Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Zapiski z kroniki 1939-1945


Wstęp - Menu
Z wielką przyjemnością prezentujemy, mieszkańcom Nienadówki i nie tylko, zapiski ks. Michała Bednarskiego z lat okupacji i tuż po niej. Jedyną zmianą, która została w zapiskach dokonana, jest zastąpienie imion i nazwisk ludzi, iniciałami. Zmiana ta podyktowana jest dość kontrowersyjnymi wiadomościami występującymi w niektórych fragmentach tekstu, zwłaszcza dotyczącymi spraw powojennych. Ludzie wymienieni już nie żyją i nie mogą się obronić przed oskarżeniami zawartymi w zapiskach. Myślę, że zostanie to dobrze zrozumiane przez mieszkańców Nienadówki. Za udostępniony materiał dziękuję, zarazem przepraszam za ewentualne błędy powstałe przy pisaniu.
* Ks. Michał Bednarski (1887-1972)

Rok 1935
* Rok Pański 1935
* Budowa plebani 1935-1939

Rok 1936
* Kolęda proboszcza 1936

Rok 1937
* Sprawa nowej ambony

Rok 1938
* Dalsze prace w plebanii

Rok 1939
* Podstęp ludzki
* Losy Polski po zaborze niem-ros.
* Uwagi spostrzeżenia o życiu

* Wojna polsko - niemiecka
* Losy Polski po zaborze niem-ros.
* Uwagi spostrzeżenia o życiu

* Rok 1940 - ogólnie
* Rok 1941 - ogólnie
* Rok 1942 - ogólnie

Rok 1943
* Zapiski (6 I-21 VI)
* Kanoniczna wizytacja biskupa
* Bandyci na probostwie

Rok 1944
* Zapiski (marzec)
* Święcone dla schizmatyków
* Czyn zbrodniczy
* Sowiecka armia pod Sokołowem.
* Zrabowanie ksiąg metrykalnych
* Napad na ks. M. Bednarskiego

Rok 1945
* Rok 1945 - ogólnie

Tekst przedstawiony jest w całości poniżej, ale można również zapoznać się z nim wybierając z menu powyżej poszczególne fragmenty.






Ks. Michał Bednarski (1887 - 1972)
Urodził się 4 VI 1887 r. w Wysokiej, k. Łańcuta. W rodzinnej wiosce uczęszczał do szkoły powszechnej, następnie przez dwa lata do szkoły miejskiej w Łańcucie. Dalszą edukację kontynuował w rzeszowskim gimnazjum, po ukończeniu którego wstąpił do Seminarium Duchownego w Przemyślu. Na kapłana wyświęcony został przez Ordynariusza Przemyskiego ks. biskupa Józefa Sebastiana Pelczara 1 czerwca 1919 roku.

Pierwszą placówką duszpasterską młodego wikarego było Grodzisko Dolne, skąd w 1921 r. przeniesiono go do Bud Łańcuckich, jako administratora tworzącej się parafii. Nastąpnie objął probostwo w Krzemienicy, zaś w kwietniu 1935 r. Ordynariusz Przemyski ks. bp Franciszek Barda instytuował go na probostwie w Nienadówce.

(..) ks. Bednarski zanotował wówczas: “Na pierwszy rzut oka zdawałoby się wszystko jak najlepiej. Tuż przy kościele szkoła, dom ludowy, sklep kółka rolniczego, dalej mleczarnia. Niestety parafianie skłóceni, bez zgody i zwalczający się grupkami na tle walk partyjno – politycznych.“ (..)

Nienadówka - wioska licząca w owym czasie ok. 3000 mieszkańców, położona w gminie Sokołów Małopolski, powiat Kolbuszowa, województwo lwowskie. Oddalona od Rzeszowa ok. 20 km na północ, usytuowana prostopadle do ważnej magistrali drogowej Rzeszów - Lublin, niemal symetrycznie po obydwu jej stronach. Umownie podzielona nu część górną, środkową i dolną. Siedziba parafii rzym-kat. pw. św. Bartłomieja Apostoła od końca XVI wieku. W okresie omawianym tworzyły ją: wieś Nienadówka i mniejsza część sąsiedniej wsi Trzebuska (strona południowa). Ks. Michał Bednarski był 17-stym proboszczem.

Na czas jego posługiwania na tym urzędzie, przypadł tragiczny okres wojny i okupacji. Znany ze skrupulatności i systematycznej pracy ks. proboszcz Bednarski, od pierwszych dni urzędowania prowadził Kronikę, w której na bieżąco rejestrował zdarzenia zachodzące w wiosce, parafii, okolicy, w świecie, w swojej pracy duszpasterskiej i życiu osobistym. Powstał zatem przejmujący obraz zmagań ludzkich wobec przeciwności losu, mających często okrutny i złowrogi charakter.

Zaprezentowane na kartach Kroniki wojenno-okupacyjne przejścia, do tego stopnia nadszarpnęły zdrowie ks. proboszcza, że 17 czerwca 1952 r. złożył rezygnację z pełnionego urzędu. Kuria Biskupia obrz. łac. w Przemyślu rezygnację ową przyjęła i dalszą część życia ks. Bednarski spędził na plebanii w Nienadówce, jako rezydent. Zmarł 23 listopada 1972 r. Spoczywa na miejscowym cmentarzu parafialnym. Kwatera proboszczów.
strzałka do góry




WYPISY z Kroniki rzymsko-katolickiej parafii Nienadówka od 1935 roku
przez ks. proboszcza Michała Bednarskiego sporządzonej.


Rok Pański 1935

Rok 1935 przyniósł dla parafii wiele nowości i zmian. Dotychczasowy ks. Ludwik Bukała, a zarazem dziekan pierwszy dekanatu sokołowskiego, pracujący w Nienadówce od 17 sierpnia 1901 do 15 stycznia 1935 r., przeniósł się do Sokołowa, jako proboszcz, po dobrowolnej rezygnacji ks. Szado, który - chociaż jeszcze w sile wieku - poszedł na emeryturę. Do Nienadówki, jako administrator przyszedł ks. Ludwik Kozdyl i administrował parafią do 21 marca 1935 roku.

Na mocy rozporządzenia Ordynariatu Biskupiego dnia 22 marca 1935 roku przybył do Nienadówki, w charakterze administratora, ks. Michał Bednarski, po dobrowolnej - w całym tego słowa znaczeniu - rezygnacji z probostwa w Krzemienicy. Instytuował go na probostwo w Nienadówce ks. Biskup Franciszek Barda, ordynariusz przemyski, dnia 10 kwietnia 1935 roku.

Ks, Michał Bednarski urodził się 4 czerwca 1887 roku w Wysokiej koło Łańcuta. Do szkoły powszechnej uczęszczał najpierw w Wysokiej, a następnie przez dwa lata do szkoły miejskiej w Łańcucie. Do gimnazjum uczęszczał w Rzeszowie, egzamin dojrzałości składał w Krakowie. Wyświęcony na kapłana w Przemyślu, przez ks. Biskupa Józefa Sebastiana Pelczara, w roku 1919, pierwszego czerwca.

Jedyną wikarówkę miał w Grodzisku Dolnym, skąd w roku 1921 poszedł, jako administrator, do nowo tworzącej się duszpasterskiej placówki na Budach Łańcuckich, po podpisaniu prezenty przez Alfreda hr. Potockiego objął probostwo w Krzemienicy, z którego zrezygnował i objął w roku 1935 Nienadówkę.


Nienadówka w roku objęcia duszpasterstwa przez ks. Michała Bednarskiege.


Kościół murowany z cegieł, trójnawowy, w stylu gotyckim, wybudowany za ks. Antoniego Momidłowskiego. Na ogół dobrze się przedstawiający, lecz w szczegółach wiele potrzebujący remontu.

Dach kryty dachówką paloną, ustawicznie niszczony wiatrami i mrozami, dosyć marny, miejscami przecieka woda i niszczy sufity wewnątrz kościoła Żaluzje przy wieży i sygnaturce poniszczone, okna szklane na wieży zbite, mury popadane, rynny prawie wszystkie dziurawe, wewnątrz kościół ma trzy ołtarze gotyckie, jednak małe, (... ), wygląd ich jest smutny. Cały kościół pomalowano w roku 1922.

Na wieży było trzy dzwony, jeden tylko dobry, dwa zaś, to jest Średni i mały, rozbite i wyszczerbane. Szkoda wielka, zwłaszcza, że niedawne zakupili je parafianie. Są to następstwa niedbalstwa o rzeczy kościelne.

Przy kościele stoi osobno murowany magazynek na sprzęty kościelne. Dach zupełnie zniszczony, drzewo dachowe i sufit zgniły, woda zalewała wszystko, co się tam znajdowało. Dlatego zgniła trumna do obrzędów dnia zadusznego i katafalk.

Ogrodzenie dawniej piękne, otaczające kościół, zbudowane z cegieł w słupy, na podmurówce również ceglanej, na której stoją sztachety żelazne, dzisiaj miejscami zupełnie rozwalone, zwłaszcza od strony północnej, reszta zaś chyli się ku rozpadowi. Latami poprzednik nic nie poprawiał i doprowadził do takiego stanu.

Plebania poniżej krytyki. Jest to stary - nie wiadomo kiedy budowany - dom, stojący na południe od kościoła. Sienią dzielił się na dwie części, zachodnia, murowana: mieściła jadalnię, pokój i kancelarię parafialną, wschodnia, częścią drewniana i częścią murowana, obejmowała kuchnię, pokój dla służby, inny mały pokoik i spiżarnię, wygląd zewnętrzny miała nieestetyczny. Dach kryty gontem, ostro kątowy, wysoki, zupełnie podziurawiony. W czasie deszczów na całą plebanię padały strugi wody. Stąd też belki w dachu były przegniłe, sufity w plebani walące się i zamoczone, spodem do wysokości metra wilgoć i grzyb. Okna stare, wypadające, przykry przedstawiały widok. W całej okolicy podobnego budynku nie spotkał. To było mieszkanie dla proboszcza w Nienadówce.

Budynki gospodarcze: stodoła zbudowana w słupy ceglane; ściany z bali drewnianych. Ściana południowa i wschodnia w stanie dobrym, zaś północna i zachodnia już wypadająca.Wewnętrzne sąsieki i przepierki walące się. Dach ma ogół dobry; miejscami potrzebował remontu.

Stajnia murowana z cegły. Nie mająca opieki, dobrze przyniszczyła. Mury miejscami, zwłaszcza na rogach powybijane, odrzwi wszystkie zniszczone, drzwi i okna zupełnie połamane. Dach z dachówki palonej, podziurawiony. Od strony zachodniej, ponieważ się woda lała od dłuższego czasu, kilka metrów ściany zgniło.

Spichlerz ze starego drzewa, niedawno postawiony, z nim złączona drewutnia i kurnik nie miały wiele wartości. Wozówka mała drewniana, z dachem zniszczonym.

Było dwie studnie, lecz w żadnej nie było wody do picia dla ludzi, Budowano obie w największych ściekach. Wody było zawsze równo ze ziemią, ale tylko dla inwentarza. Tak gospodarzyli przez długie lata. Według opowiadań, po wodę do kuchni chodzili do studni szkolnej.

Były dwa ogrody. Jeden tuż przy kościele, w którym był dawniej ogród i w nim stała plebania.Drugi na południe od plebanii. Ani przy jednym, ani przy drugim nie było żadnego ogrodzenia. Ślady świetności z czasów ks. Momidłowskiego pozostały żywopłoty, dzisiaj powyrastane i zniszczone. Bez przesady, całość przedstawiała bardzo smutny obraz.

Nie w lepszym porządku znajdowała się cała parafia. Na pierwszy rzut oka zdawało by się wszystko jak najlepiej. Tuż przy kościele była szkoła, Niestety: parafianie skłóceni, bez zgody i zwalczający się grupkami na tle walk partyjno-politycznych. Dla duchowieństwa nieprzychylni. Na terenie parafii istniały wówczas organizacje polityczne i gospodarcze, jedni należeli do "Sanacji", kierunek rządowy, inni, do Związku Ludowców, o kierunku opozycyjnym w stosunku do "Sanacji".

Młodzież grupowała się w rządowym związku: "Młodej Wsi" o zabarwieniu nieprzychylnym Kościołowi i "Młodzieży Wiejskiej", zwanej Wiciowcy, o zdecydowanych antyreligijnym prądzie. Część młodzieży zorganizowana była w stowarzyszeniach katolickich Młodzieży męskiej i żeńskiej. Ta pracowała na podstawie nauki Chrystusa.

Jak wszędzie tak i w Nienadówce zepsucie obyczajów było wielkie, przeważnie u młodzieży. Tańce publiczne; zabawy, pijatyki, kradzieże i bandytyzm były uprawiane na gruncie Nienadówki. Do wzrostu zepsucia przyczyniała się nieco miejscowa inteligencja, zwłaszcza niektórzy z nauczycielstwa powszechnego; którzy z polecenia władz szkolnych i państwowych prowadzili "Związek Młodej Wsi". Wśród takiego nastroju rozpoczął pracę nowoprzybyły proboszcz ks. Michał Bednarski.
strzałka do góry






Budowa nowej plebanii
1935 - 1939

W kilka tygodni po przybyciu ks. proboszcza Michała Bednarskiego, parafia zaczęła myśleć poważnie o budowie plebanii. Za warunek jednak postawiła, by ksiądz proboszcz dał drzewo z lasu plebańskiego na wiązania dachowe. Taki sam warunek stawiała zawsze księdzu Bukale, lecz tenże nie przyjął go.

Nowo przybyły proboszcz nie widział nawet jeszcze tego lasu, przeto oświadczył, że u wolnej chwili pojedzie z Komitetem zobaczyć ten las i jeżeli znajdą się takie drzewa odpowiednie to zrobi tę ofiarę. Wnet wybrał się ksiądz proboszcz wraz Z Janem Nowińskim i Józefem Chorzępą, komitetowymi na oględziny. Po przeszukaniu znalazło się kilkanaście sztuk grubych sosen, przeto zadecydowali, by obrócić na deski.

Kiedy ubili sprawę z proboszczem, przedłożyli swój zamiar ławnikom gromadzkim i sołtysowi, a ci ogółowi. Ogół przyjął tę myśl, trzeba ją było w szczegółach omówić.

W tym celu zwołano ogólne zebranie wraz z komitetem parafialnym i sołtysem, oraz księdzem proboszczem. Parafianie obiecali dać wszelką robociznę za darmo, oraz uchwalili, by każdy złożył dobrowolnie na budowę plebanii po 2 zł 50 groszy z morga. I tę propozycję przyjęto. Wyłoniła się kwestia, kto ma zbierać pieniądze na budowę plebanii. Ks. Proboszcz zapraponował, by zbierał komitet, lub gmina. Ogół jednak prosił, by koniecznie podjął się tak ważnej sprawy ksiądz proboszcz, ponieważ inaczej ludzie nie będą dawali. Ostatecznie zgodził się ks. proboszcz na to. W maju 1935 roku zaczęto składać ofiary na plebanię. Kiedy Komitet miał już pewną gotówkę zgodzono cegłę w cegielni w Trzebusce po 30 zł za tysiąc i rozpoczęli gospodarze wozić cegłę. W rzeczywistości przywieźli ochotnie kilkadziesiąt tysięcy cegły.

Trzeba było rozglądnąć się za planem plebanii. Ks. Proboszcz, by nie narażać parafii na większe koszta za plany, oglądnąwszy kilka nowych budowli, oraz, pobrawszy plany z plebanii Woli Raniżowskiej, udał się do budowniczego pana Pellera w Rzeszowie i z nim wspólnie naszkicowali plan. Przygotowany plan przedłożył pan Peller komitetowym, którzy porobiwszy pewne uwagi, zwłaszcza co do rozmiarów, i ostatecznie poprawiony, przyjęli. Plan, dzięki zabiegom i pomocy ks. proboszcza, kosztował tylko 60 zł.

Jednocześnie gospodarze zwieźli 15 ton wapna z Rzeszowa, które wygaszone i wozili piasek do budowy z rzeczki Nienadowskiej z dolnego jej biegu.

Gdy były: cegła, wapno: piasek i trochę pieniędzy, jeszcze w gotówce, dnia 22 sierpnia 1935 roku komitet budowy plebanii zgodził do budowy plebanii budowniczego, Wojciecha Błoniarza ze Zaczernia. Budowę miał wykonać za 900 złotych, parafia miała dać pomocników i opłacić ich. Budowę plebanii miał rozpocząć 10 września 1955 roku.

Nie mało było kłopotu z miejscem na którym miała stanąć nowa plebania. Plac, który zajmowała stara plebania najpierw okazał się mokry, a po wtóre stara plebania musiała stać aż do wykończenia nowej. Porobiwszy próby, ostatecznie wybrano budować poniżej starej plebanii na południu, zwłaszcza, że to miejsce okazało się najsuchsze. Kiedyśmy przygotowali wszystko co potrzeba do budowy, czekaliśmy tylko na budowniczego, by przybył wykopać fundamenta. Miało to być 9 września. Ludzi do kopania przybyło około 60-ciu. Majster jednak nie przybył. By nie tracić robotników, musiał ks. proboszcz kierować całą pracą. Budowniczy wraz z murarzami zjawił się dopiero 12 września. Oglądnąwszy robioną pracę, przyjął jako dobrą, pogłębił jeszcze rowy na fundamenta i rozpoczął pracę. Był to dzień Najświętszego Imienia Marii. Pod jej opiekę i św. Teresy oddał ks. proboszcz rozpoczęte dzieło.

Na sam spód fundamentów kładziono kamienie, które ludzie oddali na plebanię,Praca szła dosyć raźno, wnet wyszli ponad ziemię i zaczęły się wznosić ściany, a wreszcie i okna.

Byli jednak ludzie nieprzychylni tej budowie, wprawdzie mała ilość, ale się znajdowali, którzy buntowali ofiarodawców, ofiary zmniejszały się, a tak murarzom, jako też robotnikom trzeba było płacić. Jednej soboty, kiedy im się nie wypłaciło orzekli, że do pracy nie przyjdą. Po wytłumaczeniu sprawy uspokoili się.Pieniędzy jednak faktycznie nie było.

Niektórzy komitetowi radzili zaciągnąć pożyczkę w kasie Stefczyka w Nienadówce. Nikt jednak nie chciał przyjąć długu imiennego, a na firmę parafii kasa nie wypożyczyła. Tak więc sprawa pożyczki w Kasie Stefczyka upadłą. Proboszcz pozostał w bardzo przykrym położeniu. Przerwać roboty niemożna, ponieważ mury poniosłyby wielkie szkody przez zimę, a dalej podziałałoby to bardzo przygnębiająco na ludność i mogli by się zupełnie zniechęcić. Sytuację tę rozumiało bardzo mało komitetowych. Jednak Jan Nowiński i Jakub Gielarowski przyszli z poradą i pomocą. Jakub Gielarowski żył dobrze ze swym sąsiadem, starym kawalerem, Marcinem Nowakiem, który miał - zyskaną przez pracę - poważną gotówkę. Przedstawił mu przykre położenie budowy plebanii i prosił go by pożyczył pieniędzy. Zgodził sięna to Marcin Nowak i dnia 13 października 1935 roku, złożył na ręce ks. proboszcza Michała Bednarskiego, w obecności Jakuba Gielarowskiego i Jana Nowińskiego dwa tysiące złotych, jako pożyczkę na budowę plebanii, na 4% rocznie.

Po uzyskaniu pieniędzy, zarządził ks. proboszcz, by prowadzić tylko zasadnicze mury w budowie, a to w tym celu, by zyskać i na pieniądzach, a za nie zakupić drzewo na wiązania dachowe i blachę na pokrycie, oraz by jak najprędzej mury zasadnicze wykończono. Zima bowiem się zbliżała. Na szczęście jesień w tym roku była długa i ciepła.

Gdy murarze kończyli główne mury, rozpoczął zakładać wiązania dachowe majster cieśla, Jan Bąk z Trzebuski, który zgodził się za tę robotę na 140 zł. Drzewo na ściany w pokojach na poddaszu i na wiązania dachowe suszone w Rzeszowie a gospodarze zwozili bez zapłaty. Kosztowało to wiele kłopotów i zabiegów. W Rzeszowie również zakupiono blachę do pokrycia, lecz nie arkuszową, lecz taśmową. Do pokrycia dachu zgodzono blacharza z Rzeszowa, Stanisława Koryla. Tuż przed ostrymi mrozami pokryli jesienią - już w grudniu - całą plebanię blachą. Na tym zakończono roboty w plebanii 1935 roku.
strzałka do góry






Kolęda proboszcza - 1936

Po pokryciu plebanii blachą, trzeba było myśleć jakby prowadzić dalej budowę z rozpoczęciem się wiosny 1936 roku. Kasa była pusta, ofiary dobrowolnej konkurencji wpływały bardzo skąpo. Po rozwadze i poradzie z komitetem postanowił Ks. proboszcz iść pierwszy raz na kolędę, a uzyskaną z kolędy oddać na budowę plebanii. Na kolędzie zebrał ks. proboszcz 629 złotych i 10 groszy. Kwotę tę oddał na plebanię, co zanotowano w księdze dochodów na stronie 4. Duszpasterz zaznacza, że niewielką ofiarność okazali parafianie pomimo świadomości, iż to idzie na plebanię. Były domy, iż nic nie dały, chociaż mogły to uczynić,

Nowo przybyły proboszcz nie widział nawet jeszcze tego lasu, przeto oświadczył, że u wolnej chwili pojedzie z Komitetem zobaczyć ten las i jeżeli znajdą się takie drzewa odpowiednie to zrobi tę ofiarę. Wnet wybrał się ksiądz proboszcz wraz Z Janem Nowińskim i Józefem Chorzępą, komitetowymi na oględziny. Po przeszukaniu znalazło się kilkanaście sztuk grubych sosen, przeto zadecydowali, by obrócić na deski.

Kiedy ubili sprawę z proboszczem, przedłożyli swój zamiar ławnikom gromadzkim i sołtysowi, a ci ogółowi. Ogół przyjął tę myśl, trzeba ją było w szczegółach omówić.

W tym celu zwołano ogólne zebranie wraz z komitetem parafialnym i sołtysem, oraz księdzem proboszczem. Parafianie obiecali dać wszelką robociznę za darmo, oraz uchwalili, by każdy złożył dobrowolnie na budowę plebanii po 2 zł 50 groszy z morga. I tę propozycję przyjęto. Wyłoniła się kwestia, kto ma zbierać pieniądze na budowę plebanii. Ks. Proboszcz zapraponował, by zbierał komitet, lub gmina. Ogół jednak prosił, by koniecznie podjął się tak ważnej sprawy ksiądz proboszcz, ponieważ inaczej ludzie nie będą dawali. Ostatecznie zgodził się ks. proboszcz na to. W maju 1935 roku zaczęto składać ofiary na plebanię. Kiedy Komitet miał już pewną gotówkę zgodzono cegłę w cegielni w Trzebusce po 30 zł za tysiąc i rozpoczęli gospodarze wozić cegłę. W rzeczywistości przywieźli ochotnie kilkadziesiąt tysięcy cegły.

Trzeba było rozglądnąć się za planem plebanii. Ks. Proboszcz, by nie narażać parafii na większe koszta za plany, oglądnąwszy kilka nowych budowli, oraz, pobrawszy plany z plebanii Woli Raniżowskiej, udał się do budowniczego pana Pellera w Rzeszowie i z nim wspólnie naszkicowali plan. Przygotowany plan przedłożył pan Peller komitetowym, którzy porobiwszy pewne uwagi, zwłaszcza co do rozmiarów, i ostatecznie poprawiony, przyjęli. Plan, dzięki zabiegom i pomocy ks. proboszcza, kosztował tylko 60 zł.

Jednocześnie gospodarze zwieźli 15 ton wapna z Rzeszowa, które wygaszone i wozili piasek do budowy z rzeczki Nienadowskiej z dolnego jej biegu.

Gdy były: cegła, wapno: piasek i trochę pieniędzy, jeszcze w gotówce, dnia 22 sierpnia 1935 roku komitet budowy plebanii zgodził do budowy plebanii budowniczego, Wojciecha Błoniarza ze Zaczernia. Budowę miał wykonać za 900 złotych, parafia miała dać pomocników i opłacić ich. Budowę plebanii miał rozpocząć 10 września 1955 roku.

Nie mało było kłopotu z miejscem na którym miała stanąć nowa plebania. Plac, który zajmowała stara plebania najpierw okazał się mokry, a po wtóre stara plebania musiała stać aż do wykończenia nowej. Porobiwszy próby, ostatecznie wybrano budować poniżej starej plebanii na południu, zwłaszcza, że to miejsce okazało się najsuchsze. Kiedyśmy przygotowali wszystko co potrzeba do budowy, czekaliśmy tylko na budowniczego, by przybył wykopać fundamenta. Miało to być 9 września. Ludzi do kopania przybyło około 60-ciu. Majster jednak nie przybył. By nie tracić robotników, musiał ks. proboszcz kierować całą pracą. Budowniczy wraz z murarzami zjawił się dopiero 12 września. Oglądnąwszy robioną pracę, przyjął jako dobrą, pogłębił jeszcze rowy na fundamenta i rozpoczął pracę. Był to dzień Najświętszego Imienia Marii. Pod jej opiekę i św. Teresy oddał ks. proboszcz rozpoczęte dzieło.

Na sam spód fundamentów kładziono kamienie, które ludzie oddali na plebanię,Praca szła dosyć raźno, wnet wyszli ponad ziemię i zaczęły się wznosić ściany, a wreszcie i okna.

Byli jednak ludzie nieprzychylni tej budowie, wprawdzie mała ilość, ale się znajdowali, którzy buntowali ofiarodawców, ofiary zmniejszały się, a tak murarzom, jako też robotnikom trzeba było płacić. Jednej soboty, kiedy im się nie wypłaciło orzekli, że do pracy nie przyjdą. Po wytłumaczeniu sprawy uspokoili się.Pieniędzy jednak faktycznie nie było.

Niektórzy komitetowi radzili zaciągnąć pożyczkę w kasie Stefczyka w Nienadówce. Nikt jednak nie chciał przyjąć długu imiennego, a na firmę parafii kasa nie wypożyczyła. Tak więc sprawa pożyczki w Kasie Stefczyka upadłą. Proboszcz pozostał w bardzo przykrym położeniu. Przerwać roboty niemożna, ponieważ mury poniosłyby wielkie szkody przez zimę, a dalej podziałałoby to bardzo przygnębiająco na ludność i mogli by się zupełnie zniechęcić. Sytuację tę rozumiało bardzo mało komitetowych. Jednak Jan Nowiński i Jakub Gielarowski przyszli z poradą i pomocą. Jakub Gielarowski żył dobrze ze swym sąsiadem, starym kawalerem, Marcinem Nowakiem, który miał - zyskaną przez pracę - poważną gotówkę. Przedstawił mu przykre położenie budowy plebanii i prosił go by pożyczył pieniędzy. Zgodził sięna to Marcin Nowak i dnia 13 października 1935 roku, złożył na ręce ks. proboszcza Michała Bednarskiego, w obecności Jakuba Gielarowskiego i Jana Nowińskiego dwa tysiące złotych, jako pożyczkę na budowę plebanii, na 4% rocznie.

Po uzyskaniu pieniędzy, zarządził ks. proboszcz, by prowadzić tylko zasadnicze mury w budowie, a to w tym celu, by zyskać i na pieniądzach, a za nie zakupić drzewo na wiązania dachowe i blachę na pokrycie, oraz by jak najprędzej mury zasadnicze wykończono. Zima bowiem się zbliżała. Na szczęście jesień w tym roku była długa i ciepła.

Gdy murarze kończyli główne mury, rozpoczął zakładać wiązania dachowe majster cieśla, Jan Bąk z Trzebuski, który zgodził się za tę robotę na 140 zł. Drzewo na ściany w pokojach na poddaszu i na wiązania dachowe suszone w Rzeszowie a gospodarze zwozili bez zapłaty. Kosztowało to wiele kłopotów i zabiegów. W Rzeszowie również zakupiono blachę do pokrycia, lecz nie arkuszową, lecz taśmową. Do pokrycia dachu zgodzono blacharza z Rzeszowa, Stanisława Koryla. Tuż przed ostrymi mrozami pokryli jesienią - już w grudniu - całą plebanię blachą. Na tym zakończono roboty w plebanii 1935 roku.


Kwestia komitetowych

Kolęda nie przyniosła takiej kwoty, by można było wiosną rozpocząć pracę koło plebanii. W marcu 1936 roku poszli sami komitetowi do parafian z prośbą, by zebrać coś gotówki. Kosztowało to dosyć trudu, jednak coś zebrano z tytułu konkurencji. Taką samą kwestę - skierowaną głównie do opornych parafian - urządzili 28 czerwca 1936 roku. Pierwszą kwestę odbyli w październiku 1935 roku. Rzecz tę podaje kronika do wiadomości, by następnym pokoleniom uprzytomnić wśród jakich trudności budowano nową plebanię. Zdobywszy w ten sposób grosza rozpoczęliśmy z wiosną dalszą pracę. Murarze wykończyli mury wewnętrzne, kominy i sklepienia. Na tym skończono prace murarskie.

Teraz rozpoczął pracę stolarz. Do drzwi i okien zgodził komitet w roku 1935 jesienią Józefa Gałgana, stolarza ze Sokołowa. Za każdy otwór, drzwi czy okna umówili cenę 44 zł. Stolarz ma dać swój materiał, pomalować trzy razy i okuć. Okucia kupiła parafia. Po wysłuchaniu rad różnych budowniczych, skrzynki tak do okien jak też drzwi nie wstawialiśmy równocześnie z murami, lecz po wykończeniu murów. Ukazało się to bardzo praktyczne. Najpierw w czasie murowania nie niszczyły się skrzynki a po wtóre uszczelniono tak doskonale wolną przestrzeń między murem a skrzynką, że w zimie wiatr nie zawiewał. Stolarz w roku 1936 pozakładał wszystkie okna zewnętrzne.

W plebanii nawieźli gospodarze w całej stronie wschodniej ziemi, by wyrównać teren. Ziemię brali z ogrodu plebańskiego, tuż naprzeciw plebanii strony wschodniej. Wyrównaliśmy również przez to teren ogrodu, który był bardzo nierówny.

Ponieważ pokoje poddaszowe są częściowo z drzewa, które to drzewo wystawało częściowo na zewnątrz, by się nie niszczyło i nie zamakało, należało go wyprawić. Do tej pracy zgodził komitet murarza Osiniaka ze Sokołowa, wyprawił na zewnątrz trzy poddaszowe ubikacje i dał tynkowe okiennice koło okien.

Tyle wykonaliśmy w plebanii w roku 1936.


Porządkowanie żywopłotów i budowa płotu.

Za księdza Momidłowskiego - który kochał ogrodnictwo, pozostało wiele żywopłotów. Jego następca ks. Bukała nie dbał wcale o to. Wiele krzewów powyrastało lub zmarniało, ale jeszcze widać było dawny stan. Widok tych obecnie krzaków, poprzysychanych, poprzerastanych różnym chwastem był bardzo przykry.

Nowy proboszcz ks. Michał Bednarski przyprowadził najpierw do porządku żywopłot biegnący wzdłuż szosy publicznej. Uschłe krzaki wyciął, wyrosłe usunął, zachowując tylko korzenie i młode pędy. Na pierwszy rzut oka zdawało się, że to praca daremna. Niektórzy z ludzi i z nauczycielstwa cicho podśmiewali się z tych zamierzeń.

Nie było również żadnego płotu od wschodu, tuż przy szosie, od drogi na plebanię, aż do granicy południowej gruntu plebańskiego. Konie i bydło z pastwiska gospodarowały na ogrodzie plebańskim. Bolało to tak proboszcza, jak też parafian. By temu zapobiec parafia dała słupy, zaś proboszcz sztachety i żerdzie i postawiono płot tuż przy szosie, długości 65 metrów pod ochroną którego wyrastał z małych pędów, lub korzeni młody żywopłot.

Po wystawieniu płotu sztachetowego od strony wschodniej przy szosie, zwrócił uwagę ks. Bednarski na płot od strony zachodniej. Stał tam kiedyś z dartych sztachetów, przeplatany między trzy żerdzie. Był jednak prawie całkiem powywracany. Po wzmocnieniu słupów i daniu miejscami nowych żerdzi, przeprowadziło się zupełną reparację płotów tak od strony zachodniej jak też północnej. Koszt tych reparacji ponosił całkowicie ks. proboszcz Bednarski. Pozostały jeszcze do uporządkowania, żywopłot od południa i płot do stawiania wzdłuż tego żywopłotu. Z braku czasu i funduszów nie dokonał ks. proboszcz tego w tym roku.


Reperacje budynków plebańskich.

Zabudowania plebańskie również wymagały poważnego remontu. Przy stajni postawił ks. Bedndnarski w roku 1936, mury narożne. Cegły bowiem powypadały i groziło to zawalenie się całego muru. Dla wygody gospodarczej zamurował dwa wejścia do chlewów od strony południowej i wybił jedno wejście od strony wschodniej. Zremontował cały dach na stajniach, ponieważ w wielu miejscach woda ciekła tak na sufity, jako też ma mury. Poprawił dach na spichrzu, wozówce i stodole. Wszystko swoim kosztem, ponieważ parafianie ani myśleć o tym nie chcieli.


Poświęcenie sztandaru Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej
w Nienadówce 1936 roku.

W roku 1931, dwudziestego listopada, idąc po myśli Papieża Piusa XI, założył ks. Ludwik Bukała, proboszcz w Nienadówce "Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej. Jak każda zbożna rzecz i ta organizacja miała wielu wrogów, jednak zdołała się utrzymać. Mimo trudności nie tylko się utrzymała, ale powoli ugruntowywała swe istnienie w Nienadówce.

Jedną z miłych chwil dla tej organizacji była uroczystość poświęcenia sztandaru. Fundusz na sztandar otrzymała organizacja od rodaków z Nienadówki przebywających w Ameryce. Przysłano im 130 złotych, za które zakupili sztandar.

Poświęcenia dokonał, zaproszony przez księdza proboszcza Michała Bednarskiego, ks. Bukała. Po poświęceniu i nabożeństwie w kościele uroczystość wbijania gwoździ odbyła się przed mleczarnią dnia 20 kwietnia 1936 roku. Gości było wielu. Nastrój dobry. Sama uroczystość była reklamą katolickiej organizacji.


Uroczystość Św. Stanisława Kostki, Patrona K.S.M-u

Jak w roku ubiegłym, tak i w roku 1936 Oddział K.S.M-u w Nienadówce obchodził uroczyście Święto swego Patrona. Samą uroczystość poprzedziło tridum z naukami głoszonymi przez ks. proboszcza Bednarskiego. Wzięli udział w naukach nie tylko chłopcy ze Stowarzyszenia. Licznie przystąpili do spowiedzi św. i Komunii św. W czasie sumy śpiewali na chórze pieśni. Wieczorem urządzono "wieczornicę".

Również Stowarzyszenie Dziewcząt, założone przez ks. L. Bukałę w roku 1931 dawało znaki swego życia. Urządziły wspólny opłatek, na którym były rodziny. Wzięły udział w Kongresie Eucharystycznym w Przemyślu. Święto Druhen obchodziły bardzo uroczyście. Po nieszporach odbyła się akademia ku czci ks. Skargi.
strzałka do góry




Całą zimę i wiosnę poświęciliśmy przygotowaniu grosza do dalszej pracy w plebani. Postanowiono wprawić wszystkie okna, jakich jeszcze brakowało, a następnie założyć sufity, oraz podsufitki i przystąpić do wewnętrznej wyprawy domu. Przy Bożej pomocy i ustawicznej prośbie księdza proboszcza Michała Bednarskiego do parafian zdołano dokonać swych zamiarów. Do wyprawy zgodził Komitet p. Osiniaka ze Sokołowa, a ten w swoim przysłał robotnika, który dobrze pracę wykonał. Więcej w tym roku w plebanii nie robiono.

Sprawa nowej ambony - 1937

W chwili przybycia do parafii ks. Michała Bednarskiego poniewierała się po kątach kościoła ambona, już dobrze przyniszczona. Ks. Bednarski, zająwszy się sprawą, dowiedział się następującej historii: W roku 1931 zamówił ks. Ludwik Bukała ambonę do kościoła w Nienadówce u Kaczmarczyka, rzeźbiarza w Przemyślu, za kwotę 2 800 zł, z ustawieniem. Rzeźbiarz odstawił ją do kościoła w Nienadówce, jesienią 1933 roku. Jednak ks. Bukała nie dopilnował go, by ją ustawił i złożono ją w kościele na poniewierkę. Kiedy ks. Bednarski zapytał ks. Bukałę czemu nie ustawiono ambony, odpowiedział iż nie było pieniędzy.

Sprawa jednak - po zbadaniu przez ks. Bednarskiego - wyglądała inaczej. Pierwszym błędem, popełnionym przez ks. Bukałę było, że nie miał ze rzeźbiarzem żadnej umowy na piśmie. Stąd później żądał osobnej zapłaty za ustawienie, chociaż ks. Bukała twierdził iż zgodził go z ustawieniem. Dalej ks. Bukała przez nieoględność nie tylko wypłacił rzeźbiarzowi umówioną, ale dał mu nawet więcej.

W rachunkach zaś pozostawionych wykazał, że rzeźbiarzowi należy się jeszcze 50 zł. A wreszcie niedopilnowaniem ustawienia skazał ambonę na zniszczenie. | Kiedy wszystko wyszło na jaw, nastał kłopot. Ks. Bednarski pisał kilkakrotnie do Kaczmarczyka, prosząc go o ustawienie ambony. On żądał osobnej zapłaty za ustawienie, pokrycia kosztów podróży dla niego i jego pomocnika i spłaty jeszcze 50 zł., podczas gdy pobrał więcej.

Po długich kłopotach przyszedł do porozumienia z Kaczmarczykiem ks. Bednarski i późną jesienią 1937 roku przybył rzeźbiarz, celem ustawienia. Ambona jednak była poważnie przyniszczona. Trzeba ją było odnowić i ustawić. Pociągało to za sobą koszta, które są wykazane w księdze przychodów i wydatków kościelnych dla ambony. Ofiary te złożyli parafianie. Najwięcej przyczynił się do fundowania ambony Wojciech Ożóg z Nienadówki nr.5, oraz ofiara z Ameryki 100 dolarów złożone na ręce ks. Bukały.

Uroczystego poświęcenia ambony dokonał ks. proboszcz Michał Bednarski, dnia ? grudnia 1937 roku.

Poprawa magazynu kościelnego.

Przy kościele, po stronie południowej stoi mała komórka na sprzęty kościelne, zwana magazynem. Wybudowana z cegły, była kryta dachówką. Z biegiem czasu dach zgnił, woda przeciekająca zniszczyła wiązania dachowe i nikt tego nie poprawiał. Stała tam trumna i katafalk do obrzędów i to zgniło. Trzeba było koniecznej reperacji.

Założono przeto nowe wiązania dachowe, nowy sufit, poprawiono mury i nową dachówkę. Zakupiono również nową trumnę. Pieniądze na tę reperację zyskano ze sprzedanego drzewa na cmentarzu.

Przy stodole poprawiono odrzwi i same drzwi zachodnie, wstawiono część ściany i poprawiono facjat. W stajni dano trzy nowych okien od zachodu, dwa z restaurowano. Zrobiono drzwi do sypialni służby i stajni dla krów. Poprawiono sypialnię służby. Koszt ten poniosła parafia, ks. Bednarski zaś swoim kosztem dał podłogę u bydła. Również swoim kosztem postawił proboszcz płot sztachetowy, od południowej granicy wzdłuż, aż do drogi wjazdowej.


strzałka do góry






Dalsza praca koło budowy plebanii - 1938

Zamiarem,tak księdza proboszcza, jak też całej parafii było, by w 1938 mógł zamieszkać ks. proboszcz w nowej plebanii, tym bardziej, stara coraz bardziej upadała. Trudności jednak były dosyć poważne, zwłaszcza dla braku pieniędzy. Mimo wszystko zgodzono stolarza Leona Nawłokę do podłóg. Materiał deskowy był gotowy, ponieważ podarował ks. proboszcz. Po przygotowaniu podłogi, zamówili kaflarza Stanisława Chmiela z Trzebuski, kiedy były gotowe podłogi i piece, sprowadzono z Jasła malarza, który wymalował pokoje. Tak więc powoli przygotowano dom do mieszkania do którego wprowadził się ks. proboszcz Michał Bednarski dnia 18 października 1938 roku w dzień św. Łukasza Ewangelisty.

strzałka do góry






Rok 1939

Podstęp ludzki

Było to w sobotę przed Palmową Niedzielą 1938 roku. Do księdza proboszcza przybył samym wieczorem parafianin Marcin Ożóg z górnej Nienadówki i prosił księdza, by mógł przerobić i odnowić obraz do noszenia (feretron) Najświętszego Serca Pana Jezusa i Marii, ponieważ dziewczęta, które go noszą, narzekają, że zbyt ciężki.

Ksiądz proboszcz zaznaczył, że koszta przerobienia ponosi nie parafia, ale sam zainteresowany, a gdy ten się na to zgodził, wydał ksiądz proboszcz w poniedziałek, po Palmowej Niedzieli, przez kościelnego, Marcinowi Ożogowi feretron do przerobienia. Był przy tym jego brat Wojciech Ożóg.

Za dwa dni wyszła nieszczera intencja Marcina Ożoga na jaw. On bowiem miał obraz odnowić, by potem oddalić dziewczęta dotychczas go noszące i oddać swoim dzieciom, o czym ani słówkiem nie wspomniał księdzu proboszczowi.

Kiedy dał feretron do przerobienia udał się do tych dziewcząt, które od kilku lat nosiły i oświadczył, że on tak zrobił z księdzem, że obrazu więcej nosić nie będą. Było to kłamstwo.

Gdy przyszły dziewczęta z żalem do proboszcza za co ich "wyrzuca spod obrazu" ksiądz proboszcz całą sprawę dopiero wyjaśnił. Spór trwał do 1939 roku. Dziewczęta nie chciały od obrazu odstąpić, ani płacić części za odnowienie twierdząc, że nie zapłacą, ponieważ Ożóg nie pytał się ich gdy dawał obraz do odnowienia. Sam decydował, niech sam Ożóg płaci. Wreszcie w roku 1939 zgłosiła się Agnieszka Nowińska, starsza panna i oświadczyła, że ona poniesie koszta odnowienia obrazu, ale od tego czasu będzie miała prawo zarządzania feretronem i wyznaczania dziewcząt do noszenia.

Ksiądz proboszcz zgodził się na to. Zapłaciła przeto około 115złotych - było to dosyć drogo - za te pieniądze dostałaby prawie nowy feretron. Uczyniła to jednak, ponieważ nie chciała, by obraz Serca P. poniewierał się w pracowni stolarskiej. Oby Serce Jezusowe wynagrodzi jej niebem za to.

Ona też wyznaczyła dziewczęta, które obecnie noszą obraz:
1) Karzyna Wiercioch, córka Jana. 2) Aniela Ożóg, córka Marcina. 3) Helena Nowak, córka Antoniego, 4) Helena Drapała, córka Jana.


Uroczystość poświęcenia nowo wybudowanej plebanii w Nienadówce

BChociaż ksiądz proboszcz mieszkał w plebanii od 18 października 1938 nie była jeszcze poświęcona, o co parafianie ustawicznie się zapytywali.

Po różnych przygotowaniach postanowił ks. proboszcz poświęcić plebanię w odpust św. Bartłomieja 1939 roku. Organizacje parafialne, a zwłaszcza Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej i Żeńskiej pięknie przybrały dom w wigilię uroczystości.Dzień św. Bartłomieja był bardzo piękny. Ludzie gromadzili się od rana na nabożeństwa w kościele i przystępowali do spowiedzi św.

Już dzień przedtem przybyło na uroczystość dwóch kapłanów, tutejszych rodaków, ks. Jan Gielarowski, proboszcz w Michałówce i ks. Wojciech Wyskida, administrator w Łopuszce Wielkiej. Oni to obsłużyli zaraz z rana pragnących się wyspowiadać.

Pierwszą Mszę św., odprawił miejscowy proboszcz ks, Michał Bednarski. Wo- ???? celebrował ks. Wojciech Wyskida, sumę zaś ks. Jan Gielarowski, po mszy kazanie wygłosił ks. Wojciech Wyskida.

Po zakończonym nabożeństwie uformował się pochód, a raczej procesja z feretronami, sztandarami itp. i z pieśnią religijną na ustach przybyli parafianie i księża do plebanii. Po krótkim przemówieniu księdza proboszcza Bednarskiego i prośbie, zwróconej do ks. Dziekana Ludwika Bukały, ksiądz dziekan dokonał poświęcenia i przemówił również do ludzi. Po poświęceniu podziękował ks. proboszcz za dokonanie poświęcenia księdzu dziekanowi gościom tak duchownym jak też świeckim za udział, oraz odprowadzenie procesjonalne do kościoła i tak zakończył uroczystość.

W przyjęciu obiadowym wzięli udział: 1) prawie wszyscy kapłani dekanalni. 2) Księża rodacy ks. Jan Gielarowski, sumista i ks. Wojciech Wyskida, 3) przedstawiciel parafian pan Michał Cisek. 4) przedstawiciel pan Karol Robak, zastępca kierownika szkoły, 5) naszą uroczystość zaszczycili swoją obecnością dwaj urzędnicy Ordynacji Łańcuckiej, pan Władysław ??????? kontroler i dyrektor lasów, oraz pan Kazimierz Skalski, zarządca folwarku w Głuchowie, zarazem rodny brat długoletniego więźnia bolszewików rosyjskich, infułata ks. Skalskiego i Kanonika Kurii Biskupiej w Łucku.

Cała uroczystość wywarła u parafian bardzo dodatnie wrażenie. Niech za te cześć Bogu i Marii, pod którym imieniem rozpoczęliśmy budowę plebanii.



Wojna polsko - niemiecka.

W Nienadówce przykre były dni 6, 7 i 8 września. Od Rzeszowa gościńcem ciągnęły masy ludzi. Wozy, auta szły nieprzerwanie. Armia polska tędy nie szła. Siódmego września po południu bombowce niemieckie bombardowały całą okolicę. Na gruncie plebańskim, przy kościele eksplodowały trzy bomby, tuż przy krowach i służbie, nie robiąc jednak żadnej szkody. Na tzw: "kącie" również rzucono trzy bomby: w środku pola znajdowali się dwaj parobcy i konie plebańskie. Na szczęście bomby nie wybuchły, bo inaczej pozabijałyby parobków i konie.

Pod tym wrażeniem ludność Nienadówki zaczęła w pierwszej chwili uciekać, ale później, zyskawszy równowagę ducha, pozostali na miejscu. Kilkudziesięciu, więcej gorączkowych, poszło za San. Przypatrzywszy się sytuacji powrócili, jedni wcześniej, inni później do domów. Również służba z probostwa opuściła proboszcza, tak, że ks. proboszcz został sam z całym gospodarstwem. Piszący tę kronikę bardzo smutne przechodził chwile. Z pomocą Bożą jednak się ścierpiało wszystko.

Dnia 10 września 1939 roku, było to w niedzielę, około jedenastej godziny przed południem pojawił się pierwszy motocykl z jednym żołnierzem jadącym z Rzeszowa w kierunku Sokołowa. Po południu, około, około pierwszej godziny pokazał się drugi wojskowy motocykl.Zatrzymał się żołnierz na moście przy Kółku Rolniczym i rozmawiał z ludźmi, którzy grupami się gromadzili. Odtąd wojska niemieckie ciągnęły przez Sokołów na wschód. Szosą z Rzeszowa przez Nienadówkę siły zbrojne niemieckie nie szły ale dniami i nocami nieprzerwanie Jechały auta ciężarowe z różnym sprzętem, wszystko nad San. Ruch taki trwał da trzynastego września.

Czternasatego września auta jadąoa szosą - na głos zbliżającego się samolotu - przerywały jazdę i kryły się pod drzewa przy szosie, czego w innych dniach nie czynili. Od czternastego wrześnie w okolicy Nienadówki zapanował na kilka dni względny spokój.
strzałka do góry




Losy Polski po zaborze niemiecko-rosyjskim.

27.09.1939 r. przybył po raz pierwszy oficer niemiecki na plebanię. Oglądnął całe mieazkanie i odjechał autem. Wieczorem tego dnia przybyło wojsko niemieckie na kwatery do Nienadówki. Na drugi dzień przybyła artyleria i rozkwaterowała się w środkowej Nienadówce. Skrzydła lewe i prawe nia miały wojska. Na plebanii kwaterowało 111 koni, 93 szeregowców i 6 oficerów na pokojach. Zaraz w pierwszy dzień zabrali proboszczowi wszystek owies, tj. około 23 q, a policzyli, że zabrali 12 q. Zabrali również 2 fury siana. Kwaterowali do 6 X. Probostwo uległo zupełnemu zniszczeniu.

  • 6 X — zauważono poważne ruchy wojsk niemieckich na północ. Mówiono, że Rosja wypowiedziała wojnę Niemcom.
  • 22 X - po południu przybył do Nienadówki niemiecki oddział łączności. Na plebanii było 43 konie, 18 szeregowych, 13 oficerów. Odjechali 23 X w południa.
  • 23 X - od rana jadą liczne tabory i artylerii na północ. Na probostwie kwaterowało 28 koni, kilkunastu szeregowców i 10 oficarów. Wyjechali 24-tego rano.
  • 23 X - rozpoczęto nauką szkolną. Dotychczas nie uczono z powodu wojny.
  • 31 X - spadł w nocy pierwszy śnieg.
  • 4 XI - policja niemiecka wywiozła z całej okolicy nauczycielstwo, oraz ka. Jana Czekajakiego, katechetę z Górna i ks. Alfonsa Chmielowca, katechetę z Sokołowa, do aresztu w Rzeszowie. Z Nienadówki zabrano p. Karola Robaka, kierownika szkoły w środkowej Nienadówce i Józefę Wilkównę. Z dolnej Nienadówki Ireną Sańkow, Ukrainkę, w Nienadówce górnej nie było nauczyciela, ponieważ Stefanowicz, Ukrainiec, wyjechał zaraz na początku wojny.
  • 12 XI - wrócił z więzienia, na prośbą żony, p. Karol Robak, Jak też nauczycielki - tylko nieco wcześniej - Wilkówna 1 Seńkówna. O nauce nie można było myśleć. Dzieci w Nienadówue nia uczęszczały do szkoły.
  • 29 XI - władze niemieckie zarządziły przegląd wszystkich koni.
  • Około 15 grudnia ktoś przeciął druty telegraficzne za Sokołowem. Z tego powodu Niemcy aresztowali trzech Polaków i trzech żydów ze Sokołowa.
  • 22 XII - wysłano podwody gospodarskie do Hzeazowa po żydowskie rodziny, wysiedlone przez Niemców z Łodzi. Do Sokołowa przyjeohało około 200 rodzin żydowskich.

Wśród takiego nastroju zbliżały się święta Bożega Narodzenia. Ponieważ z rozkazu policji nie wolno było chodzić w nocy, przeto księża okoliczni, by nie narażać ludzi na przykre następstwa, postanowili nie odprawiać "Pasterki" w nocy. Tuż przed samą Wigiliją przyszedł nakaz od władz, co do godzin policyjnych w nocy z 24/29 grudnia. Przytaczam go dosłownie:


Der Landkomissar
des Kreises Kolbuszowa

Kolbuszowa, den 10.12.39
Betrifft: Polizeistunde in der
Nacht wan 24/25 Dacember 39



Du die Herrn gemeindervorstcher
Der Kraises Kolbuszowa



Die Polizeistunde wird in der Nacht vom 24/25 Dacember 39 allgemein fur den ganzen Kreis Kolbuszowa auf 2 Uhr morgens festgesetzt.


Der Landrat
I.V. Bauer.



Zakaz ten przesłano do gmin, a gminy Urzędom parafialnym i tego powodu nie było w nocy 1939 roku pasterki w powiecie kolbuszowskim. U innych okolicach podobno nie było takiego zakazu.
strzałka do góry




Uwagi o ułożeniu się życia po skończonej wojnie polsko-niemieckiej
w naszych okolicach

Wśród ludności wiejskiej był poważny procent osób grawitujących do Niemców. Nastroją takie powstały z powodu wielkich krzywd, jakich obywatel polski doznawał od swoich władz, a dalej ludność spodziewała się, że Niemcy poskromią kradzieże i bandytyzm, grasujący w tych okolicach publicznie, na co ludność za rządów Polski, bardzo narzekała.

W rzeczywistości Niemcy zajęli się całą administracją i gospodarstwem w zupełności. Powołali do czynności wszystkich urzędników: sołtysów, wójtów, władze powiatowe, starostwa itp. Gospodarstwo kraju wzięli w nadzór. Zarządy lasów, nawet chłopów, wzięli w swe ręce. Wszelkie kasy, banki, spółdzielnie, Kółka Rolnicze, mleczarnie; słowem wszystko było w ich rękach. Handel wyrwali Żydom i wogóle upadł, to samo stało się z rzemiosłem i przemysłem. wszędzie czuło się rękę Niemców. Ze szkół otwarto - jak już wspomniałem — tylko szkoły powszechne.

Mimo wszystko życie prywatne nie było bardzo skrępowane a można powiedzieć dosyć znośne. Chleba było wśród ludności dosyć. Gorzej było w miastach. Nawet handel zbożem - mimo trudności - jednak szedł. Ceny produktów rolnych zwyżkowały. Chociaż więc inne rzeczy, jak: ubranie, obuwie, nafta, sól, cukier, drożały, mógł jednak gospodarz kupić, co potrzebował. Również handel bydłem i trzodą chlewną jeszcze istniał i względnie znośnie płacono.

Objawy, jakie się widziało z końcem roku 1939, świadczyły, że rok następny będzie znacznie gorszy. Władze bowiem niemieckie kładły swą rękę na każdym objawie wolnego życia, a wszystko musiało stosować się do rozporządzeń wojskowych.

strzałka do góry




Rok 1940

Rok 1940 rozpoczął się bardzo ostrą zimą. Śniegi padały prawie codziennie i dochodziły do 80 cm wysokości. Wiatry ustawicznie zasypywały śniegiem drogi. Mrozy dochodziły do 40 stopni C. Na rozkaz władz setki ludzi pracowało na szosach przy śniegu całymi tygodniami. Ptaki i zające od głodu i zimna padały. Drzewa owocowe wymarzły. Zima trwała aż do marca włącznie. Z drugiego na trzeciego stycznia popękały druty telegraficzna naprzeciw cmentarza Nienadówki i pod Cisowcen. W pierwszej chwili władze niemieckie uznały to za sabotaż. Na Nienadówkę padł wielki strach. Groziło aresztowanie wielu ludzi z Nienadówki. Gdy jednak zbadali je eksperci, oświadczyli, że druty zerwały sią z wielkiego napięcia przy mrozach silnych. Ludzie nieco aię uspokoili, lecz, odtąd musieli w dzień i noc trzymać wartę na szosie.

  • 12 I - z polecenia władz niemieckich sołtys dokonał spisu: koni, bydła, trzody chlewnej i drobiu.

  • Kierownicy szkół otrzymali rozporządzenie, by odebrali od dzieci wszystkie podręczniki szkolne. Od tego czasu dzieci uczyły się bez książek. Nauka obejmowała: czytanie, pisanie, rachunki, nauka przyrody i ćwiczenia cielesne.
  • 4 II - wojska niemieckie kwaterujące przez zimą w Przewrotnym brały w tych dniach w Nienadówce górnej słomę i siano, w Trzebusce, świnie.
  • 24 II — w okręgu Rzeszów — Kolbuszowa poprzenoszono całe nauczycielstwo.
    W Nienadówce środkowej uczył p. Karol Robak, przeznaczono go na kierownika do Przewrotnego.
    W dolnej Nienadówce Irenę Seńków, Ukrainkę, przeniesiono do Zalesia, wioski ruskiej pod Rzeszowem.
    W Nienadówce górnej nie było nauczyciela.

Powoli ściągały inne siły nauczycielskie do Nienadówki, a było to wśród największych mrozów. Do środkowej Nienadówki na kierownictwo przyszedł młody człowiek, nieżonaty, z Komorowa pod Kolbuszową, Mieczysław Pitrus. Druga siła przybyła dopiero 1 marca, z Tyczyna, p. Janina Widena, niezamężna.

Kierownik zamieszkał u gospodarza, po nienieważ były kierownik pozostał w Nienadówce, gdyż szkoła w Przamrotnem zajęta była wojskiem. W Nienadówce dolnej uczył p. Alfred Orlicz, a w Nienadówce górnej p. Władysław Hliniak, który przybył z Godowej. Tam był żonaty.
  • 8 III - dnia 4, 5,6 i 7 marca niezwykłe opady śnieżne i burze.

Drogi zasypane śniegiem, ruch na szosie ustał zupełnie. Zima trwała przez cały marzec. We Wielką Sobotę święcić dary wielkanocne jeździł ksiądz proboszcz sankami. Wielkanoc, przypadająca 24 marca, była Całkiem zimowa.

Władze niemieckie, by utrzymać pewien porządek wśród ludności, potworzyły tak zwanych "zakładników" Sołtys, oraz gromadzka rada wyznaczała dziesięciu gospodarzy na przeciąg 15 dni. Ci dziesięciu mieli odpowiadać, w czasie swego urzędowania, za porządek w gromadzie, za kradzieże i wszelkie nadużycia. W razie jakiegoś wypadku oni odpowiadali w pierwszym rzędzie. Z początku była to odpowiedzialność poważna. Z miesiącami, kiedy policja aresztowała polskich złodziei i bandytów, odpowiedzialność była mniejsza, gdyż ludność więcej się uspokajała.

Wczesną wiosną przyszło rozporząozenie, by gromady dostarczały bydła kontygentowego na wyżywienie armii i ludności. Sołtys i radni gromadzcy mieli wyznaczyć, co 14 dni 10 krów "na kontygent". Przeznaczone bydło miał gospodarz odprowadzić na targowicę w Sokołowie, gdzie komisja niemiecka odbierała sztuki i płaciła bardzo niskie ceny. Odtąd właściciel nie mógł nic sprzedać z inwentarza, miał obowiązek oddać na kontygent. Rozumie się, że rzecz ta podkopała egzystencję gospodarzy. Przedmioty pierwszej potrzeby, materiał na ubrania (który można było kupić tylko pokryjomu) szalenie podrożały. Metr sukna, nie tak wyborowej materii, kosztował 130 zł. Metr płótna na bielizną 60 zł itd. Ubranie męskie, tj. bluza, spodnie i kamizelka kosztowały od 300 do 400 zł. Słowem: rozpoczynało się życie twarde. Wobec zwyżki cen przedmiotów pierwszej potrzeby, podrożało zboże, rozumie się w handlu prywatnym. 100 kg żyta płacono 130 zł, 100 kg pszenicy 180 zł, podczas, gdy cena maksymalna wynosiła 22 zł za żyto, 30 - 32 za pszenicą. Jeden kg cukru kosztował "na pasku" - inaczej go nie nabył - 6 do 8 zł.

Wreszcie nie chciano pieniędzy za towary i nastąpił handel wymienny, ale skryty. Kto dał mąkę, masło, ser, jaja, kaszę, słoninę itp., ten dostał: cukier, naftę, sól, mydło, materię na ubrania, skórą na buty itd. Widać jednak było, że nawet w taki sposób wnet nie kupi wyżej wymienionych przedmiotów. Ze sklepów wszystko znikało. Całe uiice w mieście były puste: mieszkania i sklepy, zlikwidowane przez Niemców. Takie były, mniej więcej, stosunki na ziemiach polakich, pozostających pod zarządami Niemiec.


  • 7 IV - ogłoszono rozporządzenie o wymianie waluty polekiej na nową. Wszystkie banknoty wycofano z obiegu, a wydano nowe z napisem: "Emisyjny, Bank w Polsce"
  • Kierownicy szkół otrzymali rozporządzenie, by odebrali od dzieci wszystkie podręczniki szkolne. Od tego czasu dzieci uczyły się bez książek. Nauka obejmowała: czytanie, pisanie, rachunki, nauka przyrody i ćwiczenia cielesne.
  • 22 IV - 20 V wymiana banknotów polakich.
  • 25 V — był przegląd i pobór koni. Niemcy płacili, za pobrane konie już nowymi barfcnotami. Z Nienadówki wzięto 12 koni. W tych dniach Niemcy zabierali różne rzeczy ze sklepów w Sokołowie. Zabierali również ogrodzenie żelazne publiczne.
  • 29 V - dzisiaj miała wyjechać do Niemiec na roboty młodzież od 15 do 25 lat. Sołtys wyznaczył przymusowo 99 osób męskich i żeńskich. Taki sam rozkaz był w całym Generalgubernatorstwie. Z Nienadówki pojechało tylko trzech młodzieńców. Inni nie zjawili się wcale. To samo stało się i w innych okolicach. Spodziewają się jakiejś represji ze strony władz niemieckich za nieposłuszeństwo.
  • 11 VI - w tym dniu przyjechało luksusowe auto niemieckie i zabrało około 10 osób z Nienadówki na roboty do Niemieę. Brali tylko tych, którzy chcieli jechać.
  • 29 VII - przybył do Nienadówki oddział niemiecki taborowy, około 85 koni i około 80 żołnierzy. Wszystkie wozy umieszczono na ogrodzię plebańskim. W stajni umieszczono 8 koni, a dwa we wozowni. Resztę rozesłano do pobliskich gospodarzy. Na plebanii zajęli gumna, drewutnię, wozownię i stajnię końską. Na probostwie dwa pokoje i ubikacje poddaszowe.
  • 12 VII - dwunastoletni chłopiec z Trzebosi coś manipulował około drutów telefonicznych, wiodących z Nienadówki przez Trzeboś do Rakszawy a należących do armii. Z tego powodu we wtorek uwięzili Niemcy trzech gospodarzy z Trzbosi. W Nianadówce rozkazali panu kierownikowi szkoły Robakowi, pod groźbą jego osobistej wolności, wyznaczyć również trzech gospodarzy, jako zakładników. Tymczssem dowiedzieli się Niemcy, kto był sprawcą przy drutach, zamknęli chłopca, a z Nienadówki na dobę aresztowali schwytanych w Sokołowie, zupełnie niewinnych! Wawrzyńca Wosia, Jakuba Pikora i Marcina Nowaka.
  • 17 VIII - aresztowano p. Robaka, jako zakładnika w sprawie wyżej napomnianych drutów.
  • 18 VIII - wieczorem, około 9-tej godziny jacyś osobnicy weszli do ogrodu plebańskiego, gdzie stały wozy wojskowe. Po trzykrotnym "halt", gdy owi mężczyźni nie stanęli, warta dala trzy strzały. Nieznani osobnicy uciekli. Wieczorem aresztowano chwilowo i badano aołtysa Walentego Kołodzieja.
  • 19 VIII - wrócili z aresztu: pan Robak, Wawrzyniec Woś, Jakub, Pikor, Marcin Nowak i dwaj Żydzi oraz sołtys.
  • 20 VIII - landrat (starosta) z Kolbuszowej zwołał wszystkich sołtysów, wójta i członków komisji kontygentowej zboża - do której z rozkazu władz niemieckich musiał należeć każdy ks. proboszcz i kierownik szkoły.
W długiej mowie polecał, żeby komisja wywiązała się ze swego zadania. Ludność musi oddać wyznaczony, kontygent zboża, w przeciwnym razie będzie surowo karana i komisja i ludność. Było to zadanie bardzo ciężkie. W Nienadówce na pierwszy kontygent wyznaczono żyta, pszenicy, owsa i jęczmienia około 800 cetnarów. Wyszedł rozkaz, by wszyscy zgłosili się po karty przemiałowe, na których była wyznaczona ilość zboża na oaobę. Na jedną osobę miesięcznie wyznaczyli 12 kg zboża. Zboże to musiało się mleć w młynie przez władzę wyznaczonym, gdzie odciągano od każdych 100 kg zboża, 25 kg dla władz do dyspozycji. By ludzie nie mełli w żarnach, wyszedł rozkaz zabierać żarna.
  • Dzień 24 sierpnia - odpust w parafii na patrona św. Bartłomieja odbył się w tym roku bardzo skromnie. Księży nie zaproszono z powodu zajęcia plebanii przez wojsko. Celebrował sam ksiądz proboszcz. W tym dniu po raz pierwszy przybył kapelan wojak niemieckich i miał nabożeństwo do żołnierzy.
  • 7 IX — Nienadówka oddaje pierwszą ratę kontygentu zbożowego.
  • 20 X — wieczorem spadł pierwszy śnieg do osiem centymetrów grubości.
  • 28 X na 29 X - był mróz do 7 stopni C.
  • 3 XII - pierwszy silniejszy mróz, widać początek stałej zimy. Spadł śnieg.
  • 13 XII - spadły większe ńniegi.
  • 25 XII - policja zakazała urządzania "Pasterki", podobnie jak roku ubiegłym
strzałka do góry




Rok 1941


W Nienadówce rok 1941 rozpoczęliśmy w towarzystwie armii niemieckiej, która zakwaterowana jeszcze w lipcu 1940 r. dalej przebywa.

W pierwszych dniach stycznia były wielkie zawieje śnieżne, trwające do 6 stycznia. Drogi zasypało zwałami śniegu, ruch wozowy i autobusowy ustał zupełnie. Żołnierza niemieccy 5 stycznia na nartach wyprawili się po chleb - bo im brakło - do Rzeszowa.
  • Dzień 24 sierpnia - odpust w parafii na patrona św. Bartłomieja odbył się w tym roku bardzo skromnie. Księży nie zaproszono z powodu zajęcia plebanii przez wojsko. Celebrował sam ksiądz proboszcz. W tym dniu po raz pierwszy przybył kapelan wojak niemieckich i miał nabożeństwo do żołnierzy.
  • 7 I - setki ludzi z Nienadówki na rozkaz Niemców pracuje przy śniegu na szosie, wśród ostrych mrozów.
  • 15 I - ukazał się na horyzoncie samolot, który pozostawiał za sobą ślady w postaci smugi dymu. Szedł od wschodu na zachód, bardzo wysoko, trudno go było dojrzeć, jedynie warkot i dym dawały znać, że się porusza.
  • 25 I - w Nienadówce rozpisują dodatkowy kontygent zbożowy około 300 q żyta i pszenicy. Spisują również konie, bydło i sanie. Sołtys otrzymał rozkaz, by miał zawsze na zawołanie gotowe 70 furmanek.
  • 2 11 - dzień Matki Boskiej Gromnicznej. Kwaterujący żołnierze w Nienadówce jeżdżą konno i nie puszczają mężczyzn do kościoła na sumę, lecz pędzą oo śniegu na szosie. W Kościele na sumie byli tylko starcy i dzieci. Na szosie pracowało około 450 ludzi z Nienadówki.
  • 9 II — od dzisiaj mrozy spadły, śniegi tają. W tych dniach żołnierze niemieccy pełniący wartę koło baraków, w nocy zatrzymali furmankę i zarekwirowali około 7 q pszennej mąki i kilkanaście kg słoniny. Ofiarą tą byli goapotiarze z Trzebowniska. Tower ten szmuglowali ze Zamościa do Rzeszowa na interes.
  • 16 II - było to wieczorem, w niedzielę. Niespodziewanie przyjechało Gestapo z Rzeszowa autem do Nienadówki.
Jedni rewidowali niektóre domy, inni poszli do sklapu "Społem" w dolnej Nienadówce. Tam znajdowało sią 12 gospodarzy i tych odwieźli autem do Rzeszowa. Trzynastego, tj. Stanisłwa Nowaka wzięli z domu. Wszystkich aresztowano. Strach padł na Nienadówkę. Byli to: Jan Ożóg, Marcin Chorzępa, Andrzej Chorząpa, Jan Krawiec, Marcin Pikor, Jakub Gialarowski, Michał Chorzępa, Stanisław Nowak, Wojciech Ożóg, Jan Bełz, Jakub Gielarowski, Walenty Gielarowaki i Szczepan Chorząpa.

Sołtys Walenty Kołodziej kazał ich aresztować z zemsty. Nienadówka była bowiem niezadowolona z jego rządów, a zwłaszcza na dolnej Nienadówce mówiono, że obiorą nowego sołtysa. Tę sprawą mieli omawiać w sklepie "Społem'. By więc ich unieszkodliwić, a sobie zapewnić sołtysostwo, sprowadził "Gestapo" i kazał ich aresztować. Watrętną w tej przykrej sprawie rolą odegrał podsołtys Jakub Gielarowski, który udawał przyjaciela wobec niezadowolonych, a sołtysowi o wszystkim donosił. Los go skazał za niegodziwe postępowanie, ponieważ i jego aresztowali.

Z więzienia wrócili 11 marca 1941 r. Przy wypuszczeniu oświadczono im, że nie Niemcy ich aresztowali, lecz kazał ich aresztować sołtys.
  • 23 II - było wesele u Jakuba Pikora.
Przyszło kilku żołnierzy niemieckich, by sobie potańczyć. Jeden z nich chciał pocałować kobietą, lecz ta uderzyła go w twarz, on jej oddał i stąd awantura. Chłopi nawet poranili żołnierzy.
  • 25 II - dzisiaj w nocy o godzinie trzy na dwunaatą jakiś sprawca wybił na plebanii szyby kamieniami, w tym pokoju, w którym mieszkał Ober-leutnant jako ortskomendant w Nienadówce
Rzucił dwa kamienie, jeden w górną szybę, który rozbiwszy i wewnątrzną, wpadł do pokoju. Drugi rozbił tylko dolną, zewnątrzną szybą. Znowu strach, śledztwo zagroziło panu kierownikowi szkoły Robakowi, że gdy nie wykryje winowajcy, to jego przymkną.

Od ksiądza proboszcza również żądano wyjaśnienia. Policja polska spisała protokół. Dzięki względnemu postąpowaniu z Polakami miejscowego komendanta nie doszło do wielkich nieszczęść. Ks. proboszcz kazał szyby wprawić.
  • 16 III - dzisiaj wróciło 13 gospodarzy z więzienia rzeszowskiego.
  • 18 III - wyszedł rozkaz, by każdy gospodarz oddawał dziennie po dwie litry mleka od każdej krowy.
  • 19 III - dzisiaj wojsko spisywało lepsza domy w Nienadówce.
  • 25 III - młodzież z Nienadówki otrzymała imienne karty wzywające do wyjazdu na roboty do Niemiec. Z Nienaddwki około 70 osób.

Do Nienadówki przybyło kilka rodzin, wysiedlonych przez władze niemieckie z Sojkowej, parafia Jata. Niektórzy zamieszkali w Ochronce.
  • 10 IV - wojsko niemieckie, kwaterujące w Nienadówce i okolicy od 28 lipca 1940 r. opuściło nas. Pojechali w kierunku Tomaszowa na granicę niemiecko - rosyjską.
  • 12 IV - od dzisiaj rozpoczyna się przemarsz wojska niemieckiego na wschód. Wyczuwa się Już dobitnie, że przyjdzie do wojny niemiecko - rosyjskiej. Od 3-ciej do 7—mej godziny szły od Rzeszowa różne oddziały wojska piechota, auta, działa przeciwpancerne.
  • 13 IV — w Niedzielę Wielkanocną od 16 do 14—stej godziny szły wojska niemieckie od Rzeszowa w kierunku Sokołowa. W Nienadówce kwaterował oddział. Na plebanii mieszkało 8 oficerów, w stajni 9 koni i kilku szeregowców.
  • 14 IV - około 10—tej odszedł z Nienadówki oddział, który wczoraj zakwaterował. O godzinie 13-stej znowu przyazło wojsko. W Nienadówce kwaterowała artyleria. Na probostwie byli oficerowie i szeregowi, w stajniach 16 koni.
  • 16 IV - dzisiaj odjechał oddział artylerii, który przybył 14 IV. O godzinie 12-stej przybyły inne wojska od Rzeszowa. Oddział sanitarny kwaterował w Nienadówce. Na plebanii mieszkało 8 lekarzy i obsiuga. W stajni i stodole konie. Na cmentarz wkoło kościoła wjechały wozy sanitarne.
  • 17 IV - wcześnie rano odeszły oddziały sanitarne. Od 11 godziny znowu idą od Rzeszowa wojska, lecz nie zatrzymali się w Nienadówce. Około 13-stej idą znowu wojska. Część kwaterowała w Nienadówce. Na plebanii mieszkało 14 ofticerów. W stajni i stodole stały konia. O godzinie 16— stej szedł inny ddział.
  • 18 IV - wieczorem odszedł z Nienadówkii oddział wojsk, przybyły 17 IV.
  • 19 IV - raniutko jechała ciężka artyleria. Cały dzień szło wojsko od Rzeszowa.
  • 22 IV - zakwaterowano na plebanii 15 żołnierzy.
  • 23 IV - W południe przybył do Nienadówki oddział przeciwpancerny. Na plebanii zamieszkało 10 oficerów i 8 szeregowych, zajęli plebanię, nawet spiżarkę musiałem opuścić.
  • 30 IV - przyszedł oddział kawalerii i tabory w kierunku Sokołowa.
  • 1 V - rano szedł oddział artylerii w kierunku Sokołowa.
  • 2 V - szedł oddział artylerii i działa przeciwlotnicze.
  • 5 V - przyszedł do ńienadówki oddział kawalerii. Na plebanii mieszkało 10 oficerów. Po południu przybył oddział sanitarny i zakwaterował w Nienadówce górnej.
  • 4 V - oddział sanitarny odjechał.
  • 5 V do 9 V - ustał przemarsz wojsk.
Niemcom kwaterującym u Słowika w Nienadówce ktoś skradł siodło i uzdę. Za to miano uwięzić 10 gospodarzy. W Nienadówce przygnębienie. W nocy złodziej odniósł siodło i złożył na słupie, przy stawie p. Jabłońskiego. Brakowało pasów i uzdy. Wojsko groziło nawet śmiercią gospodarzowi u którego te przedmioty zginęły lub p.Jabłonskiemu. W końcu - po różnych prośbach - zgodzili się Niemcy, by gospodarze zapłacili 120 zł. W ten sposób załatwiono bardzo przykre zajście.
  • 10 V - 15 V - ruch aut i broni pancernej wielki.
  • 5 Vl - w nocy przyjechało do Nienadówki bardzo wiele ciężkiej artylerii. Wszystkie stajnie, stodoła, wozownia i cały ogród były zająte przez konie i żołnierzy. Na plebanii kwaterowało kilku ofticerów. Szkody w gospodarstwie zrobili wielkie. Wieczorem odjechali.
W naszym kościele odprawiał jeden szeregowiec niemiecki mszę św. Był to Benedyktyn z Seitenstetten z Austrii, diecezja St. Polfen. Nazywał się Adalbert Maksymilian Kurzwerhard. Przędłożył "Literae Comcudatifiae" Nr 0-2675 z dnia 14 IV 1940. Epp. Michael Nemelauer S. Hipolit. Służył przy sanitetach.
  • 6 VI - przybył do Nienadówki oddział lotniczych robotników. Na plebanii zajęli trzy pokoje dla oficerów i jeden pokój dla podoficerów.
  • 8 VI - przez całą noc szło wojsko niemieckie wśród śpiewów i muzyki.
  • 9 i 10 VI - stale idą wojska w kierunku Sokołowa.
  • 16 VI i 17 VI - W Sokołowie chwytano dziewczęta i chłopoów młodych i wywożono do pracy w Niemczech. Z Nienadówki złapano córkę Krzanowskiej.
  • 18 VI - dzisiaj również wyłapywali młodzież w Sokołowie, szły ciężkie pancerki.
  • 19 VI - w naszym kościele odprawiło trzech księży służących w wojsku, jako szeregowi, Mszę św. Jeden Kapucyn, Max Ufierse z diecezji Augsburg, drugi ksiądz świecki Koralich Jaham, diecezja Ratisbone, trzeci Benedyktyn - Henryk Uassinger, diecezja Passowa.
  • 18 VI - dzisiaj również wyłapywali młodzież w Sokołowie, szły ciężkie pancerki.
  • 22 VI - kwaterujący żołnierze niemieccy opowiadają, że dzisiaj rano, około 3-ciej godziny, Niemcy rozpoczęli wojnę z Rosją. Jest to bardzo ważny krok, dotychczas bowiem obydwa państwa żyły w przyjaźni i podzieliły się Polską. Dzisiaj byli w kościele tylko starsi i dzieci, ponieważ obawiano się wychwytywania.
  • 23 VI - dzisiaj rano opuścili plebanię wszyscy kwaterujący Niemcy.
Przez połowę czerwca, cały lipiec, aż do 10 sierpnia młodzież męska i żeńska, oraz młodzi gospodarze prawie że nie uczęszczały do kościoła, z obawy branki do Niemiec. Młodzi całymi miesiącami nie spali w domu, ale po polach. Miało to bardzo ujemny, skutek moralny. Od 10 sierpnia ogłosili Niemcy, że będą brać do pracy ochotników.
  • 10 VIII — przyszło ogłoszenie, że władze niemieckie będą rekwirować dzwony kościelne.
  • 14 VIII - władze niemieckie wydały rozporządzenie w sprawie dostarczenia kontygentu zbożowego, ziemniaczanego, siana i słomy. Nienaddwka miała oddać w jesieni 1941 roku 957 q żyta, pszenicy, owsa i jęczmienia razem oraz 21 wagonów ziemniaków.
  • 9 IX — paraftia Nienadówka odesłała do Rzeszowa dwa dzwony. Jeden wrócił.
  • 9 IX — paraftia Nienadówka odesłała do Rzeszowa dwa dzwony. Jeden wrócił. Odwoził Sołtys Kołodziej Walenty. Dzięki jego sprytowi oddał tylko jeden dzwon.
We wrześniu prawie cała północna część powiatu kolbuszowskiego została na rozkaz władz niemieckich wysiedlona. Gospodarze opuścili swe domy i pola i szukają schronienia po innych wioskach. Ich pola zajmują chłopi z Niemiec.
  • 28 ns 29 i 30 września był mróz, woda zamarzła. Kwiaty i jarzyny poniszczyło.
  • 6 na 7 X - był mróz 3 stopnie C. Reszta jarzyn zniszczało.
  • 12 X - spadł śnieg z deszczem.
  • 5 XI - była w Nienadówce komisja karna, ponieważ gospodarze nie oddawali mleka kontygentowego. Rozbijali garnki, maslniczki, brali nabiał.
  • 6 XI - cały dzień padał, śnieg.
  • 7 XI - silny mróz, początek zimy.
  • 13 XI - był mróz 10 stopni C.
  • 24 XI - władzę niemieckie wydały rozkaz, by obcinać grzywy i ogony końskie, a włosień oddawać.
  • 26 XI - w Nienadówce był przegląd wszystkiego bydła. Niektórym sztukom przeccinano jedno ucho, innym obydwa uszy, innym wcale nic nie przecinano.
  • 2 XII - w listopadzie były stale mrozy, bez śniegu. Ozisiaj spadł śnieg.
  • 9 XII - przerwano nauką w szkołach z powodu tyfusu plamistego.
  • 10 XII - pojawił się tyfus plamisty w Trzebusce i Nienadówce.
Rozszerzyli go jeńcy rosyjscy, którzy uciekli z obozu Niemcom. Przez Trzebuskę przeszło dwóch jehców i gdzie wstąpili do domu, tam powstał tyfus. Zmarło 22 - osoby.
Grudzień z początku miał wiele deszczów, pod koniec mrozy i śniegi. W Rosji mrozy dochodzą do 40 stopni C, co utrudnia akcją wojenną Niemcom.
strzałka do góry




Rok 1942


Styczeń rozpoczął się licznymi opadami śniegu i silnymi mrozami. Parafianie w dalszym ciągu nie uczęszczali na nabożeństwa do kościoła, dla zakazu z powodu tyfiusu.
  • 19 I — władze niemieckie wysiedliły Żydów z Nienadówki do Sokołowa.
Mogli zabrać tylko sprzęt domowy, a dom i całe gospodarstwo opuścili. Tak było z Żydami w całym Gubernatorstwie. Na miejscu wysiedlonych Żydów osiedlono wysiedlonych Polaków. Żydzi wśród narzekań opuszczali swe majątki.
  • 27 I — władze niemieckie aresztowały w Sokołowie fcryzjera Michała Bałamuta za używanie radia.
    Cały styczeń były silne mrozy do 30 stopni C, śniegu grubo.
  • 10 II - policja, wójt, i sołtys aresztowali 10 osób z Nienadówki i osadzili ich w więzieniu w Sokołowie. Prawdopodobnie za to, źe nie chcieli pracować przy śniegu na szosie.
  • 17 II - koło Cisowca na szosie auto zabiło głuchego żebraka Atamana z Nienadówki.
Na rozkaz władz niemieckich przesiedlają się koloniści niemieccy z Raniżowa. Zebrano setki furmanek z okolicy, by ich przewieźć pod Mielec, gdzie objęli gospodarstwa Polaków. Polakom nie wolno było zabrać ze sobą nic.
  • 4 IV - dzisiaj, tj. we Wielką Sobotę zezwoliły władze niemieckie odprawiać nabożeństwa w kościele. Kościół był zamknięty od 22 grudnia 1941 do 4 kwietnia 1942. Parafianie dowiedziawszy się o tym zezwoleniu zebrali się bardzo licznie i odśpiewali "Gorzkie Żale" w Wielką Sobotę.
  • 10 IV — policja niemiecka zastrzeliła 4 Żydów z Sokołowa. Przyczyna tego nieznana.
  • 16 IV — otwarto szkołę w Nienadówce, która była nieczynna od połowy grudnia 1941 do dzisiaj z powodu tyfusu.
  • 18 IV - był przegląd chłopców, urodzonych w 1922 r.
  • 1 V - w maju nic ważnego nie było. Uroczystość Wniebowstąpienia władze państwowe przeniosły na niadzielą. W samą uroczystość była jedna Msza św. rano.
  • 4 VI - Boże Ciało również przeniesiono na niedzielę. Dzisiaj "Gestapo" aresztowało Jana Ciska, sołtysa gminy zbiorowej Sokołów-wieś i sekretarza Michała Ciska, rodaka nienadowskiego. Wywieziono ich do Rzeszowa.
  • 5 VI - Wójt Jan Cisek wrócił - złożono go z wójtostwa.
  • 19 - 24 VI - gestapo rekwirowało Żydom w Sokołowie różno wartościowe rzeczy domowe. Żydzi składali również okup.
  • 25 VI - dzisiaj wywożono Żydów ze Sokołowa. Setki furmanów chłopskich zgromadzili Niemcy w tym celu, około 10-tej godziny szereg wozów jechał z Sokołowa do Rzeszowa. W Sokołowie zastrzelono około 27 Żydów. Wywóz trwał 3 dni.
  • 13 - 14 VII - był w Nienadówce przegląd bydła. Każdą sztukę kolczykowano i klasyfikowano.
  • 19 IX - bandy rabunkowa dokonały napadu na plebanię w Trzeboai i na kilku zamożniejszych gospodarzy. Po dokonaniu rabunku kazali dwóm gospodarzom odprowadzić się do Nienadówki.
W Nienadówce zrabowali Pawła Wyskidę i Pawła Krzanowskiego, w obecności kilku gospodarzy. Potem kazali się prowadzić do Tomasza Prucnala, zwanego "Sobotą", któremu zabrali pieniądze, a następnie kazali Pawłowi Wyskidzie prowadzić się do Jakuba Wyskidy. Tutaj przebywał chwilowo u ojca, ks. Józef Wyskida. Księdzu zabrali zegarek, zarzutkę i 200 zł, ojcu około 400 zł, ubranie jego i syna i kazali się odwieźć. Jechali w kierunku Mędyni. W Medyni zrabowali księdza proboszcza i kilku gospodarzy. Potem kazali Wyskidzie jechać w kierunku Czarnej. Pod lasem wysiedli i kazali wracać wozem i końmi oo Nienadówki. Bandytów było 4 uzbrojonych.
  • 20 IX - dnia 20 września Nienadówka miała wysłać do Niemiec na roboty 16-stu ludzi. Sołtys wyznaczył, ale nikt nie pojechał.
  • 23 IX - dnia 13 września sam Landkomisarz Twardoń z Kolbuszowej wyłapywał do pracy w Niemczech. Księdzu proboszczowi zabrał z pola, tuż za kościołem, służącą Marię Prucnal i autem odstawiono do Sokołowa. Do uciekających strzelał, a gdy dopadł uciekającego, bił i kopał baz litości.
  • 27 X - na ten dzień zwołał Kreishauptman Ehaus z Rzeszowa zebranie księży i nauczycieli. Zebranie było bardzo liczne. Na zebraniu zarzucił Kreishauptmąn nauczycielstwu, że zakazuje chłopom wyjeżdżać do Rzeszy na robotą. W końcu wszystkich nauczycieli, nauczycielki i księży do lat 35 oddzielił i przeznaczył na wyjazd do pracy w Rzeszy. Konsternacja ogromna. Kazał wracać do domu, przygotować się do wyjazdu i na drugi dzień zgłosić się.
  • 30 X - zwolniono nauczycielstwo i książy, których Kreishauptman 27 X wyznaczył do wyjazdu do Niemiec. Zrazu rozpoczęto łapanie ludzi do Niemiec, ponieważ nikt dobrowolnie nie chce jechać.
  • 1 XI — rozeszły się pogłoski, że w Nienadówce będą wyłapywać ludzi do Niemiec. Z nieszporów w dzień wszystkich świętych uciekali ludzie z kościoła. W procesji na cmentarz nie brali udziału z obawy "łapanki". Nabożeństwo za zmarłych odprawiono tylko w kościele. Wśród ludności panuje wielkie przygnębienie.
  • 4 XI - wychwytywali po domach ludzi do Niemiec. Zchwycili 12 osób i 2 ochotników i wywieżli do Sokołowa.
  • 5 XI — od 17 sierpnia, aż do dzisiaj była bez przerwy pogoda. Zaledwie 3 razy spadło nieco deszczu. Dzisiaj zachmurzyło się i pada spokojny deszcz.
  • 6 XI — zabrała policja z domów na roboty do Niemiec 9 osób z Nienadówki.
  • 8 XIl — ze schwyconych 13 osób z dnia 4 XI, komisja uznała w Krakowie za zdolnych do pracy tylko 3 osoby. Reszta wróciła do domu. Laandkomisarz z Kolbuszowej Twardoń pojechał, jako żołnierz na front.
  • 9 XI - wieczorem spadło nieco śniegu i przyszedł mały mróz.
  • 9 XII — około 8-mej godziny przybyło do domu Sebastiana Drapały na Porębach 7 dobrze ubranych i uzbrojonych mężczyzn.
Kazali zgotować coś zjeść a sami poszli spać do stodoły Drapałowej. Drapała dał znać o przybyciu nieznanych mężczyzn rejonowemu - taki bowiem był rozkaz od władz niemieckioh - Kołodziejowi, a ten zawiadomił sołtysa. Sołtys zawiadomił wojsko w Jasionce. Wnet przybyło na Poręby kilka aut wojska i obstawiło stodołą, w której byli owi mężczyźni. Otwarli jadne drzwi, postawili karabin maszynowy i kazali wychodzić. Uciskających ze stodoły wszystkich wystrzelano. Kim mogli być tych 7 mężczyzn, nie wiadomo. Niemcy kazali zakopać ich ciała w leaie. Późniaj na tej mogile pojawiło się 7 wieńcćw. Przypuszczano, źe mogli być albo "dasanci", albo zwykli bandyci, których wtedy nie brakowało.
  • 8 XII - około 1-szej godziny w nocy przybyło kilku nieznanych mąźczyzn, uzbrojonych, do nienadowskiego sołtysa Walentego Kołodzieja.
Wykazawszy mu niesprawiedliwe obchodzenie się z ludźmi i różne nadużycia popełnione w czasie urzędowania, kazali mu wzbudzić sobie żal za grzechy i odmówić "Wieczne odpoczywanie". Gdy, mówił "racz im dać Panie", kazali mu mówić "racz mojej duszy dać Panie" - ponieważ dłużej życ już nie będziesz ! Wystrzałem zabili go. W gromadzie zapanowało zadowolenia ze śmierci sołtysa Kołodzieja, ponieważ ogromnie krzywdził ludzi przy ściąganiu różnych kontygentów.
  • 11 XII - policja aresztowała w Nienaoówce Jana Chorzępąę, który miał na sumieniu różne przestępstwa.
  • 15 XII — policja aresztowała z Nienadówki Jana Depkę i Franciszka Skoczylasa, obaj zupełnie niewinni ludzie.
W tym samym dniu na cmentarzu w Sokołowie zastrzelono z Nienadówki: Jana Chorzępę, lat 26, człowieka młodego, zdrowego, żonatego, lecz niedobrego, Jana Depkę, lat 52, wdowca, bezdzietnego, człowieka niewinnego, oraz Franciszka Skoczylasa, rodaka z Trzebosi, zamieszkałego w Nienadówce, lat 32, żonaty, dosyć spokojny, oraz dwóch z Trzebosi, jednego ze Sokołowa, Turzy i Wólki Sokołowskiaj. Dlaczego ich rozstrzelano, nie wiadomo. Mówią, że dla postrachu dla żyjących.
  • 23 XII — wieczorem, około gooziny 8-mej jacyś mężczyźni, a było ich około siedmiu, chcieli się wedrzeć do domu Szczepana Kołodzieja w Nienadówce górnej.
Lecz ten, zabarykadowawszy, drzwi, obronił się. Wtedy bandyci podpalili stajnię, a pod dom podrzucili wiązkę palącej się słomy i odeszli. Stajnia spłonęła, dom uratowano.

Grudzień w tym roku był bezmroźny i dosyć ciepły. Pod koniec były małe mrozy i nieco śniegu.
strzałka do góry




Rok 1943


  • 6 I - Święto Trzech Króli władze administracyjne zniosły, była tylko jedna Msza św.
  • 9 II - W Medyni policja niemiecka zastrzeliła 8 chłopów. Na plabanię w Nienadówce przyszło 8 policjantów niemieckich. Trzeba było ich dobrze przyjąć. Na drugi dzień trzy wozy odwiozło ich do Huciska. W lasach w Nienadówce zastrzelili 4 Żydów.
  • 24 II - opowiadają, że w Głogowie bandyci napadli na posterunek i podpalili ratusz.
  • 26 II- w nocy nieznani sprawcy przecięli kilka słupów telegraficznych na terenie nisnadowskim, pod łąkami probostwa. W tej samej nocy byli bandyci na plebanii w Trzebosi.
  • 10 III - trzydzieści ludzi wyznaczone z Nienadówki na wyjazd do pracy w Niemczech. Pojechało zaledwie sześć osób.
  • 11 III - ponieważ gmina zbiorowa Sokołów-wieś nie dostarczyła wyznaczonego przez władze niemieckie kontygentu ludzi, przeto nałożono na gminę zbiorową kontrybucją w kwocie 30 tysiący złotych. Nienadówka złożyła 13 tysiący, które po dostarczeniu ludzi, władze zwróciły.
  • 19 III - dzisiaj w nocy przyjechali autem gestapowcy, wraz z kobietą Szybistową ze Stobiernej, do Jana Jagusiaka z Nienadówki górnej i aresztowali jego i syna. "Gestapo" szukało Szybistego. Jego żona powiedziała, że poszedł mąż do Jagusiaka — byli bowiem krewni. Dlatego przyjechali, a gdy sią okazało, że Jagusiakowa kłamie, aresztowali Jagusiaka i syna, a Szybistową, po pewnym czasie znaleziono w Stobiernej, zastrzeloną.
  • 19 III — w nocy gestapowcy zastrzelili Jana Rglewicza, gospodarza z Nienadówki, ponieważ uciekał, gdy wołali "stój".
Potem wpadli na plebanię i zmuszali ks. proboszcza, aby wyjawił, wszystkich komunistów w Nienadówce. w tym czasie, a było to około 11-tej godziny w nocy, wracał ktoś z Sokołowa do Nienadówki. Kilku gestapowców stało przed kościołem, na szosie, z psem policyjnym. Wracający, gdy spostrzegł, że na szosie stoi policja, puścił się biegiem na pola plebańskie. Policja puściła za uciekającym psa i kilkanaście strzałów. Pies, dogoniwszy uciekająoego, nia rzuci ł się na niego, przeto ten dalej wtród strzałów uciekał przez podwórze gospodarskie plebanii i zginął ostatecznie wśród domów. Rozgniewani gestapowcy, Ze wymknęła siq im ofiara, wpadli na plebanią i oskarżali ks. proboszcza, że ukrywa komunistów i bandytów. Uświadczyli, że jeżeli ks. proboszcz nie wyda komunistów i bandytów, to oni sami ich wyszukają, a proboszcza zastrzelą. Wreszcie, przy kieliszku, uspokoili się, przespali do rana na plebanii, a na drugi dzień, około 11-stej przed południem, kazali się odwieźć furmankami wlasy.

Wracającym ze Sokołowa, któremu śmierć zaglądała w oczy, był Stanisław Noworól z Nienadówki, liczący lat około 30, nieżonaty, o czym dowoedziałem się kilka dni później.
  • 21 III - około 21-szej godziny w nocy przybyło na kwaterę na probostwo 12 policjantów. Plebanią opuścili nagle o 3-ciej w nocy, dnia 22 III.
  • 29 IV - po stronie południowej górnej Nienadówki na polach Michała Nowaka, spadł balon, do półtora metra wysoki, a o metrze średnicy. Znajdował się w nim zwój drutu antenowego i mechanizm zegarowy. Sprawą tą zajęły się władze niemieckie.
  • 19 V - około 11-stej godziny w nocy jakaś banda napadła na dom Szczepana Kołodzieja w Nienadówce górnej.
Natychmiast zastrzelili psa, wybili okna i wdarli się do domu, pytając się żony, gdzie jest mąż. Gdy ona odpowiedziała, że nie wie, wtedy służącej i jej kazali uciekać z domu, w biegu w sieni zastrzelili Szczepanową, a służąca ocalała. Kołodziej dachem uciekł z domu. Spalili stajnię a w niej trzy sztuki bydła i koń. Podpalili również dom, lecz ludzie ugasili. Był to już drugi z rządu napad na niego. Pierwszy był 23 grudnia 1942 roku. Chcą widocznie koniecznie zgładzić Szczepana Kołodzieja.
  • 21 VI - dzień 21 czerwca 1943 roku był straszny dzień dla Nienadówki.
Śpiących jeszcze ludzi obudziły wystrzały karabinów mszynowych. Całą Nienadówką otoczyli Niemcy. Na szosie wiodącej do Rzeszowa, na szczycie górki od południa, stało auto z karabinem maszynowym i ostrzeliwało teren ludzie uciekali w pole. Niestety, w zbożach byli ukryci żołnierze niemieccy i strzelali do ludzi. W samej wsi chodzili żołnierze po domach, często jeszcze w łóżku leżącego, zastrzelili lub na podwórzu.

Padło wtedy w Nienadówce śmiercią: Stanisław Józef Chorzępa - lat 38, Wojciech Chorzępa - lat 17, Jan Chorzępa - lat 35, Michał Chorzępa - lat 17, Michał Zapora - lat 50, Stanisław Malec - lat 17, Józef Malec - lat 16, obaj bracia, Jan Kantor - lat 37.

Jana Słoninę zastali w łóżku, przyłożył mu żołnierz karabin do krtani i wystrzelił, jednak nabój przeszedł fokiem, pod skórą szyi i tak cudownie Słonina uniknął śmierci.
Wojciech Marszał otrzymał strzał w bok, był w szpitalu i wyleczył się.

Podczas, gdy jedni Niemcy zabijali ludzi, inni rozeszli się po całej Nienadówce i spędzali mężczyzn do środkowej Nienadówki, do szosy. Prowadzili mężczyzn dzisiątkami. Gdy zebrano większą liczbę, wtedy legitymowali. Kto zdawał się im podejrzany, lub kto miał, z chłopów, delikatne ręce, tego odstawiali osobno. Odstawiono jedenastu. Po skończonym przeglądzie, całej gromadzie mężczyzn kazano iść do domów, owych jedenastu aresztowano i odwieziono do Rzeszowa, a później do obozu w Pustkowie pod Tarnowem.

Podobne pacyfikacje były w całej, przez Niemców okupowanej Polsce. Zastrzelonych pogrzebano na cmentarzu we wspólnym grobie. Publicznie ogłoszono, że zastrzelili bandytów.
strzałka do góry




Kanoniczna wizytacja w Nienadówce
ks. biskupa Franciszka Bardy, Ordynariusza.


Wśród smutku, bólu i strachu ludności z powodu pacyfikacji w dniu 21 VI ogłosił ks. proboszcz parafianom, iż w dniu 1 lipca 1943 roku przyjadzie do Nienadówki ks. biskup, celem przeprowadzenia kanonicznej wizytacji parafii.

Z tego powody powstało niemałe zakłopotanie, tak dla ks. proboszcza, jako też dla parafian. Do ks. proboszcza przychodzili ludzie z prośbą, by o ile to możliwe, ks. biskup odwołał wizytację na inny rok. Ludzie są przygnębieni, owszem zniechęceni do wszystkiego, nikt nie może nawet przygotować się de spowiedzi św., Komunii św., Sakramentu bierzmowania Zresztą, mogą napaść w tym dniu gestapowcy i nikt nie będzie mógł przyjść do kościoła, tak argumentowali parafianie w prośbach, by odłożyć wizytacją.

Ks. proboszcz Bednarski udał aię o poradą do kaiędza dziekana Bukały, Ks. dziekan pświadczył, że żadna parafia nie odkłada wizytacji na później a więc i Nienadówka niech zrobi ze swej strony, co może, a wizytacji nie odwołuje. Kiedy ks, proboszcz przedstawił to wszystko parafianom, zapanował nieco wiąkszy spokój i rozpoczęto przygotowania na przyjęcia ks. Biskupa. Wizytacja miała się odbyć w sposób skrócony. Przewidziane było przyjęcie ks. Biskupa przed bramą w kościele i w samym kościele, nauka ks. Biskupa do wiernych, katechizacja dzieci, potem bierzmowanie. Na tym miała się zakończyć wizytacja. Zakazana była banderia, bramy itp. rzeczy.

Dnia 29 czerwca przyjechał ka. Biskup do Łańcuta, a stąd do Medyni, gdzie rozpoczął wizytować pierwszą parafię sokołowskiego dekanatu. Trzydziestego czerwca przyjechał z Medyni do Stobiernej, a po skończonej wizytacji w Stobiernaj, o 4-tej po południu przybył, furmankami z Nienadówki, wysłanymi do Stobiernej, do kościoła nienadowskiego.

Dzień był pogodny i słoneczny. Wszystkie dzieci szkolne i cała parafia zebrała się przed bramą kościoła, przy której urządzono powitalną bramę i czekała, razem z proboszczem, na przybycie Arcypasterza. Około 4-tej po południu przywiózł Marcin Nowiński, gospodarz z Nienadówki, jednym swoim, drugim ks. proboszcza, koniem, ks. Biskupa i ks. Kapelana. Na drugim wozie przyjechali księża ze Stobiernej.

Po przywitaniu przy bramie i we drzwiach kościoła, wprowadzono ks. Biskupa do głównego ołtarza. Po modlitwach - przemówienie ks. proboszcza było zakazane, cała bowiem wizytacja szła w skróceniu - ks. Biskup wygłosił przemówienie z ambony, do parafian, potem bierzmował dzieci szkolne. Po skończeniu bierzmowania dzieci szkolnych, nastąpiła przerwa, a potem bierzmowanie starszyoh. Do sakramentu bierzmowanie przystąpiło 79O osób. Po ekońozonej nauce a przed bierzmowaniem odbyla się katechizacja dzieci. Na bierzmowaniu starszych zakończyła się wizytacja.

Z kościoła przybył ks. Biskup na plebanię, gdzie spożył kolacją. Na przyjęciu ks. Biskupa byli: dr Hieronim Kocyłowski, jako Kapeln ks. Biskupa, ks. Ludwik Bukała, dziekan sokołowski, ks. kanonik Jan Konopka, proboszcz ze Stobiernsj, ks. Józef Pelc, wikariusz ze Sokołowa i ks. wikariusz ze Stobiernej.

Ponieważ wizytacja przypadła w oktawę Bożego Ciała, ks. Biskup odprawił procesję z Najświętszym Sakramentem. Na plebanii w Nienadówce nocował ks. Biskup. Nazajutrz ks. Kapelan odprawił Mszą św., na której uczestniczył ks. Biskup. Po Mszy św., Kapelana, odmówił ks. Biskup modlitwę za zmarłych i wrócił na plebanię, gdzie czekała go fura ze Sokołowa. Około. 9-tej rano, żegnany przez parafian, odjechał do Sokołowa.

Przebieg wizytacji biskupiej odbywał się wśród strachu. Niemiecka bowiem policja chwytała w tym czasie ludzi na roboty do Niemiec. Wprawdzie w Nienadówce w czasie pobytu ks. biskupa nie chwytano, ale zaraz po odjeździe Biskupa, drugiego lipca, schwytano kilku.
  • 8 VII - W Stobiernej "Gestapo" przepędzało "bandytów", tj. prowadzących podziemną robotą przeciw Niemcom.
  • 27 X - wieczorem zabili bandyci Stanisława Kołodzieja z Porąb. Również mieli zamiar zamordować jego brata, Adama, lecz ten uciekł. Zrabowali mu tylko dom.
  • 2 XI - policja niemiecka urządziła nagonkę w lesie huciskim, na końcu Trzebuski.
Słychać była około 10—tej godziny kilkanaście serii wystrzałów automatowych. Opowiadano, że zabili około 10 ludzi, jak Niemcy nazywali "bandytów". Były to osoby, które ukrywały się przed aresztowaniami, z powodu należenia do partyzantów. Przy tym spaliło aią całe zabudowanie Franciszka Kołodzieja z Trzebuski, mieszkającego tuż pod 1asem.
  • 8 XI - w nocy 8 listopada nieznani sprawoy zamordowali w domu wystrzałami gajowego Adamaa Dworaka w lesie huciskim.
Zastrzelili również jego żonę. Przypuszczają, iż on wykrył miejsca ukrywania aię owyoh "bandytów" i doniósł o tym Niemcom. Z tego powodu organizacja podziemna pomściła się na nim. W tej nocy zamordowali również drugiego gajowego w lesie huciskim, Rumaka. W Stobiernej zabili sołtysa i Szafrańskiego.

Przygnębienie wśród ludności pozostało wielkie. Nikt nie był pewny co się z nim stanie.
strzałka do góry




Bandyci na probostwie w Nienadówce


  • 1 XII - około wpół do siódmej wieczór zapukał ktoś do drzwi frontowych do kuchni.
Kiedy nie śpieszono się z otwarciem i zapytał się ks. proboszcz: “kto jest ?" odpowiedział- głos za drzwiami "warta". Ks. proboszcz zaznaczył, że nie odemknie drzwi ponieważ nie poznaje głosu. Wtedy gwałtownie dał się słyszeć głos: "puszczaj bo będzie źle". Z doświadczenia wiedzieliśmy że jaśli się nie otworzy drzwi dobrowolnie, wtedy wybijają okna. Aby więc nie narażać się na kłopoty ks. proboszcz drzwi otworzył.

Po otwarciu drzwi, z rewolwerami weszło do kuchni dwóch mężczyzn. Zapytali się czy wszyscy jesteśmy w domu. Nie było parobka Jana Nowaka. Jedenn z obandażowanym nosem, został ze służbą w kuchni tam rabował, drugi z księdzem proboszczem poszedł do sypialni księdza i żądał pieniędzy. Po chwili przeszedł za służbą do sypialni ks. proboszcza i ten drugi i dalej rabowali. Zabrali pianiądza ks. proboszcza, kościelne i parafialne, bieliznę, cukier itp. Z ubrań ks. proboszcza nie wzięli nic.

Byli dosyć grzeczni. Mieli zamiar wziąć ks. proboszczowi buty i zegarek, ale na prośbę zrezygnowali z tego. Odchodząc kazali zamknąć za sobą drzwi i nie wychodzić z domu aż po dwóch godzinach.

Na drugi dzień dowiedzieliśmy się że bandyci wyszedłszy z plebanii, spotkali w drodze wartę gromadzką, która spytała się bandytów "kto tam ?" bandyci dali warcie rozkaz "padnij". Warta musiała paść w samą kałużę.

Po chwili kazali warcie wstać i zaprowadzić się do sołtysa Jana Chorzrzępy. U sołtysa złożyli na ganku zrabowane rzeczy ka. proboszoza i weszli do izby, gdzie było kilku ludzi-interesantów. Zapytali się aołtysa, ozy ich poznaje, ponieważ byli już przedtem u sołtysa.

Sołtys odpowiedział, że jednego poznaje, ale z nosem obandażowany nie poznaje. Wtedy obandażowany powiedział, że policja niemiecka urządziła na nich obławą. W ucieczce dostał kulą w nos i dlatego ma obandażowany. Z terroryzowawszy wszystkich, zabrali nieco pieniędzy sołtysowi i odeszli.
  • 15 XII - był w Sokołowie przegląd bydła.
strzałka do góry




Rok 1944


  • 4 III — dzisiaj policja niemiecka i polska łapała w Nienadówce ludzi na roboty do Niemiec. Schwytane 2 dziewczęta.
  • 9 III - również dzisiaj łapali Niemcy w Nienadówce ludzi. Zabrali 2 dziewczęta i 1 mężczyznę.

  • Rekolekcje w paraftii Nienadówka
Ostatnie misje, które odbyły się w Nienadówce, były za rządów, ksa. Ludwika Bukały w 1912 roku. W roku 1914, wybuchła wojna światowa i trwała do 1916 roku. Po tej wojnie, w Polsce prowadzono wojnę z Rusinami w 1920 r. Po zawarciu pokoju z Rosją, czasy w Polace były jednak ciężkie.

Ludność rozagitowana, okazywała wiele wad i wrogiego usposobienia do władzy. Przesiąknięta komunizmem, potrzebowała opieki, by wyjść z tej choroby. Kościół w Polsce robił, co tylko było w jego mocy, by Polaków ustrzec przed bolszewizmem.

Jeszcze jednak choroby nie wyleczono, aż tu w roku 1939 wybuchła nowa wojna światowa. Niemcy zagarnęli Polskę i deprawowali Polaków w różny sposób. Trzeba było i w Nienadówce zastosować lekarstwo skuteczne przeciw demoralizacji niemieckiej. Tym to lekarstwem miały być rekolekcje, które odbyły się. 19, 20 i 21 marca. Zakończyły się generalną Komunią św. Rekolekcji udzielał ks. Alfons Chmielowiec, katecheta z Sokołowa.
  • 21 III - dzisiaj łapano ludzi na roboty do Niemiec. Pomiędzy schwytanymi był młodzieniec, który po oobyciu rekolekcji szedł do Komunii św. Przyjął Komunię św., pod strażą policji i zabrano go do Sokołowa.
strzałka do góry




Święcone dla schizmatyków, uchodźców znad Donu w naszym kościole.


  • 15 IV - po południu przyjechało - pod strażą niemiecką - kilkadziesiąt wozów z rodzinami i zakwaterowali w Nienadówce dolnej.
Około 6-stej wieczorem przyszło dwóch mężczyzn do mnie i prosili, abym im poświęcił "Paschę". Porozmawiałem z nimi, byli bardzo grzeczni i powiedziałem, żeby przybyli do kościoła z "darami wielkanocnymi" do poświęcenia. Przybyło do kościoła kilkudziesięciu mężczyzn i niewiast. Organista zagrał na organach, odśpiewał pieśń wielkanocną, a ks. proboszcz, pobłogosławiwszy dary, życzył obecnym "Wesołego Alleluja". Prawie wszyscy płakali i dziękowali za poświęcenia "Paschy". Na drugi dzień wyjechali z Nienadówki.
  • 24 IV - łapano ludzi na roboty do Niemiec. W Nienadówce złapali troje.
W kwietniu uszło bardzo wiele rodzin ze wschodniej części Polski, ponieważ Ukraińcy mordowali Polaków, a wioski palili.
  • 1 V — również w maju wiele rodzin polskich opuszcza wschód i idzie za San,
na zachód, aby ujść przed morderstwami Ukraińców. Nienadówki przybyło kilka rodzin z powiatów: Lubaczów, Jarosław.
  • 10 V - w nocy z 9 na 10 maja policja niemiecka chwyta w Nienadówce ludzi na roboty do Niemiec.
Zabrano 14 osób i żądają jeszcze 6. Za karę, że ludność nie chce jechać do Niemiec, nałożyli na Nienadówkę kontrybucję w kwocie 10 tysięcy złotych. Ks. proboszcza Michała Bednarskiego ukarali kwotą, pieniężną, za to że nie zechęoa ludzi do wyjazdu oo Niemiec.
  • 25 V - Kreishauptman Ehaus z Rzeszowa zwołał wójtów, sołtysów, rady gminne, nauczycieli i proboszczów i oświadczył,
Generalne gubernatorstwo musi oddać 2 tysiący ludzi do wzmoonien wojennych na wschodzie, tj. na linię San - Bug. Pierwszą turę wyznaczył na 12-stą godzinę, 1 czerwca, drugą o tej samej godzinie, 5 czerwce, na stacji kolejowej w Rzeszowie. "Jeżeli nie zjawią się ludzie o 12-stej, o pierwszej posyłam wojsko do wiosek. A wiecie, jak umieją się załatwić nasi żołnierze" - tak zakończył zebranie.
  • 1 VI - na mocy rozporządzenia Kreishaupmana z Rzeszowa z dnia 25 VI,
dziś, tj. 1 czerwca, Nienadówka miała dostawić 26 mężczyzn do robót na wschód. wyjechało 23, a brakło 3 mężczyzn. Po południu przyjechało wojsko z Rzeszowa i za nie odstawienie 3 mężczyzn, schwytano 14 chłopów i wywieźli do Rzeszowa. Tak było i w innych wioskach.
strzałka do góry




Czyn zbrodniczy, którego następstw trudno obliczyć.


  • 15 IV - po południu przyjechało - pod strażą niemiecką - kilkadziesiąt wozów z rodzinami i zakwaterowali w Nienadówce dolnej.
W pierwszych dniach czerwca ks. proboszcz Michał Bednarski dokonał osobiście dokładnego przeglądu całego kościoła, by się przekonać, czy w kościele nie przechowuje służba kościelna, lub inni ludzie, rzeczy zakazanych przez władze niemieckie. Przy ołtarzu Serca Pana Jezusa, pod stopniem, znalazł ks. proboszcz w małej paczce, kilkadziesiąt nabojów karabinowych. Czynu tego dokonał organista miejscowy, Franciszek Drajewicz. Gdyby były wyśledziły to władze niemieckie, w pierwszym rzędzis zastrzeliliby ks. proboszcza, wywieźliby kilkadziesiąt ludzi do obozów koncentracyjnych, spaliliby kościół i nastąpiłoby straszne prześladowanie ludności.

Czego dokonał tego czynu organista Drajewicz ? W tym czasie tworzył się w Nienadówce oddział Armii Krajowej, do podziemnej walki z Niemcami. Członkowie tej armii byli chronieni od wszelkich kontyngentów -rozumie się - w skrytości przed władzami i otrzymywali różne przydziały, przesyłane nocami na samolotooh angielskich i spuszczane w oznaczonych poprzednio miejscach, przeważnie w laaaoh. Spuszczano wartościowe rzeczy, którymi bogacili się, przeważnie dowódcy, ale i szeregowi coś dostawali.

Organista Drajewicz, chociaż fizycznie wcale nie nadawał się na żołnierza Armii Krajowej, był bardzo słabego zdrowia, jak również nie nadawał się do pracy podziemno-konspiracyjnej - był bowiem największym tchórzem, by jednak ciągnąć zyski, zapisał się do Armii Krajowej.

Oddano mu kilkadziesiąt nabojów do przechowania. Mógł przechować na organistówce albo w swoich zabudowaniach gospodarczych. By się jednak nie narazić na śmierć — w razie wykrycia - ukrył, w kościele, skazując przez ten czyn na śmierć proboszcza, ludzi i zniszczenie kościoła.

Po wykryciu owych nabojów, nakazał ks. proboszcz organiście zeznać pod przysięgą i złożyć oświadczenie na piśmie, że w przyszłości to się nie powtórzy. Jednak przyrzeczenia nie dał i oskarżył ks. proboszcza u podziemnych władz Armii Krajowej, że ks. Michał Bednarski jest germanofilem. Znowu groziła skryta śmierć ks. Bednarskiemu. Podziemne władze śledziły działalność ks. Bednarskiego, jednak przekonały się, że członkowie oddziału Armii Krajowej w Nienadówce oczernili ks. Bednarskiego i okazali się niezdolnymi do konspiracji. Resztą okropności jakie przechodził ks. Bednarski od ludzi podłych i intereśników, niechaj czytelnik sobie dopowie.
  • 13 VI — na plebanii zakwaterowali Niemcy, telegrafiści.
  • 25 VI - w Sokołowie odbyła się bardzo miła uroczystość.
Ks. Ludwik Bukała, proboszcz i dziekan sokołowski, dawny proboszcz w Nienadówce, obchodził 90-cio lecie kapłaństwa. W tym samym dniu ks. S. M., salezjanin i rodak nienadowski, miał w Nienadówce prymicje.
  • 30 VI - z Nienadówki wyjechało wojsko, kwaterujące na plebanii i w szkole.
  • 3 VII - w nocy z 1 na 3 lipca policja niemiecka aresztowała akademika Politechniki Jana Nowińskiego.
strzałka do góry




Sowiecka armia pod Sokołowem.


  • 5 VII - dzisiaj, około. 4-tej godziny po południu oddziały sowieckie ostrzeliwały po raz pierwszy Sokołów
Niemcy mieli punkt obserwacyjny na wieży kościoła parafialnego. Pociski sowieckie zapaliły wieżę. Dach spalił się, ale kościół ocalał. Niemcy, znajdujący się w Sokołowie, lub w drodze na szosie Sokołów - Nienadówka, polami opuszczają te okolice. Szosą jechało kilka aut w kierunku Rzeszowa. Do Nienadówki przybyły konie z wozem, na którym leżał zabity Niemiec. Oddziały tajnej organizacji Armii Krajowej i Ludowej już zaczęły działać przeciw Niemcom. Ostatni motocykl niemiecki i dwóch Niemców, dłuższy czas zatrzymali się na szosie, w kierunku Rzeszowa, naprzeciw domu Jackowej i obserowaii. Wieczorem odjechali z Nienadówki w kierunku Rzeszowa. W Stobisrnej byli jeszcze Niemcy. Tak zakończyło się okrutne panowanie Niemców w Sokołowie i Nienadówce. Oddział sowiecki, który zajął Sokołów, umieścił się w lasku, w Trzebusce, tuż przy szosie. Był to stosunkowo bardzo słaby oddział.

Ustępujący Niemcy postawili na ulicy Rzeszowskiej w Sokołowie, auto z benzyną. Nieostrożni Sokołowiania podciągli to auto do wylotu ulicy na rynek i tutaj nastąpiła eksplozja. Zabiło kilku ludzi i spaliły się pobliskie kamienice.
  • 26 VII - przybyli Sowieci do Nienadówki.
Zaraz zabierali konie. Ks. proboszczowi zabrali parę koni. Został więc bez siły pociągówej. Niemcy ogromnie bombardowali Sokołów. Prawie połowę miasta spalono. Kościoły obydwa ocalały. Zginęło od bomb kilkadziesiąt ludzi.
  • 27 VII - w Medyni były walki między Niemcami a Sowietami. Od pocisków spalił się w Medyni kościół i kilkadziesiąt domów. Wieczorem widać było tylko pożary.
  • 28 VII - w tym dniu przeżyła Nienadówka ciężkie chwile.
Środkową Nienadówkę mały oddział sowiecki, z dwoma czy trzema armatkami, obsadził się przeciw Niemcom ze Stobiernej. Gdyby Niemcy rzucili kilka pocisków w kierunku Nienadówki, powstałaby walka, która pociągłaby wielkie wielkie szkcdy dla Nienadówki. Na szczęście Niemcy cofnęli się do Rzeszowa bez boju.

Tego dnia wieczorem oddział Armii Krajowej z Nienadówki wymaszerował w kierunku Huciska.
  • 29 VII - przez Nienadówkę idą oddziały sowieckie w kierunku Przewrotnego.
  • 30 VII — sowieci zajęli Głogów, Rzeszów jeszcze w rękach niemieckich.
  • 31 VII - toczy się walka o Rzeszów.
W nocy z 1 na 2 sierpnia sowieci zdobyli Rzeszów. Wielkich szkód Rzeszów nie poniósł. Niemcy wycofali się w kierunku Jasła. Kołowy most na Wisłoku wysadzili Niemcy. W Jasionce lotnisko zniszczyli.
  • 2 VIII - cały dzień wojsko sowieckie maszeruje od Rzeszowa w kierunku Sokołowa. Kwaterują, na plebanii i tuż pod kościołem. Zabrali proboszczowi wasążek i wykosili koniczynę dla koni.
  • 3 VIII - cały dzień idzie armia sowiecka od Trzebosi przez Nienadówkę w kierunku zachodnim.
  • 9 VIII - w tym dniu w Nienadówce na wierzbach, stodołach itp. po przybijano afisze z napisami "Niech żyje wolna, niepodległa, silna i demokratyczna Polska".
  • 12 VIII - na probostwie kwateruje 2 oficerów sowieckich i “Czerwony Krzyż"
  • 22 VIII - gazeta wojenna w języku polskim "Nowe Życie" Nr 1 z dnia 21 VIII 1944 r.
podaje, że sowiety wkroczyli na granicę Prus Wschodnich. Również podaje ta gazeta o utworzeniu się Rady Gminnej w Sokołowie Małopolskim. Na cześć Armii Czerwonej przemawiał Szymonik Julian i Osetek. Za to Usetek został pózniej starostą kolbuszowskim a Szymonik wice starostą.
  • 30 VIII - Komitet wyzwolenia Narodowego ogłosił rozporządzenie poboru 4 roczników: 1921, 22, 23, 24 rekruta, oficerów, podoficerów na dzian 1 IX.
  • 1 IX — do poboru z Nienadówki nikt aię nie zgłosił.
strzałka do góry




Zrabowanie ksiąg metrykalnych.


  • 6 IX - wieczorom, około 7.45 minut, trzech młodych mężczyzn przybyło do ks. proboszcza, znajdującego się na podwórzu.
Poprosili do kancelarii. Ks. proboszcz z dwoma wszedł na ganek, a jeden pozostał na zewnątrz. Ci dwaj zażądali wydania metryk urodzonych, by - jak się wyrazili - nie korzystał z nich rząd komunistyczny. Kiedy oświadczyłem, że metryk wydać nie mogę wtedy zawezwali ci dwaj, trzeciego, stojącego na podwórzu. Kazali mu mnie pilnować, sami weszli do kancelarii i zabrali księgi urodzonych z Nienadówki, od 1880 do 1937 roku. Odchodząc, napisali karteczkę z wykazem zabranych ksiąg i oświadczyli, że gdy przyjdzie "Rząd polski" z Londynu, wtedy księgi zwrócą.
  • 6 X - Marian Gielarowski, wnuk Antoniego Nowaka, bawił się w polu granatem, który wypalił i zabił go. Stanisławowi Nowakowi, synowi Antoniego, połamało nogę i pokaleczyło brzuch, oraz zabiło krowę, opodal się pasącą.
  • 13 X — Sowieccy wyłapywali w Nienadówce mężczyzn do wojska.
  • 17 X — z Lublina przybyło do Nienadówki około 1 200 żołnierzy polskich. Na probostwie kwaterował i żywił się sztab.
  • 21 XI - na probostwie kwaterowało 100 koni i wojsko. Ks. proboszcz żywił tak żołnierzy, jako też konie.
  • 22 XI - ks. proboszcz żywił 17 krów wojska sowieckiego.
  • 26 XI - na probostwie kwaterowało około 30 Sowietów.
  • 27 XI - na probostwie kwaterowało około 13 Sowietów.
  • 23 XI — przyjechał do Nienadówki wieczorem, ks. Edward Stępek,
rodem z Iskrzyni, parafia Krościenko Wyżne, w charakterze wikarego w Nienadówce. Wyświęcony w październiku 1943 roku. Pierwsza posada w Nienadówce.
  • 22 XI - władze sowieckie chciały aresztować Jana Buczaka, jako zaangażowanego w AK (Armii Krajowej.
Chcąc się ratować, starał się uciec oknem. Został jednak trzy strzały w brzuch. Ks. proboszcz Michał Bednaraki udzielał mu ostatnich Sakramentów św, przy asyście żołnierzy sowieckich. Również pod strażą Sowietów udwieziono go do szpitala w Rzeszowie i tam wnet zmarł. Zwłoki również przywieziono do Nienadówki i w nocy, tuż przed pogrzebem, ktoś wykradł zwłoki, i zginęły bez śladu.
  • 5 XII - dzisiaj wyjechało z Nienadówki na rozkaz władz, około 30 młodzieńców do wojaka z roczników: 1921, 22, 23, 24.
  • 18 XII — przyjechało do Nienadóuiki bardzo wiele wojska sowieckiego. Kwaterowali prawie w każdym domu. Niektórych gospodarzy nawet wysiedlili na czas kwater. Na probostwie zajęli dwa pokoje. W stajni było 16 koni i Sowiety.
strzałka do góry




Napad bandytów i mordowanie ks. M. Bednarskiego, proboszcza w Nienadówce.


Pod koniec czerwca 1944 roku przyjechał do Nienadówki ksiądz S. M. — rodak nienadowski, nowo wyświęcony kapłan, bez władzy spowiadania, ze Zgromadzenia Salezjanów. Prymicje odbył 25 czerwca. W Nienadówce z jego rodziny nikt nie mieszkał. Rodzice jego dawno pomarli, jego brat - złodziej, bandyta, zginął z ręki bandytów, siostra zamężna, ma własny dom w Rzeszowie i tam mieszka.

Ksiądz S. M., po odprawieniu prymicji, zamiast wrócić do Salezjanów, lub zamieszkać u swej siostry w Rzeszowie, chociaż wiedział, że w Nienadówce jest tylko ciężarem dla każdego, zamieszkał jednak u Sióstr Służebniczek. W czasie czteromiesięcznego pobytu w Nienadówce, ksiądz S. M. odgrywał podwójną rolę i był obłudnikiem, lub zuchwałym pyszałkiem, stosownie do okoliczności.

Różne dochodziły wiadomości do uszu księdza proboszcza o ujemnym zachowaniu się księdza S. M. . Kłamstwem i oszczerstwem psuł dobre imię proboazcza. W swoim małym otoczeniu wytworzył wrogi nastrój względem ks. proboszcza.

Kiedy ks. proboszcz zwrócił księdzu S. M. ogólną uwagę na przewrotną jego działalność i radził mu, by jak najprędzej wyjechał z parafii, nie uczynił tego. Poznał się również z pewną wysiedloną z Gdyni panią L. O. mieszkającą w Nienadówce. Była to młoda, lekkomyślna kobieta, o wielkich pretensjach. Jej mąż, rodak nienadowski, od kilku lat znajdował się w obozach niemieckich. Gdy ks. proboszcz powtórnie zwrócił uwagę księdzu S. M. na zgubne następstwa jego postępowania, ten wykpił ks. proboszcza, nie myślał wcale o powrocie do klasztoru, a dla zaznaczenia, iż parafii nie opuści, podjął się L. O. udzielać jakiejś nauki. Czynił to wszystko w tajemnicy przed ks. proboszczem.

Ksiądz S. M., jako też L. O. wiedzieli, że zamiary ks. proboszcza, co do pobytu księdza S. M. w parafiii mogą przekreślić ich plany. By więc nie mieć przeszkód ze strony proboszcz, postanowili pozbyć się go.

Ponieważ oboje czuli się za słabi do usunięcia proboszcza z parafii, L. O. wzięła sobie do pomocy swą teściową, A. Ch. Ta zaś dobrała sobie J. R. i W. C. i rozpoczęli walkę z proboszczem.

A. Ch., kobieta znana w parafii z przewrotności. Liczy przeszło 70 lat. Całe swe życie walczyła z tutejszymi kapłanami, organistami i nauczycielami. Ustawicznie skarżyła na nich i wyrzucała ich z parafii.
J. R., liczący około 40 lat życia, znany z bezbożnego prowadzenia się, wróg boga i duchowieństwa, gotowy popełnić największe zbrodnie, jeżeli by zaszła tego potrzeba.
W. C., lat około 50, człowiek chwiejny, bez charakteru, pionek w cudzych rękach.

Takie to osoby przybyły do kancelarii parafialnej, dnia 9 października 1944 roku, w obronie ksiądz S. M. Zapytani przez ks. proboszcza w jakiej przybyli sprawie, zabrała głos A. Ch., trzęsąc się ze złości, wypowiedziała to, że Ksiądz S. M. przez dłuższy czas rozszerzał wśród swoich zaufanych, na niekorzyść proboszcza.
  • I-szy zarzut: dlaczego ksiądz S. M. nie ma miejsca w kośoiele ?
Zapytana przez ks. proboszcza, oo znaczą słowa "nie ma miejsca w kościele", odpowiedziała, że ksiądz S. M. żali się do ludzi, że ks. proboszcz zabrania mu watępu do kościoła i utrudnia odprawianie mszy. Tutaj powtórzła dosłownie wszystkie uwagi ks. proboszcza, wypowiedziane prywatnie do księdza S. M. Dowód to, jak dokładnie powtarzał księdzu S. M. każde słowo proboszcza, by ich buntować.
  • II-gi zarzut: ksiądz S. M. skarży się, że ksiądz zabrał mu pieniądze, które ludzie zapłacili mu za śluby i pogrzeby, gdy ksiądz był w szpitalu.
Znowu dowód, że Ks. S. M. kłamstwem agitował.
  • III-ci zarzut: kiedy ludzie przyniosą na Msze ofiary, to ksiądz liczy pieniądze, zapisuje. Ksiądz "paskuje" Mszami.
Ksiądz S. M. nie tylko nie liczy, nie zapisuje, ale nawet nie popatrzy, ile mu ofiarują.
  • IV-ty zarzut: dlaczego ksiądz S. M. nie mieszka na plebanii ?
Plebania jest nasza, a ksiądz jest sługą, co mu się każe, musi robić. Przyjął ksiądz siostrę gospodyni z bękartem, a ksiądz S. M. nie ma miejsca. Postaramy się ks. wyrzucić z parafii, ale nie tak, jak w Krzemienicy. Nie będziemy palić sutego majątku. Znajdziemy inny sposób, by księdza z Nianadówki wyrzucić.

Przy wypowiedzeniu wyżej wymienionych zarzutów A. Ch. okazywała niezwykłą nienawiść do księdza proboszcza i pieniła się ze złości. O stosunku ksiądza S. M. do jej synowej, L. O., ani nie wspomniała. Wszyscy troje wiedzieli o tym dobrze, że gdyby A. Ch. mówiła coś u ks. proboszcza o znajomości księdza S. M. z L. O., zdemaskowałaby całą sprawę.

Chciałem odpowiedzieć im na poczynione mi zarzuty. Uczyniłem to tylko częściowo, wymienione bowiem osoby nie chciały słuchać tłumaczeń ks. proboszcza. Oświadczyłem im, że ksiądz S. M. może mieszkać na plebanii, ale na swoim utrzymaniu. Nie zgodzili się jednak na tę propozycję. Oni bowiem nie przyszli, by się porozumieć z księdzem proboszczem w sprawie księdza S. M., lecz by proboszcza wyrzucić i zrobić miejsce księdzu S. M.

Kiedy zaufani księdza S. M. wypowiedzieli, co uczynią z proboszczem, zaraz poczęli realizować groźby. Ks. proboszcz poszedł do szkoły na naukę rellgii. Oni przybyli, by proboszczowi nie pozwolić nauczać i wyrzucić go ze szkoły. Jedną osobę wysłali do kierownika z zapytaniem, czy nogą swój zamiar względom probouzoza wykonać. Ponieważ kierownik Zagroził im doniesianim do władzy, zrezygnowali z powziętego zamiaru.
  • Trzynastego października 1944 roku, około 8 wieczorem, weszło do kuchni trzech mężczyzn, z rewolwerami, zamaskowanych,
Zgasili światło w kuchni, a służbę spędzili do pokoju, w którym mieszkał ks. proboszcz. Ks. proboszcz był już w łóżku. Na wiadomość o bandytach zdołał zaświecić lampą i ubrać spodnie. Jeden z bandytów stanął przed proboszczem, spytał się czy to ksiądz, kazał zgasić światło i kłaść aią wszystkim na podłogę. Nie wolno było podnieść głowy, ani nic mówić. Odpowiadać tylko m ich pytania. Teraz rozpoczął się rabunek i mordowanie ks. proboszcza. Bili mnie przeważnie po głowie i skroniach, otrzymałem również kilka razy, silnych uderzeń, po ramionach i rękach. Krew płynęła mi z ust, nosa i uszu. Co chwilę trzaskali zamkami broni i wołali “strelaj". Że mnie nie zamordowali, to prawdopodobnie dlatego, ponieważ sądzili, iż po takim biciu po głowie i skroniach, stanę sią kaleką i nie będę mógł spełniać obowiązków kapłańskich, a w końcu będą się musiał usunąć z Nienadówki.

Pod takim terrorem trzymali nas przeszło godzinę. Kilka uderzeń otrzymała również służba. Księdza proboszcza zrabowali zupełnie. Zostałem tylko w nocnej koszuli. Zabrali sutanny, czamary, spodnie, płaszcze, buty, bieliznę osobistą i pościelową, koce, kołdry, zegarki, budziki, cukier, skórę na buty, nawet łyżki, widelce, noże, łyżeczki itd. Również służbie zrabowali, co więcej wartościowego.

Z powodu pobicia po głowie i skroniach doznałem silnych boleści w głowie. Nie mogłem głośno mówić ani śpiewać. Przy wstrząsie doznawałem dziwnego i nadzwyczaj bolesnego uczucia w głowie. Ból ten trwał przeszło dwa lata.

Ksiądz S. M. jest sprawcą morderstwa i rabunku ks. proboszcza Michała Bednarskiego, jako też rabunku jego służby. Rzecz ta nie ulega najmniejszej wątpliwości. Tak osądzili wszyscy ci, którzy znali zamiary i postępowanie tak księdza S. M., jako też A. Ch. .

Co więcej, prywatnie, nawet wymieniali imiona i nazwiska tyoh osób, które napad wykonały. Wszyscy z Nianadówki. Tak twierdzi również poszkodowany proboszcz ks. Michał Bednarski.


Odpowiedzi na zarzuty:


Teraz, po opisaniu faktu rabunku i morderstwa, załączam, dla historii przyszłości, odpowiedzi na poczynione mi zarzuty księdza S. M., a powtórzone przez wyżej wymienione trzy osoby, które przyszły w sprawie księdza S. M. do ks. proboszcza, dnia 9 października 1944 roku.
  • Ad I - mum: twierdzenie księdza S. M., jakobym czynił mu trudności wstępu do kościoła i w odprawianiu Mszy św. jest kłamstwem i oszczerstwem.
  • Ad II - dum: Ksiądz S. M. skarżył się do ludzi, że zabrałem mu pieniądze.
Rzecz ma się następująco: podczas mego pobytu w szpitalu, ksiądz S. M. odprawiał pogrzeby i błogosławił, na mocy delegacji, kilka małżeństw. Z tej racji zebrał, około tysiąca złotych. Kiedy wróciłem ze szpitala, przybył do mnie chorego, leżącego w łóżku, ksiądz S. M., w towarzystwie mej gospodyni i oświadczył, że chce mi oddać pieniądze za pogrzeby i śluby. Powiedziałem mu, że pieniądze może sobie zabrać za pracę, on jednak koniecznie chciał mi oddać całą sumą, twierdząc, że mu aię to nie należy. Po naleganiach przyjąłem tę kwotą, zapłaciłem mu jednak za odprawione Msze św. Ile ostatecznie otrzymałem, nie pamiętam. Ksiądz S. M. po załatwieniu rachunku, czego świadkiem była moja gospodyni, miał sumienie rozszerzać pomiędzy ludźmi, że ks. proboszcz zabrał mu pieniądze, które dali mu ludzie za pogrzeby i śluby.

Kiedy dowiedziałem się o tym, przesłałem mu dziewięćset złotych, tytułem zwrotu rzekomo zabranej, według księdza S. M. sądu, kwoty. Ten znowu mi odniósł i usilnie prosił, abym pieniądze powtórnie przyjął. Oświadczyłem, że nie przyjmuję, że prześlę do przełożonego Salezjanów, z odnośną uwagą, a gdy on nalegał, by tego nie czynić, przyjąłem tę kwotę jako stypendium mszalne za dusze zmarłych Jego rodziców.
Ostatecznie bandyci zrabowali owe 900 złotych.
  • Ad III -tium: w sierpniu i wrześniu przyjmowałem ofiary na Msze św., od 70 do 86 złotych. Wtedy za tę kwotę już nic nic kupił.
Można było nabyć najwyżej dwie pary sznurówek do bucików. Otrzymane stypendia liczyłem i zapisywałem do indeksu mszalnego, ponieważ tak nakazuje sumienie i prawo. Jak postępował ze stypendiami ksiądz S. M., to opowiadała A. Ch. Czy postępowanie księdza S. M. zgodne jeat z sumieniem i prawem ? Nie.
  • Ad IV - tum: od wczesnsj wiosny 1944 roku przyjąłem dwie osoby, uchodźców ze wschodu, na mieszkanie i utrzymanie
Miał przyjechać również jeden kapłan ze Wschodu, z trzema osobami i inwentarzem. W lipcu poważnie zachorowałem, wyjechałam do szpitala i musiałam poddać aię operacji. Kuracja nie była jeszcze skończona, a już trzeba było szpital opuścić, ponieważ wojska sowieckie zbliżały się do Rzeszowa. Na rękach wyniesiono mnie na wóz i wśród wielkich trudności, wróciłem do domu. Lecz i plebanię, z obawy bombardowania, musiałem opuścić. Do domu wróciłem około 10 sierpnia. Przyszły nowe kłopoty. Wojsko zabrało konie i wozy. Na polu pozostały wszystkie plony. Warunki życiowe tak się zmieniły, że służba nie chciała pracować. Sam nie mogłem sobie dać rady. Byłem złamany fizycznie i duchowo. W takich warunkach nie mogłem nawet myśleć o księdzu S. M., który żył sobie bez troski i wygodnie u Sióstr Służebniczek w ochronce, siostry zaś wiele miały cierpień z powodu pobytu u nich księdza S. M.. Ksiądz S. M. był zapatrywania, że on musi mieć wygody, chociaż inni cierpią.

W takich warunkach obciążanie ks. proboszcza jaszcze jednym ciążarem więcej było wprost zuchwalstwem ze strony księdza S. M.. W końcu zaznaczam, że ksiądz S. M. osobiście nigdy mi nic nie mówił ani o mieszkanie, ani o utrzymanie. W swej pysze posługiwał, się w tej sprawia tylko chłopami.

Tak się przedstawia przebieg napadu i rabunku na ks. Michała Badnarakiego, proboszcza w Nienadówce. Jest to jednak tylko krótki szkic zbrodniczej akcji księdza S. M.. By rzecz dokładnie poznać, każde zdania, co więcej, każde słowo wymaga osobistego wyjaśniania ks. Bednarskiego.
strzałka do góry




Rok 1945

  • 27 IV - w nocy, około 11-tej godziny, nieznani mężczyźni w liczbie około 50 otoczyli baraki w gromadzie Górno,
w których znajdowali się ludzie przeważnie z okolic Krakowa, a których miano przymusem wcielić do armii. Po przemówieniu wyszło do lasu z baraków, około 800 mężczyzn. Kilkudzissiąciu jeszcze zostało w barakach, po tych przyszli następnej nocy. Władze jednak wpierw zabrały ich do Sokołowa a potem do Rzeszowa.
  • 26 V — dzisiaj wrócił do domu Michał Cisek, którego Niemcy wywieźli, 4 VI 1942 r. do obozu śmierci w Oświęcimiu. Z Oświęcimia cały obóz pędzili w 1944 roku w głąb Niemiec. Opowiada o strasznych rzeczach.
  • 23 V - z więzienia rzeszowskiego wrócił Ludwik Janik, rodak nienadowski, nauczyciel z zawodu.
  • 29 V - w tym dniu NKWD (organ sowieckiego bezpiecześstwa) aresztowało w Sokołowie i Trzebosi kilkunastu ludzi. W maju wróciło kilka osób z Niemiec, zabranych na przymusowe roboty,
  • 26 VI - u Michała Maciąga w Nienadówce skradziono w nocy krowę.
  • Do Tomasza Prucnala w dolnej Nienadówce przyszli bandyci i zażądali 5 tysięcy złotych. Międzyczasie dał znać na milicję, która przybywszy, aresztowała bandytów.
  • 4 XII - dzisiaj, około godziny 8.30 władze bezpieczeństwa aresztowały na drodze przy szkole kierownika szkoły Robaka Karola i uwięzili go w Sokołowie.
Dnia 5 grudnia wywieziono go do Kolbuszowej. Robak miał się dopuścić poważnych nadużyć za czasów okupacji niemieckiej, gdy był sekretarzem komisji kontygentowej. Oto oskarżali go gospodarze przed władzą państwową i oświadczyli, aby go z Nienadówki przenieśli do innego miejsca, ponieważ nie chcą mieć oszusta i złodzieja za kierownika.
  • 7 XII - ks. proboszcz Michał Bednarski uszedł z plebanii, ponieważ dowiedział się, iż jedna osoba z parafii zorganizowała dokonanie mordu na ks. proboszczu.
Rzeczywiście, 7 grudnia, około godziny 6.30 zajechało auto, przyszły do drzwi plebanii trzy osoby i pytały się o księdza proboszcza. Nieco później, gdy zaświecił ks. Stępek w pokoju i szedł do kuchni, przy drzwiach spotkał sią z jedną osobą, która pytała o księoza proboszcza. Gdy wikary powiedział, iż księdza proboszcza nie ma w domu, odszedł.

W Dzień Niepokalanego Poczęcia, jak również w niedzielą, która była zaraz po święcie Niepokalanej, parafianie zainteresowali się, gdzie jest ks. proboszcz. Powoli dowiedzieli sią, dlaczego ks. proboszcz opuścił tak niespodziewanie parafiię. Na zebraniu napiętnowali morderczy zamiar, jako też tę osobę i postanowili sprowadzić ks. proboszcza do parafii.

Ks. proboszcz przebywał przeważnie u ks. Bukały, dziekana w Sokołowie. Tutaj przyszła delegacja do ks. proboszcza i postanowiła prosić go o powrót do Nienadówki. Ostatecznie wrócił ks. proboszcz 19 grudnia, ale przebywał w ukryciu. Nawet na Boże Narodzenie nie miał Mszy św. Nosił się ks. proboszcz z zamiarem przeniesienia się, jednak nikt tego nie doradzał. Zamiar zamordowania ks. proboszcza Bednarskiego wyszedł od tych samych osób, które w roku 1944, w październiku, wyrzucały ks. proboszcza z plebanii i szkoły, wreszcie napadły na niego, zbiły go i zrabowały.

Rok 1944 i 1943 był dla księdza proboszcza wielce tragiczny. Jedynie opiece Bożej i Niepokalanie Poczętej zawdzięcza ks. proboszcz swe życie.


n/p. zebranych materiałów
Redakcja

strzałka do góry


Write a comment

Comments: 0

About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013