Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Głos Rzeszowski 1917


Wieś powiatu rzeszowskiego

Zwyczaje i obyczaje ludowe w rzeszowskiem

Wawrzyniec Wilk






Część I - Wieś
Wieś - to osobny i osobliwy świat, to bór gęsty, w którym znajdziesz dęby potężne i brzozy płaczące, smukłe świerki i głogi cierniste, modre niezapominajki i bujne pokrzywy; to ruda surowa, gdzie, cząstki szlachetnego metalu tak są zmieszane z iłem i kwarcem, że wyzwoli go dopiero wysoka temperatura ognia, a żużel precz odejdzie; to olbrzym drzemiący, nie groźniejszy i w tym półśnie od małego dziecka, ale dreszczem trwogi przejmuje otoczenie na myśl, że się kiedyś przebudzi; to wreszcie przyroda sama, co tchnieniem majowem duszę ludzką w zaświaty unosi lub grozą przejmuje, gdy się nasroży burzą i ryknie piorunem.

I w tem jest jeszcze wieś podobna do przyrody, że, jak ona, jest konserwatywna, choć w gruncie rzeczy i tu i tam pod wpływem najrozmaitszych sił odbywają się więcej lub mniej powolne przemiany, które dopiero po szeregu lat, a nieraz dopiero wieków, występują wyraźniej i dają się zaobserwować.

Takim bardzo powolnym przemianom ulegają na wsi zwyczaje i obyczaje, te zwyczaje i obyczaje, które składają się na sumę cech indywidualnych, rodzimych, narodowych, którym zawdzięczamy to, że dziś pomimo braku samodzielności politycznej, jesteśmy Polakami.

Wsi to mamy do zawdzięczenia, nie miastu, jakby się może zdawało. Zerwanie ścisłego kontaktu ze swojską przyrodą, podobne mniej więcej warunki życiowe we wszystkich miastach na świecie, podobny tryb codziennego życia, podobne zajęcia, wykształcenie, za daleko idący kompromis i konwencyonalizm w stosunku do siebie i do żywiołów obcych, których znacznie więcej jest w mieście, niż na wsi - to wszystko sprawia, że miasta w każdem społeczeństwie są najbardziej kosmopolitycznym czynnikiem, że charakter ich życia jest mdły, bezbarwny, bezkrwisty, pod względem narodowym. Świadczy o tem choćby idea socyalistyczna o podkładzie między- narodowym, która zwolenników znalazła przedewszystkiem w, mieszkańcach miast i w miastach się najlepiej rozwija. Ten brak cech wybitnie narodowych w życiu, w zwyczajach i obyczajach miasta zastępuje się z obawy przed zupełnem zatraceniem charakteru narodowego hasłami, patryotycznemi, manifestacyami, wieczorkami, tym patryotyzmem teatralnym, efektownym, który niezawsze i nieprędko ku wielkiemu nieraz, niezadowoleniu i oburzeniu miast przyjmuje się na wsi, bo w tej formie jest on tam do pewnego stopnia nawet zbyteczny. On tam jest w życiu, w wierze, w języku, w zwyczajach i w obyczajach, w ziemi, w przyrodzie samej, z którą wieśniak żyje, jak z matką, nie jak z macochą. Polskim przecież był nasz chłop, chociaż nie wiedział, że jest Polakiem, wszak mówił po polsku, bawił się po polsku, kłócił się i procesował po polsku, żył i żyje po polsku.

Cechy te, nieraz jeszcze ogólno słowiańskie i późniejsze narodowe przechowała wieś wiernie - wierniej może, niż dzieła poetów i muzea narodowe - dzięki żywej tradycji, to też poznanie wsi, jest poznaniem charakteru narodowego. Jak ta Wieś wygląda w Rzeszowskiem, jakie jest jej życie, jakie są jej zwyczaje i obyczaje ?

Ziemia jest na ogół urodzajna. Żyzna jest dolina Wisłoka i Wisłoczyska*), żyzne - miejscami tylko bagniste - są pola, leżące nad siecią małych rzeczek, wpadających do Wisłoka, jednem słowem "grunta" dobre, Gleba rędzinna, udaje się na niej wszystko. Bagniska się osusza, drogi coraz lepsze. Mniej urodzajne są pagórkowate okolice w południowej części powiatu i piaszczyste na północy.
*) Dawne koryto Wisłoka, ciągnące się od Załęża wzdłuż toru kolejowego aż do Dąbrówek
     za Łańcutem.


Grunta są rozdrobnione, ciągną się długimi pasami, nieraz na parę kilometrów i to niezawsze naprost domu właściciela; często tak są porozrzucane, że kiedy przyjdą pilne roboty polne, goni chłop, jak opętany, z jednego końca wsi na drugi lub nawet do sąsiednich wsi nieraz milę i dalej, bo tam dostał pole za żoną, tam po dziadku, a "grzech" je sprzedawać i pomijając stratę czasu, zniszczy połowę plonów, zanim je stamtąd zwiezie do domu. To też po odwodnieniu - komasacya gruntów jest sprawą piekącą. To rozrzucenie pol jest wynikiem nie tylko kupna, posagów, spadków, darowizn, lecz prawdopodobnie i tego, że niektóre pola - gdzieniegdzie nawet wszystkie - powstały wskutek wykarczowania lasów, a karczował każdy tam, gdzie mu było najlżej, więc nieraz dość daleko od domu.

Pola liche nazywają się "zerwiskiem", inne nazwy pól: babie, koprynow, kącikówka, pod pijakiem, szabla, oblaski, prewenda, obcar, owrocie, pułanek, łonie, cypel, ług, łęg, pasternik, dąbry, tłoki, zaprzyrwie, okrągła, zagumnie - częściej "zagównie" ! - zapole, łazy, rowy, kąt, podwisłocze, stawy, gliniki, jaźwiny... pole dworskie zwie się "pańskie", księże - plebańskie. Mórg "gruntu" w najbliższych okolicach Rzeszowa dochodził przed wojną przy sprzedaży do 3000 K., dziś wartość ziemi wzrosła w dwójnasób.

Lasy mają wzgórza południowe i strona północna, jako rekompensatę za pszenicę, której tam prawie nie sieją. Środek powiatu bezleśny, tu i ówdzie mały jest gaik, zwany na wsi "ranizą". Gospodarka rolna podnosi się coraz wyżej, leśna upada, kopalin niema żadnych.

Wsie zabudowane najczęściej wzdłuż drogi, gdzieniegdzie tylko część wsi budowana jest wokoło jakiegoś placu i to zwykle część najstarsza. W niektórych wsiach po jednej stronie drogi stoją domy kmieci, po drugiej mieszkają ubożsi. Dwór zwykle jest na końcu wsi, na miejscu najokazalszem, kościół i plebania często poza wsią, szkoła i kancelarya gminna w środku. Jeżeli wieś nie ma kościoła, mówią, że go przepiła, groźbą jest powiedzenie: "zastąpię ja ci na kościelny drodze". Na końcach wsi stoją drogowskazy - ręka ciesielskiej roboty z napisem, dokąd droga prowadzi i tablice z nazwą wsi i powiatu. Wsi mają często przysiołki, niekiedy bardzo odległe, jest ich z tymi przysiołkami w powiecie blisko 100. Oto niektóre ich nazwy: Babica. Biała,
Boguchwała, Bratkowice, Budziwój, Budy... Cisowiec, Chmielnik... Drobinianka... Gęsiówka... Jasionka... Krasne... Lubenia, Lutoryż... Łąka, Łukawiec, Malawa, Matysówka, Mrowla.. Nienadówka, Niechobrz, Palikówka, Przybyszówka, Pogwizdów, Pobitno - i "Powietna" - Poręby... Słocina, Stobierna, Spiny, Świlcza... Terliczka, Trzebowisko - i "Trzebownicko"... — Wilkowja, Wólka... Zabierzów, Zaczernie, Załęże, Zarzecze, Zwięczyca... Często części wsi mają osobne nazwy: Biedaców, Przerwanina, Przetaców, Zagrody, górny (2), dolny (2), pod lasem, na górze, nad wodą, nad rzeką, na końcu... Nazwy karczem — Berkówka, Murowana, Murowanka, Wygoda... Nazwy dróg : przecnia - droga, grobla, gościniec... Nazwy stawów i części rzek: stawek, kościarnia, gargasówka, dołek i t. d. powiększ zdjęcie
Między jedną a drugą wsią jest granica, najczęściej siedlisko dyabłów, "złych", może dlatego, że tam niejeden kół złamał się na grzbiecie „"krztonia" *), że tam niejedną głowę rozbito.
*) krztoń - Mieszkaniec innej wsi.
strzałka do góry




Część II - Chałupy
Są z drzewa, często na "podmurówce", budują je w "śtyry ściany" - u najuboższych ! - albo w "osiem ścian" i to w węgły lub w "skrzynkę", najczęściej "zatyłkiem" do drogi, bokiem do "osiedla".

Najzwyklejszy rozkład mieszkania: sień, jedna lub dwie izby - druga zwie się "izdebką !" - po jednej stronie, "kómora" i stajnia - z wyjściem do sieni lub na osiedle ! - po drugiej. Ganek jest coraz modniejszy, a więc coraz częstszy. Nierzadko można w sieni spotkać kuchnię i piwnicę. Nad sienią jest często "powała" z wejściem na "górę".

W izbie, naokoło ścian ławy, na ścianach wiankiem obrazy: Matka Boska Gidelska, Leżajska, Rzeszowska, Częstochowska... św. Józef, Antoni, Franciszek, Adam i Ewa, Krzyżowa droga, Sąd ostateczny... Zawieszone ukośnie do ściany stanowią dobry schowek. Oprócz obrazów zdobią ściany sztuczne kwiaty. Stół nieraz na "krzyżowych nogach" - u bogatszych ! - koło niego "krzosła" lub ławki. Łóżka malowane w kwiaty, w nich słoma przykryta płachtą, zasłane są "zagłówkami" i pierzynami nieraz pod powałę; "wyrtosy" - "wyrka" dziś są już rzadkością. Oprócz łóżek są drewniane, wysuwane, jak i łóżka, kanapy, to też może sypiać na nich po kilka osób. Piec z "nalepą" przed piecem piekarskim - nad nią okap łączy się na górze" "koniem" ze "słupem" - z "blachą", z "piecykiem" w "wygrzywaca", z otworem pod nim na kury - rzadko ! - no, i z "zapieckiem", gdzie się lęgną i wygrzywają koty, a często także - zwłaszcza w zimie - śpią dzieci lub "dziewka" - parobek śpi w stajni w żłobie lub na "wyrku". - Szafka, albo z zamknięciem szklanem, "kumodą" i "szufladami" albo zwykłe, otwarte półki i wtedy zwie się "puszafkiem" - półszafek ! - Powała wspiera się na "tragarzach", na środkowym wyrzeźbiona jest zwykle jakaś ozdoba lub inicyały M. Boskiej i rok budowy - pod tym belkiem kadzą przestraszonych ! - na nim wisi na drucie lub na łańcuszku lampa — dawniej świecili "szczypami" - Zegar najczęściej z "wagami" i "pompasem", okna większe i mniejsze, często „"dubeltowe", podłoga dość rzadka, najczęściej klepisko.

Drzwi są najrozmaitsze. Albo zbite z prostych tarcic sosnowych, zamykane na "skobel", kołek i drewnianą zasuwkę przy pomocy specjalnego drewnianego klucza albo na "zamek" i klucz żelazny, albo wreszcie na "klamkę". Układane w kwadraty i rzeźbione nazywają się "taflowemi" albo "taflowanemi" i bywają często podwójne zwłaszcza z izby do izdebki. Małe drzwiczki nazywają się "dźwierkami". Na zimę drzwi wsieni obija się słomianą "małą". Progi są nadzwyczaj wysokie.

W sieni stoją żarna, czasem "kolec" na kury, w "kómorze" skrzynie z "puskrzynkami", beczki, faski, wory z mąką, na skrzyniach ser, masło, na tragarzu wisi słonina, kiełbasa, sadło. i. t. d.

Żarna składają się ze „stolca”, dwóch kamieni i żarnówki. Kamienie podpiera "wrzecion". W "stolcu" jest "paprzyca”, którą wylatuje mąka i "ducaj" na ziarno. Żarnówka dołem wpuszczona jest w otwory w kamieniu, drugi koniec umieszczony jest w „szceklicy”. Jeżeli się kamień zetrze, trzeba go "posiekać" "oskardem". Jęczmień na pęcak i proso na kaszę jaglaną "chrosta" się w stępie, która dziś wychodzi z użycia.

Stajnie ciemne, ciasne, wadliwie budowane, najczęściej złączone z domem mieszkalnym; nieraz łączy się z nim i stodoła, a jeżeli się do tego dobuduje jeszcze różne "przydachy", chlewki i wozownie, to dom taki ciągnie się wtedy prawie na całe "stajanie".

Częściej jednak stodoła stoi osobno. Składa się z "boiska", na którem się młóci zboże i z dwóch "sąsieków", gdzie się je składa. Stąd i całą stodołę nazywają „"sąsiekiem" lub "boiskiem". By wysoko naładowana fura mogła ze zbożem wjechać na boisko, podnosi się "wiatrak" na drążkach podobnych do szczudeł i otwiera się drzwi, które są bardzo wysokie, a zamykają się na drążek i na kłódkę.

"Sparuny" między "drzewami" w budynku utkane są mchem, zalepione gliną i obielone wapnem, dach słomiany z kiczek lub "plaskurów", na rogach ma "rogówki", na wierzchu "kalenicę" z "krokiewkami". Dziś coraz częstszem pokryciem dachu jest dachówka palona lub cementowa. Chałup dymnych już prawie niema, nie spotyka się już także domów z kominami doprowadzonymi tylko na strych.

Za domem - nieraz i przed domem ! - jest obornik - "gnój" ! - często obok studni. Osiedle prawie zawsze jest ogrodzone płotem, w nim są wrota i "wrotka". Płoty "grodzą" z gałęzi wierzbowych, "dranek" lub „śtachetów". Za oknami są ogródki kwiatowe, a w nich ruta, mięta, „boże - drzewko", ziele św. Józefa, wronie sadło, "nagiętki, balsaminy, szałwija, barwinek, "gergonija", "lelija", róże i. d. Sady w południowych stronach powiatu bardzo liczne, w środku i na północy są rzadkie.

Przy "stawianiu" chałupy są pewne zwyczaje i obrzędy. Drzewo na dom zwożą krewni i znajomi za poczęstunek. Po "zaciągnięciu" podwalin częstuje się majstrów i robotników wódką lub piwem, po ustawieniu krokwi zakłada majster "wiechę" i znowu następuje "pocęsna". Kiedy wreszcie dom jest już całkiem urządzony, wzywa się księdza, aby go poświęcił.

powiększ zdjęcie
Dość liczne są już w naszych wsiach domy murowane i jeżeli cena drzewa pójdzie jeszcze bardziej w górę, będą coraz liczniejsze, bo już przed wojną średnia chałupa drewniana kosztowała do 2000 K.

"PÓJŚĆ na chałupy" znaczy tyle, co pójść na pogadankę czy na zabawę do sąsiadów. Kto nie ma chałupy, jest dziadem, "chałupnikiem" nazywa się ten, kto często lubi chodzić do sąsiadów, dalej ten, kto kątem mieszka u kogoś lub wreszcie ten, kto nic nie ma oprócz chałupy.
strzałka do góry




Część III
Wygląd, usposobienie, strój i cały tryb życia chłopa zależny jest przedewszystkiem od tej "świętej ziemi", na której i z której żyje i od jego "nieba", na które co dzień obraca oczy. Atoli tę naturalną zależność i związek z przyrodą osłabia do pewnego stopnia miasto, emigracya i wojsko, te kulturalne i pseudo kulturalne czynniki, których wpływ wzmógł się w ostatnich czasach, a co najsmutniejsze, nie zawsze był i jest dodatni. Z miasta idzie na wieś tandeta, rugująca dawne piękniejsze, ale i droższe stroje, z dolarami przyjeżdżają amerykany - nie ziemniaki ! - meloniki, kuse marynarki i wygolone gęby śmiesznie paplające poprzekręcane słowa angielskie w rodzaju - "jest", zamiast - tak, z markami aksamitne spodnie i co najmniej - "jo" i "curyk", a trzyletnim studyom wojskowym swoich Wicków i Walków zawdzięcza wieś zamiłowanie do płaszczów oficerskich i wzbogacenie słownika w "cymbry", „kolpostry", "strużaki", "ofy", "ksice", "kamfotrów" i "harców".

A co będzie po wojnie ? - Nie takie to jednak to wszystko znowu straszne, jakby się zdawało, bo zło to może być przejściowe. Niech tylko znikną z miast tandeciarze, niech tysiące emigrantów znajdą w kraju zarobek lub ostatecznie niech wyjeżdżają za granicę przesiąknięci kulturą narodową, niech w wojsku przyjdzie komenda polska i polskie umundurowanie, a obecne "kulturalne" nabytki wsi staną się zabytkami, jak do zabytków już prawie dziś należą "śtajeramty" i różne "becyrki".

Chłop nasz jest wzrostu średniego, krępy, o włosach najczęściej płowych, długich, obcinanych równo nad czołem i karkiem, o oczach niebieskich, zielonych lub burych. Nos przeważnie prosty, wąsy zawiesiste, rzadko je przycinają lub golą. Zakręcają je przy pomocy pomady lub bodaj mydła i nastawiają, jak szpilki.

Temperament prawie sangwiniczny, to też spory, kłótnie i procesy są bardzo częste, a żadna prawie zabawa nie obejdzie się bez bójki. Tylko na piaskach jest chłop więcej flegmatyczny, nieśmiały i smutny, jak gdyby mu te ziarnka kwarcowe głęboko zapadły w serce i ciągle je raniły.

Kobiety wzrostu nizkiego, rozrośnięte, o włosach nie bardzo bujnych, najrozmaitszych odcieni, wśród których przeważa kolor płowy i złotawy. Rysy twarzy dość regularne. Usposobienie wesołe. Przystojnych kobiet i mężczyzn spotyka się wiele. Można zauważyć jedno, że jeżeli w danej wsi mężczyźni są przystojni, kobiety są brzydsze i na odwrót. Przyczyny tego zjawiska trudnoby było szukać w przesunięciu punktu ciężkości w pracy na jedną lub drugą płeć, bo kobieta na wsi z reguły więcej pracuje, niż mężczyzna.

Charakterystyczną cechą chłopa jest przy dość wielkim egoiźmie gościnność. Gość zawsze jest mile widziany i serdecznie podejmowany i to nie tylko krewny czy znajomy, ale także i obcy, a nawet i nie chłop. Lubią chłopi "gościć się" zwłaszcza w czasie świąt. Idąc w gościnę, bierze kobieta bodaj kawałek placka lub sera suchego "na skosztowanie", a z gościny zawsze się coś przynosi do domu dla dzieci.

Propozycya zapłaty za gościnę uważana bywa za obrazę, choć z drugiej strony wcale to gospodarza ani gospodyni nie: krępuje, gdy goście sami składają się na wódkę lub piwo. Często się gościa odprowadza, a nawet odwozi. Nie odnosi się to jednak do wsi podmiejskich, bo tu nawet powietrze i światło słoneczne sprzedawaliby na funty lub litry, gdyby się tylko dało.

Wchodząc do czyjegoś domu, mówi się: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" albo: "Niech będzie pochwalony" albo: "Pochwalany Jezus Chrystus", odpowiadają: "Na wieki", albo: "Na wieki wieków amen", witajcie - kumie, "swagrze", bracie, "ujku", "stryku", dziadku, tatusiu lub, "tatsiu", kumo, "swagrowa”, siostro, „"ujna", "stryjna", babko, mamusiu - i "matsiu" ! - "Bóg zapłać" odpowiada wchodzący, "co tu u was słychać ? zdrowiście ?" mówi dalej, "dzięki Bogu" - odpowiadają, "a u was ta co słychać", albo: "a u was ta jak lepiej ?", "nic nowego" albo: "stara bieda" i dopiero wtedy proszą go siadać i zaczyna się "rajcowanie". Jeżeli wchodzący zastaje wszystkich przy stole, wtedy mówi: "Żegna Bóg" albo - "żegna Paniezus", odpowiadają - "prosiwa", a on: "z Panem Bogiem pożywajcie". Często dodaje, jako dowcip, żeby ich oderwać od jedzenia: "Ułani jadą", "niech ta jadą" odpowiadają i nikt się nie rusza, choć często małe dzieci rzucają łyżki i pędzą "na dwór": Jeżeli gość siada przy drzwiach, zapraszają go bliżej, najczęściej słowami. "Chodźcie bliżej, żeby was pies nie ujad". Kiedy się odchodzi, mówi się: "Bądźcie zdrowi", "z Panem Jezusem" odpowiadają i odprowadzają co najmniej do progu lub przed dom.

Już to samo witanie się i żegnanie świadczyłoby o pobożności naszego ludu; przykładów i dowodów tej pobożności jest znacznie więcej.

I tak - "chudoba", chałupa, pole, wszystko to "naprzód Boskie, potem moje", wszystko to "chowa się, jest na Boskiej opiece". Najczęstsze westchnienia: "O Serce Jezusa", "O Jezusie Nazareński", "O Matko Najświętsza", "Jezus, Marya, Józef ratujcie mnie", a potem idą westchnienia do św. patronów. Przy spotkaniu się z kimś mówi się naprzód: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", a potem dopiero: "Dzień dobry", "dobry wieczór”, 'dobre południe" i "dobre popołudniu". Przed każdem ważniejszem zajęciem żegna się każdy i mówi: "Panie Jezu dopomóż" lub "dopomóżże mi Najświętsza Panienko". Gdy piorun uderzy, mówi się: "A Słowo stało się Ciałem".

Przed wyjazdem, zanim chłop siędzie na wóz, robi krzyż batem przed końmi. Gdy się w izbie chce powiedzieć coś trywialnego, trzeba przedtem powiedzieć: "Ućciwszy te Święte obrazy i was poćciwych i te noc Świętą" - jeżeli to jest wieczór ! Przy drzwiach wisi kropielnica z wodą święconą. Grzech jest jeść rano bez pacierza - i bez umycia ! - przed jedzeniem i po jedzeniu każdy się żegna.

Pacierz, mówi się klęcząco, chyba, że niema czasu, to mówią „"chodzęcy". Składa się: z Ojcze nasz, Zdrowaś Maryo, Wierze w Boga, Dziesięcioro, Ofiarowania, bicia się w piersi, a nierzadko dodają: sześć prawd, siedm Św. sakramentów, siedm grzechów głównych, powszechną spowiedź i śpiewają - ale to już przy zajęciu ! - godzinki.Dzieci mówią pacierz głośno, starsi po cichu, czasem jedno zdanie głośno, drugie cicho. Najczęstszy sposób ofiarowania: „"Ochfiaruję Ci Panie Jezu Chryste ten pacierz, te Zdrowaś Marya, na Twoją większą część i chwałę, za dusze w cyścu cierpiące za..., a mnie na duszne zbawienie" i bijąc się w piersi, mówi - "Boże Ojce, bądź miłości mnie grzesnymu cłowiekowi na zbawienie dusze moi, W Imie Ojca" itd.

Przy drogach stawiają krzyże z ogródkami, kapliczki z obrazami lub figurami często zawieszone są na drzewach. Bardzo wielu mężczyzn, kobiet i dziewcząt należy do "Różańca" i do "Bractwa św. Franciszka". Wielu z nich nie pije wcale wódki i rumu.

Niedziela i święto, to dni święte. Nie można w te dni szyć, prasować, rąbać drzewa, ciąć "kozikiem" patyka i t. d. To też pomimo pozwolenia proboszczów na pilne roboty w polu w niedziele lub święta, wielu chłopów z pozwolenia wcale nie korzystało, sądząc, że taka robota nie przyniesie pożytku. Każdy stroi się odświętnie i idzie do kościoła - albo na "raną" albo na sumę, po rannej mszy zostaje wielu na "różańcu", Na "niespór" idzie najwięcej członków "róży" różańcowej, która ma w daną niedzielę "zuamianę" t.j. zmianę "tajemnicek". Po wejściu do kościoła klękają, żegnają się, rozkładają ręce, oddają pokłon, całują posadzkę i dopiero potem następuje szereg modlitw. Podczas podniesienia słychać głośne westchnienia: "Powstań, powstań, powitaj, powitaj"... i tu dodają najrozmaitsze słowa, a najczęściej nie kończą, tylko schylają się aż do posadzki i biją się w piersi. Chłopi stają po jednej stronie kościoła, najczęściej po lewej, kobiety po drugiej, przy śpiewaniu pieśni jedną zwrotkę śpiewają mężczyźni, drugą kobiety naprzemian. Jeżeli mało jest mężczyżn, śpiewają raz nizkim, drugi raz wysokim głosem.
Pobożność, a po części chęć poznania świata i ludzi jest przyczyną pielgrzymek do miejsc świętych - do Leżajska, na Kalwaryę Pacławską idą "kompanie", całą drogę śpiewają pieśni nabożne, po wracające "kompanie" często wychodzą procesye albo tłumy dzieci, które dostają coś z odpustu. A potem wieczorami opowiadają o tych nabożeństwach, o ludziach, o dziadach i o wszystkiem, co widzieli i słyszeli.

Do niedawna odpusty w niektórych parafiach połączone były z kiermaszami: były to formalne jarmarki, z których wracano często w bardzo dobrych humorach. Dziś na takim odpuście są tylko kramarze z dewocyonaliami, piernikami i "obarzankami", wyczekiwani cały rok i witani radośnie zwłaszcza przez dziatwę wiejską, która - składa sobie pieniądze "na kramarze".
powiększ zdjęcie
strzałka do góry




Część IV
Nadzwyczaj żywa jest u naszego ludu wiara w cuda i cudowne objawienia, w duchy dobre i złe.

Często rozchodzi się nagle wieść, że tam a tam objawiła się Matka Boska - na drzewie, na roli, w studni - zaraz ciągną na to miejsce tłumy pobożnych i powstają najrozmaitsze opowiadania na temat "Cudownego Objawienia"; każdy opowiada, jak widział, co widział i gdzie widział, a każdy widział inaczej, ale widział napewne. Trwa to nieraz dość długo, dopóki nie uda się duchowieństwa przekonać ludzi, że to złudzenie, że tam nic nie widać i nic niema.

Zdarzyło się to dość dawno pod Rzeszowem u źródła Mikośki i przed siedmiu laty w Krzątce, a w Rzeszowie jeszcze dziś widzą niektórzy na zewnętrznej ścianie presbiteryum dawnego kościoła Reformatów obraz Matki Boskiej, który się nie daje zamalować.

Trudno dalej wytłumaczyć tym, którzy byli n. p. na Kalwaryi, że Chrystusa nie ukrzyżowano pod Przemyślem, bo: "przecież tam jest Cedron, Góra oliwna, przecie idzie procesya od Annasza do Kajfasza i Piłata, przecież tam kładą Chrystusa do grobu" itd.

Niektórzy znowu widzieli, jak się niebo otwierało, a było to tak: "Społ w polu w nocy przy koniach, budzi się, słucha, a tu coś skrzypi. Patrzy do góry, a tu łuna okrutna, a jasność taka, że się patrzyć ni możno. Słychać ci było takie granie i takie śpiewanie, że ci się dusza pchała do gardła i zęby trza było zaciskać, żeby nie uciekła. Trwało to ze śtyry sekundy, a potem - klap, jak to wieko u skrzyni ci klapło i znów pomroka okrutna".

Każdy ma swojego dyabła i swojego anioła, nabożeństwo do Anioła Stróża jest tak wielkie, jak nienawiść dyabła. Dyabły przesiadują nijak nienawiść dyabła. Dyabły przesiadują na granicach, na moczarach, na bagnach i w zaroślach nadrzecznych. Często gonią po polu, jako "światełko" - błędny ognik ! -— „"Są to dwie świecki na stolicku, co som leci, a jakby ci go chto złapie, to wali go w pysk, jaz sie przewraca i leci dali" - opowiadają. Niejednego już dyabeł wodził przez kilka godzin po wertepach, zwłaszcza gdy wracał skądś tamtędy "o punocku" i do tego troche „zawrózony".

Tak n.p.: "szed se roz z Rzesowa karcmorz Wołek z Łąki do chałupy i akurat koło punocka przyszeł do Krzywego- wału *). Wyskocyło ci coś z wody cornego nito pies, nito kot i zacyna skokać przed nim po drodze. Włosy mu stanęły na głowie i nogi umdlały, bo słyszoł, że tu strasy. Co tu robić ? Chciał zejść na bok, ale ba ! to małe ci rośnie i jest już jak krowa i zabiega mu drogę. Dopiero krzyknął - Matko Boska łącko ratuj ! a to się zaśmiało i uciekło".

*) Kolano Wisłoczyska między Trzebowiskiem i Łąką.

"Raz znowu wracał Jantek z weszela z Łukawca do Łąki i przyszeł juz świtkiem do granicy. Nagle spada okrutna mgła. Przeskocół rów i idzie, idzie i idzie po jakisich dołach, po jakisich zagonach, po jakisi wodzie i ani rus trafić na droge. Przysło mu na myśl, że go pewnie zły wodzi, przeżegnaół się, zmówił se Zdrowaś Marya i dopiero przęźrał i wlaz na swoje międza. Ba ! ale za chwilkę znowu łazi po jakisich krzakach i tak ci go wodziło i wodziło, że już na dobrym dniu przyszeł do chałupy i to od Palikówki *)".

*) Łukawiec leży na północ od Łąki, Palikówka na południowy wschód.

W Nienadówce zaś - jak opowiadano - przed kilkunasty laty "opętał" dyabeł dziewczynę. Nic nie jadła, rzucało nią po ziemi, tłukła garnki i rzucała wszystkiem, co jej wpadło pod rękę, rwała sznury, którymi ją wiązano, gadała rozmaitymi językami, darła na sobie odzienie i wyglądała jak szalona. Schodzili się ludzie, by zobaczyć opętaną przez dyabła i litując się nad nią, dawali jej rodzicom, co kto mógł. Nie pomagały żadne egzorcyzmy, trwało to dość długo, aż wreszcie wypędził tego dyabła Żandarm, a dziewczynę "wzion do kryminału".

Ta wielka naiwność naszego ludu zaciera granicę między wiarą i opartemi na niej wyobrażeniami, a wierzeniami, zabobonami, gusłmi i czarami, których moc jest na wsi. Jedne z nich odnoszą się do duchów, drugie do człowieka, inne wreszcie do zwierząt, roślin, zajęć domowych i gospodarskich, do pieniędzy, do zjawisk przyrody i ciał niebieskich, a realnym niejako ich wynikiem są n.p. leki i sposób leczenia chorób.

Tak tedy Oprócz dyabła są jeszcze Wietrzyce, hulające z wiatrem wśród kurzu po drogach, Południce, które w upalne południe duszą ludzi - udar słoneczny ! - Latawce, uciekający przedpiorunem, który za nimi bije, Płamętniki - chłopi prowadzący chmury gradowe, Toplece, topiące kąpiących się ludzi przed św. Janem, Mamuny, wysysające krew z dzieci i odmieniające je - jeżeli dziecko ciągle płacze, to odmieniły je Mamuny ! - i Zmory, duszące ludzi we śnie.

Nadto chodzą jeszcze po świecie dusze pokutujące, które widują na rozstajnych drogach, pod figurami lub koło "smętarza" najczęściej w postaci białych zwierząt lub słyszą piszczące w ogniu na kominie czy "pod blachą".

Odnośnie do człowieka wierzą, że: Kto je palcami albo "przywary" jada, będzie miał deszcz w dzień swego wesela. Kto je i śpiewa, albo kto warzechę liże, będzie miał łysą żonę.

Gdy kogo prawa dłoń swędzi, będzie się z kimś witał, gdy lewa, będzie liczył pieniądze.

Śpiącego na lewym boku, Anioł Stróż odstępuje.

Gdy kto często kicha, to mu się "droga ściele"

Kto rano stąpi pierwej lewą nogą na ziemię niż prawą, ten nie będzie miał szczęścia w tym dniu.

Jeżeli dziewczyna siędzie zaraz na stołku, na którym siedział ksiądz, chodzący po kolędzie, wyjdzie wnet za mąż.

Dziecko, które ssie przez dwa wielkie piątki, będzie bardzo złe.

Gdy kto przekroczy dziecko, powinien je zaraz "odkroczyć", boby nie rosło.

Niemowlę nie powinno zaglądać do zwierciadła, gdyżby się jąkało.

Wierzenia, odnoszące się do zwierząt: Gdy się wyprowadza krowę na jarmark, należy zamknąć zaraz drzwi od stajni i rzucić za nią śmieciem lub obornikiem, to się już z nią nie wróci, tylko się ją dobrze sprzeda.

Nie trzeba bić krowy suchym kijem, boby uschła.

Nie należy żałować sprzedanej krowy, boby straciła mleko.

Kto żałuje krowy podczas rżnięcia przyczynia jej męki.

Gdy pies je trawę, będzie deszcz.

Temu, kto zabije łasicę, padnie krowa.

Nietoperz wkręca się we włosy i ssie krew ludzką.

Gdy koguty w dzień pieją, będzie deszcz.

Kury iskają się na deszcz.

Gołębie grzech strzelać.

Bociany, latające na wiosnę stadami po polach, wróżą nieurodzaj.

Noszenie żaby za koszulą uwalnia od łaskotek.

Gdy komu ropucha napluje w oczy, ten oślepnie.

Jaskółki zimują w wodzie, skowronki pod skibą.

Jeżeli jaskółka podleci pod krowę, krowa krwią się doi.

Jeżeli się bocianowi wyrządzi krzywdę, zemści się podpaleniem.

Gdy kukułka kuka na wiosnę, trzeba uważać, co się ma w ręce, bo tego będzie się miało wiele przez rok cały.

O młodych ptakach nie należy mówić przy jedzeniu, boby je "mrocki" zjadły.

Gdy kwoka siedzi na jajach, nie trzeba stukać, boby się młode zagłuszyły.

Co się tyczy roślin - to:

Drzew owocowych się nie ścina; ktoby to uczynił wnetby umarł.

Na drzewo nie należy wyłazić w butach, boby uschło.

Źdźbło o dwóch kłosach, wróży szczęście.

Kapusta ścięta w dzień Św. Jadwigi, bywa gorzka.

Odwar paproci albo: lubczyku dany komuś potajemnie do wypicia, obudza miłość.

Gdy kto bez wyrąbie, dostanie "gośca".

Ziele święcone zakopują na roli dla sprowadzenia urodzaju.

Co do zajęć domowych:

Nie należy zamiatać izby po zachodzie słońca, boby się wymiotło szczęście.

Wsadzając chleb do pieca, cmokają baby ustami, ażeby się udał. Gdy się kto zadziwi, chleb się nie uda.

Mleka nie daje się z domu po, zachodzie słońca, nie wylewa się także wtedy "kąpieli" po wykąpaniu dziecka.

Łatać ubrania na sobie nie wolno, bo można rozum zaszyć.

Do studni strzelać nie należy, gdyż zabrakłoby w niej wody.

Pluć do wody nie można, boby się zapluło oczka Panu Jezusowi.

O pieniądzach :

Wiara w inkluza jest powszechną.Pieniądze się przepalają, kiedy wychodzi z ziemi płomień i dym.

Na polu można wyorać pieniądze, ale nie trzeba przytem kląć, bo znikną.

Odnośnie do zjawisk przyrody i ciał niebieskich sądzą, że:

Strzałka piorunowa wpada w ziemię do głębokości siedmiu łokci. Co roku podnosi powierzchni ziemi o łokieć, tak, że po siedmiu latach można ją znaleźć na polu.

Pożaru powstałego od pioruna nie wolno gasić.

Od pioruna chroni krzyż, wypalony na "tragarzu" płomieniem gromnicy.

Gdy grzmi wcześnie na wiosnę, kiedy jeszcze lody nie stopniały, będą gradobicia.

Gdy wiatr w kółko kurzem kręci, dyabeł tańcuje albo wietrznica.

W czasie gwałtownego wiatru mówią, że się ktoś powiesił.

Dym wychodzący prosto z komina zwiastuje pogodę, jeżeli się rozłazi zwiastuje deszcz.

Tęcza wypija wodę ze stawów i rzek; jeżeliby się kto wtedy kąpał, to go połknie.

Na księżycu gra św. Jerzy na skrzypcach albo Kain stoi z pałką nad Ablem.

Księżyc w pogodę świeci, jak rybie oczko.

Droga mleczna prowadzi na Leżajsk - Częstochowę albo Kalwaryę, gdy jest jasna, zapowiada pogodę.

Choroby i leki:

Boleśnicę żegnają osełką, pomietłem; robią na niej znak krzyża, przykładają listki jaskółczego ziela. Łuszczkę na oku zamawiają lub zasypują oko cukrem tłuczonym.

Na oczy najlepsza jest woda "nicaj" z apteki.

Uroków dostaje się od człowieka, którego matka na drugi powtór karmiła. Bada się uroki tak, że rzuca się 3 węgle do wody i mówi się pacierz, jeżeli węgle utoną, to znak, że są uroki.

Zamawia się je znowu tak: "W Imię Ojca i Syna i t.d. Jeden cie urzek, trzech cie odrzeka".

Trzy razy się to mówi i spluwa, następnie oblizuje się czoło chorego i wyciera się obrąbkiem koszuli. Albo też wylewa się wodę na dach, myje się chorego i daje mu się pić.

Brodawki giną, jeżeli się je posmaruje krwią z młodego gołębia.

Liszaje namazują rosą przed wschodem słońca lub sokiem z fajki.

Zajady wyciera się rąbkiem od koszuli, dostaje się je od młodego wróbla.

Febra - frybła - ograska - dostaje się jej z wody, jeżeli się kto długo kąpie albo od jedzenia nad miarę kwaśnego mleka lub niedojrzałych owoców; ma 77 wierzchów, więc trzeba 77 lekarstw, można jej także dostać z przestrachu.

Na ból zębów radzą jeść kawałek chleba nadgryzionego przez myszy.

Na żółtaczkę przeglądać się w patynie.

"Kołtun po 12 tygodniach zdejmują z głowy i wyrzucają pod kościół lub pod kapliczkę, często dodają pieniądze, żeby je kto wziął" wraz z chorobą.

Przestraszonego kadzą włosami tego, kto go przestraszył.

Oparzenie leczą smarowaniem naftą, mydłem.

Na ból gardła łyka się dym z gromnicy poświęcanej, albo kadzi się wiankami.

Na rany przykłada się purchawkę, wronie sadło, krwawnik i chleb z pajęczyną.

Na katar kadzą końskim rogiem, kocim ogonem lub piórami.
powiększ zdjęcie
strzałka do góry




Część V
"Spółkę" z dyabłami mają czarownice i czarowniki. W każdej wsi jest czarownica - stara, chuda baba, mieszkająca gdzieś na odludziu, którą wszyscy znają albo jest ich więcej, ale się tają. Jeżdżą nocami na ożogach i zbierają ziele potrzebne do czarów. Najczęściej psują krowom mleko lub odbierają je zupełnie; tego mleka i masła mają podostatkiem, bo "taka i kołek wydoi i powróz i ze wszystkiego jej mleko pójdzie". Masło robią wtedy, gdy równocześnie świeci słońce i pada deszcz, to też śpiewają dzieci:

Deszcyk pada, słonko świeci,
Carownica masło kłóci,
Kłóci, kłóci, ukłócieła,
Przysła świnia, wywaleła.

Może także czarownica "ocarować" człowieka. Niech Bóg broni dać jej co z domu, bo się jej przez to oddaje w moc cały dom.

Czarownikami są najczęściej kowale i młynarz, trzymają oni sobie - ten: w kuźni, tam w młynówce - "ciorta", który im robi pieniądze. "Carownikiem - wrózem" — jest chłop, który i chorobę wyleczy i przyszłość powie. Był i w Łopuszce, jest podobnoś w Słocinie. Moc jaką mają także wędrowcy, którzy potrafią "omamić" każdego, "ucynić" mu tak, że odda im wszystko, co zechcą - dlatego to tak bardzo boją się na wsi cyganów. Jednak taki przywłoka i dobrze może zrobić, jeżeli zechce, tylko trzeba się dobrze z nim obchodzić: "Zadar sie raz chłop z wędrowcem. W jakiś cas potem pokazało się u niego tylo scurów, że w stajni wskakowały bydłu do żłobu, a w kómorze nic się ustać nie mogło przed niemi.

Zachodziół w głowe, skąd się tyla tego psiaństwa nabrało, ale na nic. Nie pomogła żadna trutka ani paści i cierpiał tak cosi ze dwa roki. Zjawiół się znów u niego podróżny; gadu, gadu, co słychać, powiedział mu chłop o wszyśkiem. Na to on odrzek, że jeśli mu zapłacą, to on ich zabierze ze sobąm. Gospodarz zgodziół się na wszysko. Wędrowiec poszeł naprzód poszukać scurom nowego mieszkania, polem wróciół, gwizdnął na nich, zmówił jakisi” pacierz, a wszyśkie snurkiem powyłazieły z dziur i posły za niem. Najcięży było mu wywołać ich króla, który był straśnie zły i nie chciał się stamtąd rusyć". W ten sam sposób wyprowadzają myszy, węże, a nawet pluskwy i karakony, a zawsze król w koronie idzie na końcu i zawsze się gniewa. Wszyscy wierzą w czary; jeżeli sobie ktoś czego nie umie wytłumaczyć, to albo cud albo czary, czarują nawet małe dzieci przy zabawie : "Caru, caru, żeby ci się nie udało"

Trudnoby jednak było po każdą przepowiednię gonić do wróża, to też wróży sobie każdy z pewnych zjawisk, znaków albo ze snów i tak:

Z krzyżowania się linii na dłoni wróżą krótkie lub długie życie.

Gdy komu w uchu dzwoni, ktoś o nim mówi.

Gdy się komu "cka", ktoś go wspomina.

Wróżba jest także w następującej piosence :

"Nabije mnie ktosi abo ja kogosi. Bo się mi cupryna na głowie podnosi”.

Jeżeli się drzwi same otwierają, jeżeli się kot myje lub sroka skrzeczy - będą goście.

Dziewczyna, która ma drugi palec u nogi dłuższy od wielkiego, wyjdzie za "gdowca".

Kto ma na głowie dwa "kręgołki", będzie księdzem albo biskupem; dziewczyna będzie mądra.

W którą stronę pójdzie ten, w którego domu wybuchł pożar, ogień pójdzie za nim.

Jeżeli po odejściu księdza od chorego płomień świecy zwraca się za księdzem, chory umrze, jeżeli ku choremu, wyzdrowieje.

Jeżeli umarły ma oczy lekko przymknięte i patrzy się, wypatrzy kogoś z rodziny.

Wrzask kruka, sowy lub wrony wróży nieszczęście lub śmierć.

Komu kwitną paznokcie, niedługo zachoruje lub umrze.

Jeżeli po stajaniu lodu płynie wodą "stryz", będzie "poroda" na zboże.

Jeżeli w maju jest wiele chrząszczów, będzie na drugi rok ładne proso.

Jeżeli się kurzy w jesieni za pługiem i bronami, będzie na drugi rok urodzaj.

Jeżeli bocian wyrzuci jaje z gniazda, będzie mokry rok, jeżeli pisklę suchy...

Gdy się rano budzą że snu, a zwłaszcza w zimie, bo wtedy śpią najdłużej, więc i snów najwięcej, opowiadają sobie zaraz, co się komu śniło, a potem wróżą z tych snów: Tak n. p.:

Komu się śnił anioł, będzie szczęśliwy, kto widział we śnie dyabła, niech się spodziewa prześladowcy.

Kto był na chrzcinach, niech się spodziewa śmierci.

Pranie albo wieszanie bielizny oznacza również śmierć.

Dziecko oznacza chleb.

Jaja - bajki.

Jagody - słabość.

Być w karczmie - bójka, tak samo nóż lub krew.

Tłusta krowa - dostatek, chuda - bieda.

Ksiądz oznacza chorobę.

Ogień — złodzieja.

Gdy pies ugryzie - ktoś dokuczy.

Gdy się śnią pszczoły, osy lub muchy, będzie pożar.

Czysta woda - zdrowie, brudna - choroba.

Wyrwanie zęba oznacza śmierć, wesz - pieniądze ...

Przysłowiowy jest wprawdzie zdrowy chłopski rozum, ale w życiu kieruje się lud raczej uczuciem, namiętnością, pasyą, niż rozumem. Żeby miał z torbami pójść, musi postawić na swojem, a jeżeli nie szuka satysfakcyi w sądzie, musi się co najmniej "wyswarzyć"” z tym, kto mu wszedł w drogę i skląć go, jak się patrzy, bo zdrowszy się potem czuje. A jest tych przekleństw bez liku; oto niektóre:

Ty zła krew, ty psia krew, ty kolero, ty ciorcie, idź do ciorta, by cie pieron zwaliół, by cie kolera wziena, by cie donder świsnął, by cie ślak trafił, byś pęk, byś nie wypuk, złam kark, byś ręce i nogi połamał, byś jutra nie dockał, być nie skonał, by cie choroba tłukła, by cie frybła wziena, by ci bokiem wylazło...

Łagodniejsze: ty, psia sierć, ty psia smoło, ty sobaca duszo, albo samo: ty duszo; psia zatracona, bystyja, psia bestya, psia potworo, jucho;

żartobliwe: byś urós, by cie chleb obsiad, byś się zes..ł, byś w konia wlaz ..

Przezwiska starszych:

Ty zdechlaku, wypuklaku, kiernozie, byku, świnio, wywłoko, przywłoko, złodzieju, pijaku, proceśniku, za..ny gospodarzu, żydoski ujku, nienachlany, przepadły, paskudniku, przeklętniku, dziadu, carownico - do kobiety !...

Przezwiska przy karceniu dzieci:

ty śpiku, śpiepuchu, śpicaku, najduchu, psie nasienie, a pod psi ogon, pyskacu, s..cu, smarkacu !...

Tyle bodaj co do ciała i co do duszy naszego chłopa.
powiększ zdjęcie
strzałka do góry




Część VI
Nazwiska możnaby podzielić na trzy rodzaje.

Pierwszy rodzaj, to najczęstsze i prawdopodobnie najstarsze, może jeszcze słowiańskie: Baran, Byk, Jałówka, Kawka, Kogut, Koń, Kot, Król, Lew, Lis, Ryś, Sarna, Szczygieł, Wilk, Wróbel.

Drugi - to nazwiska szlacheckie: Adamski, Barszczowski, Jabłoński, Kaszowski, Malicki, Rutkowski... nie dlatego, żeby ich właściciele byli rzeczywiście w któremś tam prapokoleniu szlachtą, choć i to nie jest wykluczone, ale że utworzono je i dziś jeszcze powstają na sposób dawnych nazwisk szlacheckich.

Jeżeli w dwóch sąsiednich wsiach dwóch chłopów ma to samo nazwisko, to dla odróżnienia jeden będzie się n. p. nazywał Bojda łukawski - z Łukawca ! - drugi Bojda terligowski - z Terliczki, albo malawski z Malawy itd.; z czasem te przymiotniki stają się nazwiskami. Tak samo dziedzic z Jasionki nazywa się nie Jędrzejowicz n. p. lecz Jasieński, ze Staromieścia - Staromiejski, hr. Potocki z Łańcuta nazywa się Łańcucki. Jeżeli dziewczyna z Palikówki n. p. wyda się za kogoś z Łąki i mieszka w Łące, będzie się naprzód w rodzinie swojej nazywać Łącka, a z czasem wszyscy z Palikówki zaczną ją tak mianować.

Zdarza się jeszcze i tak, że w danej wsi kilku chłopów ma to samo imię i nazwisko - nieraz tylko nazwisko - a wtedy dla odróżnienia - często także jako przezwisko ! - daje się im imioniska: Cesarz, Fuła, Gdowiec, Głodny, Kusiarz, Magoń, Małpa, Mamrzycha, Mantyka, Mościpanecek, Organiarz, Pieronka, Szelepa, Ślepy. Po kilkudziesięciu latach znika nazwisko właściwe, a imionisko staje się nazwiskiem i to nie tylko wśród mieszkańców wsi, ale do metryki chrztu wejdzie, bo rodzice chrzestni ojca chrzestnika nazywają już imioniskiem, tak samo, jak i ci, u których n. p. nowy proboszcz zasięga informacyi. Stąd prawdopodobnie spotyka się takie nazwiska, jak: Barko, Bednarz, Betnar, Ciasnocha, Kołodziej, Kloc, Kukuryk, Mędrala, Pieczonka, Piekło, Pukała, Ryczywół, Stolarz, Wołos, a może i: Porada, Świeboda, Sądek, Tokarz, Więcek i inne, niekiedy bardzo drastyczne.

Trzeci rodzaj wreszcie stanowią nazwiska niemieckie: Rejman, Furman, Frejlich, najrozmaiciej spolszczone.

Co się tyczy języka - narzecza, z cech fonetycznych spotyka się u nas: szedzenie i czedzenie, najczęściej - ale nie wyłącznie ! - we wsiach podmiejskich: czo, szól, weszele...; wszędzie dawne samogłoski długie: a i e, jako tak zwane a i e pochylone — ś, ć, - sam, pan, Jan, chleb, świeca...; prawie wszędzie półmazurzenie: jeszce, mężcyzna, szcygieł, puszcać... wybitne mazurzenie spotyka się w północnych stronach powiatu: jesce, Boze, Jezowe, naselnik, scygieł. Nosówkę ę wymawiają tam, jak am: gamba, zamby, stampa..

Wyrazy, zaczynające się samogłoskami a, ą, e, a nawet i, mają przydechy: Jantek, hadukat, Hemeryka, Jewa, jenteres... Rozziew mamy i w wyrazach obcych: tryjatr... Nadto zachowały się dawne formy, jak ociec, wszytek... Przekręcone wyrazy obce: gilometer, kilometer, konwisarz, męcynas...

Odnośnie do etymologii i morfologii; nazwiska kobiet najczęściej kończą się na; ka, cka, ska, ina, yna - na owa tylko od imion: Jankowa, Wickowa, Wojtkowa, nazwy dziewcząt na onka, owna - Rejmanka, Purmanka, Stolarka, Wołoska... Frejlicka, Wilcka... Ciasnoska, Wiercioska... Mędralina, Pukalina, Ciasnosyna... Ciasnosonka, Pukalonka, Wołosionka, a nawet Adamsconka, Baszcowsconka i Koszulińsconka, Klocowna, Pucowna, Wilkowna.... Dopełniacz l.p. rzeczowników odmiany IV kończy się na e: krwie, chorągwie, kondwie - konwi - Bardzo często rzeczowniki osobowe mają formy rzeczowe: chłopy, pany, ojce, syny.

Z rzeczowników tworzy się — z dop. l. mn.! - stale przymiotniki dzierżawcze; tatusiów, mamusin, jantków, wojtków, marynin, szuberlów, piekłów, mędralów... ale Adamskiego, Koszulińskiego i t. d.

Dopełniacz i celownik 1. p. przymiotników i zaimków rodzaju żeńskiego kończy się stale na y; dobry, mądry, ty, naszy, tamty...

Przyimka bez i przez używają dowolnie: przez ręki, bez most... Imiesłów współczesny nieodmienny ma końcówkę ący, ęcy: nie chcący, chodzęcy, stojęcy... Imiesłów przeszły czynny kończy się w niektórych słowach na n, na, no albo jest pierwiastkiem, ale tylko w rodzaju męskim: wziąn, wzięna, wzięno, Zacąn - ena - ęno, przekląn - ena - gno, jad, jadła, jadło, pad - ła - ło, siad - ła.

Przy żywem opowiadaniu wtrącają często w zdania słowa: padam - powiadam - ano, sobie, ta, tylko, więc - stąd powstają nawet imioniska: Ciasnocha - sobie, Gaweł - tylko, Porada - więc - może od tego Więcek ?

Przy wierszowaniu dla zachowania rytmu dodają: da, hej, oj, da... zato rym bywa często bez zarzutu.

Strój - łachy - odzienie jest dziś różnorodne, w każdym jednak razie inne jest "do kościoła" a inne "na chód", inne na zimę, a inne na lato, inne starych, a inne młodych.

Do stroju męskiego należy: Kapelusz filcowy, z szeroką kresą, ozdobiony dawniej kolorowyi, puszystymi "Snurkami" i "barankami" - grubsze sznurki ! - i "aksamitką z naszyciem z blaszek i paciorków lub słomiany uszyty z ząbków" - plecionka ze słomy żytniej "cwórnych" lub, "szosnych", które sami "pletą".

"Kawalery" i chłopaki ubierali je jeszcze w sztuczne kolorowe kwiatki, w strusie lub pawie pióro i w najrozmaitsze szpilki. Czapki noszą najczęściej barankowe. Zniknęła już t. zw. "zarnówka" z grubego, białego sukna z czerwonemi kwadracikami, z okrągłym denkiem, zawijana tak, że można ją było naciągnąć do piersi; w północnych stronach powiatu noszą jeszcze bronzowe "magierki" z rozcięciem z boku, zdobionem czerwonymi kutasami. Dziś coraz częściej spotyka się meloniki, marynarki i różne dżokejki. U siebie w domu lub u dobrych znajomych siedzi się najczęściej z nakrytą głową.

Wierzchniem okryciem była dawniej sukmana bronzowa z czerwonemi i żółtemi naszyciami na stojącym kołnierzu i z przodu, który był podbity od wewnątrz, tak jak rękawy zewnątrz, czerwonem suknem. Na biodrach miała wystając fałdy, podtrzymujące pas skórzany, nabijany gwożdzikami i zdobiony kółkami, zakładany z przodu lub z boku w węzeł. Lżejsza jest do dziś noszona biała "płócionka" tego samego cach, na piaskach, pokrywają te kożuchy, białem, konopnem płótnem. Po sukmanach - które są dziś strojem reprezentacyjnym ! - płótniankach i kożuchach - rzadko dziś używanych ! - przyszły "burnuse", płaszcze oficerskie z błyszczącymi guzikami, nieraz, jeszcze z liczbami pułków na tych guzikach. Aż kapie od złota tych guzików, bo są i na kołnierzu i z przodu i z tyłu na "rozporku", a błyszczą się, jak na "kirchparadzie". Powoli ustępują i one miejsca „"oberokom" i rozmaitym futrom.

Pod sukmaną, względnie płótnianką czy kożuchem była kamizelka z niebieskiego sukna, z czerwono "lamowanemi" dziurkami i kieszeniami, zapinana na żółte guziki. Jeżeli się nie brało sukmany, to na tę kamizelkę wdziewało się z takiego samego sukna zrobiony, czerwonem suknem podbijany "kabat", który w Budziwoju, Białej i w innych wsiach w południowej stronie powiatu ma taki sam krój, jak kamizelka, a różni się od niej tylko rękawami. Kamizelki są jeszcze do dziś w użyciu, ale "siwe" kabaty zastąpiły już najrozmaitsze "bluszki".

Z tego samego sukna, co kamizelka i kabat, zrobione były szerokie spodnie - "sukieniaki", z czerwonymi płatami sukna z boku, wyszywanymi, rozmaicie, - czyli z t. zw.. "oblamówkami". Z czasem zniknęły oblamówki, a dziś już i sukieniaki są rzadkością.

Do komplet należały jeszcze "polskie buty" z cholewami karbowanemi, z podkówkami, grubo zelowane, z "huncwotami" - kwadracik ze skórki na napiętku, przykręcony żółtą śrubką ! - o ile możności skrzypiące. Starzy nosili "końskie" buty, z cholewą nieraz wyżej kolan. Do jednych i do drugich wkładało się i wkłada na zimę wiechcie ze słomy, nogę owijają "onycką" lub "wzuwają buta na przybość". Polskie buty zastąpiły wkrótce "spuszczane" - cholewa z miechem ! - a po nich przyszły "trzewice" najrozmaitszego kroju i jakości.

Spodnie wpuszczają w cholewy, jeżeli idą gdzieś, koło domu i przy robocie spuszczają na cholewę.

Koszula była dawniej zgrzebna albo konopna, zapinana na „"szpilkę" z kolorowem szkiełkiem lub zawiązywana również kolorową tasiemką z szerokimi rękawami. Później przyszły "cieńkie" koszule z haftowanymi kołnierzami, przodami i "oszywkami", wyrzucane na spodnie, a przypasane paskiem, przy którym u starszych wisi często "przetycka" do fajki i "lelek" kozik. Pasek ten jest postrachem dla dzieci, bo bywa często dotkliwem narzędziem kary.

Funkcye negliżu i wierzchniego okrycia pełniły zgrzebne - dziś konopne, a nawet i z cienkiego płótna ! - "parcionki", poprostu niezniszczalne, które, jak i inne zresztą części odzieży, służyły nieraz kilku pokoleniom, jak to uwieczniono w następującej piosence:

Miał ci ja parcionki od wielgiego święta,
w których jeszcze dziaduś pasali cielęta,
Gdyby byli dziaduś żyli,
Miałby ja ci g...o, miałby, miałby ja.
powiększ zdjęcie
strzałka do góry




Część VII
O ile mężczyźni są w stroju mniej wybredni i nie liczą się zbyt bardzo z modą, to z drugiej strony kobiety są prawdziwemi strojnisiami. Żadna czy młoda czy stara nie pójdzie w tem samem odzieniu do kościoła n. p. na sumę i na nieszpory, a nawet w dwie po sobie następujące niedziele, to tez pełno jest w skrzyniach i kuferkach tych - pogardliwie przez mężczyzn nazywanych - łachów.

Jakżeż się ubierają baby ? Włosy splatają naokoło chemełki - trzcinowy krążek z dwoma sznurkami ! - na chemełkę nakładają czepiec najczęściej zielony z czerwonym szlakiem albo "srokaty", a dopiero na to biorą chustkę. Nazwy chustek: dybytka, fiołkowa, zielona, aksamitowa, jedwabna, bura. Czepiec zaczyna już wychodzić z mody, dziś przeważnie zawijają włosy w kółko i przypinają je "hernedlami".

Do stroju świątecznego należy jeszcze "wielga" chustka, letnia cienka i barwna, zimowa ciemna i gruba. Nazwy tych chustek; w kratkę, z cielęciem, dębówka, barankowa, szabasówka...

Koszule szyją z cienkiego płótna, z wąskim kołnierzem, z bufiastemi rękawami, haftowanemi oszywkami i - z "nadołkiem". Rozcięta z przodu zapina się na guziki.

Na koszulę ubierają "lejbiki" rozmaicie wyszywane i haftowane, w miarę wcięte, o kroju kloszowym, z szerokiemi rękawami lub bluzki, krótsze, obciślejsze, z wąskiemi rękawami. "Lejbiki" bywają najrozmaitszej barwy - w kropki, paski, kwiaty, bluzki są najczęściej ciemne. W zimie "lejbiki" czy bluzki są grubsze, często obszywane barankiem lub aksamitem.

Spodnice cienkie letnie t. zw. fartuchy, jak i zimowe z grubszej materji szyte są w "półki" - jest ich 5 - 7 - u góry są marszczone, zawiązują je na "trocki". Barwa ich jest najrozmaitsza, ale jednolita. Na spodnice "opasują" "zapaske", nieco krótszą i węższą, barwy odmiennej od spodnicy, najczęściej białą, haftowaną.

Na nogi biorą pończochy i trzewiki.

A dawniej ? Wierzchniem okryciem była sukmana z futrem lub cienka, barwy granatowej, z czerwonemi wyłogami i czerwonem wyszyciem na rękawach. "Blamki", wyłogi i rękawy ozdobione były niebieskoczerwonemi "trzpiotkami". Na lato ubierały kobiety płótnianki. Sukmany i płótnianki w północnych stronach powiatu były białe z różnokolorowemi wywijanemi kołnierzami. Na sukmanę czy płótniankę brano "rantuch" - białą, wąską, długą, płócienną chustkę ! - wyszywany w obwódkę, w lalki i we wzorki, lub białą płachtę, na "skosach" czerwono wyszywaną. Po sukmanach przyszły kamizelki podobne do męskich i "katany" strzępiaste, barwy zielonej i "siwej".

Na czepcu wiązano długą chustkę wyszywaną tak samu, jak "rantuch" - Spodnice były konopne i "lanne" - wyszywane dołem podobnie, jak "rantuch" i długa chustka - znacznie od dzisiejszych szersze i krótsze - nieraz prawie po kolana, stąd piosenka:

"Jezdem sobie Rzesowianka, mam fartusek po kolanka"..., bo polskie buty karbowane o wąskich, a wysokich obcasach z podkówkami i o szerokich cholewach musiały być wIdoczne. Koszule miały szerokie, haftowane kołnierze:.

Strój dziewcząt niewIele rózni się i róznił się od stroju kobiet. I tak; włosy albo splatają w "ogonki" albo upinają w "kupki". Przedtem miały konopne "splotki", ozdobione wstązkami, wiązanemi w "klucki". Nie noszą prawie w lecIe wielkich chustek, jak kobiety, a barwa ich ubrania jest może żywsza. Coraz częściej spotyka się w lecie u dziewcząt gorsety zamiast bluzek, barwy granatowej, wyszywane blaszkami i paciorkami. Dawniej strój dziewcząt różnił się tylko tem, że do "lejbika" przypinały wiele różnokolorowych wstążek, a na szyję brały sznury korali i pereł. Koszule, bluzki i fartuchy haftują dziewczęta same.

Odnośnie do zmian w stroju można jedno zauważyć, a mianowicie, że moda przyszła do nas z powiatów zachodmch via mIasto, a raczej wieś podmiejską, bo dawny miejscowy, przeważnie biały, z domowego płotna robiony strój ustępuje coraz dalej na wschód tak, że z pewnemi zmianami znaleźć go można jeszcze w okolicach wschodnich Przemyśla i zachodnich Lwowa.

Tak chłop wygląda i tak się ubiera, a teraz - jak się żywi, pracuje i żyje ?

Naogół odżywiał się i odżywia się nasz chłop licho. Zasadnicze potrawy to: chleb, mleko i przetwory mleczne; "warzą"; ziemniaki z łupami, tłuczone, z wodą... kapusta, zacierka - kluski skubane ! - "pącki" - kluski siekane ! - "maleska" z mlekiem lub masłem - gotowane ciasto ! - paluchy - długie, grube kluski ! - pierogi ze serem i kapustą, groch, pęcak ze "suskami" - suszone owoce ! - ryż, kasza jaglana i hreczana, dawniej; "suchajka" z polewką lub pęcakiem - drobna rzepa suszona ! - i bób.

Do omasty używają masła, "miesa" - słonina ! - lub sadła.

Kawa i herbata przyszła na wieś niedawno, zastępowało ją przedtem przewarznie mleko z masłem. Mięso bywa tylko na śwIęta i to najczęściej królicze, często wieprzowe, rzadziej bydlęce, chyba, że się cielę "skwaci" lub krowę się dorżnie. Drób tylko wtedy, gdy kurę ktoś przypadkowo zabije lub jeżeli dostanie takiego "pypcia", że jej już nic nie pomoże. Nie rzadko i w tych wypadkach zjawiają się nagle, jak z pod ziemi, żydzi i kupują to wszystko za "psie pieniądze". Jedzą wszyscy z jednej miski lub donicy, łyżkami "żelaznemi" - drewniane rzadkie !

- Służba siada razem ze wszystkimi do stołu. Grzech jest jeść w czapce czy kapeluszu; przed jedzeniem i po jedzeniu żegnają się pobożnie.

Pora obiadowa przypada w czasie, kiedy niema pilnych lub żadnych robót polnych, na godzinę 6-7 rano, a wtedy o 12-stej jest "jużyna", o 6 tej "wiecerza". W lecie o 8-mej śniadanie - najczęściej w polu ! - obiad o 12-stej, "jużyna" o 5-tej, a wieczerza o 8 - 9.tej. "Warzę" jedzą tylko na obiad i rzadziej na wieczerzę. Jeżeli ma chłop czas je powoli i chętnie przy jedzeniu żartuje, ale nie je nieraz i cały dzień, jeżeli jest bardzo pilna robota.

A roboty tej zwłaszcza na wiosnę, w lecie i w jesieni ma chłop bardzo wiele. Zacznijmy od wiosny; "Trza ściernia spokładać, zaskródzić, potem zorać w pawrónki, zagony albo w lychy, zasiać, zawlec, spusty przeorać, przecnice przekopać no i cekać smiełowania Bożego. Jeźli było jeszce w jesieni spokładane, trza shakować naprzód, a potem dopiero orać".

Przychodzi sadzenie ziemniaków i kapusty: "Ale z tym juz łacwi, bo ta wyjdzie i ten i ów, pomoże, bo to przy tern śmiechu wiela i gadania, a potem się przewracają, żeby to wielkie urosło". Ziemniaki trzeba po wyrośnięciu osie- kać, potem owalić. Trzeba również i trawę w zbożu dla bydła zbierać, to też idą kobiety z płachtami w pole, wiążą "kormony", plewią, a potem z "brzemiąckami" wracają do chałupy.

W czerwcu przychodzą sianokosy. Trawę czy "konic" "wysiec", rozbić, "zgrabać", zwieźć, to także robota. A gdy przyjdą żniwa, wtedy - "noc przygania i noc wygania człowieka z chałupy". Doświtkiem ciągną "żeńcarze" z sierpami na ramionach i stają na zagonie. Oderżną wodzowi "obrzynkę", a potem kolejno wrzynają się w łan zboża i tylko migają sierpy w słońcu, tylko słychać chrzęst łamanego zboża, a od czasu do czasu podniesie się ten i ów z "pomiecią" i westchnie, za gwizda lub zaśpiewa. I tak do śniadania, a potem do obiadu, a potem :...do "Jużyny" i do "wiecora".

"Jeżeli zboże czyste, trzeba je związać w snopy, snopy złożyć w "stósy", a potem ustawić w "mądele" lub w "pukopki", jeżeli jest "potrawne", zostaje na "pomieci', dopókl trawa nie zwiędnie i nie wyschnie.
powiększ zdjęcie
strzałka do góry




Część VIII
Do żniwa używają przeważnie sierpów, w ostatnich czasach zaczyna wchodzić coraz częściej w użycie kosa z grabkami lub z płachtą.

Dożynki należą do rzadkości. Czasem gospodarz posyła pod wieczór "żeńcarzom" w pole muzykę, zwłaszcza gdy chodzi o dłuższą pracę, celem zakończenia żniwa, rzadziej dziewczęta przynoszą gospodarzowi snopek zboża, na znak zakończenia żniw i w domu dopiero następuje muzyka i zabawa.

Przychodzi zwózka: jeden podaje snopy widełkami na flurę, drugi je układa w "warztew" lub w "koziełek"; "warztew" przypawęża się "pawązem".

W "sąsieku" układa się je znowu w "warztew" na "poddymkach" - słoma roze- słana na ziemi ! - żeby zboże nie rosło.

Do żniw przygotowuje się każdy, jak na wielkie święta i nic dziwnego, boć one decydują o jego całorocznym bycie. Najważniejszem zagadnieniem jest wtedy dla każdego; czy będzie pogoda ? Barometra chłop nie ma, pogodę czy słotę wróży z najrozmaitszych zjawisk.

I tak niezawodnie będzie pogoda, jeżeli:

słońce czysto zachodzi i wschodzi, gdy się błyska wieczorem lub w nocy, a nie grzmI, gdy głos leci daleko po rosie, gdy dym idzie prosto do góry, gdy mgła rano spada, gdy jaskółki latają wysoko, gdy pająki siedzą w swych norach, gdy pijawki siedzą na dnie...

zato niechybna słota;

gdy się słońce przy zachodzie ogląda i zachodzi za chmurę, gdy "miesiącek" jest w kole, gdy słońce rano przypieka, gdy mgła idzie do góry,. gdy się dym włóczy po ziemi, gdy się lasy kurzą, gdy się okna pocą, gdy jaskółki latają nad wodą, gdy się wilga drze gdy żaba skrzeczy, gdy ryby wyskakują z wody, gdy się kury iskają, gdy się bydło gzi, gdy bąki i "ślepki" tną bydło, gdy pchły gryzą...

Na odmianę: pieją koguty:

Po żniwach przychodzi kopanie ziemniaków, buraków, rzepy, ścinanie kapusty, a potem młocka na nasienie, pokładanka, orka i sianie oziminy. Młockę kończą późną jesienią. Na boisku po obu stronach układają snopki i "przycierają"; część "przycierków" zostaje na sieczkę, resztę rozścielają i "rozbijają". Słomę przy pomocy "knebla" wiążą w wiązki.

Do najważniejszych narzędzi rolniczo - gospodarskich należą: wóz, sanie, pług, brony, 'sierp, kosa, cepy, "skrzynka" do sieczki, przetak...

Wóz składa się z dwóch części;

z przodu i z tyłu. W skład przodu wchodzi; dyszel z nogami i z poddymą, dwie osi z kołami, kołowrot ze sworzniem i z kłunicami. Składowemi częściami koła są; łeb kuty obręczami, z "buksem" wewnątrz, sprychy, dzwona i rafa.

Rozwora i sworówka łączy "przodek" z zadem. Nad kołami wznoszą się w tej części wozu dłubanki z włożonemi w nie "kulpakami"

Na wierzch przychodzą "leterki" i "pukoski" - półkoszki. Do zwożema siana i zboża biorą wielkie "letry" i "luśnie", z "nalustkami", przymocowane do przednich osi i do kłonic kołowrotu, żeby fura była większa i szersza. Konia przyprzęga się postronkiem do "wagi", a "naszelnikiem" do końca dyszla.

Sanie są dwojakie; "wielgie" i "załubki".

Sanie wielkie składają się ze "Sanic" i wiązania, używa się ich do wożenia ciężarów i jedzie się niemi albo "na talerzu" albo z "leterkami" i półkoszkiem.

"Załubki" mają pudło z desek lub wyplatane wikliną.

Częściami składowemi pługa są: "capigi", "lemierz" i "grządziel", przy którym często przymocowane jest "trzósło". Grządziel ma otwory, w które wkłada się "kurek", za "kurek" zaczepiona jest wić, łącząca się z "kolcami".

Brony składają się z gwoździ i z ram drewnianych, sierp z "trzonka" i ostrza siekanego, kosa - z kosiska i kosy, cepy z "dzierzaka" i "bijaka'" "skrzynka" do sieczki ze skrzynki z drewnianym językiem i śmigą i z "rzezaka" - dziś powszechnie używają maszyn !

- Przetaki' są rozmaite; przetak właściwy, "rzesutko" i sito. Części składowe; " obiecaj" i siatka. Zboże po wymłóceniu "wieją" jeszcze gdzieniegdzie "siedlecką", częściej jednakowoż używają już młynka.

A gdy przyjdą krótkie dni i długie wieczory zimowe, chłopy obsiadają ławy dokoła, ćmią fajki i "cygary" i gwarzą o tem i o owem, baby. przędzą kądziel, dziewczęta szyją i haftują, a dzieci bawią się na izbie lub słuchają najrozmaitszych "gadek" i "zagadek".

Kądziel; konopie, naprzód "płoskonki" - pręcikowe ! - potem "głowace" - słupkowe ! - moczą we wodzie, suszą, międlą na "miądlicach", trą na "cierlicach", czeszą na szczotkach, a potem dopiero "garztki" owija się na ."kręzel", osadza się go na "przęślicy" i wrzecionem przędzie się nici.

Podobnie postępuje się ze lnem. Nici mota się na motowidło w pasma po 24 nitki, a pewna ilość pasem tworzy sztukę.

Z nici cienkich robią płótno konopne, zgrubszych "paceśne", z "pakuły" grube na worki. Z lnu jest płótno "lanne".

Gadki: *)

a) powieści;
O zły matce. O organiście, kucharce i księdzu. Biskup, rabin i Wojtek. O bogatym panie. O głupim synie. O wodziarce. O dwóch cesarzach. O trzech braciach. O jednym chłopaku. O celadniku i zbóju. O dwóch żydach i piszcałkach. O parobku i dwóch panach. O złodziejach i niedźwiedziu. Cyja większa wiara. O lokaju. O hrabiem i zbójach. O gospodarzu i gospodyni. O płaszcu. O głupiem parobku. O złodziejach. O złodzieju. O głupiem Jacku. O panu i oszuście. O pewnym kupcu. O wężu. O chłopie co żyda zabiół...

b) klechdy:

O dwojgu dzieciach. O pustelniku i dyable. O starym kowalu. O śklany górze. O węzu z zielonymi wąsami, O carownicy i parobku. O Carnoksiężnikach. O głupi córce i o orzechach. O pani, co do piekła jechała. O Fajfifiku. O dyable i chłopie. O owczarzu, co rozumiał, jak zwierzęta mówio. O jednym synie. O głupićm Janku. O synie królewskim. O synie, co go ojciec dyabłu zapisali. O dziwaku. O chłopaku i dyable. O mocnym chłopaku. O łakomy babie. O ptasku co niósł dyamentowe jaja. O kurce co pieniędzmi s..ła. O kowalu. O dwóch braciach. O córce ze złotą gwiazdą. O dziewcynie, co chciała być wojakiem. O córce króla i o zbójąch. O starym żołnierzu. O bogacu, skąpcu i ubogi dziewcynie. O panu, co go w nocy dusiło. O chłopie, co się carownika nie bał, O jednym, co został królem. O wdowie i o synu. O dwóch braciach i zbójach, O żelaznym źwierzu. O parobku i strachu. O Mikicie...

c) fraszki:

O żydzie i chłopie. O chłopie i księdzu. O Maćku. O furmanie. O popie i dziaku. O kobiecie, co ją do nieba ciągli. O Panu Jezusie i o żydzie. O cyganie. O biednym chłopie. Polak, Cech, Morawian i Węgier. Żyd i chłop przed sądem.

Zagadki :

Stoi dąb, na dębie konary, na konarach jeo, na jeo partyi, na partyi gać ? (Człowiek).
Ni ma kostek, a przelizie bez mostek? (Pijawka).
Zlaz z pieca dyna, wlaz do głąbostyna, wzion se kieraske i zabiół wilkisza, bo mu zjad kwika. (Zlaz chłop z pieca, obół się w buty i zabił wilka, bo mu zjadł świnię)
Lezie, lezie po żelezie, na żelazną górę ? (Groch tyczny).
Śtyry pachołki w jeden kloc bije ? (Ze czterech dojków doją do jednego skopca).
Szywane, łotane, igłą nietykane ? (Strzecha).
Stoi konik w bruździe, na cerwony uździe ? (Mak).
Święty jest, święty będzie, nie był w niebie i nie będzie ? (Kościół).

*) Drukowane w VI. t. "Materyałów etnograficznych" Kraków 1903, przez T. Saloniego; Lud łańcucki.

Przysła kuma do kumecki, pożycyła se fyrtecki, pofyrtała, pofyrtała, jak umiała i oddała ? (Maślniczka).
Stary dziaduś nad wodóm płace ? (Żóraw w studni).
Przyszed pan do pana, pożycyć szatana, by leniwe bąki powyganiać z łąki? (Pożyczył grzebienia, by wyczesać wszy).
Stoi wół w komorze, rogi ma na dworze ? (Tragarz - belek).
Stoi panna w oknie, ogónek ji moknie ? (Lampa).
Stoi przy drodze na jedny nodze, nigdy nic nie rusa i przed starszem nie zdymie kapelusa ? (Grzyb).
Stoi przy drodze na jedny nodze, kto się go tchnie, to mu klnie ? (Oset).
W lesie ścięte, W domu zgięte, pod końmi legało, do kobiet biegało ? (Sitko).
Jeden mówi; idźmy; drugi mówi: stójmy, - trzeci mówi: szelepotejmy się ? (Piasek, woda, liście podczas wiatru).
Matka tarapatka - ojciec golipałka - dzieci wytrzyszcaki? (Stępa, dziób, jagły).
Skulony.dziaduś, popod ziemie łaziół? (Pług).

Zabawy dzieci:

Jawór. Gęsi i wilk. Pachołek. Wilcek i gęsi. Topiec. Pytka. Farba. Kociu - babka. Pietruska. Niebo. Maglarka. Król klaskany. Gąsior.

Przysłowia;

Głupi, jak młody pies.
Grzech idzie pod brzęg. a pokuta pod koguta.
Jak kwitnie bób, to największy głód, a jak kwitnie mak. to już nie tak.
Mądry, jak Maćków kot.
Odda, jak rak świśnie.
Odda na święty nigdy.
Ręce cudze lękie, ale niepożytecze.
Stary. jak świat. a głupi jak świnia.
To taka prawda, jak się kury bodły.
Wielka prawda - święte słowa.
Zje pies psa, jak ni ma zająca.
Szukaj wiatru w polu..
powiększ zdjęcie
strzałka do góry




Część IX

O śklany górze



Jeden ojciec miał 3 synów; dwóchbyło mądrych a jeden głupi. Jak umierał, powiedział, żeby bez trzy noce przychodzili jeden po drugiem o 12 godzinie na jego grób.

Jak najstarszy miał póść na smentarz, to się bał i namawiał głupiego, żeby poszeł za niego na grób ojca. Głupi zgodźiół się. Wzion se świencony wody i świencony krydy i poszeł.

Jak przyszeł na grób, pomodlół sie, pokropiół to miejsce świenconom wodom, obrysowoł krydom i ceka.

O 12 godzinie stał sie na smentarzu okrutny szum. Wszyśkie złe duchy powylatywały i mówią:

- Tu ie jakasi żywa dusza, musiwa ją złapać. Ale nic mu ni mogły zrobić, bo był pokropiony święconom wodom. Wybieła godzina i wszyśko ucichło.

Wstał ojciec z grobu i pyta sie:

- Cyś ty je najstarszy syn ?

On odrzek, że najstarszy. Dał mu ojciec złotą rózge i powiedział:

- Jak bedzies kiedy na wojnie, powiedz, żeby ci sie stało z ty rózgi wojsko, to ci sie zrobi złote wojsko. Kazał mu te rózgi wbić w góre, co była koło smentarza i wróciół nazad do grobu.

Głupi pomodlół sie, schował rózge i poszeł do chałupy. Bracia sie go pytali, co widział na smentarzu, a on jem powiedział:

- Mogeś póść, tobyś widział co. Na drugą noc miał póść ten średni. I znów prosiół głupiego, żeby poszeł za niego. On wzion se świencony wody i krydy, pokropiół miejsce świenconom wodom, obkryślół sie krydom i ceka.

O 12 godzinie wylatowały złe duchy i stał sie szum okrutny. Chciały dość do niego, ale ni mogły. Wybieła godzina i wszystko sie pochowało. Wyszeł do niego ojciec i pyta sie:

- Cyś ty je średni syn?

- Tak, ja.

Ojciec wyjął śrybną rózge, kazał schować do ty góry i powiedział tak, jak pierwy, że będzie mioł z ni śrybne wojsko, jak zawoła. Potem schował sie do grobu, a głupi pomodlół sie, zrobiół, jak ojciec kazali i poszeł.

Na trzecią noc poszeł sam za siebie. Zrobiół tak samo, jak wcora i kiejsi i ceka. Wyszeł ojciec i pyta sie;

Cyś ty najmłodszy syn ?

- Ajno, ja, najmłodszy.

Dał mu ojciec - dyjamentową rózge, kazał ją schować do góry i powiedział, że z ty rózgi bedzie miał, co zechce. On poszeł do domu i położył sie spać na piecu.

Pewien król miał córke. Zbudował on na śklany górze zamek i powiedział, że ta córka za tego sie wyda, który na te góre na koniu wyjedzie.

Dowiedzieli sie o tem bracia głupiego, siedli na konie i pojechali oba. Głupi sie ich pytał, gdzie jadą, ale mu nic nie powiedzieli.

Za dwie godzin poszeł se głupi, który o wszyśkiem wiedział, do ty góry, gdzie schował rózgi, wyjąn złotą rózge, powiedział, żeby mu stanął koń we złocie i żeby on sam miał złote odzienie. Stało sie, jak chciał. Wziąn rózge i pojechał.

Dognał braci, zeprał ich rózgąm i pojechał dali. Bracia sie dziwowali, co to za jakisi pan jedzie, co kapie z niego złoto.

Przyjechał do śklany góry, patrzy, a tu rozmaite króle i książęta łamią karki i kalicą konie i ni mogą wyjechać na góre. A na ty górze siedzi se królewna i ceka. Jakby chtóry wyjechał, toby mu piecątke przybieła na coło, żeby go potem poznać. Przyjechał ten najmłodszy brat, wszyscy panowie sie odstąpieli, a on odrazu wyjechał na te góre z tem koniem. Królewna chciała mu przybić piecątke na coło, ale on uciek.

Przyjechał do swoji góry, ślaz z konia, który zaraz zniknął, on schował rózge i w swojem odzieniu poszeł spać za piec.

Te bracia jego przyjechali; oni źli, a konie pokalicone. A głupi sie ich pyta;

- Dzieście byli, coście widzieli i słyszeli ?

- Siedź tam głupisie na piecu, żebyś co nie dostał.

- Ja widziałem wszyśko, jak was jakisi pan zeprał rózgąm.

- Skądeś widział ?

- A z tego wielgiego drzewa, co stoi przy naszy chałupie.

Bracia kazali ściąć to drzewo, żeby ich nie podpatrował.

Znów ogłosiło w gazetach, żeby sie panowie zjechali do śklany góry. Bracia podkuły konie ostro i znów pojechały. ż

Wtedy głupi poszeł do swoi góry, wyjąn śrybną rózge, zażądał śrybnego konia i śrybnego odzienia. To wszyśko sie stało. On siad na konia dognał braci, zerznął ich tąm rózgąm i pojechał dali. Jak przyjechał do ty śklany góry i uźrał panów rozmaitych, pokalicone byli, konie i ony, bo ni mogli wyjechać na te góre. A on podciąn konia i wyjechał na góre. Królewna chciała mu znów przybić piecątke, ale on se nie dał.

Potem wróciół pod smentarz, puściół konia, przebrał sie i poszeł spać za piec.

Bracia przyjechali pokalicone, a on sie ich pytał, co widzieli i słyszeli. Oni mu powiedzieli;

- Siedział byś tam głupi na piecu, to nie twoji głowy rozum i on jem powiedział, że wszyśko widział, jak ich jakisi pan zerżnął. Pytali sie go, skąd widział, a on jem powiedział, te wylaz na chałupe i widział. Bracia sie straśnie złościli, a on sie śmiał z nich.

Za trzeciem razem zaprosiół znów król panów i bracia także pojechali. Głupi ślaz z pieca, poszeł po góry, wyjąn dyjamentową rózge i zara mu sie stał dyjamentowy koń i dyjamentowe odzienie. On siad i pojechał. Na drodze wybiół braci rózgąm i pojechał. Przyjechał do góry i wyjechał na te góre; królewna przybieła mu piecątke, zawiązała chustecką głowe i powiedziała, że on już zostanie jej. Ale on sie wymawiał, że musi jeszcze jechać do domu i ona go puścieła.

Przyjechał do swoji góry, schował rózge i poszeł spać na piec i głowe se szmatą obwiązał.

Jak bracia przyjechali, pytają sie go, co mu jest. A on powiedział, że z pieca spad. Bracia powiedzieli:

- Dobrze ci tak.

Potem król wydał bal dla wszyśkich panów, żeby odszukać tego z piecątką. Wszyscy pośli na ten bal, a ten głupi stanął se obdarty koło bramy, bo go wartnik nie chciał puścić. Zuźrał go król bez okno i kazał go puścić. Pyta sie go, cego ma głowe zawiązaną, a on powiada, że go boli. Kazał se pokazać, a jak mu zdjąn chustke, postrzeg na cole piecątke. Zawołał córki i powiedział, że to jej mąż. Ona sie rozpłakała i powiedziała, że nie pódzie za niego, ale on powiedział;

- Tera przepadło, musis; kiejś wybierała, toś se wybrała.

Kazał go król przebrać inacy i sprawiół weszele. Po weszelu on siedział zawdy w popiele, a żona jego płakała, że je nieszcęśliwa.

Rozgniewali sie na króla książęta, że wydał córke za takiego dziada i zacyni z niem wojne.

Król ni miał dużo wojska i bardzo sie tropiół.

Ale on poszeł do swoji góry, wziąn rózge, zaraz sie stało wojsko i pojechał z niem na te wojne. Przyjechał na te wojne, kazał królowi póść na bok, sam wojował i wygrał. Potem prędko uciek z tem wojskiem i siad se znów w popiele. A żona mówi do niego;

- Ty siedzis w popiele, a ojciec za ciebie wojne prowadzi.

A on odrzek;

- Mnie ta nic do tego.

Przysłowia;

A jak król wróciół, opowiadał córce, że go ten pan uratował, co po nią na góre wyjechał.

Znów ci książęta wydali królowi wojne. I teraz pomóg mu zięć z wojskiem śrybnym, a po wojnie uciek i siad se w popiele. A że król chciał dóść, co to je za rycerz, sam wydał wojne książętom.

Przyjechał mu na pómoc rycerz w zbroji dyjamentowy z dyjamentowym wojskiem, pokonał książąt, a kiej po wojnie chciał uciekać, król go postrzelił w noge. Ale uciek, zawiązał se rane i ląg se do łóżka. Jak król powróciół, kazał córce poźryć, co jej chłop robi. Ona posła i zobacyła go na łóżku ze zawiązanąm nogąm.
powiększ zdjęcie
Zawołała ojca, a on go poznał, że to ten sam, co po nią wyjeżdzał na góre i biół sie na wojnie.

On sie przyznał do wszyśkiego i już od tego casu nie siedział w popiele, tylko rządziół na spółke z królem.

Dwie dziurki w nosie - skońcyło sie.


Bogusław Stępień


strzałka do góry


Comments: 0

About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013