Pan Ludwik Szczygieł w okresie swojej służby był
mieszkańcem Trzebuski, później wieloletnim nauczycielem i dyrektorem SP nr.2 w Nienadówce Górnej. Jest również autorem kroniki tejże szkoły.
Był rok 1950, pamiętam dokładnie bo zdałem wtedy maturę. Pewnego dnia dostałem wezwanie, abym stawił się na posterunku milicji w Sokołowie, razem ze mną wezwanie dostał mój
znajomy z Trzebuski, Baran i Stawiarski z Sokołowa. Ja i Baran stawiliśmy się, Stawiarski nie, widocznie wiedział co nas czeka.
Na posterunku poinformowano Nas, że jesteśmy wytypowani do pracy w Służbie Polsce i zaraz wyjeżdżamy. Dobrze że mój tata dał mi trochę pieniędzy kiedy wychodziłem z domu.
Załadowano Nas na samochód do przewozu towarów (ciężarówka z budą) i zawieziono do Kolbuszowej. Z Kolbuszowej zabrano jeszcze około 20 osób i zawieziono na stacje PKP do Rzeszowa.
Tam wsiedliśmy do wagonów towarowych i jechaliśmy na zachód. Nikt nie poinformował Nas dokąd jedziemy.
Minęliśmy Kraków, Katowice, jechaliśmy w kierunku Poznania. Dobrze, że miałem parę groszy to podczas postojów na stacjach, kupowałem jedzenie. Dzieliłem się nim z moim kolegą z
Trzebuski, Baranem, który nie miał przy sobie ani grosza.
Kierowaliśmy się w stronę Szczecina, ale po drodze pociąg się zatrzymał, ale to nie był koniec podróży. Okazało się, że nie mieliśmy jechać do Szczecina, tylko w okolice
Szczecinka. Przesiedliśmy się do pociągu osobowego i Nim dojechaliśmy do Szczecinka.
Było Nas około stu.. Tam czekaliśmy na dalszy transport. Około 3 w nocy przyjechały ciągniki z przyczepami, nimi zawieziono nas do miejscowości Czarne, a stamtąd do celu. Majątek
Sokole (dworek poniemiecki). Tam dostaliśmy trochę kiepskiej zupy, później kazali nam rozbić sobie namioty.
Tak zaczęła się moja służba, odtąd mieliśmy tam pracować przy żniwach. Jednak okazało się, że zboże było jeszcze niedojrzałe, wykonywaliśmy więc różne inne prace. Woziliśmy mąkę,
plewiliśmy buraki i każde inne prace polowe, które były w tym czasie.
Żniwa zaczęły się około 15 lipca. Do koszenia zbóż używano snopowiązałek. My junacy zwoziliśmy zboże z pola i układaliśmy je w sterty. Potem pod te sterty podjeżdżała maszyna do
omłotu i zboże było młócone.
Swoją przygodę w Służbie Polsce zakończyłem 21 sierpnia. Żniwa się jeszcze nie skończyły, bo na polu został owies, który był jeszcze niedojrzały.
|