Od rana ze strony Bratkowic przedzierały się przez lasy oddziały piechoty hitlerowskiej kierując się ku Widełce, którą opanowały już wojska radzieckie. W tę stronę biła bez
przerwy z zachodu, zza Kolbuszowej, artyleria niemiecka, stąd szły także od nocy niemieckie czołgi. Oddziały „Boryny”, biwakujące koło leśniczówki, otrzymywały co chwilę meldunki
od tajnych gońców o posuwaniu się Niemców. O leśniczówkę otarło się także dwóch konnych zwiadowców radzieckich w brązowych mundurach, z partyzanckich, jak się okazało, oddziałów,
z których jeden dostał już postrzał w nogę, Niemcy strzelali ustawicznie przed siebie sunąc ciężko po leśnych drogach. „Boryna” przegrupował oddziały odsyłając niektóre z nich,
np. towarzyszącą im drużynę BCh, do tyłu i przygotował zasadzkę.
Pluton por. „Sulimy” odmaszerował za leśniczówkę i otrzymał zadanie zaatakowania zbliżającego się nieprzyjaciela z lewej strony, a sam „Boryna” udał się z plutonem por. „Agawy”
(Cieślika) za las, w kierunku wschodnim na grunt zarosły częściowo młodniakiem i pocięty na łące rowami melioracyjnymi, które odegrały znakomicie rolę okopów. Wykorzystując
naturalną ochronę przyczaił się tu ze zdobytym (przed kilkoma dniami) działkiem i trzema karabinami maszynowymi u wylotu leśnej drogi.
Chłopcy z drużyn „Agawy” (z Sokołowa i Nienadówki) zostali poprzedniego dnia ostrzelani na polach Porąb Kupieńskich przez niemiecki czołg, na skutek czego trzech rannych (Nazimka,
Ożoga i Śliża, odesłać musiano do polowego szpitala
w Kolbuszowej, toteż teraz, rządni odwetu, palili się do walki. Okazja się zbliżała, napięcie rosło, pot spływał po czołach, raz, że słońce prażyć zaczęło dotkliwie, po wtóre – ze
zniecierpliwienia.
Nareszcie pierwsze szeregi niemieckie przeszły koło leśniczówki. Pluton „Sulimy” rozpoczął atak z flanki. Wkrótce pokazała się też u wylotu drogi niemiecka kolumna na koniach.
„Boryna” rzucił plutonowi „Agawy” hasło do rozpoczęcia ognia. Zagrały z trzech pozycji karabiny maszynowe – przy jednym z nich leżał znakomity strzelec „Kloc” (Buczak z Nienadówki), a „Agawa” zajął sam osobiście miejsce przy działku
bijąc raz po raz ogniem na wprost.
Nie trwało to dłużej niż pięć minut, pamiętam dobrze, ponieważ brałem czynny udział w utarczce przy boku „Boryny” (jako tzw. oficer oświatowy). Na rozkaz „Boryny” odskoczyliśmy
potem na wschód kryjąc głowy przed kulami w leśnych i łąkowych rowach, i tak pluton „Agawy” osiągnął pierwsze domy Porąb Kupieńskich. Pluton „Sulimy” odmaszerował, o ile pamiętam,
lasami w stronę Zembrzy. Niemcy wycofali się w lasy, w kierunku Bratkowic.
|