Wycieczki Kazimierza do Nienadówki
W roku 1973, w sierpniu, Kazimierz Nowak jedzie ze swoim synem Lionel do Polski, do Nienadówki. Przyjęci jesteśmy przez jego brata, a mojego stryja, Michała Nowaka i z całą jego
rodziną w Nienadówce Dolnej.
To już 36 lat jak nie widział swojej rodziny i jego "Kalwarii" gdzie się urodził ! Wszyscy płaczą ze wzruszneia. Tatuś i jego brat Michał nie spali w tej nocy ! Tyle mieli sobie
do opowiedzenia, od 1937 roku do 1973 !
Tato poszedł na pastwisko mego stryjka, patrzył na odległe lasy, gdzie on polował w latach 30tych. I wszystko niby było mu podobne, nic jednak nie było już takie same ! Nienadówka
z 1973 roku, była tą samą wsią co w 1937, ale wszystko się zmieniło ! Domy są z cegieł, z łazienkami, z toaletami itp. Ulice zaczynają być asfaltowane. W 1937 roku, prawie
wszystkie domy były drewniane !
Na drodze od Rzeszowa do Sokołowa, most jest ten sam, ale płynąca rzeka nie przypomina już tej, którą on znał przed wyjazdem do Francji.
A kościół, gdzie był ochrzczony w roku 1913, jest ten sam, poznaje go z daleka i w środku też, chociaż i tu są zmiany ! Pamięta jeszcze księdza, któremu, kilka dni przed swoim
wyjazdem do Francji, rąbał drzewo.
A jego szkoła, w której uczył się w latach 1918-1921, gdzie ona jest ?
Na drugi dzień, poszliśmy pieszo do stryjków w Nienadówce Dolnej. Do jego szwagra Michała Ciska, który był więźniem obozu w Oświęcimiu), do Jakuba Nowaka, brata mego dziadka Wojciecha Nowaka i później do Walentego Nowaka (inny brat mego dziadka) w Nienadówce Górnej.
A cmentarz ? Gdzie spoczywają przodkowie ? Ojcowie, bracia, siostra kochana Anna Cisek ! Stryjowie, Stryjenki, Ciocie, ich dzieci. Gdzie i kiedy spoczęli jego koledzy z
dzieciństwa, z młodych lat ?
Tu tatuś zrozumiał, że Francja go zmieniła ! Czuje się w Nienadówce u siebie, ale rozumie, że tych, których znał przed wojną, już nie ma, bo zginęli w czasie okupacji ! Jego
wspomnienia zniknęły !
Osiem dni później, wracamy, przez Jasionkę i Warszawę do Francji. Kolejny raz Kazimierz Nowak wraz z synem powraca do Nienadówki pięć lat później, w 1978 r. Znów przyjeżdża do
brata Michała, czekają na niego dwie niespodzianki: jedna dobra, druga zła.
Dobrą niespodzianką jest jego brat, Franciszek Nowak, który służy w wojsku jako oficer w Wałczu. Stryj Franek, który ma już 45 lat, przyjechał włąsnie do brata Michała. Tatuś nie
widział swojego brata Franka już 41 lat ! Spotkanie było bardzo szczęśliwe. Tatuś pojechał ze mną do Wałcza, do stryjka, chciał poznać jego żonę i dwójkę dzieci. Żona Franka, Hela
Nowak, dwa lata później odwiedziła ojca na urlopie we Francji. Hela miała siostrę, która mieszkała w Lotaryngii. Odwiedziła ją z nami, mogła ją wreszcie zobaczyć, była u niej
osiem dni !
Drugą niespodzianką tą złą, była wiadomość, że stryjek Michał Nowak jest bardzo chory i leży w szpitalu w Rzeszowie. To już jednak prywatna sprawa, bardzo delikatna i bardzo
smutna. Widzieć swojego brata tak bardzo chorego, nie mogąc mu pomóc w walce z tą straszną chorobą !
Pamiętam, że tato przywiózł swojemu bratu Michałowi dwa zupełnie nowe ubrania robocze do pracy przy gospodarstwie. Tam zdał sobie sprawę, że jego brat może ich już nigdy nie
założyć. Przebrał się w jedno z nich, by iść kosić trawę, chciał pomóc swojej szwagierce Weronice Nowak. Podczas kiedy on pomagał, mnie kazał codziennie jeździć do szpitala w Rzeszowie i spotykać się z jego bratem. Jeździłem tam autobusem,
codziennie, przez prawie 15 dni.
Tatuś bardzo często opowiadał nam o Nienadówce, o swojej rodzinie. Miał znakomitą pamięć, pamiętał czasy, kiedy miał siedem lat. Opowiadał jak moja babka, Aniela Nowak z d.
Wyskida, leciała z miotłą i biła ruskich żołnierzy co przyszli kraść, bo umierali z głodu ! To było podczas I wojny światowej. Pamiętał także, jak dziadek czytał wieczorem u
siebie w domu, sąsiadom gazetę. Zdaje mi się że dziadek był także kołodziejem, uprawiał też pole, bo życie było wtedy ciężkie !
Kiedy tato miał już 65 lat, bardzo dbał o swój ogród, który miał 2.000 m²! Od 1968 miał glebogryzarkę do orania swojej ziemi. Tak bardzo opiekował się swoim ogrodem warzywnym, że
sąsiedzi podziwiali go z ulicy nazywając artystycznym ogrodem warzywnym.
W fabryce, „Filergie”, tej ostatniej w której pracował Kazimierz Nowak, działała "Rada Zakładowa", która organizowała m.inn. wycieczki dla swoich pracowników i emerytów. Tato z
przyjemnością uczestniczył z mamą w tych wydarzeniach. Pewnego dnia została zorganizowana wycieczka pociągiem osobowym po nieczynnej linii kolejowej do fabryki fajansu w Gien
(Departament: Loiret n°45), była ona oddalona o 80 km od naszego domu. Kazimierz Nowak znał tę trasę, to właśnie tą linią kolejową przyjechał z Polski do Saint-Valérien w 1937
roku. Tato nie mógł przegapić takiej okazji, towarzyszyłem mu w tej podróży razem z mamą za nie wielką opłatą za bilet.
Kilka miesięcy przed jego emeryturą, w roku 1975, postarałem się, żeby tatuś otrzymał srebrny medal za pracę. Napisałem do Prefektury naszego departamentu "Yonne" w imieniu ojca,
wsprawie odznaczenia. Tatuś został udekorowany 10 grudnia 1975 roku przez wójta miasta Paron, pan Roger Treillé (gdzie tatuś mieszkał w tamym czasie), i przez Deputowanego pan
Philippe Auberger naszego departamentu i jego gospodarza. Pan deputowany napisał dla ojca list gratulacyjny, podobnie jak i Pod Prefekt Sens.
|