Więc na rozkaz herszta tego, kleryk z wozu schodzi,
zapytuje się Madeja jak mu się powodzi.
Złoto, srebro nie pomoże, bo trzeba umierać,
ale dusza będzie w piekle trzeba się spodziewać.
Madej pada na kolana, spowiada się szczerze, wszystkie
zbrodnie swe wyznaje, księdza aż strach bierze.
Naznaczył mu ksiądz pokutę, pałkę w ziemię wbija.
Dotąd będziesz przy niej klęczał, aż się nie
rozwinie.
Kilkanaście lat minęło, pałka się przyjęła
i w drzewo się owocowe przez ten czas zmieniła.
Śliczne jabłka na nim były, Madej przy nich klęczy cały siwy,
mchem porosły i o Bogu myśli.
Aż pewnego dnia pod wieczór, jedzie czarnym borem,
ksiądz staruszek ze swym sługą, jadą dawnym torem.
I wysyła sługę swego ksiądz staruszek znany,
by mu przyniósł jabłko z jabłoni nieznanej.
Zaraz sługa mu donosi, że jabłka nie urwie,
bo tam klęczy jakiś starzec, który jabłek strzeże.
I ksiądz idzie pod jabłonkę, daje rozgrzeszenie,
rękę kładzie na Madeja, a anioł go bierze.
Jabłka w góre poleciały, bo to były dusze,
które Madej pomordował w niewinności skrusze.
I tak Madej dziś króluje w niebie z aniołami,
bo pokutę on wypełnił, modlił się ze łzami.
I tę śliczna historię niech mamy w pamięci,
bo kto ufa Bogu, Bóg go nie opuści.
|