Franciszka Bardy. Po krótkim odpoczynku rozpoczął pracę kapłańską jako wikariusz w parafii Kraczkowa (15 lipca 1957 r. - 31 lipca 1959 r.). Następnie, pracował przez okres 2 lat w Rzeszowie (1 sierpnia 1959 r. - 30 lipca 1961 r.). Trzecim wikariatem była parafia Rymanów (1 sierpnia 1962 r. ? 31 lipca 1963 r.). W Niewodnej przebywał w okresie od 1 sierpnia 1963 r. do 31 lipca 1965 r., a w Tyczynie przez trzy lata (1 sierpnia 1965 r. - 31 lipca 1968 r.). Również przez trzy lata był wikariuszem w Rozwadowie (do 10 lipca 1971 r.). Następną placówką była Wielowieś, gdzie spełniał swe duszpasterskie obowiązki w okresie od 10 lipca 1971 r. do 30 czerwca 1975 r.
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie


powiększ zdjęcie Najdłużej pracował w jako wikariusz w Przeworsku (10 lipca 1975 r. - 19 grudnia 1981 r.). Po śmierci ks. Stanisława Chabałowskiego (13 grudnia 1981 r.) został mianowany najpierw wikariuszem ekspozytem, a następnie jej proboszczem. Zmarł 7 stycznia 1992 r. Doczesne szczątki zmarłego spoczęły na cmentarzu w Nowosielach Przeworskich.

G. Delmanowicz



Jako admin strony dodam tylko, że ojciec ks. Janusza Nowińskiego, został podczas pacyfikacji Nienadówki 21 czerwca 1943 aresztowany i wywieziony do obozu pracy w Pustkowie, którego nie przeżył. Na pamiątkowej tablicy z muru kościoła nienadowskiego poświęconej ofiarom II wojny światowej. Józef Nowiński

strzałka do góry



Ks. Edward Ożóg

ur. w 1941 roku w Nienadówce.
WSD ukończył w Przemyślu w 1965 roku.
Święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp. Stanisława Jakiela.
Pierwsza parafia – Pysznica.
Potem Ustrzyki Dolne, Jedlicze i Jarosław.
Od 1979 r. proboszcz parafii pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia w Lipnicy, Dekanat Raniżów, Diecezja Sandomierska.

foto: Gazeta Gminna (VI 2005) Dzikowiec



Poniżej, wybrane fragmenty z artykułu znalezionego w Gazecie Gminnej z czerwca 2005 roku. (Dzikowiec, Kopcie. Lipnica, Płazówka, Wilcza Wola)

Nielegalny proboszcz, nielegalnej parafii


Rozmowa Ks. Prałata Edwarda Ożoga - proboszcza parafii pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia w Lipnicy z Wójtem Gminy Panem mgr Krzysztofem Klechą z okazji jubileuszu 40-lecia pracy duszpasterskiej



Księże Prałacie, proszę chociaż w skrócie przybliżyć naszym czytelnikom swoją 40-letnią drogę kapłańską.
Przez 6-letnie studia filozoficzno-teologiczne w Seminarium Duchownym w Przemyślu przygotowałem się do kapłaństwa i 20 czerwca 1965 r. przyjąłem święcenia kapłańskie z rąk Ks. Bpa. Stanisława Jakiela. Jako wikariusz zostałem skierowany do posługi duszpasterskiej w parafii Pysznica koło Stalowej Woli. W tej bardzo dużej wtedy parafii (teraz wydzielono z niej parafie Kłyżów i Krzaki) byłem jedynym uczącym religii.

Po trzech latach pracy w Pysznicy zostałem przeniesiony do Ustrzyk Dolnych.
Katechizowałem w bardzo trudnych warunkach w wioskach należących do parafii (w Łodynie, Równi i Ustianowej). Np. w Równi uczyłem w domu prywatnym gospodarza, który pracował w zakładzie państwowym w Ustrzykach. Któregoś dnia pokazał mi pismo grożące mu, że zostanie usunięty z pracy jeśli w jego domu będzie ksiądz uczył religii. Od tej chwili jeżdżąc swoim motorem marki SHL uczyłem po domach. Warunki nie tylko dojazdu (w zimie też) były bardzo trudne. Małe bieszczadzkie chaty nie mogły pomieścić jednej klasy. Bywało, że przychodziła kolejna klasa. Otwierałem okno, mówiłem do tych stojących w izbie i tych stojących za oknem.
W Ustianowej przy drzwiach Kaplicy zamienionej przez władze komunistyczne na magazyn drzewny odprawialiśmy w niedziele Mszę św. Brałem ministranta z walizką, z przyborami mszalnymi na tylne siedzenie swojego motoru. Udeptywaliśmy śnieg przy drzwiach Kaplicy i na stole z sąsiedniego domu odprawiałem Mszę św., trzymając kielich w rękach, by wino i woda w nim nie zamarzły. Nabawiłem się chronicznej choroby górnych dróg oddechowych i poprosiłem Ks. Biskupa o przeniesienie. Skierował mnie do pracy w Jedliczu koło Krosna.
W Jedliczu przepiękny kościół. Dobre warunki mieszkaniowe i miła atmosfera na plebani. Stwarzał ją ks. proboszcz Stanisław Szpytma i nasz zespół 3 księży wikarych.
Uczyłem młodzież Liceum Ogólnokształcącego. Wspaniała młodzież. Uczyłem również dzieci we wsi Potok w prywatnym domu.
W 1971 r. rozpocząłem, jako katecheta młodzieży Liceum Ogólnokształcącego i innych szkół, pracę w Jarosławiu. Jarosławianie bardzo przywiązani do Kościoła i wypełniający po brzegi na nabożeństwach przepiękną swoją Kolegiatę darzyli szacunkiem swoich księży i byli wzorem ofiarności i współpracy z kapłanami.
Praca z ogromną rzeszą młodzieży (około 1000) dawała mi dużo satysfakcji. Proboszcz przy mojej zgodzie prosił Biskupa bym pozostał w Jarosławiu jako stały katecheta. Jednak po ośmiu latach pracy w Jarosławiu poprosiłem Bpa I. Tokarczuka o samodzielną parafię. Skierował mnie jako proboszcza do Lipnicy, gdzie mieszkańcy tej wioski, należącej do parafii Dzikowiec, wybudowali pod kierunkiem ofiarnego budowniczego kościołów Ks. M. Józefczyka w ciągu zaledwie trzech miesięcy świątynię. Ks. M. Józefczyk został przez Ks. Biskupa przeniesiony do Tarnobrzegu.
W niedzielę 5 czerwca 1979 r. Ks. Dziekan Wojciech Szpytma z Majdanu na sumie o godz. 11 dokonał urzędowego przekazania parafii nowemu proboszczowi. Kilkanaście dni mieszkałem u Jana Grądzkiego, a potem przez półtora roku u Jana Gerlaka. Po wielokrotnych próbach uzyskania u władz wojewódzkich zezwolenia na budowę plebani i zdecydowanych odmowach ze względu na nieuznawanie parafii w Lipnicy (kościół w Lipnicy władze komunistyczne traktowały jako kaplicę dojazdową parafii Dzikowiec) byłem zmuszony podjąć budowę bez zatwierdzonego planu i nielegalnie od początku do końca ze wszystkimi konsekwencjami.
Projekt plebani zrobiłem sam. Po uzyskaniu zgody Ks. Bpa I. Tokarczuka na budowę - 4 lipca 1980 przystąpiliśmy do pracy. Przez 3 dni i 3 noce, w tym w niedzielę, parafianie z podziwu godną ofiarnością kopali ziemię pod fundamenty i wznosili mury budynku parafialnego. Darzyłem ich wielkim podziwem i uznaniem. W tych dniach dali wspaniałe świadectwo wiary i przywiązania do Kościoła. Pośpiech w budowie był konieczny, bo budynek stawialiśmy na parceli należącej do Skarbu Państwa (Szkoły). Stawałem na Kolegium i zapłaciłem wymierzoną mi karę.
Dokończyliśmy budowę i 13 listopada (po paru miesiącach od jej rozpoczęcia) zamieszkałem w nowym budynku.

Ze względu na dużą wilgoć w podziemiach kościoła, gdzie była sala katechetyczna, dobudowaliśmy również nielegalnie do plebani niewielki budynek do nauki religii i tam do 1990 r. odbywała się katechizacja. „Wykroiłem” również z parceli szkolnej 10 arowy ogródek. Z okazji 600-lecia obecności Matki Bożej na Jasnej Górze wybudowaliśmy z kamieni Kaplicę - Grotę, a w przysiółku Osia Góra - Kaplicę, która jest repliką Kaplicy rozebranej, stojącej na miejscu obecnego kościoła.

Z uzyskaniem zezwolenia na założenie cmentarza mieliśmy też duże problemy. Już kilka tygodni po przyjściu do Lipnicy pokierowałem grodzeniem działki cmentarnej, a w 2003 r. powiększyliśmy ją o około 30 arów i ogrodziliśmy.
W czasach bardzo trudnych, bo na początku lat 80 tych ubiegłego wieku, podjął się Ksiądz budowy plebani. Był to czas szczególnych doświadczeń dla Księdza. Czy mógłby Ksiądz nam je pokrótce przedstawić ?

W pierwszych dniach mojego pobytu w Lipnicy zjawił się oficer SB, który mnie potem często nachodził. Bardzo mocno przestrzegał przed budową plebani. Wiedziałem, że każdą naszą rozmowę nagrywa, dlatego mowa moja była „Tak, tak. Nie, nie”. Gdy przywiozłem jakikolwiek materiał budowlany, zjawiał się mój „anioł stróż”, grożąc sądem w razie budowy. Zgromadziliśmy materiał budowlany i rozpoczęliśmy budowę. Przyszła do budowy cała wioska, z wielką ofiarnością budowali od małego do najstarszego i za to jestem im ogromnie wdzięczny. Chcę za tę wspaniałą postawę i ofiarność podziękować moim parafianom. Bóg zapłać !

Po 3 dniach budowy: policja z Rzeszowa, urzędy wojewódzkie i gminne, plombowanie murów, wizyta oficera SB, Kolegium karne. Po zdjęciu ogrodzenia, celem poszerzenia drogi - Wojewódzki Urząd Planowania Przestrzennego, a 2 godz. od rozpoczęcia grodzenia przyjazd z Kolbuszowej Prokuratora, geodety i innych urzędników powiatowych i gminnych. Po wybudowaniu budynku katechetycznego przyjazd do mnie Wojewódzkiego Dyrektora od Spraw Wyznań. Po wybudowaniu kaplicy na Osiej Górze też milicja i urząd z Kolbuszowej spisali ze mną protokół. Po poszerzeniu i ogrodzeniu cmentarza wizyta i dochodzenie milicyjne.

Mimo trudności i przeszkód, dzięki ofiarności i pomocy parafii ukończyliśmy dzieło utworzenia parafii w Lipnicy.

Jakie inne inwestycje udało się Księdzu zrealizować w parafii Lipnica, i która z ich Księdza najbardziej cieszy ?

- Ogrzewanie kościoła. Idealne jest ogrzewanie z 4 -tonowym piecem i dużymi kanałami nawiewowymi, ale do tego trzeba ludzi, którzy przywieźliby drzewo i zajęli się paleniem. Poprosiłem strażaków o przywóz drzewa. Nikt nie przyszedł. Zrobiliśmy więc ogrzewanie nawiewowe na gaz.

- Wyposażenie wnętrza, ściana ołtarzowa z krzyżem i płaskorzeźbami, ławki, ołtarz boczny uratowany z rozebranej Kaplicy, obrazy, Chrzcielnica, witraże, organy, Droga Krzyżowa, Ołtarzyk Matki Bożej Częstochowskiej, pomnik papieża Jana Pawła II, otoczenie kościoła wyłożone płytkami i z pięknym żywopłotem.

- W 1996 r. połączyliśmy dachem kościół z plebanią i tak powstała Kaplica - Matki Bożej Fatimskiej.

- Do wzniesionych budynków należą jeszcze garaż i mały budynek gospodarczy.

Najbardziej jednak cieszy mnie Kaplica Matki Bożej Fatimskiej, która jest Kościołem na lato, ponieważ kościół jest zbyt mały, bez klimatyzacji. Wcześniej osoby starsze przed Mszą św. zajmowały 13 ławek, a reszta ludzi stała na polu i „słuchała” Mszy przez głośniki. Teraz w Kaplicy każdy ma miejsce siedzące, dużo tlenu i bliskość ołtarza.

Czy Władza Duchowna zauważała pracę Księdza i jakie zadania mu powierzała ?

Pełniłem obowiązki dekanalnego Referenta do spraw Młodzieży, a w Diecezji Sandomierskiej, miałem zaszczyt należeć do Organu Doradczego Ks. Biskupa, tzn. Rady Kapłańskiej. Byłem Członkiem Synodu Diecezjalnego, a od 8 lat jestem Ojcem Duchownym kapłanów dekanatu Raniżowsłtiego.

Czy Władza Duchowna zauważała moją pracę ? Ks. Bp. I. Tokarczuk odznaczył mnie tytułem E. C., tzn. Exposi-torium Canonicale i R. M. tzn., prawem noszenia Rokiety i Mantoletu - szat kanonickich, a Biskup W. Swierzawski włączył mnie w Grono Prałatów Kapituły Konkatedry w Stalowej Woli.

Jak Ksiądz przeżywa swoje jubileusze ?

Co roku spotykamy się zwykle u jednego z kolegów kursowych. Odprawiamy Mszę Św. dziękczynną i modlimy się za siebie i za swoich parafian, a przy stole wspominamy czasy seminaryjne i dzielimy się naszymi doświadczeniami duszpasterskimi.

W tym roku odprawimy trzydniowe rekolekcje w Starej Wsi, a potem w Turaszówce koło Krosna, u kolegi odprawimy Mszę św. i spotkamy się przy stole.

Co zdaniem Księdza z perspektywy nie tylko tych 40 lat jest najważniejsze w życiu człowieka ?

Najważniejsze przykazanie: „Będziesz miłował Boga i bliźniego". Na pierwszym miejscu stawiać wiarę w Boga, miłość do Niego i służyć Mu w bliźnich, jak to czynił Jan Paweł Wielki, na miarę swojego stanu i możliwości.

Czy może Ksiądz nam powiedzieć, co najbardziej dręczy duszę współczesnego człowieka ?

Zagubienie hierarchii wartości. Trzeba postawić Boga i wiarę w Niego na pierwszym miejscu, a wszystko wróci do pełnej harmonii.

Jakie więc motto życiowe chciałby Ksiądz przekazać naszym czytelnikom ?

Zachować we wszystkim wielką cierpliwość i wielką ufność w pomoc i opiekę Bożą.

Na zakończenie pragnę podziękować parafianom, którzy z wielką ofiarnością przyczynili się w tych trudnych czasach do tworzenia i organizacji parafii. Panu Wójtowi za życzliwość i dobrą współpracę.

rozmawiał: K. Klecha



Poniżej zamieszczam drugi znaleziony artykuł, tym razem z Gościa Sandomierskiego, który ukazał się 20 lipca 2008 roku.

Panorama parafii pw. Matki Bożej Pocieszenia w Lipnicy
Nielegalne początki

Wznosząc kaplicę Matce Bożej Pocieszenia, mieszkańcy Lipnicy powstrzymali dalsze rozprzestrzenianie się cholery.

W latach 70. XIX wieku w Lipnicy panowała zaraza – cholera, która pustoszyła niezmiernie okolice. Jak podaje kronika sąsiedniej parafii Dzikowiec, w samym tylko sierpniu zmarło w Lipnicy aż 112 osób ! Aby przebłagać Matkę Bożą, mieszkańcy postanowili wznieść Jej kaplicę – kaplicę Matki Bożej Pocieszenia.

Jak trwoga, to do Boga

Ta sama kronika donosi, iż wraz z przywiezieniem na miejsce budowy pierwszej furmanki piachu zaraza od razu ustała ! Zdaniem proboszcza parafii Matki Bożej Pocieszenia w Lipnicy ks. Edwarda Ożoga , wydarzenie to było zaczątkiem wielkiego maryjnego kultu w Lipnicy. Niestety, aby pozyskać teren pod budowę kościoła, w 1977 r. rozebrano kaplicę. Obecnie jej ołtarz wraz z obrazem jest odnawiany w pracowni w Rzeszowie. Dzięki zachowanym zdjęciom udało się na szczęście zrekonstruować kaplicę. Teraz stoi ona na lipnickich polach w miejscu, gdzie rzekomo w latach 50. objawiała się Matka Boża.


Jako siedmioletni chłopiec biegałem tam z niedalekiej Nienadówki, aby się modlić przy studzience objawień – wspomina ks. Edward Ożóg. – Matka Boża mi się wprawdzie nie objawiła, ale może mnie zauważyła, gdyż po wielu latach przywołała tutaj z kapłańską posługą. Obecnie parafia przygotowuje się do szybkiego powitania ołtarza wraz z obrazem, co nastąpi najpóźniej do 15 sierpnia. Przez kolejne niedziele uczę więc wiernych śpiewania Akatystu, co osobiście obiecałem biskupowi Andrzejowi Dziędze.

Plebania w trzy dni

Dawniej Lipnica należała do parafii Dzikowiec. Aby uczestniczyć w Mszach św., wierni musieli pokonywać nawet do sześciu kilometrów. Stąd oczywiście zrodził się pomysł budowy własnego kościoła, a potem erygowania nowej parafii. W latach 70. wierni podjęli energiczne działania, pisząc pisma do Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie. Ich wytrwałość została wynagrodzona w 1976 roku, kiedy to uzyskali pozwolenie na rozbudowę istniejącej już kapliczki Matki Bożej Pocieszenia. Kapliczkę rozbudowali jednak, wykraczając znacznie poza plany, do rozmiarów niewielkiego kościoła. Na mieszkańców i ówczesnego wikariusza parafii Dzikowiec ks. Michała Józefczyka posypały się grzywny i szykany ze strony ówczesnych władz. Budowli na szczęście nie rozebrano. 27 listopada 1977 roku świątynię poświęcił biskup Tadeusz Błaszkiewicz. Rok później erygowana została parafia w Lipnicy. W roku 1980 z kolei, już bez żadnego zezwolenia i w ciągu zaledwie trzech dni, parafianie wybudowali plebanię.

Pomysłowe rozwiązanie

Od tego czasu obecny proboszcz lipnickiej parafii ks. Edward Ożóg przy wsparciu wiernych zmienił znacznie oblicze świątyni. Przede wszystkim zainstalowano w niej ogrzewanie. Ponadto wyposażono kościół w gustowne ławki, wstawiono witraże, zamontowano organy i stacje Drogi Krzyżowej. Otoczenie wokół świątyni wyłożone jest płytkami i ogrodzone bujnym żywopłotem. W 1996 roku kościół połączono z plebanią dachem i w ten sposób powstała kaplica Matki Bożej Fatimskiej.
– Najbardziej mniej cieszy właśnie kaplica, która jest jednocześnie kościołem w czasie lata, ponieważ nasza świątynia jest zbyt mała i nie ma klimatyzacji – dodaje ks. Edward Ożóg . Wcześniej część wiernych, z konieczności, stała na zewnątrz, słuchając Mszy przez głośnik. Teraz, dzięki kaplicy, każdy ma miejsce siedzące i jest blisko ołtarza.

Andrzej Capiga



Zdaniem proboszcza

– Moich parafian cechuje zdrowa, tradycyjna religijność i przywiązanie do kościoła. Najlepszym dowodem jest fakt, iż w ciągu zaledwie trzech miesięcy wybudowali kościół, narażając się – a były to lata siedemdziesiąte – na kary i szykany ze strony ówczesnych władz. Podobnie było z plebanią, którą z kolei wznieśli w ciągu trzech dni. Oba budynki powstały bez zezwolenia. Chciałbym też zwrócić uwagę na wysoką frekwencję wiernych na Mszach św., nawet do 70 proc. ogólnej ich liczby. Komunię zaś przyjmuje prawie połowa obecnych w kościele. To dużo. Parafia liczy obecnie około tysiąca osób.
Spora ich liczba wyjeżdżała lub wyjeżdża do USA. Sprawiła to kiedyś wielka bieda. Przy kościele działają duża grupa ministrantów, schola oraz kilkanaście róż kobiecych, dwie męskie i trzy młodzieżowe.

Ks. kanonik Edward Ożóg





 20 czerwca 1965 roku ks. Kanonik Edward Ożóg przyjął święcenia kapłańskie z rąk bp. Stanisława Jakiela w katedrze przemyskiej.
20 czerwca 2015 roku minęło 50 lat jego posługi duszpasterskiej.
Rozmowa Ks. Jubilata Edwarda Ożoga z Krzysztofem Klechą - Wójtem Gminy Dzikowiec z okazji jubileuszu 50-lecia pracy duszpasterskiej.

„Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieku.”

Jan Paweł II



- Księże Jubilacie, od naszej ostatniej rozmowy opublikowanej w Gazecie Gminnej minęło już 10 lat. Wtedy okazją było 40-lecie pracy kapłańskiej. Dorosło kolejne pokolenie mieszkańców naszej gminy, wiele zmieniło się też życiu Księdza. Proszę nam jeszcze raz opowiedzieć o swoim powołaniu, o kapłaństwie, pracy duszpasterskiej. A więc wróćmy do źródeł ...

- Parafrazując słowa - dziś już świętego Jan a Pawła II - mogę śmiało wyznać, że w Nienadówce wszystko się zaczęło... „ i życie się zaczęło, i szkoła się zaczęła, i kapłaństwo się zaczęło”. Niewątpliwie duży wpływ na moje życiowe wybory - w tym ten najważniejszy - miała moja rodzina. To w niej uczyłem się modlitwy, szacunku dla spraw Bożych i dla ludzi. Nie jestem jedynym powołanym do służby
Bogu w mojej rodzinie: dwie siostry rodzone mojej Mamy poświęciły swoje życie Bogu i ludziom w zakonie SS. Służebniczek a pozostałych pięć z dalszej rodziny w innych zgromadzeniach zakonnych, w Tym - klauzurowych. Wiem, że otaczały mnie swoja modlitwą, jak zresztą czynili to także moi rodzice i bracia. Fascynował mnie też przykład kapłanów, którzy stanęli na drodze mojego życia - ich postawa, świadectwo wiary - ... O resztę zadbał sam Pan Bóg i wszystko potoczyło się według porządku - ministrant, lektor, alumn Seminarium w Przemyślu, ksiądz wikary w Pysznicy, Ustrzykach Dolnych, Jedliczu, Jarosławiu, przez 34 lata proboszc z w Lipnicy i od dwóch lat emeryt w tejże parafii.


- Które z tych miejsc wspomina Ksiądz najcieplej ?

- Na to pytanie nieda się odpowiedzieć w prost. Każda parafia była inna, inne były problemy i trudności. Ciepła, serdeczna Pysznica z ks. Proboszczem Władysławem Szubargą, który przyjął mnie po moich święceniach kapłańskich po ojcowsku, surowe i urokliwe zarazem Bieszczady z odległymi dojazdami do rozsianych w górach wioseczek i szczerym, prostym ludem, który dzielił się czym miał - także skromnym domem na potrzeby
katechizacji. Pełne radosnego gwaru młodzieży licealnej - Jedlicze i Jarosław, który pozostanie w mej pamięci na zawsze ze względu na nowatorskie na tamte czasy msze św. młodzieżowe, które wprowadziłem w dostojnej jarosławskiej kolegiacie.
Z Jarosławiem łączą mnie też nie zapomniane przeżycia związane z zakończeniem peregrynacji symboli maryjnych w diecezji przemyskiej, które stało się wielką m anifestacją religijną z udzia łem ks. Prymasa Wy szyńsk iego i ks. kardynała Karola Wojtyły. I w reszcie organizowanie życia religijnego parafii w Lipnicy, budowa plebanii utrudniana przez władze przeciwne Kościołowi i piękne świadectwo wiary mieszkańców Lipnicy. Szukam stale twarzy z tamtych lat i staram się pamiętać o tych ludziach, z którym i związało się moje kapłańskie życie w moich modlitwach.
Doświadczył Ksiądz serdeczności ze strony ludzi, do których został posłany. Czy zawsze ? Proszę opowiedzieć o początkach pracy proboszcza w Lipnicy.
- Tak, to prawda spotkałem w swojej posłudze kapłańskiej znacznie więcej ludzi dobrych, życzliwych, serdecznych, szczerze pobożnych niż nie przyjaznych wobec mnie czy też Kościoła. Posyłając mnie do Lipnicy, ks. Biskup powiedział: ,,Wprawdzie nie ma tam plebanii, ale ludzie chętnie księdza przyjmą”. I rzeczywiście, najpierw jedna a potem druga rodzina okazały mi gościnność i zapewniły mi dach nad głową.
Przez półtora roku korzystałem z gościnności moich parafian, mieszkając w tych rodzinach. Jestem im za to bardzo wdzięczny. O tym, że zdecydowałem się pozostać wśród swoich parafian po 34 latach duszpasterzowania w Lipnicy zadecydowała między innymi szczególnie ostatnia, jakby pożegnalna wizyta duszpasterska („kolęda”). Ludzie już wiedzieli (nie wiem skąd), że odchodzę na emeryturę i szczerze prosili mnie, bym z nimi pozostał. Przez 34 lata duszpasterzowania poznałem ich radości i cierpienia i stali się mi bliscy, i byli, i są dla mnie Rodziną. Pozostałem więc z nimi i cieszę się ich radościami i smucę ich cierpieniami. Nie odmawiam im żadnej posługi duszpasterskiej, jeśli mnie o nią proszą a szczególnie czekam na nich w konfesjonale.
- Lipnica, w której był Ks. Proboszczem znana jest ze szczególnego ukochania Matki Bożej. Dobrze więc się stało, że kapłan mający szczególne umiłowanie Matki Bożej został posłany właśnie tu. Właściwy człowiek na właściwym miejscu....

Panie Wójcie, każdy kapłan powinien mieć szczególne nabożeństwo do Matki Bożej. Nie mnie jest osądzać czy ja mam większą od innych cześć do Maryi. Faktem jest, że kult Matki Bożej w Lipnicy, do której posłał mnie Ks. Biskup jest wpisany w jej historię. Kronika parafialna i przekaz ustny podają, że gdy w XIX wieku szalejąca zaraza zagrażała biologicznemu bytówi wioski, pobożni jej mieszkańcy postanowili wybudować kaplicę jako wotum za odwrócenie zarazy. Stąd jej tytuł Matki. B. Pocieszenia. Dziś mamy parafię p.w. M.B. Pocieszenia. Warto powiedzieć, że gdy przywieziono pierwszą furę piasku pod budowę kaplicy, zaraza nie powtórzyła się nawet w pojedynczym przypadku. Niestety, kaplica musiała być rozebrana, by uzyskać plac pod budowę kościoła, Udało mi się uratować z niej ołtarz niewiadomego pochodzenia i zniszczony zabytkowy obraz „Matki Bożej Paskowej". Po ich renowacji i pozłoceniu pod nadzorem wojewódzkiego konserwatora są one świadkami wiary naszych ojców a pewnie i cudu uratowaniu naszej wioski przez Matkę Bożą Pocieszenia. W wybudowanym w 1977 roku nowym kościele nie było obrazu Patronki parafii. Dziś wchodzących do świątyni wita ze swojego Obrazu umieszczonego w głównej ścianie ołtarzowej Gospodyni kościoła i Patronka parafii - Matka B. Pocieszenia. Obraz namalował kopista z Przemyśla p. Mendychowski. Po rekolekcjach wygłoszonych przez oo. dominikanów z Warszawy dwie poświęcone kopie obrazu nawiedziły wszystkie domy naszej parafii a Ks. Bp Błaszkiewicz, sufragan przemyski w uroczystość odpustową 1984r. dokonał poświęcenia Parafii M. B, i nastąpiła Intronizacja Pocieszycielki. By jeszcze bardziej związać parafię z Matką Bożą, 10 lat później doszło do kolejnej peregrynacji, tym razem figurki M. B. Fatimskiej. Na zakończenie wybudowana została kapliczka przy drodze naprzeciw szkoły i w niej umieszczono tę omodloną przez parafian figurkę. Zwróciłem się wtedy z prośbą, by zwłaszcza dzieci szkolne modliły się i dbały o wygląd kapliczki, a parafianie - przechodząc obok niej - odnawiali swoje postanowienia z peregrynacji. Wybudowano przy kościele Kaplicę M. B. Fatimskiej, w której odprawiano nabożeństwa fatimskie ! W lipcu w 1997r. w dzień powszedni było 202 osoby). W latach 40-tych i 50-tych XX w. rzekomo objawiała się Matka Boża przy studzience na polach lipnickich. Przyczyniłem się do wybudowania tam w latach 90-tych kaplicy - repliki tej rozebranej zabytkowej stojącej kiedyś w miejscu dzisiejszego kościoła.

- Wspomniał Ksiądz na początku rozmowy postać papieża Jana Pawia II. Ogromna część kapłaństwa Księdza Jubilata przypada na czas Jego pontyfikatu.

- Tak, i bardzo się z tego cieszę, że dane mi było przeżywać lata swojego kapłaństwa i całe dojrzale życie w tym właśnie czasie. Fascynował mnie ten człowiek. Papież powiedział z okazji jubileuszu 20-lecia swojego Pontyfikatu, że kapłaństwo jest "posługą głoszenia Ewangelii i obrazem Mojżesza trwającego na modlitwie z rękami wzniesionymi do nieba." Myślę, że takie powinno być każde kapłaństwo i ja swoje pragnąłem zawsze takim uczynić.

- Lipnica może szczycić się licznymi powołaniami do kapłaństwa i życia zakonnego. Wiele z nich zrodziło się przy boku Księdza. A więc wzór dobrego pasterza wydał plon obfity ...

- Nie chciałbym sobie przypisywać aż tak wielkiej roli w tej kwestii, jednakże jest mi miło i jestem wdzięczny Panu Bogu, źe z mojej parafii wyszło tak wielu księży i zakonnic. W tego typu wyborach najważniejszy jest sam Pan Bóg, bo "nie wyście mnie wybrali, lecz ja was wybrałem". Zawsze się nimi ogromnie cieszyłem i zawsze otaczałem ich moją modlitwą. Z wieloma utrzymuję serdeczny kontakt i dzielę z nimi ich smutki i radości i na ile potrafię, staram się pomóc.

- Proszę nam powiedzieć, jak wygląda życie Księdza Emeryta.

- Moje życie w zasadniczych, najistotniejszych sprawach nie zmieniło się. Sprawuję codziennie Ofiarę Mszy św., pełnię posługę w konfesjonale, modlę się, mam więcej czasu na czytanie, (gdy jest taka potrzeba, zastępuję księży w sąsiednich parafiach. Czy odczuwam jakiś brak ? Może jedynie brakuje mi lekcji z dziećmi, gdyż zawsze bardzo ceniłem sobie katechizowanie dzieci i młodzieży i dobrze czułem się w tej roli.

- Pół wieku w służbie Boga i ludziom to piękny jubileusz, to uwieńczenie pięknej pracy. Co przekazałby Ksiądz Jubilat tym, którzy zaczynają dopiero swoje kapłaństwa. Jaki powinien być dobry ksiądz dzisiaj, kiedy tyle krytyki Kościoła, czasem wręcz wrogości wobec kapłanów ?

- Odpowiem krótko - myślę, że w tej kwestii nic się nie zmienilo - być dzisiaj dobrym księdzem, to być księdzem wiernym Jezusowi Chrystusowi. Świat dzisiejszy potrzebuje Boga, a ludzie oczekują od kapłana Chrystusa. Mówi się o herezji aktywności zewnętrznej w Kościele: wiele działania i dużo ruchu. Ludzie dziś nie oczekują od księdza by był specjalistą od budowy i remontów. W tych sprawach mogą zwrócić się do innych. Oczekują od księdza, by był „jak Mojżesz ze wzniesionymi do Boga rękami". By był człowiekiem modlitwy. .. Kapłan ma głosić Ewangelię" - napisał Św. Jan Paweł II na Jubileusz 50- lecia swojego kapłaństwa w swojej książce "Dar i Tajemnica". Tylko z gleby świętości kapłana może wyrastać prawdziwe duszpasterstwo i owocność jego posługiwania.


- Czego życzyć Dostojnemu Jubilatowi oprócz obchodzenia jeszcze wielu pięknych jubileuszy, ludzkiej Życzliwości i opieki Matki Bożej ?

- Może właśnie tego, o czym powiedział św. Józef Sebastian Pelczar: „Bądź wiernym Bogu nie tylko w rzeczach wielkich, ale i w małych, mężnie dźwigaj krzyże życia i oddaj się całkowicie woli Bożej. Nie odmawiaj Bogu żadnej ofiary, jakiej od ciebie zażąda". Na swoim prymicyjnym obrazku umieściłem napis : „Tobie Panie zaufałem" i ten sam napis powtórzyłem po 50-ciu latach na -jubileuszowym, zamykając jakby klamrą moją posługę kapłańską. Kiedyś, pełen ufności w Bożą pomoc, wyruszyłem realizować swoje kapłaństwo. Chcialbym tę ufność Boga zachować do końca.

- Niech więc tak się stanie. Szczęść Boże.






powiększ zdjęcie

ŚP

Ks. Edward Ożóg

Z głębokim żalem zawiadamiamy, że 20 grudnia 2020 roku, przeżywszy 79 lat zmarł, były proboszcz parafii Matki Bożej Pocieszenia w Lipnicy. O śmierci księdza powiadomiła Diecezja Sandomierska.
Uroczystości pogrzebowe ks. Edwarda Ożoga odbyły się w parafii w Lipnicy. We wtorek (22.12) o godzinie 18 odprawiona została msza św. żałobna. Dzień później o godz. 13 – msza św. pogrzebowa i złożenie ciała kapłana na cmentarzu parafialnym.
strzałka do góry



Ks. Wojciech Wyskida

ur. 28 lipca 1908 roku w Nienadówce Dolnej. Był synem nienadowskiego gospodarza Jakuba Wyskidy.

W sprawozdaniu Dyrekcji Państwowego II Gimnazjum im. Stanisława Sobińskiego w Rzeszowie za rok 1928/29, dowiadujemy się, że: absolwent Wojciech Wyskida ukończył gimnazjum humanistyczne zdając egzamin dojrzałości 25 maja 1929 roku

W następnych latach studiował w Instytucie Teologicznym w Przemyślu.
Po święceniach kapłańskich przez rok był (1935-1936) wikarym w par. Kombornia

Łopuszka Wielka, to następna placówka w której pełnił już posługę, najpierw administratora, później proboszcza. Nie udało mi się ustalić dokładnych dat jego tam działalności, ale trafiając do "zbuntowanej parafii" musiał się wykazać wielkim talentem gospodarskim i społecznym.

Dlaczego "zbuntowana parafia" ? Miejscowi założyli we wsi orkiestrę dętą, poniżej krótko historii która się później wydarzyła.
(..) Parafia Łopuszka Wielka W 1924 roku proboszcz Stanisław Bulichowski wyszedł na rezurekcję ze mszą przed ołtarz, gdy z chóru kościoła „ryknęły trąby”. Obrażony ksiądz
z Pantalowic zgromił orkiestrantów. Po tym incydencie ludność Łopuszki zorganizowała własny kościół narodowy. Konflikt zakończono budową w 1938 roku rzymsko-katolickiego kościoła i plebani na placu ofiarowanym przez Scipionów. Zaprojektował go w stylu nadwiślańskim sam hrabia Roman Scipio, a całą akcją kierował pierwszy proboszcz powstałej parafii ks. Wojciech Wyskida. (..)


Okupacja niemiecka również odcisnęła spore piętno na jego życiu.

(..) 19 września 1942 roku czterech uzbrojonych bandytów napadło na plebanię w Trzebosi. Obrabowało po drodze kilku zamożniejszych gospodarzy, a następnie zjawiło się w Nienadówce. Tutaj dokonało rabunku najpierw u Pawła Wyskidy i Pawła Krzanowskiego, potem zabrało pieniądze u Tomasza Prucnala. Następnie bandyci kazali zaprowadzić się do Jakuba Wyskidy. Tutaj akurat chwilowo przebywał u ojca ks. Wojciech Wyskida. Księdzu zabrali zegarek, zarzutkę i 200 zł, ojcu 400 zł i dwa ubrania. (..)
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
pogrzeb Jakuba Wyskidy, ojca ks. Wojciecha w Nienadówce 20 grudnia 1959 roku.


Tragiczne w skutkach miało inne wydarzenie, tym razem w parafii księdza Wyskidy. W kronice OSP Łopuszka Wielka znajduje się jej opis.

(..)1943 rok zapisał się tragicznym wydarzeniem w historii Łopuszki Wielkiej.
Tego dnia gestapowcy dokonali zbiorowego mordu na osiemnastu rodakach naszej wsi, w tym również na członkach straży. Egzekucja została przeprowadzona obok stodoły Józefa Lewandowskiego. Naocznym świadkiem mordu był ks. proboszcz Wojciech Wyskida. Aby upozorować legalność zbrodni ściągnięto nauczyciela i ks. Wojciecha Wyskidę, będącego w tym czasie na weselu w Medyni Kańczudzkiej. Rozstrzelani zostali: Władysław Bawor, Zofia Futoma, Marcin Szumierz, Antoni Hałys, Józef Słonina, Józef Kołodziejczyk, Edward Hałys, Józef Zięba, Stanisław Kołodziejczyk, Antoni Zięba, Józef Jasiecki, Piotr Mołoń, Władysław Zięba, Bronisław Malik, Rozalia Norek, Maria Futoma, Wiktoria Futoma oraz Wiktoria Słonina.
(..)

1950 - 1970 proboszcz ks. Wojciech Wyskida sprawował posługę proboszcza w parafii Albigowa.

Album Wyskidów i Ziębów


Ks. Wojciech Wyskida zmarł 1 kwietnia 1974 w 37 roku kapłaństwa. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Nienadówce.
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
strzałka do góry



Brat Fabian

Tadeusz Wojciech Ożóg
Urodził się w chłopskiej rodzinie Walentego i Anny Ożóg z Nienadówki. Tadeusz był ich trzecim z kolei dzieckiem. Jego mama - Anna Ożóg zmarła kiedy Tadeusz miał 6 lat. Ojciec powtórnie się ożenił a wychowaniem jego dzieci zajęła się jego druga żona Zofia.


  • Ur. 12.04.1930 w Nienadówce
  • wstąpił: 25.10.1957
  • pierwsze śluby: 31.05.1960
  • śluby wieczyste 23.05.1966
Od początku przebywa w klasztorze w Leśniowie.



Brat Fabian często odwiedza swoją rodzinę w Nienadówce jednak trudno namówić go, by podzielił się wiadomościami na swój temat. Skromny człowiek, kilka dat z życia, kilka rodzinnych fotografii i niespodzianka - Brat Fabian został pięknie opisany przez panią Violettę Nowakowską z Kąt koło Wrocławia. Dzięki temu przybliżymy jego życie i jego zajęcia zakonne jego rodakom z Nienadówki.

* * * * *


Materiał poniżej - aut: Violetta Nowakowska

"Nasze codzienne wzdychania i jęki
więcej mówią o Nas
niż oficjalne przemówienia
i uczone wykłady"

Hillaire Bellon

Brat Fabian nie lubi: zdjęć, własnych jubileuszy i kiedy go proszą, żeby mówić o sobie. Lubi za to poranne wstawanie, dwa jaskółcze gniazda nad swoim oknem i te dni, w których wszystko idzie jak trzeba, zwyczajnie. Brat Fabian budzi się codziennie przed piątą, ale tak sam z siebie, bo budzika nie potrzebuje.
- No, pewnie - uśmiecha się. - Tyle lat wstawania o tej samej godzinie, to i budzik nie jest do niczego potrzebny.
Proszę, żeby wymienił jeszcze kilka niepotrzebnych rzeczy. Po namyśle mówi: „samochód”.
- Chociaż niektórym to samochód potrzebny. Kiedyś przez pięć, sześć lat sam miałem WSK-ę. W pole podjechać, na zakupy, ale wreszcie myślę, że niepotrzebna. Rower najlepszy. Zwyczajny rower do zwyczajnych rzeczy.
Dla brata Fabiana zwyczajna jest praca.
- Ale też - zastrzega się - nie za bardzo.
Jest o czym opowiadać. - Ta sama od czterdziestu ośmiu lat.
Czterdzieści sześć jako paulin i pierwsze dwa lata do sześćdziesiątego pierwszego, kiedy jeszcze nie byłem w zakonie.
Wtedy nie nazywał się jeszcze brat Fabian tylko zwyczajnie Tadeusz Wojciech.
- Praca niby prosta, ale musi byś solidnie wykonana, najpierw obrządek tego wszystkiego - zatacza ręką szerokie koło, obejmujące przyklasztorne zabudowania gospodarcze - a potem karmienie.
Idziemy zobaczyć inwentarz. W małej stajence stoi dorodna krowa karmicielka i łaciate cielę.
- Krowę nazwałem Babka, ale młodzi wołają ją Pecia, a na byczka to już wszyscy tak samo mówią: Bartek. Jest u nas brat Bartek, ale się nie obraża.
Pecia i Bartek mają pełne, lśniące boki i świeżą podściółkę. Tuż obok znajdują się chlewiki. W jednej zagrodzie rezyduje ogromna maciora, w drugiej sześć okrągłych wieprzków. Brat prosi, bym weszła i wszystkiemu się przyjrzała.
W chlewiku jest mrok, więc tylko ogarniam wszystko pospiesznym spojrzeniem i szybko wychodzę na małe brukowane podwórko. Ale brat nie pozwala mi na taką fuszerkę.
- Widziała Pani, jakie ładne ? - pyta i z powrotem prowadzi mnie do chlewika.
- Nie można szybko - tłumaczy jak dziecku - trzeba się przyjrzeć, jak się chce coś dobrze zobaczyć.
Posłusznie kiwam głową i teraz uważniej przyglądam się pękatym wieprzkom: czterem gładkim, jednemu czarnemu i jednemu w rude łatki. Jeden z wieprzków wpycha przez deski zagrody powalany jedzeniem ryjek, a ja ostrożnie wyciągam do niego rękę. Okrągły nos prosiaka jest wilgotny, chłodny i bardzo miły w dotyku.
Przez otwarte drzwi wpada jaskółka i przestraszona naszą obecnością zgrabnym łukiem wyfruwa z powrotem.
Na mnie także już pora.
Przechodzę przez ciemną bramę i zatrzymuję się jeszcze na moment pod ścianą z żółtego łupka, ot tak, na chwilę, żeby zatrzymać w pamięci obraz, który przypomina trochę wyblakłą akwarelę.
Jeszcze tylko zbiegam do źródełka, by tradycyjnie napić się wody, przed podróżą. Wsiadam do swojego (koniecznego-niepotrzebnego) samochodu i całą drogę powrotną myślę o bracie Fabianie.
Bracie Fabianie, przepraszam, że o Tobie napisałam.
* * * * *

"Może się łaską Twą na chleb zamieni
Me słowo, że nim nakarmić potrafię
Albowiem cici są błogosławieni


(..) Chcę serce moje jako bochen chleba
Pokrajać dla tych, których głód uśmierca
Ty zasię, spraw to, (..)
Aby dla wszystkich mi starczyło serca"
Kornel Makuszyński, Inwokacja

Jadę do Leśniowa po nowe skrzydła. Stare, które przywiozłam sobie stamtąd przed trzema tygodniami, już się całkiem zużyły. Pogniotły się i połamały, i bardziej przeszkadzają niż pomagają w lataniu. Co tu zresztą mówić o lataniu, skoro ledwie chodzę. Kuśtykam przez podwórko i jestem zniecierpliwiona własną niemożnością załatwiania ciągle tych samych spraw, prowadzenia ciągle tych samych rozmów, z których, jak mi się wydaje, nic nie wynika. Jestem szybka i skuteczna tylko w sprawach zawodowych, ale im większą z tego czerpię satysfakcję, tym bardziej oczywiste staje się dla mnie, że uciekam przed sobą.
Otwieram modlitewnik księdza Malińskiego, ale nawet i to nie pomaga. Pozostaje więc Leśniów i spotkanie z żywymi ludźmi.
Zastanawiam się, czy brat Fabian bywa w ogóle znudzony lub zniecierpliwiony. Ogromnie imponuje mi jego pogoda ducha, dystans do wszystkiego i zaparcie się siebie. A przy tym w najmniejszym stopniu nie wdaje się być umartwiony. Żyje pełną piersią, łącząc to z cichością żywota. Proszę więc ojca Zbigniewa, żeby zechciał umówić mnie z bratem Fabianem, i jedziemy...
Siedzę w rozmównicy i przez chwilę nie pytam o nic, tylko patrzę. Spokojna twarz brata Fabiana emanuje ciepłem.
Przypomina trochę twarz księdza proboszcza, który uśmiechał się zza firanki, widząc, jak chłopcy ze wsi obrabiają mu w sadzie wielką czereśnię.
- Nie mogę tam pójść i powiedzieć, żeby sobie narwali, ile chcą, bo przestraszą się mnie i uciekną albo co gorsza, pospadają z drzewa. Więc tylko kryjąc się w wykuszu okna, powtarzał: „jedzcie chłopcy, jedzcie”.
Przyjechałam do Leśniowa nachapać się od paulinów radości i pokoju jak świeżych czereśni. Niczym mały, wiejski nygus w zachłannym pośpiechu zgarniam do kieszeni słowa brata Fabiana, żeby nasycić się nieswoim spokojem.

- Urodziłem się w Nienadówce, powiat Kolbuszowa, województwo rzeszowskie, 12 kwietnia 1930 roku. Moja mamusia zmarła na wiosnę, kiedy miałem sześć lat, a pod koniec żniw tatuś znowu się ożenił. Tak się wtedy robiło, ręce do pracy były potrzebne. Ale ta druga mamusia była dla mnie bardzo dobra. Pamiętam, jak nas tatuś zawołał i powiedział, że to będzie teraz nasza mama. Starsze rodzeństwo stało w izbie i nie mówiło nic, tylko ja powiedziałem głośno: „nie chcę tej mamusi”. To pamiętam.

- Było nas troje: dziesięć lat starszy Stanisław, trzy lata starsza Maria i ja. Była jeszcze Zosia, bardzo mądra i sprytna dziewuszka, trzy lata ode mnie młodsza. Biegała po drabinie, szybko tymi nóżkami przebierała: raz, raz i już była na górze, a ja stałem na najpierwszym szczeblu i nie wchodziłem. Bałem się. Zawstydzali mnie: Widzisz, taka mała się nie boi, a Ty się boisz”. No, ale bałem się i już. Byłem taki cichy, spokojny. A ona mądra, nie bała się odezwać, wszystko wiedziała, wszędzie jej było pełno. Mówią, że takie dzieci to Pan Bóg szybciej do siebie zabiera i z Zosią tak było. Zosia przeziębiła się, bo to była wiosna. Chorowała i umarła, pamiętam, że to było w Palmową Niedzielę. Rozpacz w rodzinie była wielka. Zostało nas troje.


Brat Fabian zamyśla się i po chwili podejmuje przerwany wcześniej wątek.

- Jak już powiedziałem, nie chciałem tej nowej mamusi. Bałem się, bo starsze dzieci mówiły: „Macocha będzie niedobra dla nas”. Tak mówiły, bo też się bały, ale to wszystko była nieprawda. Moja druga mamusia wszędzie ze mną chodziła, wszędzie mnie zabierała i głaskała mnie, i tuliła, i zawsze mówiła o mnie „mój syn”. Sąsiadki to denerwowało, bo kiedyś słyszałem, jak jedna powiedziała: „Twój syn? A bolało cię na niego?”. Że niby jak sama nie urodziła, to nie syn. Mamusia nie powiedziała wtedy nic, ale dalej opiekowała się mną jak własnym dzieckiem. Dlatego zawsze uważam, że mamusie miałem dwie: tę, co umarła, jak miałem sześć lat i tę drugą, co dalej mnie wychowywała. I podobało mi się, że jest taka młoda, ładnie ubrana i dobra dla wszystkich.

- Pracy było u nas dużo, ale biedy my nie cierpieli, bo wszystko było swoje. Teraz by nawet trudniej było. Jedzenie mieliśmy swoje, jak to na wsi, ale nie tylko jedzenie. Wszystko robiliśmy sami. Starsza siostra, jak miała jedenaście lat, to już przędła, sami nawet umieliśmy garbować skórę. W roku pięćdziesiątym powołali mnie do wojska. Miałem wtedy dwadzieścia lat...


Brat Fabian urywa i zamyśla się głęboko. Zapada długa cisza. Mam wrażenie, że to milczenie poprzedzać może jakieś ważne wyznanie.

- Myślałem nawet, żeby wstąpić do zakonu, ale nie miałem śmiałości w sercu

wyznaje wreszcie z prostotą.
„Brak śmiałości w sercu” mógłby skutecznie pokrzyżować plany młodego Tadeusza Wojciecha z Nienadówki, gdyby nie pielgrzymka na Jasną Górę z księdzem proboszczem.

- Po wojsku to było, pojechałem na tę pielgrzymkę. Chodziłem ze wszystkimi po Jasnej Górze, modliłem się, ale myślałem tylko o jednym. Ważyłem w sobie tę myśl i wreszcie jakoś nabrałem odwagi. Odłączyłem się od mojej grupy i poszedłem na furtę. I zawsze pamiętam, że stał tam jako furtian brat August, a zakonnik generalny, który mnie przyjmował, nazywał się Ferdynand Pasternak. Mówię tak i tak, że chcę do ich zakonu, a on o wszystko dokładnie wypytał i powiedział, co trzeba załatwić.
Czy to znaczy, że nikt z rodziny wcześniej nie wiedział o tej decyzji ?

- Nikt - uśmiecha się brat Fabian.

- Nikt. Dowiedzieli się dopiero... No, naprawdę na ostatnią chwilę. To było tak: bratu powiedziałem dziś, a jutro miałem wyjeżdżać.

A mama ?

- Mamusia mówiła mi, że to nie będzie łatwo. I smutna była, że wyjeżdżam.

To ksiądz proboszcz też nic nie wiedział ?

- Nie. Dowiedział się dopiero, jak miał mi opinię napisać - brat Fabian uśmiecha się jak chłopiec, któremu udało się spłatać wszystkim dobrego psikusa.
I jaką napisał?

- Że w zakonie będę chodził pogodny i roześmiany... No i jakoś rzeczywiście - śmieje się.

I co na to mama ?

- Powiedziałem tylko mamusi: jak idę, to idę, z pomocą Bożą wytrzymam. Wojsko przecież przeszedłem.

To zakon jest trochę jak wojsko ?

- W wojsku też nie było mi źle, bo dobrych ludzi koło siebie miałem. Ale w zakonie wdało mi się tak dobrze... Nadzwyczaj dobrze: i modlitwa, i cicho... Po prostu najlepiej. Do wojska musiałem iść, a zakon to jest z wyboru i na całe życie. Więc to nie jest to samo. Kiedy były obłóczyny, bardzo się cieszyłem. To był uroczysty dzień, pamiętam: 30 maja 1958 roku.

Przez chwilę w myślach sprawdza, czy nie pomylił dat.

- Tak - potwierdza głośno - bo 31 maja w sześćdziesiątym roku miałem śluby wieczyste.

Do wszystkich przyjechała rodzina i do mnie też. Wszyscy byli: mama, siostra i jeszcze sąsiad. Do święceń było nas sześciu braci i jeden ksiądz. To jest taki dzień, że każdy z Nas coś sobie postanawia, o coś prosi. Różnie proszą, jeden, żeby wytrwać, albo ktoś na przykład, żeby wiernie służyć Bogu...


A czy można widzieć, o co brat prosił ?

- Tak, ja poprosiłem o to, żeby moi przełożeni nie mieli ze mną trudności. Żeby nie mieli utrapień.

Brat mówił coś dalej, ale cała moja uwaga zatrzymała się na tym jednym zdaniu. Czułam, że to, co dla brata Fabiana było najprostszą, najzwyczajniejszą prośbą - dla mnie jest mądrością, do której nie dosięgam.

„Żeby nie mieli ze mną trudności, żeby nie mieli utrapień.”

To na dobre odwrócić może cały dotychczasowy porządek rzeczy. Dokładam przecież wszelkich starań, by nie mieć trudności z ludźmi, by nie mieć z nimi utrapień. Ten system jednak zawsze gdzieś zawodzi, stąd mój brak spokoju, irytacje i zniecierpliwienia. Dotąd myślałam, że zawodzą ludzie. Ja przecież się staram, mam dobre intencje. Z ludzkiego punktu widzenia robię wszystko, co w mojej mocy. Rozmawiam, podejmuję wyzwania, jestem lojalna.

Na dobrą sprawę, zamiast tego wszystkiego powinnam może przenicować na drugą stronę swój dotychczasowy punkt widzenia. Zmiana opcji, drobny zabieg, teoretycznie proste.

W praktyce jednak nic nie jest takie oczywiste. Wytyczyć dalszą drogę tak, by to ludzie nie mieli utrapienia ze mną, to postawić wszystko na głowie. Być może znaczy to nawet, że nie będzie już życiowych oczekiwań, które tak łatwo rozczarowują. Ale jak to zrobić z marszu, bez czterdziestu ośmiu lat zakonnego życia. Jak? „Pstryk” i brat Fabian staje się nieoczekiwanie Kopernikiem mojego wewnętrznego porządku rzeczy. Patrzy na mnie spoza swoich drucianych okularów i z pogodnym uśmiechem na ustach przewraca do góry nogami cały mój świat. „Pstryk” - łatwo powiedzieć komuś z takim duchowym dorobkiem, ale mnie?! Nie ma się co okłamywać, wcale nie cieszę się na taką rewolucję.

Zostawiam posłuszeństwo, pokorę, przyrzeczenia brata Fabiana, a przede wszystkim własne dylematy. Na tego rodzaju przemyślenia będę prawdopodobnie potrzebowała pół życia.

Zmieniam więc temat i wypytuję o imię zakonne.

- Chciałem być Rafał, ale był już ojciec o takim imieniu. Teraz już może być u nas dwóch braci o tym samym imieniu, ale wtedy tak jeszcze nie było. Opiekował się nami ojciec Honorat Marcinkiewicz i to on powiedział, żebym wziął Litanię do Wszystkich Świętych i czytał. Czytam więc: „Święty Michale, święty Gabrielu, święty Rafale”, a ojciec odpowiada: „Jest u nas taki, jest, jest...”. Czytam dalej: „Święty Szczepanie, święty Wawrzyńcze, święty Wincenty”, ojciec cały czas powtarza: „Jest, jest...”. Dopiero jak przeczytałem: Święty Fabianie i Sebastianie”, to ojciec Honorat mówi: „Nie ma Fabiana, będziesz Fabian”. I tak zostało.

Podobało się bratu to imię ?

- Podobało mi się. To jest imię rzymskie. Raz nawet był tu jeden dziesięcioletni chłopak z Warszawy. Fabian właśnie. Przyjechał na wakacje do Leśniowa i powiedzieli mu, że u paulinów też jest Fabian. To on przyszedł do mnie i mówi: „Bracie, ja też jestem Fabian" i uścisnęliśmy sobie dłonie.

Brat przerywa na chwilę, bo nalegam, żeby poczęstował się ciastem. Na talerzu stoją poukładane w zgrabną rozetkę małe i duże kawałki. Brat Fabian bierze pierwszy z brzegu (akurat najmniejszy!) kawałek sernika.
Lubi brat sernik ? - pytam.

- Lubię.

A najbardziej ?

Brat uśmiecha się. Może moja dociekliwość wydaje mu się niestosowna, ale trudno. Chciałabym wiedzieć o nim możliwie najwięcej.

- Najbardziej drożdżowe.

Kątem oka spoglądam na talerz. Są różne: przekładaniec, biszkopt i wuzetka, ale drożdżowego akurat nie ma.

- Kiedyś najbardziej drożdżowe - prostuje z uśmiechem. - Ale teraz to wszystkie, żeby na starość nie narzekać i nie robić nikomu przykrości.
Kochany bracie Fabianie, dziękuję Ci za niezwykłą rozmowę, za wspominki i przewracanie do góry nogami mojego świata. Obiecuję sobie solennie, że przy następnym spotkaniu postawię przed bratem Fabianem wielki jak koło młyńskie kawałek drożdżowego placka.


* * * * *
Zmarł Br. Fabian Ożóg

W Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej odbył się dziś pogrzeb zmarłego w niedzielę, 8 grudnia - w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny - br. Fabiana Ożoga, który odszedł do Pana w 89. roku życia przeżywszy w Zakonie św. Pawła Pierwszego Pustelnika 59 lat.



W Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej odbył się dziś pogrzeb zmarłego w niedzielę, 8 grudnia - w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny - br. Fabiana Ożoga, który odszedł do Pana w 89. roku życia przeżywszy w Zakonie św. Pawła Pierwszego Pustelnika 59 lat.

Brat Fabian urodził się 12 kwietnia 1930 r. w Nienadówce w arch. przemyskiej. Pierwsze śluby zakonne złożył 31 maja 1960 r., a śluby wieczyste sześć lat później - 31 maja 1966 r.

W Leśniowskim Sanktuarium nazywany był „gospodarzem”, ponieważ przez niemal całe życie zakonne niezwykłą radość odnajdywał w prowadzeniu gospodarstwa rolnego klasztoru nowicjackiego w Leśniowie. Przez tę niezwykłą posługę był dla wielu wzorem pracowitości i ogromnej życzliwości, o czym w Curiculum Vitae przypomniał o. Paweł Przygodzki, sekretarz generalny Zakonu Paulinów.

Mszy św. pogrzebowej przewodniczył biskup pomocniczy diec. kaliskiej bp Łukasz Buzun, paulin.

Wszystkich zebranych na uroczystości pogrzebowej powitał o. Jacek Toborowicz, przeor klasztoru leśniowskiego i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej Patronki Rodzin.

„W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości” - do tych słów św. Pawła z 2 Listu do Tymoteusza, bp Buzun odniósł w homilii życie śp. brata Fabiana. „Misja brata zakonnego to było jego powołanie, paulina, człowieka maryjnego, ponieważ jak sam powiedział, do Zakonu przyciągnęła go Matka Boża Jasnogórska. Jego oddanie sprawie Jezusa Chrystusa, Jej Syna - to były dobre zawody. I jednocześnie wiemy, że otrzymał nagrodę, którą byśmy chcieli też mieć - ponieważ Maryja zabrała go do siebie w swoją uroczystość - Niepokalanego Poczęcia. A w świetle wiary jest to dla nas też konkretny znak” - mówił bp Łukasz Buzun.

We Mszy św. pogrzebowej licznie uczestniczyli ojcowie i bracia paulini oraz bracia nowicjusze i bracia klerycy. Obecny był generał Zakonu Paulinów o. Arnold Chrapkowski. „Na drodze naszej zakonnej formacji Bóg stawia wiele osób. Dla większości z nas tutaj obecnych taką specjalną osobą, która formowała nas tytaj w Leśniowie, był właśnie br. Fabian. Każdego z nas uczył przede wszystkim szacunku - szacunku dla pracy. Br. Fabian uczył, jak pracować, w jaki sposób z szacunkiem odnosić się do ziemi, która rodzi chleb, daje pokarm” - mówił na zakończenie uroczystości o. generał.

Wiersz i słowa pożegnania serdecznego przyjaciela br. Fabiana wypowiedział pan Kazimierz. Słowo pożegnania wygłosił także ks. Tadeusz, siostrzeniec śp. brata Fabiana.

Po liturgii ciało śp. brata Fabiana zostało odprowadzone na cmentarz parafialny w Żarkach i złożone w paulińskim grobowcu.

2019-12-11
Źródło: Biuro Prasowe Jasnej Góry



* * * * *
CURRICULUM VITAE
Brata Fabiana Ożóg
( 12.04.1930 – 08.12.2019 )



Tadeusz Ożóg, w Zakonie br. Fabian, urodził się 12 kwietnia 1930 roku we wsi Nienadówka, powiat Kolbuszowa, na terenie ówczesnego województwa lwowskiego jako trzecie dziecko rodziców Walentego i Anny z domu Ożóg. Ochrzczony został w kościele parafialnym w rodzinnej Nienadówce 21 kwietnia tego samego roku.
Pierwsze bolesne przeżycie spotyka go już w wieku 6 lat, kiedy to 6 kwietnia 1936 r., umiera mu Mama. Od siódmego roku życia uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Nienadówce, gdzie ukończył siedem klas. Sakrament bierzmowania przyjął również w rodzinnej parafii 1 lipca 1943 r.

Dnia 10 listopada 1950 r. został powołany do służby wojskowej, którą odbył w Kołobrzegu. Do rezerwy został przeniesiony 20 stycznia 1953 r., wtedy też wraca do rodzinnego domu aby pomóc w pracy na ojcowiźnie. Dnia 25 października 1957 r. zgłosił się na furtę jasnogórską, aby w Zakonie Paulinów, realizować życie radami ewangelicznymi. Ks. Proboszcz z Nienadówki Edward Stępek, poproszony o opinię o Tadeuszu Ożóg, opisuje go w takich słowach: Zrównoważony, lubiany przez kolegów i otoczenie, na wstąpienie do OO. Paulinów zdecydował się zupełnie dobrowolnie. Zakon będzie miał bardzo dobrego członka, pobożnego, zdrowego, pracowitego, a przy tym zawsze uśmiechniętego i zadowolonego.

Kanoniczny nowicjat rozpoczął 30 maja 1958 r. Pierwsze śluby zakonne złożył na ręce ówczesnego przeora klasztoru nowicjackiego w Leśniowie o. Januarego Stawarskiego, dnia 31 maja 1960 r., Po odbytym nowicjacie został przydzielony do posługi w gospodarstwie rolnym przy klasztorze w Leśniowie i całe swoje życie zakonne, przeżył w tym jednym paulińskim domu. O tym klasztorze tak sam pięknie napisał: Na początku mojej drogi powołania, nawet nie pomyślałem, że to miejsce, ten klasztor, to sanktuarium stanie się moim - najbliższym memu sercu - domem. Domem, w którym pierwsze, zaraz po Jezusie, miejsce, zajmuje Maryja, Leśniowska Pani, Patronka Rodzin.

Profesję wieczystą złożył 21 maja 1966 r., na Jasnej Górze na ręce Ojca Efrema Osiadłego. W klasztorze w Leśniowie oprócz stałej posługi gospodarza pełnił także przez trzy lata funkcję ekonoma domu oraz trzykrotnie wybierany był na radnego konwentu.

W sercach wielu paulińskich zakonników, odbywających nowicjat w Leśniowie oraz mieszkańców Żarek i okolic Br. Fabian zapisał się jako rozmodlony cichy, pokorny, i powszechnie szanowany brat zakonny, ciężko pracujący na roli ale zawsze uśmiechnięty. Ta długoletnia praca w gospodarstwie jaką podejmował, mocno nadwyrężyła jego zdrowie. Przeżyte lata, naznaczone sumienną i intensywną pracą od pewnego czasu dawały coraz częściej znać o sobie. Stan jego zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu po nieszczęśliwym złamaniu nogi w styczniu 2017 r. Pomimo operacji i rehabilitacji nie mógł już poruszać się samodzielnie, co nie pozwalało mu uczestniczyć w ćwiczeniach wspólnotowych leśniowskiego konwentu, dlatego Br. Fabian jeszcze więcej modlił się indywidualnie, otoczony opieką współbraci z konwentu, braci nowicjuszy i przyjaciół z Żarek i okolic. W listopadzie 2017 r. ponownie trafił do szpitala z powodu upadku w klasztorze. Po tym wypadku krzyż jego osobistego cierpienia stał się jeszcze cięższy, ale nigdy na nie go się nie skarżył. W październiku 2019 r., stan jego zdrowia zostaje jeszcze bardziej osłabiony przez przebyte zapalenie płuc.

Ostanie dni spędził w Szpitalu Powiatowym w Myszkowie, do którego trafił 3 grudnia z problemami kardiologicznymi. Tam 8 grudnia – w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny – w 89 roku życia, w 59 roku życia zakonnego, zaopatrzony świętymi sakramentami Br. Fabian Ożóg odszedł po wieczną nagrodę do Pana.
Niech Niepokalanie Poczęta Maryja Panna, której służył przez całe życie, przeprowadzi swego sługę Brata Fabiana na miejsce przez Boga przeznaczone i ukarze mu Jezusa, któremu służył z całych sił w Zakonie Paulińskim.


strzałka do góry



Dawid Szczepanik

Salezjanin
  • ur. 3 maj 1986 r., w Rzeszowie
  • Liceum ogólnokształcące przy Niższym Seminarium Duchownym księży Michalitów w Miejscu Piastowym
  • Nowicjat 2007/08 w Kopcu k/Częstochowy
  • Wyższe Seminarium Duchowne Towarzystwa Salezjańskiego w Lądzie nad Wartą (filozofia) 2008/10
  • Asystencja (praktyki) 2010/11 w Oświęcimiu (wychowawca w internacie)
  • Asystencja 2011/12 w Krakowie – Nowa huta (praktyka w szkole Salezjańskiej)
  • Obecnie od 2012r. student WSDTS w Krakowie wydział teologiczny.
  • Śluby wieczyste 7.09.2014 r., w Przemyślu.

Maksyma która prowadzi mnie przez życie zakonne to zawołanie Jezusa
„nie wyście mnie wybrali ale ja was wybrałem”
stąd przez różne okoliczności Bóg powołuje.


U mnie powołanie rodzi się gdzieś na terenach kochanej przeze mnie Nienadówki, bo właśnie tam odkrywając najpierw swoją młodość, przypatrywałem się życiu, patrzyłem na ludzi i myślałem: „jaki jest cel człowieka w tym życiu ?”

Dzięki mojemu dziadkowi Tadeuszowi Jackowi mogłem powoli wgłębiać się w tę tajemnice powołania to jemu zawdzięczam w jakimś stopniu swoje drogę ku kapłaństwu, bo to On zabierał mnie na pogrzeby, śluby, poranne msze. Nagrodą za gorliwą służbę przy ołtarzu były pyszne cukierki typu „fistaszkowe” czy „kukułka”(tego dziadziowi w szafie nie brakowało )

Teraz jeszcze bardziej uświadamiam sobie jaką duchową nagrodę dostałem od tego skromnego prostego człowieka, mogę nawet pokusić się o stwierdzenie że był on moim pierwszym mistrzem, który uświadomił mi że poświęcenie i praca wśród ludzi oraz otwartość na drugiego człowieka to cechy bez których człowiek nie będzie szczęśliwy. 7 września 2014r. w dzień profesji wieczystej leżąc krzyżem przed ołtarzem i ślubując „na zawsze” ofiarować się kościołowi, miałem wielkie odczucie, że dziadek spogląda w moim kierunku i czuwa bym i ja nigdy nie przestawał być wierny Bogu.

Dawid Szczepanik

strzałka do góry



Brat Felicjan - Jan Piskor

Nie wiemy kiedy zdjęciu obok zostało zrobione ale musiała to być bardzo ważna chwila w życiu parafii Nienadówka. Na zdjęciu widzimy (z brodą) brata zakonnego Felicjana - Jana Piskora z ks. biskupem Fischerem i księżmi urzędującymi w parafii Nienadówka. Brak danych o księdzu z prawej strony
O Ojcu Felicjanie Piskor do tej pory nie wiedzieliśmy prawie nic, wraz z fotografią trafiła do nas tylko informacja, że "urodził się w Nienadówce i zmarł w Złoczowie na kresach (dziś Ukraina)". Jak się okazało była to mylna informacja.
Materiał uzupełniający, który został do nas przesłany przez panią Magdalenę Kwas, a której pradziadek był bratem o. Felicjana, wiele nam wyjaśnia i przybliża kolejną osobę z naszej nienadowskiej historii. Serdecznie dziękuję.


POCZET GWARDIANÓW KONWENTU ROZWADOWSKIEGO



O. Felicjan, Piskor Jan, urodził się 12 VI 1886 roku w Nienadówce jako syn Antoniego i Małgorzaty Kus. Do kapucynów prowincji galicyjskiej wstąpił 13 VIII 1908 roku w Sędziszowie Młp. Tam 20 VIII 1909 roku złożył śluby proste, a w Krakowie, 6 I 1913 roku, uroczyste. Po ukończeniu studiów filozofii i teologii u franciszkanów 12 VIII 1914 roku w Krakowie otrzymał święcenia kapłańskie.

Nie znalazłam żadnej informacji o tym, gdzie przebywał w pierwszym okresie swego kapłaństwa, ale z rozwadowskiej kroniki zakonnej wiadomo, że w kwietniu 1917 roku przybył do tutejszej wspólnoty jako gwardian.
powiększ zdjęcie
Tak klasztorny kronikarz odnotował to wydarzenie w kronice: Na mocy uchwały i rozporządzenia komisarza prowincjalnego o. Konstantego przeznaczono na gwardiana rozwadowskiego o. Felicjana z Trzebosi dnia 4 listopada 1917. Dnia 12 XI w poniedziałek o godzinie 12 i ½ po południu przybył nowo zamianowany gwardian O. Felicjan z Trzebosi z konwentu krakowskiego, witany życzliwie przez ojców i braci, na kolacji tego dnia był ks. Dziekan Dukiet, proboszcz parafii rozwadowskiej, który na życzenie o. Hieronima wygłosił mowę powitalną na cześć ojca gwardiana, za którą o. gwardian podziękował w krótkich słowach. Dnia 15 XI gwardian przejął kasę i książki z rąk dotychczasowego prezydenta o. Hieronima. Owym kronikarzem był właśnie sam o. Felicjan, który zorientowawszy się, że zapiski w kronice są bardzo zaniedbane, uzupełnił ją na podstawie notatek sporządzonych przez br. Dominika, naocznego obserwatora ”chwil i wypadków, których świadkiem był nasz ukochany klasztorek, który tylko cudem Opatrzności Bożej ocalał”. „Spisałem to wszystko, o ile mogłem; dokładnie, gdyż verba volante seripta manent (powiedziane ulatuje, zapisane zostaje), zresztą chciałem być we wszystkim sumiennym, a widząc brak i przerwę w prowadzeniu kroniki, chciałem przynajmniej w ten sposób lukę zapełnić – napisał o. Felicjan pod obszernym fragmentem, który spisał ze wspomnianych notatek.
powiększ zdjęcie Podczas swego tu pobytu niewiele zapisano o tym, czego dokonał w klasztorze jako gospodarz-może sam siebie nie chciał chwalić? Po czteroletnim pobycie w tutejszym klasztorze o. Felicjan oddelegowany został do Oleska, gdzie posługiwał jako gwardian w latach 1921 - 1925. Z oleskiej kroniki wynika, że w okresie jego zarządu przeprowadzono wiele mniejszych i poważniejszych prac remontowych w tamtejszym klasztorze. Jako ciekawostkę podam, że już w pierwszym roku udało się nowemu gwardianowi zakupić konia z chomątem i wóz, co zapewne było dla konwentu bardzo istotne, skoro zakup ten wymienił kronikarz obok wyliczenia
odrestaurowanych cel lub wymiany rozbitych szyb na korytarzach klasztoru. wraz z chomątem i wóz, co zapewne było dla konwentu bardzo istotne, skoro zakup ten wymienił kronikarz obok wyliczenia odrestaurowanych cel lub wymiany rozbitych szyb na korytarzach klasztoru. Kolejną placówką, w której żył i pracował, było Krosno w latach 1925 – 1930 był tam wikarym i misjonarzem. W lipcu 1930 roku powrócił do Oleska, gdzie przez sześć lat pracował jako gwardian i dyrektor III Zakonu. Kolejne konwenty to: Kraków, gdzie w roku 1936 służył jako ekonom prowincji i spowiednik kleryków oraz Krosno, gdzie w roku 1937 był wikarym.

W roku 1938 został mianowany przełożonym domu zakonnego i pierwszym administratorem parafii w Olszanicy koło Krakowa. Instalacja o. Felicjana Piskora na proboszcza miała miejsce 3 lipca 1938 roku. Odbyło się to bardzo uroczyście. Miejscowa ludność, która latami budowała kościółek, a potem przez długi czas czekała na kapłana, zgotowała swojemu proboszczowi uroczyste przyjęcie. W Olszanicy o. Felicjan nie był zbyt długo, bowiem już w 1939 roku znów wyjechał do Oleska. Posługiwał tam do roku 1944 i był to niezwykle trudny czas. W kronice czytamy o licznych mordach dokonanych na Polakach przez Ukraińców. Wobec poważnego nasilenia tych zbrodniczych akcji, które oddaje zapis w kronice z roku 1944: Ukraińcy napadają, mordują, palą, kapucyni, a także księża z tamtejszej parafii opuszczali Olesko. Czytamy zapis z czerwca 1944: 10 czerwca opuścił klasztor również o. Felicjan, zabierając resztę rzeczy do wagonu i jadą do Sędziszowa pozostawiając klasztor Opatrzności Bożej: Rządź ty Panie Boże, bo gwardian nie może”. I dalej: Wkrótce dotarła wiadomość, że klasztor oleski podczas wycofywania się Niemców został spalony przez oddział ukraiński na żołdzie niemieckim tzw. SS.

Po opuszczeniu Oleska o. Felicjan przebywał w Sędziszowie, w Krakowie i również w Rozwadowie w okresie od 1946 – 1948 roku w ostatnim roku jako wikary. Rozwadowska kronika na wielu stronach zawiera notatki o jego obecności i pracy duszpasterskiej. Pod datą 5 lipca 1948 roku odnotowano, że został przeniesiony i wyjechał do Krosna.

Tam właśnie przeżył ostatnie lata swojej służby zakonnej i kapłańskiej posługując jako spowiednik. W tamtejszym konwencie przebywał od roku 1948 do samej śmierci, tam 17 maja 1958 roku zmarł i został pochowany na cmentarzu komunalnym. W rozwadowskiej kronice pod datą śmierci o. Felicjana znajduje się sucha notatka:

Zmarł w Krośnie o. Felicjan Piskor z Trzebosi. Na pogrzeb pojechał o. Kazimierz. Tyle… Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie…
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie


Grażyna Lewandowska

Na szlaku - Informator parafialny i klasztorny Braci Mniejszych Kapucynów
Grudzień 10/2013 (89)

strzałka do góry



Ks. Michał Cisek

ur. 29 VIII 1883 Nienadówka

absolwent I Gimnazjum (1904)

ksiądz prowincjał oo. Jezuitów

(z Leksykonu wybitnych nauczycieli i wychowanków I Liceum im. Stanisława Konarskiego w Rzeszowie)

Nic więcej po za tą krótką wzmianką nie udało mi się znaleźć o tym człowieku, ale może uda się jeszcze.
strzałka do góry



Ks. Piotr Ożóg

ur. 11 06 1937 r. w Nienadówce
data święceń: 14 maja 1961
emeryt - parafia pw. Najświętszego Zbawiciela - Ustka
Ks. kan. Piotr Ożóg zmarł 11 lutego w Kołobrzegu.
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
W swoich poszukiwaniachn natknąłem się na te artykuły i myślę że warto je tu przytoczyć, miło by było gdyby kiedyś odezwał się ktoś kto zna tego człowieka bliżej. Mnie niestety jak zwykle nazwisko Ożóg nic nie mówi nawet jeżeli jego właściciel jest księdzem a jego ojcem chrzestnym jest przedwojenny Prezydent RP, Ignacy Mościcki.


Poniżej artykuły z okazji 30-lecia posługi kapłańskiej, w którym jest podana data i miejsce urodzenia księdza Ożoga, jak również jego interesująca historia.

"Szept Postomina" sierpień 2005


30 lat księdza Piotra


Urodził się 11 czerwca 1937 roku we wsi Nienadówka (b. powiat kolbuszowski). Rodzice, Anna i Marcin, zajmowali się rolnictwem. Z niewielkiego gospodarstwa rolnego utrzymywała się liczna rodzina. Jako siódmy syn jest chrześniakiem prezydenckim. Honorowym ojcem chrzestnym był prezydent Ignacy Mościcki. Posiada pamiątkową księgę, która dawała prawo do darmowego wykształcenia. Mama miała otrzymywać pensję, na spokojne życic, gdy syn ukończył siódmy rok życia. Miał prawo do darmowych przelotów samolotowych. Szkołę Podstawową ukończył w rodzinnej Nienadówce. Liceum Ogólnokształcące w Sokołowie Małopolskim.

Uchonorowanie księdza Piotra podczas czerwcowej sesji naszego samorządu.

- Byłem ministrantem od II klasy szkoły podstawowej - mówi szanowny jubilat.

- Byłem w otoczeniu księży, których bardzo mile wspominam. Myśl o stanie kapłańskim zrodziła się przed zdaniem matury. Chociaż wielkim moim marzeniem było zostać marynarzem czy rybakiem. Czytane książki przygodowe nasuwały myśl o wielkich podróżach. Chciałem też być pilotem. Blisko domu rodzinnego było lotnisko. Przeszedłem nawet wstępne badania. Zwyciężyło jednak przekonanie, by stan kapłański.
Seminarium w Gościkowa Paradysz (studia filozoficzne) a następnie teologia w Gorzowie Wielkopolskim. Tam też święcenia kapłańskie(ks. biskup Wilhelm Pluta) - 14 maj 1961 roku. Później aplikacje na parafie jako wikariusz: Bobolice, Boczów (zielonogórskie), Łobez. Świdnica Zielonogórska, Koszalin, Dobrzyca. Od 1 lipca 1975 w Postominie.

- Żyje się wśród ludzi i dla ludzi - mówi ksiądz Piotr lata wikariatu dały mi dobre przygotowanie do trudniej i odpowiedzialnej pracy duszpasterskiej. W życiu bywało różnie. Robiłem, co do mnie należy. Trzeba zawsze być z ludźmi, na dobie i na złe. Zawsze kierowałem się wiarą w człowieka. Wielu przeszło drogę przebudowy wewnętrznej. To są dzisiaj zupełnie inni ludzie. Zaczęli myśleć pozytywnie mimo jeszcze wielu niedogodności w życiu codziennym. Zmieniło się ich nastawienie do życia. Bardzo wielu jednak, jakby odziedziczyło te stare nawyki, przyzwyczajenia. Są niereformowalni. To smutne piętno przeszłości bardzo głęboko w nich weszło.

Parafia jako wspólnota ma dziś dobry wizerunek. Powstało wiele zespołów, różnych grup, rośnie odwaga w wyznawaniu wiary, radość przeżywania wiary przy różnych uroczystościach, jak Boże Ciało, Komunia Święta, Bierzmowanie. Tym można się cieszyć. Jest wielka troska o świątynie. Powstaje Rada Parafialna. Ten festyn to związanie tych ludzi. Zaczyna się sympatyczna współpraca z Urzędem Gminy, ze szkołami. To cieszy, napawa optymizmem, dobrze rokuje na przyszłość.

Sławoj Zawada



To był pękny dzień


10 lipca w parafii Postomino świętowano 32 urodziny parafii Postomino i 30-lecie posługi kapłańskiej ks. Piotra Ożoga w Postominie. Nasz proboszcz, który święcenia kapłańskie otrzymał 44 lata temu, mianowany został na kanonika.
Uroczystości rozpoczęły się mszą świętą, w której czynny udział wzięli parafianie, a homilię wygłosił ks. Zbigniew Regliński, kolega ks. Piotra jeszcze z seminarium. Mszę kończyły podziękowania i życzenia od wszystkich parafian, którzy wręczyli ks. kanonikowi okazjonalną pamiątkę. W długim korowodzie składających życzenia byli ministranci, członkowie kół różańcowych i Caritas oraz strażacy i dzieci bierzmowane.

Druga część uroczystości była niejako spełnieniem marzenia naszego księdza

Wielopokoleniowe "kaczuchy" z aktywnym udziałem księdza-jubilata.

kanonika o spotkaniu ze wszystkimi parafianami przy wspólnym stole. Wzięli w niej udział przedstawiciele władz gminy i powiatu. Dzięki staraniom parafian z Górska, Złakowa, Marszewa, Postomina, Pieńkówka, Kłośnika i Pieńkowa udało się zorganizować wspaniałą zabawę na terenie byłej stacji kolejowej w Postominie, na której oferowane były (bezpłatnie) różne przysmaki i napoje przygotowane przez samych parafian. Była także smakowita grochówka, którą zafundował pan Stefan Kwiatkowski. Odbywały się wspólne tańce i śpiewy pod przewodem Pawła Cichego i Haliny Niewadził. Bawiono się do 23, kiedy to zgaszono światła pozostawiając po sobie posprzątany plac.

Komitet Organizacyjny pragnie serdecznie podziękować wszystkim ofiarodawcom oraz tym wszystkim, którzy przyczynili się swoją pracą i zaangażowaniem do uświetnienia tego dnia począwszy od tych, którzy trudzili się, aby msza święta miała należytą oprawę. Dziękujemy paniom, które upiekły wspaniałe ciasta, Państwu Kwiatkowskim za wspaniała grochówkę, Pawłowi Cichemu i Halinie Niewadził za nagłośnienie i prowadzenie naszej zabawy.
Dziękujemy wszystkim, którzy obsługiwali piknik oraz przygotowali płac na festyn. Władzom gminy dziękujemy za pomoc w organizacji. Uczestnikom festynu dziękujemy za wzorowe zachowanie i dobrą zabawę.

Na cele 3 kościołów zebrano 1610 zł.


* * *

Poniżej artykuł z okazji 50-lecia posługi kapłańskiej księdza Piotra Ożoga. Artykuł pochodzi: "Gość Koszalińsko - Kołobrzeski" 2011

Pół wieku w sutannie
Kapłan nie odchodzi na emeryturę


Jego ojcem chrzestnym był prezydent Ignacy Mościcki. Piotr Ożóg, ksiądz senior z Ustki, od 50 lat służy Bogu.

Na koncelebrowaną Mszę jubileuszową zjechali się znajomi z całej Polski

W uroczystym, koncelebrowanym z okazji jubileuszu nabożeństwie uczestniczyli rodzina ks. Piotra, przyjaciele, a także byli i obecni parafianie. Wnętrze świątyni zdobiło 50 słoneczników, symbolizujących podziękowanie za pół wieku kapłaństwa. Ksiądz prof. Jan Turkiel w pięknej homilii podkreślił, że kapłani nigdy na emeryturę nie odchodzą. Tak samo jak ojciec i matka, którzy do końca swoich dni zajmują się swoimi dziećmi – zaznaczył. Dostojnemu jubilatowi pogody ducha niejeden mógłby zazdrościć. Rodzina, która przyjechała mnie odwiedzić, powiedziała krótko: „Masz tutaj jak w niebie” – uśmiecha się senior.
Ksiądz Ożóg święcenia kapłańskie przyjął 14 maja 1961 roku. Posługę pełnił w wielu miastach naszej diecezji, m.in. w Koszalinie, Bobolicach i najdłużej – bo aż 33 lata – w Posto-minie. Przez 23 lata był szefem dekanatu darłowskiego. Od listopada ubiegłego roku, dzięki życzliwości ks. prof. Jana Turkiela, proboszcza parafii pw. Najświętszego Zbawiciela, jest duszpasterzem w Ustce.

Jacek Cegła



Diecezja Koszalińsko-Kołobrzeska .

ŚP

Ks. kan. Piotr Ożóg

Kapłan zmarł 11 lutego w Kołobrzegu. Ks. kanonik Piotr Ożóg w latach 1975-2008 był proboszczem parafii pw. św. Floriana w Postominie.
powiększ zdjęcie

fot: Karolina Pawłowska

Śp. ksiądz Piotr Ożóg, syn Marcina i Anny z domu Kus, urodził się 11 czerwca 1937 roku w Nienadówce koło Kolbuszowej. Ze względu na to, że był siódmym synem, jego honorowym ojcem chrzestnym został prezydent RP Ignacy Mościcki. Po zdaniu egzaminu dojrzałości w Liceum Ogólnokształcącym w Sokołowie Małopolskim, w 1955 roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Gościkowie-Paradyżu. Święcenia diakonatu otrzymał 26 lutego 1961 roku, a święcenia prezbiteratu - 14 maja 1961 roku z rąk sługi Bożego bp. Wilhelma Pluty.

Pełnił posługę duszpasterską w następujących parafiach:

  • od 1.06.1961 do 29.06.1962 - jako wikariusz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Bobolicach,
  • od 30.06.1962 do 30.06.1963 - jako wikariusz parafii pw. NMP Królowej Polski w Boczowie,
  • od 1.07.1963 do 20.03.1964 - jako wikariusz parafii pw. Najśw. Serca Pana Jezusa w Łobzie,
  • od 21.03.1964 do 31.08.1968 - jako wikariusz parafii pw. św. Marcina w Świdnicy,
  • od 1.09.1968 do 30.06.1973 - jako wikariusz parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Koszalinie,
  • od 1.07.1973 do 30.06.1975 - jako wikariusz parafii pw. Trójcy Świętej w Dobrzycy.

1 lipca 1975 roku ks. Ożóg został mianowany proboszczem parafii pw. św. Floriana w Postominie. Urząd ten pełnił przez 33 lata, aż do przejścia na emeryturę 30 czerwca 2008 roku. Wtedy zamieszkał w Jarosławcu i jeszcze do 30 listopada 2012 roku był dekanalnym ojcem duchownym w dekanacie Ustka. W lipcu 2017 roku zamieszkał w Domu Księży Emerytów w Kołobrzegu. Zmarł 11 lutego 2021 roku w kołobrzeskim szpitalu.

Pełnił funkcję dziekana dekanatu Darłowo, wicedziekana dekanatów Koszalin i Darłowo oraz dekanalnego referenta rodzin i wizytatora nauki religii. Był odznaczony expositorium canonicale z tytułem kanonika oraz rocchetti e mantoletti.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie...

 
Uroczystości pogrzebowe śp. ks. kanonika Piotr Ożoga:
15 lutego - poniedziałek 

17.30 - wystawienie trumny w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kołobrzegu
18.15 - modlitwa różańcowa
19.00 - Msza pod przewodnictwem wicedziekana dekanatu Kołobrzeg o. Pawła Kaczmarskiego OFMConv.

16 lutego - wtorek 

10.00 - wystawienie trumny w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Kołobrzegu
11.00 - Msza pogrzebowa pod przewodnictwem bp. Edwarda Dajczaka, a po niej przejazd na cmentarz w Kołobrzegu

Arkadiusz Wilman (2021-02-12)



Kołobrzeg Wiary (13 luty 2021).

strzałka do góry



Ks. Edward Krzyśko

urodził się 1 stycznia 1936 roku w Nienadówce
data święceń: 1961 rok. Gorzów Wlkp.
msza prymicyjna: 1961 roku w Nienadówce.
Proboszcz - Pyrzany - 16 maja 1972
Wicedziekan: ks. Edward Krzysko Dekanat Kostrzyń

fot: watral_pyrzany

powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
 powiększ zdjęcie

 (..) 16 maja 1972 roku nastał ksiądz Edward Krzyśko. Pierwszym dzieckiem, któremu udzielił Chrztu Świętego w naszym kościele był Ryszard Fronczak, ostatnimi zaś Justyna Jędrzejczak i Rafał Kopyra. Edward Krzyśko to ksiądz, który towarzyszył mi przez całe, życie. Udzielał mi Chrztu Świętego, przygotował do Pierwszej Komunii Świętej, przygotował do Sakramentu Bierzmowania, udzielił Sakramentu Małżeństwa. Ksiądz proboszcz Edward Krzyśko urodził się 1 stycznia 1936 roku. 16 maja 1997 roku, obchodził 25-lecie pobytu w parafii Pyrzany. Miał sentyment do orkiestry dętej. Kilka razy gościł ją w dzień odpustu 22 sierpnia. Ta sama orkiestra grała na jego jubileuszu, a także na jego pogrzebie. Zmarł 5 stycznia 1999 roku. Pozostawił
w żałobie nie tylko swoją rodzinę, ale także rzeszę wiernych. Podobnie jak ksiądz Krall, spoczywa na pyrzańskim cmentarzu. Przy tak wielu kościołach w parafii, także ksiądz Krzyśko potrzebował do pomocy księdza wikarego. Pierwszym z nich został ksiądz Ludwik Czmoch, który przebywał w naszej parafii od 1972 do 1977 roku. Kolejnym wikarym od 1977 do 1979 roku był ksiądz Tadeusz Marszałek, zaś w latach 1979–1981 ksiądz Józef Bliski. (..)

powyższe fragmenty pochodzą z opracowania p. Agnieszki Watral - PYRZANY 1945 – 2005
BY MŁODZI NIE ZAPOMNIELI


Archiwum kresowe: z Kolekcji Kłak Rozalii.

Archiwum własne: z Kolekcji Stefanii Nowak.

strzałka do góry



Ks. Jan Surowiec

powiększ zdjęcie Urodził się 11 czerwca 1935 roku w Nienadówce Górnej, tam też rozpoczął naukę w szkole podstawowej gdzie ukończył cztery klasy, do klasy piątej uczęszczał w nieodległej Trzebusce. Klasy sześć i siedem kończył w szkole podstawowej w Nienadówce Środkowej. Poważna choroba płuc była przyczyną powtarzania klasy szóstej. Uczeń Jan Surowiec w klasie siódmej wraz z kilkoma kolegami (ok. 6 osób) wstąpił do ZHR. (Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej). Organizatorem zastępu był podharcmistrz okręgu Rzeszów, mieszkaniec Nienadówki, licealista Tadeusz Prucnal. Ks. Jan Surowiec wspominał po latach:
"Pamiętam, że składaliśmy przysięgę na placu kościelnym, w prawym rogu od strony zachodniej, był to rok 1949."
Po skończeniu szkoły podstawowej swoją edukację ks. Jan Surowiec kontynuował w Liceum Ogólnokształcącym w Sokołowie Młp. W pierwszej klasie liceum zastępowy podharcmistrz Tadeusz Prucnal zwołał zebranie ZHR i poinformował druhów, że zmieniono słowa przysięgi harcerskiej.

Zawierała treść: (..) Na wierność Polski Ludowej i przyjaźni polsko-radzieckiej(..)

Żaden z druhów nie przystąpił do tej przysięgi, a zastęp zaczął działać w konspiracji. Druhowie przestali nosić swoje harcerskie odznaki, spotykając się potajemnie. Każdy z Nich miał obowiązek pomagać innym. Spotykali się tak do roku 1952. Druhowie dokonywali również sabotażu na terenie LO w Sokołowie Młp., polegającym na niszczeniu prasy radzieckiej m.in. pisma Pionier. Po jednej z akcji - było to niszczenia portretów Bieruta, Cyrankiewicza, Rokossowskiego i Stalina ktoś ich wydał. Sprawa była bardzo poważna i zajął się nią UB. (Urząd Bezpieczeństwa) Dyrektor Liceum pan Pietrzykowski wezwał ucznia Jana Surowca do siebie i powiedział mu wprost:

Nazwisko Twoje zapomnę, ale Twojej twarzy nigdy. Ojciec Twój zdechnie na Syberii.
Kiedy mu odpowiedział - Ja nie mam ojca - usłyszał.
Jeśli nie ojciec to Ty.

Był marzec 1952 roku, Po tygodniu od rozmowy z Dyrektorem szkoły, UB zabrał ucznia Jana Surowca prosto z ławki szkolnej. Zawieziono go do Kolbuszowej gdzie był punkt zborny dla takich jak On. Przywieziono również kilku chłopaków z Kolbuszowej i Jasła. Ubrano wszystkich w wojskowe buty, szynele bez pasa na głowę włożono rogatywkę bez orzełka i zawieziono do Rzeszowa na stację kolejową. Pociągiem ruszyli w kierunku Olsztyna. Jan Surowiec wraz z innymi trafił do powiatu Węgorzewo. Umieszczono ich w pałacu, który zajmował zarząd PGR-u w Jagoczanach. Jan Surowiec został przydzielony do pracy przy udoju mleka i jego transporcie do mleczarni. Przepracował tam kilka miesięcy, do domu wrócił 15 sierpnia.


Przymusowy i nagły wyjazd do pracy na "ziemie odzyskane", przerwał edukację Jana Surowca, powodem było brak zaliczenia egzaminu z matematyki, a bez niego nie mógł zaliczyć klasy drugiej. Mając na uwadze egzamin poprawkowy, po zakończeniu roku szkolnego w lipcu 1953 roku zgłosił się na ochotnika do SP (Służba Polsce). Dnia 1 sierpnia trafił dokładnie w to samo miejsce co rok wcześniej do PGR-u w Jagoczanach. Niestety nie mógł na ten temat z nikim rozmawiać. Tym razem został skierowany do pracy przy omłotach. Razem z Nim był Ludwik Bełz z Nienadówki i Tadeusz Drab z sąsiedniej wsi Trzebosi.
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
"Ochotnicza harówka" przy żniwach w PGR-e nie pomogła, we wrześniu nie udało mu się zaliczyć egzaminu poprawkowego i drugą klasę Jan Surowiec musiał powtarzać. Podobne trudności powtórzyły się i w klasie trzeciej. Po ukończeniu czwartej klasy Liceum Ogólnokształcącego, aktyw partyjny polecił Dyrektorowi szkoły i Radzie Pedagogicznej aby Jana Surowca nie dopuszczono do matury. Uczeń załamał się, przestał, chodzić do szkoły, przestał się też uczyć. Z domu wychodził niby do szkoły ze względu na mamę by ta się nie zamartwiała. Trwało to około 2 tygodni, po tym czasie do szkoły zawitał kapitan z RKU (Rejonowa Komenda Uzupełnień) który werbował uczniów do szkoły oficerskiej w Szczytnie. Jan Surowiec podjął decyzję i zgłosił chęć wstąpienia w jej mury i podjecie tam nauki. Razem z Nim uczyniło też podobnie kilku innych chłopaków. Wśród nich był Piotr Ożóg, on również został księdzem. Jan Surowiec weryfikację do nowej szkoły przeszedł pozytywnie. Aktyw partyjny LO w Sokołowie Młp., nie miał wyjścia i zezwolił mu wtedy na zdawanie egzaminu maturalnego.
- Jan Surowiec wspomina
- Do matury podszedłem zupełnie nieprzygotowany, ponieważ przez ostatni okres nauki nie chodziłem do szkoły. Maturę jednak zdałem z niewielką pomocą mojej wychowawczyni (podrzuciła mi rozwiązane zadanie z matematyki).
Po maturze Jan Surowiec zgłosił się wraz ze swoimi kolegami Piotrem Ożogiem i Edwardem Krzyśko do Seminarium Duchownego w Przemyślu, jednak na wskutek zamkniętej już listy przyjętych dwóch z Nich odroczono. Jan Surowiec został
 przyjęty, jednak solidaryzując się z kolegami zrezygnował z seminarium w Przemyślu i wszyscy trzej wyjechali na tzw. "ziemie odzyskane". Tam zostali przyjęci wszyscy trzej do seminarium duchownego w diecezji Gorzowskiej, w Jordanowie. Po ukończeniu filozofii w Jordanowie kontynuowali naukę teologii w Gorzowie Wlk.

Po ukończeniu 6-letnich studiów wszyscy trzej przyjęli święcenia kapłańskie z rąk ks. biskupa Wilhelma Pluty, odbyło się to dnia 14 maja 1961 roku. Swoje Msze prymicyjne odprawili jednocześnie dnia 21 maja 1961 roku w kościele parafialnym w rodzinnej w Nienadówce. Ks. Jan Surowiec przy głównym ołtarzu, ks. Krzyśko przed ołtarzem Matki Bożej, ks. Piotr Ożóg przed ołtarzem Serca Pana Jezusa. Pierwszą parafią do której aplikował Jan Surowiec jako wikariusz, była parafia Brzeźno Lęborskie. Następnie pracował w parafiach - Sianów, Budowo, Krzeszyce, Świdnica.

Przez cały ten czas od pamiętnego roku 1952 aż do roku 1990 założona przez UB teczka Jana Surowca była aktywna, z tego też powodu jak wspomina często musiał zmieniać parafie, ponieważ część proboszczów nie chciało mieć u siebie "księdza oportunisty". Miał wprawdzie obrońcę w osobie ks. biskupa Jerzego Stroby, który wspierał go duchowo i często mu powtarzał aby się nie poddawał działaniom funkcjonariuszy najpierw UB, a później SB. Ks. Jan Surowiec przeżył wiele upokorzeń - wspomina po latach.

- Ośmieszano mnie w prasie, rzucano na Na mnie oszczerstwa, często przesłuchiwano, czasem te przesłuchanie trwało i trzy doby. Raz na kwartał byłem przesłuchiwany na plebanii, stawiano mi pytania bez sensu, na które nie otrzymywali odpowiedzi. Niczego nie podpisywałem, funkcjonariusze służby chcieli się po prostu wykazać. Byłem figurantem o pseudonimie "Janek". Obiecywano mi pensje, wysokie wynagrodzenie i odznaczenia. Z wszystkiego zrezygnowałem.
Ks. Jan Surowiec wspomina też swoje wielkie przestępstwo, które popełnił w/g ówczesnych władz państwowych. - W 1963 roku popełniłem bardzo poważne przestępstwo sprzeciwiając się władzom państwowym. Otóż przeczytałem podczas mszy świętej list kardynała Stefana Wyszyńskiego do wiernych. List ten był zakazany.
Po latach wikariatu ks. Jan Surowiec został proboszczem w Łęgowie Sulechowskim, pełnił tą posługę przez pięć lat. Następną parafia do której został skierowany była parafia w Siedlisku Czarnkowskim, spędził w niej kolejne dziesięć lat. Ostatnią placówka którą przyszło mu zarządzać, była parafia w Cigacicach, to była parafia w której przyszło mu spędzić najwięcej czasu, swoją posługę sprawował przez 24 lata.
 Po ukończeniu 75 roku życia ks. Jan Surowiec na własną prośbę rezygnuje z probostwa zwracając się do swojego przełożonego ks. biskupa o zwolnienie go z pracy, co też ks. biskup uczynił. Obecnie ks. Jan Surowiec jest na emeryturze. Mieszka w Sulechowie, pomaga księżom przy parafii pod wezwaniem Podwyższenia Świętego Krzyża. Przebywając z wizytą w swojej rodzinnej parafii Nienadówka podzielił się z Nami wiadomościami o sobie i swojej drodze życiowej, którą kiedyś wybrał i do dziś nią kroczy. Dziękujemy za życzliwe spojrzenie na to co robimy i zgodę na zamieszczenia informacji i udostępnionych zdjęć.

Redakcja



Ksiądz Jan Surowiec nie żyje

W środę (3 stycznia) zmarł ks. Jan Surowiec, emerytowany kapłan diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.
 Ksiądz Jan Surowiec po latach wikariatu był m.in. proboszczem w Łęgowie Sulechowskim, gdzie pełnił tą posługę przez pięć lat. Następną parafią do której został skierowany była parafia w Siedlisku Czarnkowskim, w której spędził dziesięć lat. Ostatnią placówką, którą przyszło mu zarządzać, była parafia w Cigacicach. Tam spędził aż 24 lata. Po ukończeniu 75. roku życia ks. Jan Surowiec przeszedł na emeryturę. Mieszkał w Sulechowie, pomagał księżom przy parafii pod wezwaniem Podwyższenia Świętego Krzyża.
Porządek uroczystości pogrzebowych
Niedziela, 8 stycznia
godz. 17.00 - wystawienie ciała w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego
godz. 18.00 - msza święta
Po mszy przewiezienie ciała do Cigacic.

Poniedziałek, 9 stycznia
godz. 10.00 - msza święta pogrzebowa w kościele pw. św. Michała Archanioła w Cigacicach, a następnie pogrzeb na miejscowym cmentarzu.

Gazeta Lubuska

Odszedł do Pana śp. ks. Jan Surowiec

Śp. ks. Jan Surowiec urodził się 11 czerwca 1935 r. w Nienadówce (pow. Kolbuszowa). Tam ukończył szkołę podstawową. Następnie uczęszczał do liceum ogólnokształcącego w Sokołowie Małopolskim. Po egzaminie maturalnym w 1955 r. wstąpił do seminarium duchownego w Paradyżu. Święcenia kapłańskie otrzymał 14 maja 1961 r. w Gorzowie Wlkp., z rąk sługi Bożego bp. Wilhelma Pluty.
Jako wikariusz pracował w następujących parafiach:
pw. MB Częstochowskiej w Cybince (zastępstwo wakacyjne w 1961 r.)
pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Brzeźnie oraz pw. św. Ottona w Kostkowie (od 1961 r.),
pw. św. Stanisława Kostki w Sianowie (od marca 1962 r.),
pw. św. Jadwigi w Zieleniewie (od czerwca 1962 r.),
pw. NMP Królowej Polski w Budowie (od 1963 r.),
pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Policach (od grudnia 1963 r.),
pw. NMP Królowej Polski w Kaliszu Pomorskim (od maja 1965 r.),
pw. św. Klary w Dobrej (od czerwca 1965 r.),
pw. św. Antoniego w Krzeszycach (od 1966 r.),
pw. św. Marcina w Świdnicy (od 1968 r.).

Jako proboszcz pełnił posługę w parafiach:
pw. św. Stanisława biskupa i Męczennika w Łęgowie (od 1972 r.),
pw. Najśw. Serca Pana Jezusa w Siedlisku Czarnkowskim (od 1977 r.),
pw. św. Michała Arch. w Cigacicach (od 1987 r.).

2 sierpnia 2010 r. przeszedł w stan spoczynku i zamieszkał w Sulechowie.

Zmarł w Sulechowie 3 stycznia 2017 r. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 9 stycznia 2017 r. w Cigacicach.
Polecajmy zmarłego kapłana Bożemu Miłosierdziu.

Ks. Andrzej Sapieha - notariusz
05.01.2017

strzałka do góry



Ks. Ludwik Ignacy Sieradzki

 ur. 21 lip 1903 roku w Nienadówce. Był synem nienadowskiego organisty, Franciszka Sieradzkiego i Anieli Sieradzkiej (zd. Walicka)

Rodzeństwo: Henryk Sieradzki, Emilia Niemiec (zd. Sieradzka), Maria, Karolina Depowska (zd. Sieradzka), Waleria Genowefa Skrzyniarz (zd. Sieradzka), Janina Bukowska (zd. Sieradzka), Jan Sieradzki, Michał Sieradzki, Honorata Sieradzka
1925 - wyświęcony w Przemyślu
1933/1934 - proboszcz Budziwoj
1945/1948 - wikariusz - Brzostek
1949/1956 - wikariusz - Rzochów
1960/1961 - administrator parafii Rzymskokatolickiej p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego w Brzostku
1961/1975 - proboszcz parafii Mazury p.w. Matki Bożej Nieustającej Pomocy


W Dziejach parafii Mazury w latach 1938-1998, zapisano:


(..) proboszczem parafii mazurskiej został ks. Ludwik Sieradzki. Jego administrowanie trwało od 25 maja 1961 r. do czerwca 1975 r.
Przez 14 lat starał się kontynuować prace rozpoczęte przez poprzednika i upiększać kościół. Tempo prac przy kościele trzeba było jednak zwolnić, gdyż parafianie byli mocno zmęczeni i wykosztowani pracami. Ks. Ludwik zlecił wykonanie dwóch bocznych ołtarzy stolarzowi Adolfowi Chęciowi z Bliznego, według projektu artysty plastyka Zbigniewa Krygowskiego z Rzeszowa. Ołtarze zostały poświęcone 21 października 1962 r. przez bpa Stanisława Jakiela. Łączyło się to z jubileuszem 25-lecia istnienia parafii.

Na przełomie sierpnia i września tegoż roku kościół wyposażono w chrzcielnicę, wykonaną z drewna dębowego przez A. Chęcia, a zaprojektowaną przez Z. Krygowskiego.

W 1964 r. ks. Ludwik Sieradzki powiększył stary cmentarz, przedłużając go na południe.

Dzięki staraniom proboszcza 19 lutego 1965 r. oddana została do użytku komoda w zakrystii, zamówiona u wspomnianego A. Chęcia.

Ksiądz proboszcz – szczery, gorliwy i ludzki – cieszył się dobrą opinią wśród parafian. Dbał zarówno o stan duchowy swoich parafian, jak i o piękno wnętrza domu Bożego. Jednym z jego dokonań było pokrycie ścian kościoła polichromią. Dzieło to powierzył Zbigniewowi Krygowskiemu, z którym współpracowali Roman Magoń, Adolf Chęć i Jakub Matuła. Prace te zostały wykonane w czasie od czerwca do połowy września 1969 r.

Ostatnią zasługą kapłana było ogrodzenie kościoła siatką drucianą na podmurówce oraz położenie chodnika. Prace te wykonali od wiosny do końca lata 1970 r. organista Bolesław Rembisz oraz Stanisław Krudysz.

Z biegiem czasu stan zdrowia ks. Ludwika Sieradzkiego stawał się coraz gorszy. Dlatego prosił bpa Ignacego Tokarczuka, który dokonywał kanonicznej wizytacji parafii, o drugiego kapłana do pomocy oraz o włączenie parafii Mazury z dekanatu Raniżowskiego do sokołowskiego. Na obie te prośby biskup odpowiedział pozytywnie. Dnia 20 września 1972 r. mianował wikariuszem ks. Stanisława Kopcia, a 7 listopada tegoż roku dekretem przeniósł parafię Mazury do dekanatu sokołowskiego. Ks. Ludwik zrezygnował z dalszego kierowania parafią ze względu na coraz gorszy stan zdrowia. W czerwcu 1975 r. przeszedł na emeryturę. Zamieszkał w wynajętym drewnianym domku niedaleko od kościoła.
Zmarł w wieku 82 lat, 8 lutego 1985 r. Jego ciało zostało pogrzebane na miejscowym cmentarzu.
(..)


KS. LUDWIK SIERADZKI - DUSZPASTERZ W MAZURACH

www.niedziela.pl 19 lipca 2015 • nr 29 (903)

 Parafia w Mazurach, wsi położonej nieopodal Raniżowa i Sokołowa Małopolskiego, powstała 9 lutego 1938 r. Jej utworzenie było dopełnieniem wieloletnich modlitw i starań miejscowej społeczności. Później wraz ze swoimi duszpasterzami tworzyli oni infrastrukturę parafialną. Jednym z ich duszpasterzy przez blisko ćwierć wieku był ks. Ludwik Ignacy Sieradzki, najpierw jako rządca parafii, a później rezydent emeryt.

Mazury były długim etapem jego życia, rozpoczętego 21 lipca 1903 r. w Nienadówce. Na świat przyszedł jako jedno z dziesięciorga dzieci nienadowskiego organisty, Franciszka
Sieradzkiego i jego żony Anieli z d. Walickiej. Parafia w Mazurach, wsi położonej nieopodal Raniżowa i Sokołowa Małopolskiego, powstała 9 lutego 1938 r. Jej utworzenie było dopełnieniem wieloletnich modlitw i starań miejscowej społeczności. Później wraz ze swoimi duszpasterzami tworzyli oni infrastrukturę parafialną. Jednym z ich duszpasterzy przez blisko ćwierć wieku był ks. Ludwik Ignacy Sieradzki, najpierw jako rządca parafii, a później rezydent emeryt. Edukację rozpoczął od nauki w szkole powszechnej, a od roku 1913 kontynuował ją w rzeszowskim I Gimnazjum. Jej uwieńczeniem był egzaminem dojrzałości złożony wiosną 1921 r.

Po maturze podjął czteroletnie studia teologiczne w Instytucie Teologicznym w Przemyślu. Wraz z nimi łączył przygotowanie do kapłaństwa w powiązanym z tą instytucją Seminarium Duchownym. 25 października 1925 r. z rąk bp. Anatola Nowaka, ordynariusza diecezji przemyskiej, przyjął sakrament kapłaństwa.

Był wikariuszem w Tuligłowach k. Komarna, Dylągowej i Pantalowicach, administratorem w Mużyłowicach, Gaci i Budziwoju, administratorem i proboszczem w Mrzygłodzie (oficjalnie pełnił ten urząd do 1947, ale faktycznie był tam do 5 grudnia 1940 r., gdy Niemcy zmusili go do opuszczenia parafii), rezydentem w Radziechowie na terenie archidiecezji lwowskiej; po powrocie do macierzystej diecezji był wikariuszem w Gogołowie oraz wikariuszem i katechetą w Brzostku, a następnie proboszczem w Osobnicy (1948-60), administratorem w Brzostku, administratorem/proboszczem i rezydentem emerytem w Mazurach.

Zawsze starał się pełnić gorliwie swoje obowiązki duszpasterskie. Wiernie realizował program Kościoła, m.in. wprowadzał zmiany zapoczątkowane przez Sobór Watykański II, realizował wielką nowennę przed tysiącleciem chrztu Polski, czy uroczystości nawiedzenia kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Czuł wielką odpowiedzialność za wiernych powierzonych jego pieczy. Najbardziej uwidoczniło się to podczas jego posługi w Mrzygłodzie, gdzie nie zważając na zagrożenie, upominał dziewczyny grzeszące z niemieckimi żołnierzami. Za to zresztą został przez Niemców wypędzony z Mrzygłodu. W tej parafii angażował się nadto w prace ruchu oporu.

Jako proboszcz dbał gorliwie o stronę materialną swoich parafii. W Osobnicy jego staraniem zakupiono dwa dzwony w miejsce zrabowanych przez Niemców, natomiast w Mazurach - kontynuował prace przy wyposażeniu kościoła parafialnego, przyczynił się m. in. do wykonania dwóch bocznych ołtarzy, chrzcielnicy, urządzenia zakrystii, wymalowania polichromii, a także zadbał o powiększenie cmentarza.

Jego gorliwość w realizacji podejmowanych prac zjednywały mu uznanie władz duchownych, co wyraziło się wyróżnieniem kanonickim w 1952 r. i przyznaniem mu przywileju noszenia rokiety i mantoletu w 1968, a także - szacunek parafian.

W 1975 r. ze względu na stan zdrowia przeszedł na emeryturę. Pozostał wówczas w Mazurach wspomagając swego następcę. Tam 8 lutego 1985 r. zmarł i został pochowany. Duszpasterz mazurski wśród swoich wiernych pozostał nawet po śmierci.

Ks. Andrzej Motyka



zob. rów: Postacie sokołowskiej ziemi/ Bartosz Walicki
strzałka do góry



Ks. Jan Krzanowski

Jan Stanisław Krzanowski urodził się 16 czerwca 1932 roku w Nienadówce. Był najstarszym synem w rodzinie Pawła i Anieli z domu Noworól, jego młodsze rodzeństwo to:
  • Anna 21.05.1937 - 12.03.2021r.
  • Franciszek 2.10.1942 - 20.11.1942r.
  • Stanisław 30.05.1945 - 03.02.1989r.
Po święceniach kapłańskich w 1956 roku, ks. Jan Stanisław Krzanowski jest wymieniany w spisach wymienionych poniżej parafii:
 Wikariusz - Parafia Matki Boskiej Szkaplerznej
   w Chrząszczycach

Kapłan - Parafia św. Mikołaja i św. Franciszka
   Ksawerego w Otmuchowie.

Kapłan - Parafia św. Jerzego w Podlesiu.

Proboszcz - Parafia św. Katarzyny Panny i
   Męczennicy w Złotogłowicach.

Ks. Jan Stanisław Krzanowski obejmując probostwo w parafii Złotogłowice koło Nysy, był piątym proboszczem tej parafii po 1945 roku.
W okresie posługi ks. Jana Stanisława Krzanowskiego na parafii w Otmuchowie pojawia się tam jego siostra Anna, podejmując pracę, a w późniejszym czasie wychodząc też za mąż i zamieszkując na stałe.



Ś✟P

Jan Stanisław Krzanowski zmarł 25 02 2022r., przeżywszy 89 lat.
Zmarł we Francji w miejscowości Nogent-le-Rotrou.

strzałka do góry



Ks. Marian Nowak

Ks. Marian Nowak urodził się 22 kwietnia 1959 roku w Sokołowie Młp., był pierwszym dzieckiem Stanisława Nowaka i Stefanii z d. Wójcik. Rodzina zamieszkiwała w Nienadówce Górnej, w pobliżu drogi biegnącej na Trzebuskę, potocznie zwaną "kaczmarką". Ukończywszy Szkołę Podstawową nr 2 im. Marii Konopnickiej w Nienadówce, swoją dalszą edukację kontynuował w Liceum Ogólnokształcącym, w nieodległym miasteczku, Sokołów Młp. Szkołę tamtejszą wybrało również dwóch jego kolegów z Nienadówki Krzysztof Maziarz i Stanisław Ożóg. Marian Nowak nigdy nie zdradzał się bliskim ze swoich zamiarów wstąpienia do Seminarium Duchownego, jego decyzja po ukończeniu sokołowskiego liceum musiała zaskoczyć rodzinę. Swoją cegiełkę w tym wyborze miał zapewne posługujący w parafii Nienadówka, ówczesny jej ks. Tadeusz Wołosz.
Mocno propagował on w latach 1976 - 1979 wśród młodzieży nienadowskiej życie religijne. We wspomnieniach ks. Wołosza, Marian Nowak jest wymieniony jako ministrant i członek założonej przez wikarego, katolickiej organizacji młodzieżowej Ruch Światło - Życie. Podobną decyzję co Marian Nowak, podjęli także, jego dwaj wspomniani powyżej koledzy z LO. Trzech młodych chłopaków z Nienadówki kontynuowało swoją naukę w Seminarium Duchownym w Przemyślu. Pomyślnie ukończone studia, zakończyły święcenia kapłańskie w czerwcu 1984 roku. Msza prymicyjna, kolegów - trzech księży, którą odprawili wspólnie 4 lipca 1984 roku w kościele parafialnym w Nienadówce, była niezwykłym przeżyciem dla nich samych, ich rodzin, ale i dla całej wspólnoty parafialnej.


To było drugie tak wielkie wydarzenie w parafii Nienadówka. Pierwsze wydarzyło się 23 lata wcześniej, kiedy to swoje Msze prymicyjne odprawili jednocześnie dnia 21 maja 1961 roku w kościele parafialnym w rodzinnej w Nienadówce, Ks. Jan Surowiec, ks. Krzyśko, ks. Piotr Ożóg.

Pierwszą parafią do której w roli wikarego został skierowany ks. Marian Nowak była parafia Krzemienica, kolejne parafie na jego drodze były w Lesku, Nisku, Domostawie i Janowie Lubelskim.

Jego pierwszą parafią, której został proboszczem, była parafia pw. św. Jana Chrzciciela w Grzegorzowicach.

Kolejnym przystankiem na jego drodze była Belgia i tamtejsze parafie, gdzie posługuje przez dziewięć lat. W roku 2014 powraca do Polski, w tym też czasie umiera jego ojciec Stanisław.

Po powrocie z Belgi został skierowany do parafii Kurozwęki

Obecnie ks. Marian Nowak jest proboszczem w parafii pw. Matki Bożej Wniebowziętej w Malicach Kościelnych.






** ** **

WIEŚCI LIPNICKIE nr 3 (36) wrzesień 2019


Rozmowa z proboszczem Marianem Nowakiem z Malic Kościelnych.

Z bogatym doświadczeniem



      - Jak znalazł się ksiądz na drodze ku Bogu? Kiedy zapadały ostateczne postanowienia, decyzje?


      Należałem do parafii Nienadówka na Podkarpaciu liczącej około 4 tys. mieszkańców. Pochodzę z rodziny religijnej, zwłaszcza moja babcia i ciocia takie były, także mama i ojciec. W ogóle nie przypominam sobie osoby, która by nie uczęszczała regularnie na msze niedzielne. I stąd wzięło się moje powołanie, patrząc właśnie na zachowanie moich najbliższych, uczestnicząc we mszy nie tylko w niedzielę, ale w nabo-żeństwach maryjnych w maju, październiku, w Gorzkich Żalach.

      Zawsze byłem wierzący. Nie miałem kryzysu wiary. Zwyczajne życie, nauka w szkole i ciężka praca. Od 7-8 klasy i przez cztery lata liceum byłem u dziadka na tak zwanej „służbie”, pomagałem mu w pracach polowych, gdyż był schorowany. On kierował, ja pracowałem. Dostawałem od niego wynagrodzenie. Mogłem realizować swoje hobby, mieć piłkę nożną, rower sportowy.

      Lata w liceum w Sokołowie Małopolskim, to szczególny czas. Ksiądz profesor Mieczysław Wajda uczył nas katechezy, dwie godziny tygodniowo, chociaż obowiązywała tylko jedna. Zajęcia prowadził ciekawie, bardzo mi się podobały, dużo było elementów filozoficznych. Mieszkałem z trzema kolegami na stancji u naszej polonistki, przygotowywałem się do egzaminu maturalnego, potrzebowałem pogłębienia wiary. Rano wstawałem, chodziłem na msze, często w tygodniu. Rozmawiałem z kolegami na różne tematy religijne.

      - Co z okresu liceum szczególnie utkwiło księdzu w pamięci?

      W klasie drugiej liceum pojechałem na oazę młodzieżową. Dużo mi dały spotkania z Pismem Świętym oraz radosne przeżywanie swojego życia, kontakt z ludźmi młodymi, rekolekcje, rozrywka, zwiedzanie miejscowości. Oazy spełniły swoją rolę w ugruntowaniu mojego powołania.

      Potem zdałem maturę i egzaminy do seminarium w Przemyślu. Nie powiedziałem o tym rodzicom, dowiedzieli się od mojego kolegi. Trzech nas poszło do seminarium. Wtedy w Przemyślu był słynny biskup Ignacy Tokarczuk, autorytet pod względem duszpasterskim i ludzkim, biskup patriota, który kochał Polskę, w pełnym tego słowa znaczeniu.

      - Jak rodzice, najbliżsi odnieśli się do wyboru księdza?

      - Zorganizowaliśmy sobie we trzech transport do seminarium, byłem zabierany jako ostatni. Rodzice nie oponowali, ale łza pojawiła się ojcu na policzku i westchnął: Z kim ja teraz będę pracował na roli.

      - Jakich wybitnych nauczyli, profesorów spotkał ksiądz w seminarium, o których pamięta się do dzisiaj?

      - Było ich sporo, wspomnę tylko jednego, księdza profesora Stanisława Potockiego, który wykładał o Starym Testamencie. Potem poszedłem do niego na seminarium i dostałem piątkę. Praca, którą pisałem dotyczyła Księgi Przysłów. Biblistyka rozwinęła się dość późno. Wprowadzenie gatunków literackich do interpretacji Biblii zaczęło się od encykliki papieża w 1947 r. To była trudna rzecz, wszystkie źródła w językach obcych, tłumaczyliśmy z kolegą sporo tekstów z angielskiego, francuskiego, niemieckiego.

      - Pierwsze parafie, pierwsza praca z wiernymi.

      - Pierwszą placówką była Krzemienica pod Łańcutem. Miała bardzo dobrego proboszcza, zaangażowanego, budowniczego kościoła. Wyremontował dawną stodołę i tam wystawialiśmy sztuki o treści religijnej. To była bardzo bogata miejscowość, trzy kilometry do Łańcuta, gdzie jeździłem na koncerty muzyki kameralnej. Potem na drugi wikariat poszedłem do Leska. Dużo pracowałem z młodzieżą, tamtejszy proboszcz specjalizował się w oazach rodzinnych i kiedy mogłem, to go zastępowałem. Do oaz należeli nauczyciele liceum, małżeństwo dyrektorskie. W szkole były klasy szachowe, dziewczynce z szóstej klasy finansowaliśmy wyjazdy na zawody mistrzostw świata, gdzie zajmowała od 6 do 10 miejsca. Oprócz niej dobrym szachistą był Darek, który teraz jest księdzem w USA.

      Potem poszedłem do Niska, gdzie było mnóstwo szkół, technika, zawodówki. Miałem więc szerokie pole do popisu, lubiłem uczyć katechezy. Z Niska trafiłem do Domostawy, a następnie do Janowa Lubelskiego. Uczyłem w szkołach średnich. Było tam sanktuarium maryjne, proboszcz bardzo religijny, organizował co miesiąc czuwania, przyjeżdżała ludność z okolicznych miejscowości.

      Potem byłem proboszczem w Grzegorzowicach. Parafia szczególna, tam pracowałem 11 lat i 2 miesiące. Stamtąd pojechałem do Belgii, gdzie pracowałem 9 lat. Kolejną parafią były Kurozwęki, uczyłem tam w technikum 8 miesięcy.

      - Jak trafił ksiądz do Malic Kościelnych?

      Biskup wysłał mnie do Kurozwęk, miałem tam przejąć sukcesję po księdzu, który przechodził na emeryturę. W marcu 2015 roku wezwał mnie do siebie ks. biskup i po rzuceniu monetą na moje życzenie, los padł na Malice.

      - Bardzo bogata droga duszpasterska, w różnych środowiskach, z różnymi ludźmi, w różnych grupach zawodowych, w różnych językach. Jak przyciąga ksiądz ludzi do wiary?

      - Nie podoba mi się tutaj brak systematycznego, regularnego uczęszczania na msze święte. Nie jestem przyzwyczajony do takiego sposobu patrzenia na świat. To dziwna postawa, dla mnie chrześcijaństwo bez niedzielnej mszy świętej mija się z celem, jeśli 17-20 procent uczęszcza na msze, to jest to kompromitacja. Obrażają się na mnie jak im przypominam Boże przykazania. To jest niepoważne traktowanie Pana Boga. Wydaje mi się czasami, że im bliżej do bolszewików niż do chrześcijaństwa.

      Pracuję nad tym, by schola parafialna regularnie się spotykała, podobnie ministranci. Gdy chodzi o udział w nabożeństwach majowych, różańcowych, mam tutaj 14 przysiółków, wyznaczam tak, by wioska dwa razy na miesiąc przychodziła na te nabożeństwa. Namawiam, by prowadzili różaniec. Powstało już kilka kół różańca. Parafia duszpastersko bardzo trudna.


(n)

strzałka do góry



Ks. Stanisław Motyl

Salezjanin
Ur. 18.05.1916 w Nienadówce
1937/1938 - Nowicjat w Czerwińsku
11.06.1944 - Święcenia kapłańskie w Krakowie.
25.06.1944 - Prymicje w Nienadówce.

Do Nienadówki powrócił pod koniec czerwca 1944 roku, zamieszkał u sióstr zakonnych w ochronce. Przywiózł ze sobą, podobno z Austrii dwie figury, stojące dziś na bocznych ołtarzach nienadowskiego kościoła. Są to figury św. Andrzeja Boboli i św. Antoniego.
Posługiwał w kościele, odprawiając Msze św., udzielał też ślubów małżeńskich. Miał podobno zastępować ks. Bednarskiego pod koniec wojny, kiedy ten przebywał w szpitalu. Jednak zapiski tego ostatniego poczynione w prowadzonej kronice przedstawia tę współpracę w nienajlepszym świetle.
Ks. Stanisław Motyl był w późniejszym czasie dyrektorem i wykładowcą Szkoły rolniczej w Prusach koło Krakowa. W tej szkole uczyło się kilku chłopaków z Nienadówki. Poniżej zdjęcia jakie do mnie dotarły, jedno przesłane mi z Seminarium w Krakowie pochodzi z tablicy pamiątkowej ze święceń jego rocznika. Dwa kolejne z prymicji ks. Motyla i jedno ze ślubu, którego mógł udzielać zaprzyjaźnionej parze. Pamiątką są też dwa obrazki prymicyjne upamiętniające tamtą chwilę.


(..) O szkole Salezjańskiej, tak popularnej w tamtych czasach w Nienadówce, możemy sporo dowiedzieć się ze wspomnień ks. Józefa K. Ożoga. Został On jako dwunastoletni chłopak przyjęty do Zakładu im. Księdza Bosko w Oświęcimiu do pierwszej klasy klasycznego gimnazjum niższego dnia 20 sierpnia 1910 roku. (..) Wspomnienia z wojny 1939-1945


Materiał poniżej pochodzi ze strony:
Salezjańskie szkoły w Oświęcimiu - Historia szkoły

(..) Wtedy właśnie rozpoczęła swoją działalność Salezjańska Szkoła Rzemiosł – pierwsza w Oświęcimiu szkoła zawodowa, kształcąca krawców, szewców, ślusarzy, a nieco później także stolarzy. Rozwoju placówki nie powstrzymały wydarzenia wojenne. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości salezjanie otworzyli tu Gimnazjum Mechaniczne oraz dwuletnie liceum humanistyczne. Najtrudniejsze w historii szkoły były lata II wojny światowej. Budynki zostały przejęte przez okupanta i służyły za szpital wojskowy. Wskutek bombardowania zakład uległ częściowemu zniszczeniu. (..)


Materiał poniżej pochodzi ze strony: Gmina Kocmyrzów-Luborzyca

(...) W okresie międzywojennym majątek w Prusach został zakupiony przez Fundację Piotra Michałowskiego z Krakowa która znajdowała się pod opieką Krakowskiej Kurii Metropolitalnej. Głównym celem działalności Fundacji była opieka nad sierotami i chłopcami z ubogich rodzin. W latach pierwszej połowie lat trzydziestych (1933-1934) na ziemiach należących do Fundacji Piotra Michałowskiego w Prusach z inicjatywy biskupa krakowskiego, księcia – kardynała Adam Sapiehy wybudowano budynek przeznaczony dla osieroconych i pozbawionych opieki chłopców. Pełnił on funkcję placówki wychowawczej i szkoły w której chłopcy mogli zdobyć odpowiednie kwalifikacje zawodowe. W budynku tym istniała kaplica z której z czasem zaczęli korzystać także mieszkańcy Prus, zaś posługę duszpasterską sprawowali księża z Zakonu Salezjanów.

W latach II Rzeczypospolitej Prusy należały do Gminy Mogiła i Powiatu Krakowskiego, w roku 1925 miejscowość ta liczyła 336 mieszkańców i 46 budynków mieszkalnych. Warto zaznaczyć iż międzywojenne Prusy były najbardziej zróżnicowaną pod względem wyznaniowym miejscowością dzisiejszej Gminy Kocmyrzów-Luborzyca. Mieszkali tu bowiem stanowiący zdecydowaną większość katolicy ale także m.in. grekokatolicy, ewangelicy oraz przedstawiciele innych odłamów protestantyzmu.

Po zakończeniu II wojny światowej i wprowadzeniu w życie dekretu o reformie rolnej majątek w Prusach został przejęty przez władze państwowe. Jego znaczna część została przekazana Akademii Rolniczej w Krakowie, która utworzyła w Prusach Zakład Doświadczalny Hodowli Roślin.

Różne koleje przechodziła także Fundacja biskupa Adama Sapiehy również przejęta przez władze państwowe (1950 r.) w której budynku mieściła się m.in. placówka Centralnej Szkoły Spółdzielczości Pracy. Obecnie znajduje się tu Dom Pomocy dla Osób Niepełnosprawnych prowadzony przez Zakon Córek Bożej Miłości.(...)

Ks. Motyl Stanisław zm. 1982 w Bukowicach, w 66 roku życia, 44 ślubów zakonnych i 38 kapłaństwa.
strzałka do góry



Ks. Franciszek Bełz

powiększ zdjęcie Urodzony 17.I.1934 r. w Nienadówce, pow. Kolbuszowa, diecezja przemyska.

Wyświęcony 24.VI.1957 r. w Krakowie.

Przeszedł do diecezji wrocławskiej, posługiwał m.in. jako:
  • Wikariusz: Parafia Rzymskokatolicka p.w. św. Apostołów Piotra i Pawła w Namysłowie.
  • Proboszcz: (1966/67) parafia Kryniczno
  • Długoletni proboszcz parafii Jegłowa, dekanat Strzelin, archidiecezja wrocławska.
O Ks. Franciszku Bełz i jego krótkiego proboszczowania w parafii Kryniczno napisano w parafialnej kronice:
(..) Kolejnym proboszczem w 1966 r. został ks. Franciszek Bełz. Z powodu jego bardzo krótkiego posługiwania w tej parafii (zaledwie jeden rok 1966–1967)9, trudno wskazać jakieś większe zmiany czy osiągnięcia jego pracy w tej parafii. (..)

(..) ogrodził siatką cmentarz parafialny. Kupił też nowe stoliki do salki katechetycznej (..)
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie


Ks. Franciszek Bełz zm. 27 czerwca 1994 roku i spoczął na
cmentarzu parafialnym w Nienadowce.
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
strzałka do góry



Ks. Tadeusz Prucnal

powiększ zdjęcie ur. 20 11 1929 roku w Nienadówce
Liceum Ogólnokształcące ukończył w 1949 roku w Przemyślu. Po odbyciu studiów seminaryjnych w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu (1949-1954) 27 czerwca 1954 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk bp. Franciszka Bardy. Jako wikariusz pracował:
w Zręcinie (1954-1958)
Rzeszowie - Fara (1958-1961)
Wielowsi (1961-1962)
Krośnie - Fara (1962-1964)
Stalowej Woli, par. św. Floriana (1964-1969)
W latach 1969-2005 był proboszczem w Zaleszanach.


powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie


Ks. Tadeusz Prucnal zmarł w Rzeszowie 4 czerwca 2008 r.

Notatka w Gościu Sandomierskim

5 czerwca 2008: Rzeszów


Zmarł ksiądz emeryt kanonik Tadeusz Prucnal


Zmarł ksiądz emeryt kanonik Tadeusz Prucnal. Pogrzeb odbędzie się w parafii Nienenadówka. Eksporta w niedzielę 8 czerwca o godz 19:30. Pogrzeb w poniedziałek 9 czerwca o godz. 9:30 Ks. Tadeusz Prucnal urodził się 20 listopada 1929 roku w Nienadówce, (diec. rzeszowska) Liceum Ogólnokształcące ukończył w 1949 roku w Przemyślu Po odbyciu w studiów seminaryjnych w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu (1949-1954 ) 27 czerwca 1954 raku przyjął święcenia kapłańskie z rąk bp Franciszka Bardy Jako wikarusz pracował w Zręcinie (1954-1958) Rzeszowie - Fara (1958-1961), Wielowsi (1961-1962), Krośnie - Fara (1962-1964). Sitowej Woli par. św. Floriana (1964-1969). W latach 1969-2005 był proboszczem w Zaleszanach. Od 2005 roku na emeryturze Został mianowany kanonikiem honorowym Konkatedralnej Kapituły w Stalowej Woli

ks. Mariusz Telega

* * *


Diecezja Rzeszowska

9 czerwca 2008: Rzeszów


Wspomnienie o śp. ks. kan. Tadeuszu Prucnalu


W ostatnich dniach pożegnaliśmy ks. Tadeusza Prucnala - kapłana diecezji przemyskiej, sandomierskiej, a następnie diecezji rzeszowskiej. Jego śmierć zasmuciła nie tylko byłych parafian w Zaleszanach, lecz również rodaków z pod rzeszowskiej Nienadówki

Ksiądz Tadeusz Prucnal przyszedł na świat 20 listopada 1929 r.
Jego rodzinną miejscowością była wieś Nienadówka w dekanacie sokołowskim. Po ukończeniu szkoły na poziomie podstawowym, kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Przemyślu. Tam też w roku 1949 złożył egzamin dojrzałości i podjął studia filozoficzno-teologiczne w Seminarium Duchownym. Formację do kapłaństwa ukończył przyjęciem święceń prezbiteriatu 27 czerwca 1954 r. Szafarzem sakramentu był bp Franciszek Barda.

Pierwszą placówką duszpasterską, na którą trafił ks.Tadeusz Prucnal, był wikariat w Zręcinie. Przez cztery lata pobytu w tej parafii neoprezbiter dał się poznać jako sumienny i gorliwy kapłan. Następnie w roku 1958 młody duszpasterz rozpoczął pracę w podobnym charakterze w rzeszowskiej farze. Zadania te spełniał przez trzy lata. Później, do roku 1962 podejmował obowiązki wikariusza w Wielowsi. Kolejną placówką był wikariat w krośnieńskiej farze. W roku 1964 przybył: do stalowowolskiej parafii pw. św. Floriana, gdzie spełniał posługę kapłańską przez pięć lat. W roku 1969 został skierowany do parafii pw. św. Mikołaja Biskupa w Zaleszanach; objął tam stanowisko proboszcza.

Opiekę duszpasterską nad wiernymi z Zaleszan ks. Tadeusz Prucnal spełniał przez 36 lat. Przez ten długi okres kształtował sumienia parafian, sprawował liturgię, udzielał sakramenty, wytrwale głosił słowo Boże. W dziejach parafii zapisał się m.in. poprzez gorliwe katechizowanie dzieci i młodzieży oraz krzewienie wśród wiernych zasad moralnych. Przejawiał zainteresowania historyczne, zajmował się m.in. przeszłością zaleszańskiej parafii. Jako proboszcz zainicjował również prowadzenie kroniki kościelnej, która stanowi dziś kopalnię informacji o minionych latach.

Od roku 1992, po reorganizacji granic kościelnych w Polsce, ks. Tadeusz Prucnal pozostawał kapłanem diecezji sandomierskiej. Dla uhonorowania jego starań na niwie duszpasterskiej odznaczono go godnością kanonika honorowego Konkatedralnej Kapituły w Stalowej Woli. 30 czerwca 2005 r. kapłan zrezygnował z pełnienia funkcji proboszcza i w obecności dziekana ks. Władysława Drewniaka oraz przedstawicieli parafii przekazał administrowanie parafią swojemu następcy ks. Zygmuntowi Wandasowi. Jako emeryt zamieszkał w Rzeszowie.

Ks. Tadeusz Prucnal zmarł w Rzeszowie 4 czerwca br. Obrzędy pogrzebowe zostały odprawione w rodzinnej wsi kapłana. Eksporta miała miejsce w niedzielę 8 czerwca. Ceremonia pogrzebowa odbyła się nazajutrz, a składały się na nią jutrznia i Msza św. pogrzebowa. Później nastąpiło przejście na cmentarz i złożenie ciała Zmarłego w grobie.
Bartosz Walicki

zob. rów: Postacie sokołowskiej ziemi/ Bartosz Walicki
strzałka do góry



Ks. Władysław Prucnal

Ks. Władysław Prucnal urodził się 15 stycznia 1927 roku w Nienadówce.
We wrześniu 1948 wstąpił do Seminarium Duchownego w Przemyślu.
Swoją Mszę prymicyjną odprawił w rodzinnej parafii Nienadówka w dniu 17 czerwieca 1954.
  • Wikary: - Rudnik nad Sanem.
  • Proboszcz: 1968-2001 - Świętego Walentego i Narodzenia NMP w Wiązownicy.
powiększ zdjęcie

powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie


Z ks. prałatem Władysławem Prucnalem, spowiednikiem w kościele pw. Świętego Ducha, rozmawia Piotr Czech. (2010)

27 czerwca minie 56 lat od chwili, gdy przyjął Ksiądz święcenia kapłańskie. Jak z perspektywy czasu ocenia Ksiądz ten okres służby Bogu i drugiemu człowiekowi ?

- 14 lat przepracowałem jako wikariusz; 33 jako proboszcz w parafii Wiązownica, jednocześnie przez prawie 30 lat pełniąc urząd dziekański. Od 9 lat jestem na tak zwanej emeryturze. Na tak zwanej, bo nadal pracuję i będę pracował do ostatnich chwil – chociaż po chorobie muszę zwolnić. Moje kapłaństwo odbieram jako wielką, wspaniałą przygodę życia. To były bardzo pracowite lata. Przeżyłem je równocześnie bez większych problemów, wstrząsów czy konfliktów. Zawsze spotykałem się z serdecznością i życzliwością księży oraz osób świeckich. Gdybym miał jeszcze raz wybierać drogę życiową, nie zmieniłbym swojej decyzji.

Jak rodziło się Księdza powołanie?

- Jako młody człowiek pasjonowałem się leśnictwem, planowałem podjąć takie studia. Potem moje zainteresowania skupiły się wokół wojska. Kiedy byłem już w liceum, zrodziła się myśl o kapłaństwie. Podczas komisji wojskowej odwodzono mnie od mojego pomysłu. Siedzący w niej kapitan powiedział nawet, wskazując na otwartą dłoń: Tu mi włosy wyrosną, jak ty zostaniesz księdzem. Włosy mu nie wyrosły, a ja księdzem jestem.

Kto był dla Księdza wzorem kapłana?

- Bezsprzecznie zaimponowali mi proboszczowie z mojej rodzinnej parafii, Nienadówki koło Rzeszowa. Pierwszy to ks. Michał Bednarski, drugi – ks. Edward Stępek. To byli wspaniali, szlachetni kapłani. Ich postawa wpłynęła na mój wybór pójścia za Chrystusem. Zawsze obserwowałem ich na lekcjach religii i w kościele, gdy sprawowali Eucharystię i głosili niezapomniane kazania. Obaj byli bardzo cenieni przez parafian.

Jakie chwile z kapłańskiej służby zapadły Księdzu szczególnie w pamięci ?

- Największe wrażenie zrobiła na mnie moja pierwsza parafia – Rudnik nad Sanem. Tamtejszy proboszcz był mądrym duszpasterzem i dobrym, zgodnym człowiekiem. Przyznam, że niezmiernie lubiłem tamtą parafię i sam byłem w niej ceniony. Po dziś dzień wracam myślami w miejsce, gdzie spędziłem pierwsze 3 lata mojej pracy. Równie ważna była dla mnie parafia Wiązownica. Kiedy zostałem tam skierowany na proboszcza, parafia znajdowała się w ogromnie trudnej sytuacji. Dotyczyło to administracji, kwestii materialnych i religijności. W pierwszej chwili strach było myśleć o tym, co mnie czeka. Potem przyszła jednak siła i przekonanie, że dam radę, uporządkuję wszystko. Współpraca z ludźmi układała się pomyślnie. Wspólnie odbudowaliśmy parafię pod względem religijnym i materialnym. To było dla mnie największą satysfakcją. Kiedy po 33 latach przyszła chwila rozstania, odejścia na emeryturę, wszyscy płakali. Pocieszyłem wtedy moich parafian, że na razie zmieniam mieszkanie, ale wrócę do nich po śmierci – bo w Wiązownicy będzie mój pogrzeb. Więź z wiązownickimi parafianami pozostała do chwili obecnej. Teraz, kiedy poważnie chorowałem, dali tego najlepszy wyraz. Podobnie było z jarosławskimi kapłanami i świeckimi, którzy na co dzień odwiedzają kościół pw. Świętego Ducha. Iluż ludzi modliło się za mnie i odwiedzało mnie w szpitalu. Kiedy wróciłem do pełni zdrowia, nie kryli wielkiej radości z tego faktu. Dziś chcę im serdecznie za to podziękować.

Jako emeryt pełni Ksiądz obowiązki spowiednika we wspomnianym kościele. To jedyna świątynia w Jarosławiu, gdzie można skorzystać z sakramentu pokuty w dni powszednie w godzinach przedpołudniowych.

- Kościół pw. Świętego Ducha odgrywa w Jarosławiu i okolicach doniosłą rolę. Można powiedzieć, że jest swego rodzaju pogotowiem duszpasterskim. Panuje słuszne przekonanie, że tu zawsze przed południem można się wyspowiadać. Wiele osób, w różnych sytuacjach życiowych, przychodzi właśnie tutaj oczyścić się z grzechów. Odkąd pamiętam, nigdy nie siedziałem w tym kościele w konfesjonale bezczynnie. Chętnych do pojednania się z Bogiem nigdy nie brakuje. Poza tym jest to świątynia o małych rozmiarach, urządzona skromnie i gustownie zarazem. Każdy, kto tu wchodzi, odczuwa bliskość Boga. Nogi automatycznie uginają się do klęczenia, a modlitwa sama płynie z serca. Kościół znajduje się w centrum miasta, obok przystanku. Ogromna liczba ludzi wstępuje więc na spotkanie z Jezusem wystawionym przez cały dzień w Najświętszym Sakramencie.

Dziś pełni Ksiądz przede wszystkim funkcję spowiednika. A co w pracy duszpasterskiej sprawiało dawniej Księdzu największą satysfakcję?

- Jako emeryt spowiadam, odprawiam Msze św. i przeważnie co drugą niedzielę głoszę kazania. Dawniej oczywiście pracy miałem więcej i wszystkie dziedziny duszpasterstwa traktowałem równo. Trzeba jednak przyznać, że najwięcej radości przyniosło mi Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży w parafii Wiązownica. Była to mocna, dobrze zorganizowana grupa. KSM uważam za swoje dziecko.

W jaki sposób Ksiądz najchętniej odpoczywa?

- Od najmłodszych lat byłem pasjonatem roweru. Pamiętam, że z okazji I Komunii świętej (jeszcze przed wojną) dostałem właśnie rower. Nikt inny w całej szkole go nie miał. Do teraz, przez szereg lat, byłem zapalonym rowerzystą. Po ostatniej chorobie, z której cudownie wyszedłem, pozostały mi przechadzki. Z przyjemnością z nich korzystam.

- Dziękuję za rozmowę.


17 października 2013

Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Piwodzie
powiększ zdjęcie (..) Tegoroczne Święto Szkoły obchodziliśmy w wyjątkowo uroczysty sposób. Wielkim przeżyciem dla mieszkańców Piwody było umieszczenie w naszej świątyni relikwii patrona naszej szkoły - błogosławionego Jana Pawła II. Msza święta celebrowana była przez pięciu księży, w tym między innymi księdza prałata Władysława Prucnala oraz księdza prałata Franciszka Rząsę. (..)


Niedziela Przemyska 2013-11-21

Ten kościół wyrósł z wiary ludzi...
W pierwszą niedzielę listopada w parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Piwodzie miała miejsce uroczystość konsekracji kościoła, której dokonał abp Józef Michalik. Parafia Piwoda została erygowana w roku 1994. Wcześniej była częścią parafii Wiązownica i wokół tamtejszego kościoła koncentrowało się życie religijne mieszkańców. Warto w tym miejscu powiększ zdjęcie
przypomnieć, że od najbardziej oddalonych domów w Piwodzie do parafialnej świątyni w Wiązownicy było ok. 7 km, nie przeszkadzało to jednak ludziom, którzy bardzo często pieszo przemierzali długą i trudną drogę, by spotkać się z Chrystusem.

W roku 1980 rozpoczęto budowę świątyni. Pracami kierował ówczesny proboszcz parafii Wiązownica ks. Władysław Prucnal, we współpracy z komitetem budowy oraz majstrem Stanisławem Wysockim. Autorem projektu jest mgr inż. Adam Gustaw. Pierwszą Mszę św. w kościele odprawiono w dwa lata od rozpoczęcia budowy. W kolejnych latach trwały prace związane z wykończeniem świątyni. Jednocześnie rozpoczęto budowę plebanii i założono cmentarz. Do tego czasu zmarłych odprowadzano na cmentarz parafialny w Wiązownicy. Świątynia została poświęcona w 1982 r. przez bp. Bolesława Taborskiego. To, że powstała w bardzo krótkim czasie, było to możliwe dzięki ofiarności i zaangażowaniu mieszkańców Piwody. Kościół usytuowany jest na naturalnym wzniesieniu przy drodze prowadzącej z Wiązownicy do Lubaczowa. Jednonawowa świątynia kształtem przypomina łódź. Fasadę akcentuje monumentalna figura św. Stanisława Biskupa, wykonana przez artystę rzeźbiarza P. Kidę z Rzeszowa.

W roku 1994, podczas wizytacji kanonicznej, przedstawiciele rady parafialnej i ks. proboszcz Władysław Prucnal poprosili abp. Józefa Michalika o możliwość utworzenia samodzielnej parafii. Ta odważna inicjatywa doczekała się pozytywnego rozpatrzenia i w roku 1994 Metropolita Przemyski erygował nową parafię. Wraz z zaistnieniem samodzielnej parafii rozpoczęły się intensywne prace związane z wykończeniem plebanii i upiększaniem naszej świątyni, ale także, co najważniejsze, doszło do zintensyfikowania życia religijnego. Od tego czasu nieprzerwanie do dziś każdego dnia sprawowana jest Eucharystyczna Ofiara. Do momentu przybycia pierwszego proboszcza, Msze św. sprawowane były w niedziele i święta, a w dni powszednie w maju i październiku.

Pierwszym proboszczem parafii był ks. Tadeusz Nowak, który stopniowo wyposażał wraz z wiernymi nową świątynię. W 2000 r. funkcję proboszcza objął ks. Zbigniew Skrabut, który kieruje wspólnotą parafialną do obecnego czasu. W ostatnich latach nasza świątynia nabierała blasku i świetności, stając się chlubą i dumą wszystkich parafian. Wykonano wiele prac przy kościele ze składek wiernych: schody granitowe, obejście procesyjne wokół świątyni, odwodnienie budynku, ułożenie posadzki granitowej wewnątrz, wymieniono nastawę ołtarzową, której projektantem i wykonawcą był artysta rzeźbiarz Dariusz Jasiewicz z Jarosławia. Wykonano marmurowy ołtarz posoborowy, ambonkę, odnowiono drzwi wejściowe. W ostatnim czasie wykonano Grotę Matki Bożej Niepokalanie Poczętej w miejscu dawniej stojącej kapliczki, a później punktu katechetycznego. Przy parafii wierni działają w wielu grupach: w Akcji Katolickiej, Radzie Duszpasterskiej, Różach Różańcowych, Kole Misyjnym, Wspólnocie Krwi Chrystusa, chórze i liturgicznej służbie ołtarza. Rozwija się i żyje Kościół duchowy, gromadząc się w świątyni, aby pogłębiać swoją wiarę.

Duchowe przygotowania do uroczystej konsekracji trwały wiele miesięcy. Bezpośrednie przygotowanie parafii do uroczystości rozpoczęto 16 października Mszą św. w 35. rocznicę wyboru papieża Jana Pawła II, który od 15 lat jest patronem naszej szkoły. W tym dniu uroczyście zostały wprowadzone do świątyni relikwie bł. Jana Pawła II. Kilka dni później, 25 października, pod przewodnictwem ks. prof. Franciszka Rząsy cała parafia trwała na modlitewnym skupieniu, przeżywając triduum przed dniem konsekracji. W tym czasie w mensie ołtarza zostały umieszczone relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki. 3 listopada br. miała miejsce uroczystość konsekracji pod przewodnictwem Metropolity Przemyskiego. W uroczystości wzięli udział licznie zgromadzeni mieszkańcy Piwody, zaproszeni goście a także księża pracujący w dekanacie Jarosław III, wraz z dziekanem ks. prał. Marianem Wroną. Podczas uroczystości obecny był również inicjator budowy świątyni ks. prał. Władysław Prucnal, a także księża rodacy ks. Jan Długoń i ks. Mariusz Woźny. W homilii Ksiądz Arcybiskup mówił: „Ten kościół wyrósł z wiary ludzi tu mieszkających...”, a młodych parafian, którzy w tym dniu przyjęli sakrament bierzmowania zachęcał do mężnego i odważnego opowiedzenia się za Chrystusem. W dziękczynnej modlitwie „Te Deum” dziękowano za dar Bożego Domu i za ludzi, dzięki którym ta świątynia powstała. Dzień 3 listopada na długo pozostanie w pamięci i w sercach wszystkich mieszkańców naszej parafii.


18 kwietnia 2015 - Nasz dziennik.pl

Uczcili pamięć ofiar ludobójstwa
powiększ zdjęcie

Fot: Stanisław Szarzyński

(..) Uroczystości religijno-patriotyczne w 70. rocznicę mordu odbyły się w piątek w kościele pw. Świętego Walentego i Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Wiązownicy. Mszy św. w intencji ofiar, którą koncelebrowało kilkunastu kapłanów, przewodniczył były wieloletni proboszcz parafii ks. prał. Władysław Prucnal. (..)
(..) 17 kwietnia 1945 r. oddział OUN-UPA, oddziały Iwana Szpontaka ps. Zalizniak – dowódcy kurenia Mesnyky, spaliły ok. 150 gospodarstw w Wiązownicy. Według historyków, zginęło nawet 130 osób, w tym kobiety i dzieci, z czego ustalono nazwiska 114. Z rąk banderowców miejscowość odbili partyzanci z Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, AK oraz mieszkańcy sąsiednich wsi. (..)

strzałka do góry



Ks. Stanisław Ożóg

powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
  • Proboszcz - ks. prałat Stanisław Ożóg - Parafia Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy w Przemyślu
Kapelan ludzi biznesu i proboszcz parafii na Błoniu.

powiększ zdjęcie W atmosferę świąteczną wprowadził wszystkich trzeci gość Salonu, czyli ksiądz prałat Stanisław Ożóg. Duszpasterz środowisk gospodarczych opowiadał o swoich początkach pracy w kapłaństwie, o tym, jak został proboszczem w parafii Na Błoniu, o pracy z młodzieżą. Z myślą o młodzieży otworzył m.in. siłownię i kawiarenkę. Warto nadmienić, że ks. Stanisław został proboszczem w bardzo młodym wieku i jest jednym z najmłodszych prałatów w archidiecezji. Teraz myśli o organizacji szkoleń, które pomogłyby ludziom po 50. roku życia zaktywizować się zawodowo. - Trzeci z gości Przemyskiego Salonu Sukcesu to człowiek znany w kręgach duchowieństwa i... biznesowych. To wcale nie pomyłka, bowiem ksiądz prałat Stanisław Ożóg jest duszpasterzem środowisk gospodarczych.
I - jak się okazało -człowiekiem o dużym poczuciu humoru, nie stroniącym od żartów i zabawnych anegdot, nawet na swój temat. Ksiądz prałat wspominał czas, gdy został proboszczem zaledwie po 8 latach kapłaństwa (jest też zresztą jednym z dwóch najmłodszych prałatów w archidiecezji przemyskiej) oraz o tym, jak zaangażował siew pracę z młodzieżą. Zorganizował m.in. boisko, na którym młodzież mogła grać w piłkę, otworzył siłownię i kawiarenkę. Ksiądz Stanisław na zakończenie poświęcił przygotowane jajka, którymi później dzielono się w przedświątecznej atmosferze.
* * * * *
Powyższe teksty znalezione na stronie "Przemyska Kongregacja Kupiecka" i zamieszczone tutaj bez korekty. Poniżej linki do innych znalezionych artykułów:

(09 10 2005) Spragnieni żywej wody
(20 05 2010) Most na Topolowej już czynny!
(19 05 2014) Komitet honorowy Elżbiety Łukacijewskiej w wyborach do Par. Europ. 2014
(27 06 2017) Odpust w Przemyślu – Błonie
(26 09 2017) Pasterska wizyta w Centrum Kształcenia nr 1 w Przemyślu
(11 03 2018) Być patriotą
(28 01 2019) Spotkanie opłatkowe i msza w intencji pielgrzymów Grupy Św. Kazimierza

strzałka do góry



Ks. Wojciech Ożóg

  • Urodził się 13 kwietnia 1965 roku
  • 1972/1980 - Szkoła Podstawowa w Nienadówce Dolnej.
  • 1980/1984 - Liceum Ogólnokształcące w Sokołowie Młp.
  • 1 lipca 1984 - wstąpił do nowicjatu Księży Misjonarzy Saletynów w Dębowcu.
  • 1985/1991 - Studia Teologiczne w Krakowie.
  • 18 maj 1991 - Święcenia kapłańskie w Dębowcu.
  • 26 maj 1991 - prymicje w parafii Nienadówka.
  • 1991-1994 - parafia Kobylanka - katecheta.
  • 1994-1997 - Francja, Grenoble - wikariusz i katecheta.
  • Od 1997 roku Belgia - proboszcz
powiększ zdjęcie


Ministranci - Wojciech Ożóg stoi pierwszy z prawej





Od 25 do 30 kwietnia swoje rekolekcje w sanktuarium przeżywają księża saletyni, którzy w 2016 roku obchodzą jubileusz 25-lecia kapłaństwa. Czas skupienia prowadzi wykładowca UPJPII w Krakowie ks. dr hab. Stanisław Witkowski MS. Na zdjęciu od lewej: ks. Stanisław Witkowski MS, ks. Stanisław Maślak MS (Belgia), ks. Stanisław Rogala MS (Włochy), ks. Edward Trędota MS (Anglia), ks. Karol Porczak MS (Anglia), ks. Adam Litwin MS powiększ zdjęcie
(Niemcy), ks. Roman Gierek MS (Kobylanka), ks. Krzysztof Krokosz MS (Włochy), ks. Jan Materna MS (Olsztyn), ks. Zygmunt Tokarz MS (Kobylanka), ks. Adam Sędzik MS (Rzeszów), ks. Jan Kijek MS (Mrągowo), ks. Wojciech Ożóg MS (Belgia). Dziękujmy Bogu za ich posługę kapłańską i pamiętajmy o modlitwie w ich intencji.

źródło: Misjonarze Saletyni



Uroczystości w parafii Nienadówka - ks.Wojciech Ożóg w okularach.



w wigilię uroczystości Zesłania Ducha Świętego rozpoczęła się Eucharystia, w czasie której 10 saletynów dziękowało za 25 lat kapłaństwa. Mszy Świętej przewodniczył posługujący w St. Ives w Anglii ks. Karol Porczak. Razem z nim odprawiali: ks. Roman Gierek (Kobylanka), ks. Jan Kijek (Mrągowo), ks. Krzysztof Krokosz (Turyn, Włochy), ks. A. Litwin (Sammarei, Niemcy), ks. Jan Materna powiększ zdjęcie
(Olsztyn), ks. Wojciech Ożóg (Bruly-de-Couvin, Belgia), ks. Adam Sędzik (Rzeszów), ks. Zygmunt Tokarz (Kobylanka), ks. Edward Trędota (Dagenham, Anglia). Nieobecni byli ks. Stanisław Maślak, ks. Stanisław Rogala, ks. Ryszard Hodara. Jubilaci modlili się też za zmarłego współbrata rocznikowego ks. Mariusza Świątka (†2006).

źródło: Zgromadzenie księży misjonary Saletynów (24 maja 2016)

strzałka do góry



Ks. Tadeusz Pikor

powiększ zdjęcie 1986 rok. - Święcenia kapłańskie

22.08.2009 - proboszcz parafii p.w. św. Barbary w Golcowej




* * *

Zakończenie budowy obiektów sportowych w Golcowej 12 października na stadionie w Golcowej odbyła się uroczystość związana z zakończeniem budowy obiektów sportowych.
powiększ zdjęcie W wyniku inwestycji w Golcowej wybudowano budynek wielofunkcyjny, boiska sportowe oraz parkingi. Poświęcenia obiektu dokonał ks. Tadeusz Pikor, Proboszcz Parafii Golcowa. Po zakończeniu części oficjalnej na nowych boiskach rozegrano mecze piłki nożnej, siatkówki, siatkówki plażowej, koszykówki.

źródło: Uroczystości w Golcowej (25 maja 2015)



* * *

Na przełomie 2013/2014 roku w parafii Golcowa zawiązała się grupa czcicieli Dzieciątka Jezus. Nie był to jednak początek tego kultu na terenie tej miejscowości. Jeszcze przed II wojną światową istniało tam Bractwo Dzieciątka Jezus. W archiwum parafialnym znajduje się dokument świadczący o erygowaniu Bractwa Praskiego Dzieciątka Jezus w dniu 1 sierpnia 1938 roku przez o. Wilhelma od św. Alberta, ówczesnego generała Zakonu Karmelitów w Rzymie. Zachowały się również poświadczenia przyjęcia do tego Bractwa z 1938 i 39 roku. Obecny proboszcz ks. Tadeusz Pikor rozwija w parafii ów kult, czyniąc wyjątkowym każdy
powiększ zdjęcie 25 dzień miesiąca poprzez Nowennę. Znacznie bardziej uroczysty stał się 25 maja 2015 roku. Uroczystościom przewodniczył ks. Bp Stanisław Jamrozek. W święto Matki Kościoła biskup Stanisław udzielił sakramentu bierzmowania golcowskiej młodzieży. Przy ołtarzu stanęli także rodacy parafii Golcowa, którzy na ten dzień zjechali się do swojej rodzinnej ziemi bardzo licznie.

źródło: Uroczystości w Golcowej (25 maja 2015)

strzałka do góry



Ks. Mgr Bogdan Tęcza

Urodził się w 1968 roku. Pochodzi z Nienadówki z parafii pw. św. Bartłomieja.


1993 rok. - Święcenia kapłańskie

2001 - 2002 Wikariusz w parafii pw. Chrystusa Króla w Rzeszowie 2002 - 2003 Wikariusz w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Strzyżowie

2004-2005 Rezydent w parafii św. Rocha i św. Marcina, Rzeszów - Słocina

od 2006 roku - Wikariusz w parafii p.w. św. Katarzyny w Tyczynie. Jest katechetą w Szkole Podstawowej im. Stanisława Staszica w Tyczynie.
powiększ zdjęcie


  • Praca duszpasterska: grupy mundurowe "Strzelcy" i "Orlęta".
  • opiekun Stowarzyszenia Trzeźwościowego "Wyzwolenie"
  • Kapelan Oddziału Paliatywnego pw. Matki Bożej z Lourdes w Rzeszowie.


* * *
Modlitwa na Oddziale Paliatywno-Hospicyjnym przy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie w niedzielę, 17 lutego 2019 r. zakończyła diecezjalne obchody Światowego Dnia Chorego. (..) w kaplicy Oddziału Paliatywnego została odprawiona Msza św. w intencji chorych przebywających na oddziale oraz
powiększ zdjęcie za cały personel im posługujący. Uroczystą Eucharystię celebrowali ks. bp Jan Wątroba, Ordynariusz Diecezji, ks. Władysław Jagustyn, proboszcz parafii św. Krzyża w Rzeszowie, na której terenie znajduje się Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie oraz ks. Bogdan Tęcza, kapelan Oddziału Paliatywno-Hospicyjnego. (..)

źródło: Caritas Diecezji Rzeszowskiej (2019)

strzałka do góry



Ks. Krzysztof Maziarz

urodził się w 1959 roku w Nienadówce.
W 1978 roku ukończył Liceum Ogólnokształcące w Sokołowie Małopolskim.
powiększ zdjęcie Po odbyciu studiów seminaryjnych w WSD w Przemyślu (1978-1984) dnia 24 czerwca 1984 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk bpa Ignacego Tokarczuka.

- Jako wikariusz:
1984-1986 - Uherce
1986-1989 - Grodzisko
1989-1991 - Szówsko
1991-1994 - Stalowa Wola - p. MB Różańcowej
1994-1995 - Sandomierz - p. św. Pawła

- Jako proboszcz:
1995-2000 - Lasocin
2000-2007 - Domacyny
2007 - Momina Parafia pod wezwaniem św. Wojciecha Biskupa i Męczennika


* * *
35 lat w służbie Bogu
Ksiądz Krzysztof Maziarz od 2007 roku jest proboszczem parafii pod wezwaniem Świętego Wojciecha Biskupa i Męczennika w Mominie. Wcześniej posługę kapłańską pełnił między innymi w Stalowej Woli, Sandomierzy, był proboszczem w Lasocinie, Domacynach.
Przedstawiciele władz Gminy podziękowali proboszczowi za jego posługę, zaangażowanie w sprawy gminy i wsparcie duchowe. Głosząc Słowo Boże wskazujesz
powiększ zdjęcie
właściwą drogę w osiąganiu życiowego celu, zwłaszcza dzieciom i młodzieży. Wspierasz małżeństwa, ludzi chorych i starszych. Bóg zapłać za wszystko, co czyni ksiądz proboszcz swoją kapłańską posługą dla rozwoju duchowego Parafii. Szanowny księże proboszczu dziękujemy ci za zawsze otwarte serce i czas dla nas. Za wskazywanie nam jak odpowiadać na miłość Bożą i jak być świadkiem Chrystusa w codzienności- zwrócił się wójt Krzysztof Gajewski do proboszcza momińskiej parafii, świętującego 35-lecie kapłaństwa.
W uroczystym nabożeństwie uczestniczyła również dyrekcja i uczniowie Publicznej Szkoły Podstawowej w Mominie oraz liczne grono parafian

źródło: Gmina Waśniów (2019)



Dotacje dla kościoła w Mominie

Radni Rady Gminy w Waśniowie jednogłośnie podjęli uchwalę o przekazaniu dotacji w wysokości 16 tysięcy złotych na prace naprawczo -konserwatorskie kościoła w Mominie. Wójt Krzysztof Gajewski z proboszczem parafii pw. św. Wojciecha, ks. Krzysztofem Maziarzem już podpisali stosowane dokumenty o przekazaniu dotacji
powiększ zdjęcie z budżetu gminy. Decyzję samorządu poprzedził wniosek parafii, dotyczący powyższego dofinansowania na prace naprawczo - konserwatorskie zwieńczenia hełmu dużej wieży świątyni. Całkowity koszt zadania to ponad 20 tysięcy, przy wkładzie własnym parafii ponad 4 tysiące. Na wniosek wójta K. Gajewskiego została powołana komisja oceniająca potrzebę udzielenia dotacji. Pod uwagę wzięto dostępność
zabytkowego kościoła dla ogółu lokalnej społeczności i turystów oraz rolę zabytku w kształtowaniu przestrzeni publicznej, a także: promowanie kultury i historii gminy Waśniów, rangę zabytkowo -artystyczną obiektu, stan zachowania obiektu, fakt kontynuowania prac, wysokość angażowanych środków oraz sytuację finansową i majątkową parafii. Komisja jednogłośnie stwierdziła, że powyższe kryteria spełniają złożony wniosek parafii na dofinansowanie prac remontowych. Zakończenie prac planowane jest z końcem września.

źródło: Gazeta Ostrowiecka ( 3 września 2020)

strzałka do góry



Ks. Chorzępa Michał

Michał Chorzępa urodził się 10 stycznia 1926 roku w Nienadówce, w krótce jednak razem z rodzicami zamieszkał w miejscowości Krasne. Nienadówka była ważnym miejscem dla Niego i jego rodziców, skoro swoją mszę prymicyjną w roku 1952 odprawił właśnie tu gdzie się urodził. powiększ zdjęcie




  • ukończył Szkołę Podstawową w Krasnem (1939)
  • uczęszczał do I Gimn. w Rzeszowie (1944/45 – 1945/46)
  • słuchacz Prywatnego Liceum Księży Misjonarzy w Krakowie (1946–48)
  • filozofii i teologii w Instytucie Teologicznym w Stradomiu (1947–53)
  • magister teologii (UJ Kraków 1952)
  • ksiądz (1952)
  • ekonom Wyższego Seminarium Duchownego w Gorzowie Wielkopolskim (1953–58)
  • kapelan w Szpitalu Miejskim w Gorzowie (1953–58)
  • nauczyciel religii w Liceum Pedagogiczmym, Technikum Gastronomicznym i Zasadniczej Szkole Gospodarczej w Gorzowie (1956–58)
  • wykładowca historii Kościoła, patrologii i misjologii w Seminarium Duchownym w Gościkowie-Paradyżu (1958–73)
  • wikariusz w parafii św. Anny w Jordanowie (1962–64)
  • proboszcz w parafii św. Anny w Jordanowie (1964–71)
  • pracował w duszpasterstwie przy parafii św. Krzyża w Warszawie (1973–81)
  • wykładowca historii Kościoła i misjologii w Instytucie Teologicznym na Stradomiu (od 1981)
  • wydawca „Roczników Wincentyńskich” (od 1981)
  • wydawca czasopisma „Niepokalana” dla Stowarzyszenia Dzieci Maryi, redaktor „Studio w Józefologicznych”


Ks. Chorzępa Michał dużo pisał, w internecie można się natknąć często na jego prace, pisał o patronach i o miejscowościach. Te dwie pozycje poniżej to tylko mała cząstka jego twórczości. Zainteresowanym dla przykładu polecam na stronie adonai.pl krótką charakterystykę św. Jerzego.


Na forum strony http://spiewnik.katolicy.net znalazłem ciekawy wpis polecający, który przytoczę w całości:

Polecam bardzo dobry zbiór pieśni pasyjnych "Pieśni o męce Pańskiej" ks. Michała Chorzępy CM (Kraków, 1993). Zbiór ten zawiera Całe pieśni o męce Pańskiej, zachowując wszystkie zwrotki tekstu w przeciwieństwie do współcześnie wydawanych innych śpiewników lub zbiorów. Atutem tego zbioru jest także to, że w porównaniu do opasłych starych śpiewników, ten bez problemu mieści się w kieszeni.
powiększ zdjęcie Jak pisze autor zbioru: "Śpiewnik niniejszy powstał jako pomoc w nabożeństwie do Męki Chrystusa, zwłaszcza podczas ostatnich trzech dni Wielkiego Tygodnia, kiedy wierni adorujący Najświętszy Sakrament w Ciemnicy i przy Bożym Grobie śpiewają pieśni pasyjne. (...) Pamiętam - jako ministrant, w latach szkoły powszechnej - zbieraliśmy się w te dni w kościele i przy świeczkach (elektryczności jeszcze wówczas nie było), śpiewaliśmy późno w noc te pieśni, które uprzednio skrzętnie spisywaliśmy w zeszytach (...) Takich zeszytów mieliśmy po kilka. Jeszcze dziś, kiedy przygotowywałem niniejsze wydanie korzystałem z tych zeszytów, pisanych kiedyś w młodości; szukałem ich także wśród znajomych mi osób, zwłaszcza podeszłych już wiekiem."
Zbiór zawiera w sumie 42 pieśni o męce Pańskiej, Gorzkie Żale, Litanię o Męce Pańskiej, Litanię do Matki Bożej Bolesnej, Godzinki o Męce Pańskiej, Godzinki o Matce Bożej Bolesnej.

Śpiewnik można zakupić np. na rhema.pl



Na koniec ciekawa informacja o książce, która opisuje naszego rodaka i jego badania.

Ksiądz Michał Chorzępa CM (1926-1993) - pionier powojennych badań polskich nad dziejami Kościoła katolickiego na Pomorzu Zachodnim i ziemi lubuskiej

Autor - Krzysztof Rafał Prokop
Redaktor - Uniwersytet Szczeciński. Wydawnictwo Naukowe
Wydawca Wydawnictwa Naukowe Uniwersytetu Szczecińskiego, 2003
powiększ zdjęcie


Kilka pionierskich prac, o których mowa w tytule powyżej.

- Biskupstwo Kamieńskie, w: GWK 1962, nr12.
- Krótki rys historyczny biskupstwa lubuskiego, w: GWK 1961, nr 9.
- Podział administracyjny ziem diecezji gorzowskiej dawniej i dziś
- Rozwój organizacji kościelnej na ziemi lubuskiej i Pomorzu Zachodnim w latach
  1945-1965, „Nasza Przeszłość” 1965, nr22.

Ks. Chorzępa Michał zmarł w Krakowie 20 listopada 1993 roku.
strzałka do góry



Ks. dr Sołtys Andrzej

1968 - urodzony
1992 - Święcenia kapłańskie
1992 - 1994 - parafia Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Tarnowcu
1992 - Studia magisterskie ukończone: teologia na Wydziale Teologii KUL.
1994 - 2002 Studia magisterskie i doktoranckie z filozofii na Wydziale Filozofii KUL.
powiększ zdjęcie
Kwiecień 2002 Uzyskany tytuł doktora nauk humanistycznych w zakresie filozofii na podstawie rozprawy: Natura Boga w interpretacji przedstawicieli tomizmu egzystencjalnego. Rozprawa doktorska została przygotowana w ramach grantu promotorskiego przyznanego przez KBN.

2002 Wykłady z logiki i ogólnej metodologii nauk w Wyższym Seminarium Duchownym w Rzeszowie, a od 2003 roku także z epistemologii.

2005 Wykłady z etyki w Uniwersytecie Rzeszowskim oraz filozofii i etyki w Politechnice Rzeszowskiej

2006 Adiunkt i wykładowca filozofii i etyki w Politechnice Rzeszowskiej


* * *
25-lecie kapłaństwa ks. Andrzeja Sołtysa
powiększ zdjęcie W niedzielę 11 czerwca, odbyła się uroczysta Msza św., podczas której 25-lecie kapłaństwa obchodził ks. Andrzej Sołtys wspomagający naszą parafię w duszpasterzowaniu.
Wyrażamy głęboką wdzięczność i uznanie za Jego wierną służbę.
Życzymy, aby Jezus, który skierował do Niego słowa „Pójdź za mną” obdarzał Go swoimi łaskami.

źródło: Parafia Łukawiec (1 sierpnia 2017)

strzałka do góry



Ks. dr Budzyń Krzysztof

powiększ zdjęcie Urodził 14.11.1971 r. w Rzeszowie jako trzeci z czworga rodzeństwa. Po uzyskaniu stosownego wieku rozpoczął edukację w Szkole Podstawowej im. Henryka Sienkiewicza Nr 1 w Nienadówce. Był uczniem pilnym, grzecznym i inteligentnym. Z przeprowadzonej z nim rozmowy wynikało, że powołanie kapłańskie odkrył pod koniec ósmej klasy, kiedy to uczniowie uczyli się pisać podania do szkół ponadpodstawowych. Po ukończeniu szkoły podstawowej został uczniem Liceum Ogólnokształcącego w Sokołowie Młp., gdzie również osiągał bardzo dobre wyniki w nauce, a nauczyciele wypowiadali się o nim w samych
superlatywach. W czasie nauki w szkole podstawowej i liceum pomagał rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa rolnego, w którym to pracy nigdy nie brakowało. W 1990 roku zdał egzamin dojrzałości i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu. Po utworzeniu Diecezji Rzeszowskiej i powstaniu Wyższego Seminarium Duchownego w Rzeszowie kontynuował studia już w tymże seminarium.

          Święcenia kapłańskie przyjął w dniu 16.05.1996 r. z rąk J.E. Ks. Bp Kazimierza Górnego w rzeszowskiej Katedrze.
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
Mszę Św. prymicyjną odprawił w rodzinnej parafii pw. Św. Bartłomieja w Nienadówce w dniu 19 maja 1996 r. o godz. 11.00. Kazanie prymicyjne wygłosił ks. prof. Piotr Gajda z Tarnowa. Po uroczystej Mszy św. prymicyjnej w Domu Sportowca w Nienadówce odbyło się przyjęcie prymicyjne. Pogoda w tym dniu dopisała jak i goście uczestniczący w przyjęciu. Przed Domem Sportowca ułożona była podłoga, gdzie do tańca przygrywała orkiestra, zaś gości siedzących przy stołach zabawiał ówczesny nienadowski wikariusz ks. Marek Gliwa, który to wspólnie z siostrami i młodzieżą przygotowali program artystyczny, skecze, humorystyczne piosenki i różnego rodzaju konkursy zarówno dla dzieci jak i dorosłych.
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie
          Po otrzymaniu świeceń ks. Krzysztof podjął pracę jako wikariusz w parafii pw. Św. Mikołaja w Rzeszowie - Przybyszówce. Po dwóch latach pracy w tej parafii tj. 1998 r. został skierowany na studia specjalistyczne z katechetyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które to ukończył w 2003 roku uzyskując stopień doktora nauk teologicznych na podstawie rozprawy doktorskiej: „Stan katechizacji w Diecezji Rzeszowskiej w latach 1992-2000. Studium teoretyczno-empiryczne na podstawie badań własnych wybranych grup katechetów”.
          Po powrocie do Diecezji (od roku 2003) zamieszkał w parafii Narodzenia NMP w Rzeszowie – Staroniwie jako rezydent, pełniąc następujące obowiązki:

- Referent Wydziału Katechetycznego Kurii Diecezjalnej w Rzeszowie
   (do chwili obecnej (2020r.))
- Diecezjalny Wizytator Katechetyczny (do chwili obecnej (2020r.)),
- Diecezjalny Wizytator ds. Bierzmowania (do chwili obecnej (2020r.)),
- Wykładowca katechetyki w Wyższym Seminarium Duchownym w Rzeszowie
   (do chwili obecnej (2020r.)),
- Nauczyciel religii w Zespole Szkół Energetycznych w Rzeszowie (2003-2010r.)
    oraz doradca metodyczny ds. katechezy (2003-2009r.),
- Nauczyciel religii w IV LO w Rzeszowie (2010-2012r.).

          W roku 2011 z rąk ks. Bpa Kazimierza Górnego otrzymał odznaczenie „Expositorium Canonicale” ("tytuł kanonika" przyp. red.). W sierpniu 2013r. zamieszkał jako rezydent przy parafii Matki Boskiej Śnieżnej w Rzeszowie-Budziwoju i zaczął pracować jako nauczyciel – konsultant w Podkarpackim Centrum Edukacji Nauczycieli w Rzeszowie (do chwili obecnej (2020r.)). w sierpniu 2018r. zamieszkał w Domu Diecezjalnym "Tabor" w Rzeszowie, pełniąc swoje dotychczasowe funkcje w Diecezji.

W czasie swojej pracy na poszczególnych parafiach dał sie poznać jako bardzo dobry ksiądz i kaznodzieja, potrafił w czasie wygłaszania swoich homilii skupić uwagę wszystkich wiernych, którzy to słuchali go z wielkim zainteresowaniem. Wierni poszczególnych parafii bardzo polubili ks. Krzysztofa za jego energię, otwartość, bezpośredniość i duże poczucie humoru. Trzeba przy tym zaznaczyć że nie tylko polscy wierni wypowiadali się o ks. Krzysztofie w samych pozytywnych słowach, ale również wierni z Francji, gdzie ksiądz kilkukrotnie w czasie wakacji pracował w podparyskich parafiach, ze względu na bardzo dobrą znajomość języka francuskiego, którego podstawy otrzymał w sokołowskim liceum.

Życzmy ks. Krzysztofowi dalszych sukcesów i błogosławieństwa Bożego, oraz wielu łask tak bardzo potrzebnych w tej niełatwej pracy.


przyg. Jan Woś przy współpracy redakcji.



** ** **
znalezione w necie


W dniu 23 sierpnia 2013 r., o godzinie 18.00 odbyła się uroczysta msza, na której pożegnaliśmy pracującego w naszej parafii, p.w. Narodzenia NMP w Rzeszowie - Staroniwie, naszego duszpasterza Ks. dr Krzysztofa Budzynia. Ksiądz Krzysztof pracował w naszej parafii przeszło 10 lat i został skierowany do pracy w parafii w Budziwoju. Po zakończeniu mszy delegacja parafian ze Staroniwy podziękowała Ks. Krzysztofowi za lata pracy w naszym kościele, naukę naszych dzieci w SP 14 i życzyła dalszej owocnej pracy duszpasterskiej w nowej parafii wręczając bukiet kwiatów. Przedstawiciele Rady Osiedla Staroniwa również podziękowali Ks. Krzysztofowi za ciekawe kazania, udział w naszych pielgrzymkach, pogodę ducha i humor, również wręczając wiązankę kwiatów. Podziękowania ks. Krzysztof otrzymał też od licznej grupy ministrantów, którzy wszyscy wzięli udział w tej mszy. Ks. Proboszcz St. Jamiński podziękował Ks. Krzysztofowi za pracę w naszej parafii, za zaangażowanie w pracy i dobrą współpracę. Na zakończenie Ks. Krzysztof podziękował wszystkim za to że czuł się tutaj dobrze, poznał parafian i spędził tutaj 10 lat pracy jako duszpasterz. Zapewnił, że o nas nie zapomni i będzie się za nas modlił.
powiększ zdjęcie

Księża podczas uroczystej mszy.

powiększ zdjęcie

Młodzież szkolna żegna Ks. Krzysztofa

powiększ zdjęcie

Delagacja RO Staroniwa żegna Ks. Krzysztofa

powiększ zdjęcie

Księża prodczas uroczystej mszy

powiększ zdjęcie

delegacja Rady Parafialnej żegna Ks. Krzysztofa

powiększ zdjęcie

Proboszcz - wyraźnie wzruszony, żegna Ks. Krzysztofa

materiał pochodzi ze strony parafii Staroniwa

strzałka do góry



O. Kołodziej Janusz CP

powiększ zdjęcie 10 stycznia 1968 - urodzony w Rzeszowie

1995 - Święcenia kapłańskie

2006 do 2009 - proboszcz, Parafia św. Stanisława Kostki w Przasnyszu

2009 - wikariusz, Parafia pw. Matki Boskiej Bolesnej w Łodzi
(...)wikariusz klasztorny o. Janusz Kołodziej, który przybył do naszej wspólnoty we wrześniu z Przasnysza. Jest opiekunem: Rodziny Radia Maryja i grupy osób niepełnosprawnych Zajmuje się sprawami administracyjno-gospodarczymi naszego klasztoru, pełniąc funkcję ekonoma klasztornego.(...)
15 IX 2015 - przełożony w Sadowiu k. Ostrowa Wielkopolskiego
(...) Święto Matki Bożej Bolesnej – patronki Zgromadzenia Pasjonistów, stało się dla postulanta Jakuba Barczentewicza pierwszym dniem jego nowicjatu. Przed południem z rąk o. Janusza Kołodzieja CP przełożonego wspólnoty sadowskiej otrzymał habit zakonny i został przekazany pod opiekę mistrza nowicjatu.(...)
 
strzałka do góry





O. Aleksander Pikor

urodzony - 28 sierpień 1968

Święcenia kapłańskie - ...

proboszcz - Trutowo Parafia św. Anny -
powiększ zdjęcie
Klasztor Ojców Karmelitów w Trutowie (gm. Kikół) jest miejscem niezwykłym. Widać go z daleka, bo położony jest wśród pól na niewielkim wzniesieniu.

Cisza, spokój, a dookoła pola uprawne. Tu zdecydowanie czas się zatrzymał i biegnie o wiele wolniej, odmierzany zegarem z klasztornej wieży. On też jest niesamowity, bo ma tylko jedna wskazówkę i w jego przypadku dokładna godzina staje się pojęciem względnym. Wchodząc do kościoła św. Anny czuje się trzy stulecia, które na nas patrzą. Latem grube mury dają chłód i ochronę przed pędzącym światem. Baczny obserwator zauważy barokowe malowidła na sklepieniu.

Remont za remontem

Dawniej budowano z większą troską i starannością, ale i tak trzysta lat zrobiło swoje. Remonty są konieczne i ciągną się latami - taki już urok obiektów zabytkowych. Ojciec Aleksander Pikor. przeor Klasztoru Ojców Karmelitów, jest tam od trzech lat i prowadzi remont za remontem. Trzeba naprawdę mieć w sobie dużo determinacji, aby nie zniechęcać się piętrzącymi się trudnościami.

Jubileusz, za pasem

Punktem wyjścia było wykonanie nowej elewacji, potem dachu na klasztorze i odwodnienia całego budynku. Kompleksowo wy remontowano też wieżę. Bez wsparcia władz samorządowych i hojności sponsorów prywatnych niewiele można by zrobić. Warto podkreślić, że zakres wszelkich robót musi zostać pozytywnie zaopiniowany przez konserwatora zabytków.
W miniony poniedziałek rozpoczął się remont dachu na kościele, który powinien zakończyć prace na zewnątrz. Jego łączny koszt wyniesie ponad 350 tys. zł. Karmelici otrzymali dofinansowanie, m.in. ze strony samorządu województwa, powiatu i gminy, ale jeszcze pieniędzy brakuje. - W Trutowie jesteśmy od roku 1717 - opowiada ojciec Aleksander Pikor. przeor Klasztoru Ojców Karmelitów w Trutowie. - Dzięki majętnemu fundatorowi powstał klasztor i kościół świętej Anny. Zdobi go polichromia, która opowiada dzieje naszego zakonu. Chciałbym, żeby kiedyś udało się tym malowidłom przywrócić dawną świetność. Na początek marzę o tym, żebyśmy mogli pozbyć się olejnej lamperii, szpecącej ściany świątyni. Przed powstaniem styczniowym mieszkało tu 16 braci, ale potem dotknęły nas bolesne szykany.
W ramach represji za pomoc powstańcom nasz klasztor został zlikwidowany i nic udało się nam powrócić do dawnej świetności. Teraz nasza społeczność liczy tylko trzech mnichów. Przygotowania do roku jubileuszowego idą pełną parą - zadbano zarówno o stronę materialną, jak i duchową. -
Zaplanowaliśmy szereg wydarzeń kulturalnych, które będą się odbywać przez cały rok 2017 - kontynuuje ojciec Aleksander. - Chcemy otworzyć izbę pamięci, poświęconą osobom zasłużony m dla ziemi dobrzyńskiej oraz muzeum regionalne. Będzie to takie połączenie modlitwy i pamięci, dostarczające głębszych przeżyć. Zależy mi na dotarciu do młodych ludzi, żeby przeszłość i patriotyzm przestały być dla nich pojęciami abstrakcyjnymi. Na przyszły rok zaplanowaliśmy odsłonięcie obelisku, poświęconego Żołnierzom Wyklętym. To kolejny, bardzo bolesny kawałek naszej historii, o którym trzeba mówić.

Punktem wyjścia są plany

W czasach świetności klasztor okalał przepiękny sad. Teraz jest tam pastwisko dla krów, ale powstał już projekt reaktywacji ogrodów, które byłyby utrzymane w stylu barokowym. Oprócz części użytkowej przewidziano tam miejsca rekreacyjne, z których mogliby korzystać wszyscy. Plany są dalekosiężne, ale zawsze trzeba wiedzieć, dokąd się zmierza. W przeciwnym wypadku nigdzie się nie dojdzie. - Mam nadzieję, że kiedyś klasztor stanie się takim miejscem, które będzie uczyć poprzez zabawę i każdy opuści nasze progi bogatszy wewnętrznie - podsumowuje przeor. - Trzysta lat historii, które można wręcz dotknąć i piękno przyrody skłonią chyba współczesnego człowieka do przemyśleń nad sensem naszego istnienia.

Odwieczny porządek

Życie za klasztornym murem jest bardzo uporządkowane, ale mnisi nie żyją w oderwaniu od współczesnego świata. Przyziemnych obowiązków im nie brakuje. Wstają o godzinie 6.30. a pól godziny później wspólnie odmawiają brewiarz. Po śniadaniu każdy zabiera się za pracę. Przeor oprócz tego, że zarządza domem, uczy religii w Szkole Podstawowej w Woli. Drugi z braci jest ekonomem, czyli zajmuje się finansami, a trzeci sprawuje funkcję zakrystianina Obiad jest o godz. 13, po której każdy ma godzinę wolnego i znów bracia wracają do pracy. O godz. 17 uczestniczą w mszy świętej, a potem są wspólne nieszpory. Po kolacji jest tzw. rekreacja, czyli czas do dyspozycji każdego z braci. A o godz. 22 zaczyna się silentium sacrum, czyli święta cisza, która trwa do pobudki.


Obowiązków nie brakuje

Małgorzata Chojnicka - 11 sierpnia 2013

Rozmowa z ojcem ALEKSANDREM PIKOREM, przeorem Klasztoru Ojców Karmelitów w Trutowie



Dlaczego zdecydował się Ojciec na życie zakonne ?

Żyjąc poza zakonem nie byłem zbytnio szczęśliwy. Wiodłem normalne życie młodego człowieka - odbyłem nawet zasadniczą służbę wojskową. Jednak doszedłem do wniosku, że chcę zostać mnichem. Dlatego wybrałem karmelitów, bo to zakon kontemplacyjny. Oddajemy się głównie modlitwie i rozmyślaniom. Po pół roku spędzonym w zakonie dotarło do mojej świadomości, że znajduję się we właściwym miejscu. Wreszcie się odnalazłem. Od tego momentu minęło prawie 20 lat. Nigdy nie żałowałem podjętej decyzji. Życie można przeżyć na różne sposoby, równie dobre i ciekawe. Ja jestem dumny, że wybrałem zakonny habit.

Jak wspomina Ojciec swój nowicjat ?

Bardzo dobrze. Spędziłem go w pięknym i niezwykłym miejscu, jakim jest klasztor w pobliskich Oborach. To miejsce sprzyja medytacji. Znajduje się tam Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej. Moim opiekunem był ojciec Piotr Męczyński. Będąc moim przewodnikiem duchowym, poświęcił mi wiele czasu. Była to zarówno wspólna modlitwa, jak i długie godziny rozmów. To człowiek niezwykły, któremu dużo zawdzięczam.

Co daje modlitwa ?

Z racjonalnego punktu widzenia modlitwa odradza energię psychiczną. Dzięki niej możemy się odnaleźć wewnętrznie, wyciszyć, uspokoić. Chwile skupienia pozwalają nam przewartościować pewne sprawy. To bardzo ważne.

Cechy dobrego spowiednika to ?

Powiem szczerze, że nie każdy potrafi być dobrym spowiednikiem. Osoba przystępująca do spowiedzi musi czuć, że jest w pełni akceptowana. Należy jej wysłuchać z dobrocią serca, jak dobry i bardzo kochający ojciec.

Jak w klasztorze wygląda dzień powszedni ?

Nasz dzień jest bardzo uporządkowany. Wstajemy o godzinie o 6.30, a 7 wspólnie odmawiamy brewiarz. Potem śniadanie i każdy idzie do własnych obowiązków, a tych nam nie brakuje. Oprócz tego, że zarządzam domem, uczę religii w Szkole Podstawowej w Woli. Drugi z braci jest ekonomem, czyli zajmuje się finansami, a trzeci sprawuje funkcję zakrystianina. Tworzymy małą społeczność, bo w Trutowie jest nas zaledwie trzech. Obiad mamy o godz. 13, po której jest godzina wolnego i znów wracamy do pracy. O godz. 17 uczestniczymy w mszy świętej, a potem są wspólne nieszpory. Później jest kolacja i tzw. rekreacja, czyli czas do dyspozycji każdego z braci. O godz. 22 zaczyna się silentium sacrum, czyli święta cisza, która trwa do pobudki.

A co z postem ?

Przez trzy dni w tygodniu - w środy, piątki i soboty - nie jadamy w ogóle mięsa. W zakonie nie ma się własnych pieniędzy, bo należą one do całej wspólnoty. Jak wygląda sprawa zwykłych wydatków, gdy na przykład trzeba kupić sobie nowe buty ?

Finansami całego klasztoru zarządza ojciec ekonom i on decyduje także o naszych wydatkach. Jednak podchodzi do nich z dużą życzliwością, rozumiejąc przyziemne potrzeby dnia powszedniego.

Czy habit ułatwia życie ?

W pewnych sprawach na pewno. Nie mam na przykład w ogóle problemów z ubiorem, bo dzięki habitowi zawsze jestem dobrze ubrany.

Klasztor w Trutowie ma bogatą historię. Proszę ją trochę przybliżyć.

W Trutowie jesteśmy dokładnie od roku 1717 i za trzy lata będziemy obchodzić piękny jubileusz. Dzięki majętnemu fundatorowi powstał klasztor i kościół świętej Anny. Zdobi go polichromia, która opowiada dzieje naszego zakonu. Chciałbym, żeby kiedyś udało się tym malowidłom przywrócić dawną świetność, jak to się stało w klasztorze Ojców Bernardynów w Skępem. Przed powstaniem styczniowym mieszkało tu 16 braci, ale potem dotknęły nas bolesne szykany. W ramach represji za pomoc powstańcom nasz klasztor został zlikwidowany i nie udało się nam powrócić do dawnej świetności.

W tej chwili prowadzimy remont dachu, z którego rozpoczęciem nie mogliśmy już czekać ani chwili dłużej. W tej potężnej inwestycji wspiera nas Urząd Marszałkowski oraz Starostwo Powiatowe w Lipnie oraz Urząd Gminy w Kikole. Spotykamy się z wielką życzliwością ze strony władz samorządowych, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.

Jest tu Ojciec dopiero od roku. Jakie wrażenia ?

Przede mną trudne wyzwanie, bo przygotowanie obchodów 300-lecia naszego klasztoru. Do Trutowa przyszedłem z Krakowa, gdzie spędziłem trzy lata. Z wielkiego miasta trafiłem na wieś, ale style życia we współczesnym świecie aż tak bardzo się od siebie nie różnią. Ludzie na wsi i w mieście żyją podobnie. Bardzo mi się tu podoba, a karmelici zawsze wybierali miejsca z dala od wielkiego świata.

Co jest największym zagrożeniem dla współczesnego człowieka ?

Uważam, że zagubienie wewnętrzne. Człowiek sobie nie radzi, gdy znajdzie się w takim położeniu. Nie potrafi odkryć, kim naprawdę jest i jaką ma wartość. Każdy z nas to wielka indywidualność, którą należy w sobie polubić.

WARTO WIEDZIEĆ
  • Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel został sprowadzony do Polski dzięki św. Królowej Jadwidze i Władysławowi Jagielle.

  • Pierwsi zakonnicy przybyli do Krakowa z Pragi w 1397 r.

  • Jedną z najwcześniejszych fundacji zakonu był klasztor w Bydgoszczy.

  • W Trutowie Ojcowie Karmelici są od 1717 r.



300 lat karmelitów w Trutowie

25 Kwi 2018

W 2017 rok obchodziliśmy Jubileuszowy rok 300-lecia fundacji w Trutowie. Podczas jego trwania odbyły się liczne wydarzenia kulturalne i religijne. Centralnym punktem obchodów była uroczysta Msza Święta pod przewodnictwem J. E. ks. bp. Wiesława Alojzego Meringa, ordynariusza diecezji włocławskiej. Mszę Świętą koncelebrowali przybyli karmelici z o. Prowincjałem Bogdanem Megerem na czele, zaproszeni księża (m. in. ks. dr Marcin Puziak oraz ks. dr Józef Dębiński).

Na zakończenie Mszy Świętej o. Aleksander Pikor – przeor klasztoru w Trutowie wręczył trzy złote pierścienie, które są wyrazem wdzięczności za wkład w rozwój klasztoru. Wyróżnione zostały następujące osoby: J. E. ks. bp Wiesław Alojzy Mering; Pan Krzysztof Baranowski – starosta powiatu lipnowskiego oraz Pan Sylwester Śmigiel – Prezes Karmelickiej Ochotniczej Straży Pożarnej.

Dla upamiętnienia tego jubileuszu powstały dwie publikacje dotyczące dziejów klasztoru oraz parafii Trutowo: „Pod szatą Karmelu” autorstwa prof. Mirosława Krajewskiego oraz „300 lat Karmelitów w Trutowie” – praca zbiorowa pod redakcją ks. Józefa Dębińskiego.


Zobacz galerie zdjęć

strzałka do góry





ks. Józef Konrad Ożóg

Salezjanin ks. Józef Konrad Ożóg był synem Franciszka i Marii z domu Maziarz. Urodził się 7 stycznia 1898 roku w Nienadówce w diecezji przemyskiej. Od dzieciństwa pracował na gospodarstwie rolnym rodziców. Dnia 20 sierpnia 1910 roku, dwunastoletni Józef został przyjęty do Zakładu im. Księdza Bosko w Oświęcimiu jako uczeń pierwszej klasy klasycznego gimnazjum niższego. Za naukę syna i internat rodzice płacili miesięcznie 22 korony austriackie. Po ukończeniu czterech klas tegoż gimnazjum młody Józef poprosił o przyjęcie do zgromadzenia
salezjańskiego. Dnia 17 czerwca 1914 roku na zebraniu kapituły (rady) zakładu oświęcimskiego został dopuszczony do nowicjatu wszystkimi pięcioma głosami decydujących w tej sprawie. Nowicjat zakonny rozpoczął 25 lipca 1914 roku w Radnej w Słowenii. Po dwukrotnym złożeniu trzyletnich ślubów czasowych złożył profesję wieczystą dnia 5 lutego 1922 roku w Krakowie.

Po studiach filozoficznych odbywał w zakładzie oświęcimskim przepisaną regułami zgromadzenia trzyletnią praktykę wychowawczą, tzw. asystencję. W 1922 roku w Oświęcimiu rozpoczął studia teologiczne. Tonsurę i święcenia mniejsze przyjął z rąk biskupa Anatola Nowaka w Kleczy Dolnej i Krakowie. Studia teologiczne kontynuował w Turynie, gdzie w bazylice Matki Bożej Wspomożenia Wiernych dnia 20 lipca 1924 roku arcybiskup Józef Gamba udzielił Ożogowi święceń kapłańskich.

Od początku życia i pracy w zgromadzeniu salezjańskim ks. Ożóg bardzo dobrze zorientowany byt w szkolnictwie rzemieślniczym. Z tego powodu jako neoprezbiter skierowany został przez przełożonych prowincji do Warszawy, gdzie w tamtejszej szkole rzemiosł przy ul. Lipowej 14 objął stanowisko radcy szkolnego. Już po dwu latach pracy przybył do zakładu oświęcimskiego, który w tym czasie potrzebował fachowych sił nauczycielskich i pedagogicznych. Tu podjął obowiązki nauczyciela matematyki w gimnazjum i w tym charakterze pracował do 1935 roku. Rozbudowujący się zakład oświęcimski z dużą liczbą uczniów, wychowanków i personelu świeckiego (w 1939 roku - ok. 600 osób) wymagał sprawnego i skutecznego prefekta. Obowiązki te podjął ks. Józef Ożóg. Okazał się pracowitym i dzielnym prefektem i zastępcą dyrektora w latach 1936-1941, czyli do momentu aresztowania przez gestapo krakowskie dyrektora zakładu oświęcimskiego, ks. Zygmunta Kuzaka, dnia 30 sierpnia 1941 roku. Po zajęciu naszego zakładu w 1939 roku przez wojska niemieckie, w ciągu tych dwu lat ks. Ożogowi udawało się pomyślnie rozwiązywać problem utrzymania pokaźnej liczby personelu: salezjanów i pracowników, jak również spłat pewnych zadłużeń. W tym okresie wykazywał także wiele odwagi wobec Niemców. Kiedy przeprowadzali rewizję w zakładzie i w halach warsztatowych szkoły rzemiosł, niejednokrotnie udawało mu się wyprowadzić ich w pole. Niemcy mieli podejrzenia, ale dokonywana co pewien czas stacjonujących w zakładzie oddziałów pruskich, bawarskich, wirtemberskich i austriackich powodowała, że nie mieli mocnych dowodów, aby go aresztować.

W końcu sierpnia 1941 roku dyrektor zakładu, ks. Zygmunt Kuzak. został aresztowany przez gestapo krakowskie i uwięziony w Bielsku. Dnia 1 IX 1941 roku przewieziono go do więzienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Wkrótce potem gestapo pojawiło się u ks. Józefa Ożoga, lecz po rozmowie pozostawiono go w spokoju. Kiedy jednak Niemcy przybyli do zakładu po raz drugi, ks. Józef Ożóg, obawiając się aresztowania, zniknął i przez trzy miesiące ukrywał się u sióstr serafitek w Oświęcimiu. Zamieszkiwał wówczas w małym pokoiku nad zakrystią. Następnie zdecydował się powrócić do zakładu i zająć mały pokoik w „starym zakładzie”. Nie zdradzał nikomu miejsca swego pobytu, a usługiwał mu kl. Alfred Hoffman, służąc do Mszy Świętej i przynosząc posiłki. Wreszcie w maju 1942 roku zdecydował się wyjść z ukrycia. W cywilnym ubraniu, pod pozorem przyjazdu od znajomych z Rybnika, uczestniczył w odpuście na święto Wspomożycieli Wiernych. Jawne przebywanie w Oświęcimiu było jednak rzeczą niebezpieczną, stąd udał się do naszego domu w Szczyrku na Górce z kaplicą Matki Bożej Częstochowskiej i tam mieszkał pod zmienionym nazwiskiem Hoffman. Po wojnie wszystkie nasze placówki powracały do życia i potrzebowały
odpowiedniego personelu. Doświadczonego księdza Ożoga przełożeni skierowali w 1946 roku do Przemyśla na Zassanie, gdzie w trudnych warunkach pełnił obowiązki administratora domu, przy którym funkcjonowała Salezjańska Szkoła Organistowska, a Salezjanie obsługiwali Parafię św. Józefa. Jego pragnienie pracy w duszpasterstwie spełniło się, gdy w 1951 roku został skierowany na stanowisko dyrektora i proboszcza parafii św. Michała we Wrocławiu. Tamtejszy olbrzymi kościół, jeden z największych we Wrocławiu, w czasie wojny zniszczony w przeszło 90% i przeznaczony do rozbiórki, odbudował ksiądz Alojzy Lądwik, jednak
świątynia potrzebowała wykonania kolejnych prac. Ksiądz Ożóg w krótkim czasie - do połowy 1952 roku, wykonał bardzo dużo napraw, łącznie z malowaniem kościoła. Pytanie, skąd czerpał środki finansowe na wykonanie tych prac? Oczywiście przede wszystkim z ofiarności parafian. Ponadto ksiądz proboszcz rozprowadzał śpiewniki kościelne, wydrukowane na własnych matrycach i w ten sposób zdobywał pewne fundusze. Niestety, po półtora roku pracy we Wrocławiu został odwołany.

W sierpniu 1952 roku przybył do Oświęcimia, by po erekcji drugiej parafii przy tutejszym salezjańskim kościele Maryi Wspomożycielki Wiernych organizować parafię i być jej pierwszym administratorem. Oświęcim znał od dzieciństwa jako wychowanek i marzył o dokończeniu budowy salezjańskiej świątyni maryjnej, w czym przeszkodziła I wojna światowa. Czuł się powołany do wykonania prac budowlanych i wystroju wnętrza kościoła. Do tego czasu m.in. znajdował się tu prowizoryczny ołtarz główny, który należało zastąpić właściwym.
Salezjańska parafia w Oświęcimiu była niewielka, liczyła ponad tysiące wiernych. Ponadto jej administrator i wikariusze mogli liczyć na pomoc w pracy duszpasterskiej salezjanów pracujących w szkole i internacie zakładowym. Stąd ksiądz Ożóg wiele czasu poświęcał na przygotowywanie materiałów kaznodziejskich i katechetycznych, powielając je i rozprowadzając, co przynosiło przypływ środków. Ówczesny dyrektor Zakładu im.
Księdza Bosko w Oświęcimiu ks. Adam Cieślar widział w erygowaniu parafii przy salezjańskim kościele nowy okres pracy pastoralnej salezjanów. Do bezpośredniej pracy parafii jako wikariusz parafialny został przydzielony ks. Julian Cisek. W 1958 roku ksiądz Ożóg opuścił Oświęcim udając się do Kuźnicy Czeszyckiej. Nie pragnął zmiany, chciał nawet pozostać w Oświęcimiu i pracować tutaj, gdzie zawsze przy
konfesjonale miał zawsze sporą grupę penitentów. Po otrzymaniu listu posłuszeństwa, nie żaląc się nikomu i nie czekając na pożegnanie, nagle zniknął. Do maleńkiej parafii św. Jana Chrzciciela w Kuźnicy Czeszyckiej należały miejscowości: Kuźnica Czeszycka, Czeszyce, Grabownica, Kotlarka, Luboradów, Suliradzice, Stara Huta, Wielgie.
Niestety nie pracował długo w Kuźnicy, gdyż już w roku następnym musiał ją opuścić. Mimo to pozostawił tam wiele wykonanych prac w kościele i otoczeniu. Przyjął propozycję prowincjała i w 1959 roku udał się do parafii Chocianów. Zawsze pragnął pracy duszpasterskiej, w tym spowiedzi nie tylko w okresach świątecznych, zarówno u siebie, jak i u sąsiadów. Tu także podjął prace
renowacyjne w kościele: przełożenie dachówki na kościele, oszklenie i reperacja okien, malowanie kościoła wewnątrz i na zewnątrz, remont organów. Przeprowadził także wykonanie wielu prac w kościele filialnym Matki Bożej Siewnej w Chocianowcu, gdzie zainstalowano oświetlenie elektryczne, pomalowano wnętrze, zbudowano nowe tabernakulum, ławki, stacje Drogi Krzyżowej. Wybudował także w roku 1963 kościół w Kuźni Nowej, wykorzystując na ten cel dom mieszkalny, stajnię i stodołę, które ze sobą połączono. Po wyposażeniu nowego kościoła ks. Ożóg proponował przełożonym prowincji osadzenie tam na stałe duszpasterza z obsługą kaplicy w Pasterniku. Był także za usadowieniem tam na stałe duszpasterza z obsługa kaplicy w Pasterniku. Był także za usamodzielnieniem Chocianowca.

Lata 1966-1970 spędził ks. Ożóg w Twardogórze jako ojciec duchowny tego ośrodka duszpasterskiego. Pomagał księdzu dziekanowi w pracy, kopiował pisma kurii wrocławskiej

oraz rozporządzenia dziekańskie i rozprowadzał je wśród placówek duszpasterskich w ramach dekanatu. W1970 roku ks. Ożóg powrócił jako emeryt do Wrocławia, gdzie pełnił dyżury w biurze parafialnym i konfesjonale. Tutaj też w 1974 roku przeżywał złoty jubileusz swego kapłaństwa. Nigdy nie opuszczał go humor i subtelny dowcip, co w połączeniu z uprzejmością zyskiwało mu sympatię ogółu.

Na przestrzeni życia kapłańskiego zmieniał dziesięciokrotnie miejsce swojej posługi pastoralnej. Jak każdy przywiązywał się do miejsc i ludzi, a zmiany najprawdopodobniej nie sprawiały mu radości. Przyjmował je jednak w duchu zakonnego posłuszeństwa. Mimo, że niebył rasowym kaznodzieją od 1951 do
1970 roku spisywał głoszone przez siebie kazania. Pozostało po nim nawet kilka zeszytów takich kazań. Szczególna cechą kapłaństwa księdza Ożoga było przywiązanie do konfesjonału. Przed przewidywanym przeniesieniem z Oświęcimia w 1958 roku pisał do inspektora, ks. Jana Ślósarczyka, przekazując informację, iż zmiana ta mu się nie podoba, że chciałby pozostać w Oświęcimiu i obsługiwać kościół Wspomożycielki Wiernych, gdzie spowiadał codziennie po dwie godzinny rano i jedna wieczorem, a w razie potrzeby i więcej.
Uważał, że kościół salezjański, który w opinii współbraci pretendował do sanktuarium, winien mieć stałego spowiednika, nie wyjeżdżającego, lecz pozostającego stale do dyspozycji penitentów miejscowych i z podmiejskich
parafii. Także inni księża szukali spowiednika i dla nich także był potrzebny stały kapłan. Ponadto ks. Ożóg był spowiednikiem sierot u sióstr serafitek, w klasztorze sióstr w Oświęcimiu i sióstr karmelitanek w Polance. Z niezmordowaną gorliwością pilnował tronu Miłosierdzia Bożego, zarówno gdy był prefektem zakładu, jak i wówczas, gdy był
duszpasterzem i proboszczem. Był spowiednikiem lubianym. Żałowano go, gdy opuszczał w 1951 roku Przemyśl, podobnie, kiedy wyjeżdżał w 1958 roku z Oświęcimia. Od przełożonych dopraszał się placówki, gdzie jest dużo spowiedzi.

Gdy dnia 26 września 1975 roku we Wrocławiu po raz kolejny pośpieszył do konfesjonału, opadł w nim z sił i zemdlał. Pogotowie ratunkowe zabrało go do szpitala. Przez tydzień nie odzyskał przytomności. Zmarł 3 października tego samego roku, przeżywszy 77 lat życia, 60 lat profesji i 51 kapłaństwa.

Podczas pogrzebu ks. Ożoga homilię wygłosił biskup Wincenty Urban, który poprowadził kondukt ulicami Wrocławia na cmentarz św. Wawrzyńca. W ostatniej drodze towarzyszyli mu współbracia, księża diecezjalni, przedstawiciele zakonów męskich i żeńskich z Wrocławia oraz rzesza wiernych z młodzieżą i dziećmi.
Powyższy materiał pochodzi z książki opartej na spisanych wspomnieniach ks. Józefa Konrada Ożoga, którą zamieszczam w całości i polecam pod tym linkiem.

Wspomnienia z wojny 1939-1945

strzałka do góry



Bełz Jan - kleryk

Urodził się 14 czerwca 1925 roku w Nienadówce, był synem Józefa i Marii Bełz. Informacje o Nim, które dotarły do nas są można powiedzieć szczątkowe. W roku 1947 uczęszczał do szkół w Oświęcimiu, szkoły te prowadzili Salezjanie były one popularne w tamtych czasach w Nienadówce, do tych szkół uczęszczało kilku chłopaków z Nienadówki, przed II wojną i po niej.

Sporo możemy dowiedzieć się o szkołach ze wspomnień ks. Józefa K. Ożoga. Został On jako dwunastoletni chłopak przyjęty do Zakładu im. Księdza Bosko w Oświęcimiu do pierwszej klasy klasycznego gimnazjum niższego dnia 20 sierpnia 1910 roku. Wspomnienia z wojny 1939-1945. Jan Bełz, co można wydedukować ze zdjęć poniżej przeszedł podobną drogę. Na
powiększ zdjęcie
zdjęciu z lewej jest w mundurze harcerskim co sugeruje, że uczęszczał on do gimnazjum. Zdjęcie z prawej datowane na czerwiec 1947 rok, widzimy go w sutannie jako kleryka, słuchacza seminarium duchownego.

I jeszcze dwa zdjęcia związane z klerykiem Janem Bełzem z lewej widzimy go z braćmi Franciszkiem i Adamem. Zdjęcie z prawej jest pamiątką z jego pogrzebu.


Kleryk Jan Bełz, zmarł przedwcześnie 18 maja 1954 roku w Oświęcimiu i tam spoczął na cmentarzu parafialnym w zbiorowej kwaterze Salezjańskiej.


Redakcja

strzałka do góry

About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013