Pożar w Nienadówce.
Wielkie nieszczęście nawiedziło kilku gospodarzy w gminie Nienadówce. Dnia 3 b. m. o godzinie w pół do trzeciej po południu, w skutek nieostrożności wybuchł pożar u jednego z
gospodarzy, a przy silnym wietrze jaki dął od zachodniej strony, w kilku minutach okropne płomienie objęły wszystkie budynki gospodarskie 8-mu Numerów przytykających pierzeją do
sąsiedniej wsi Trzebosi, graniczącej z nami pastwiskiem gminnym i łąkami. To też wielkie niebezpieczeństwo zagrażało też mieszkańcom owej wioski, gdyż silny wiat roznosił zarzewie
ponad krzaki i drzewa rzucając je na dachy domów. Tylko przez zmianę kierunku wiatru, i przez wczesną pomoc, przy łasce Boskiej zdołano powstrzymać okropny żywioł. Pożar był nagły
i silny, obrona trudna, więc wszystko się spaliło, tylko bydło pozostało, które było w polu, nadto spaliło się jedno dziecko, które było zostawione w domu bez opieki.
- Pełnomocnik z wielkiego dworu Trzebośki, (Trzebuski) przysłał sikawki i beczki z wodą, i sam przybył konno na miejsce nieszczęść także gmina miasta Sokołów dostarczyła sikawek i
beczek na wodę, oraz osęków i ludzi. Miło mi wspomnieć, jak wielu z mieszczan Sokołowskich - oraz i żydów - przybiegłszy przez dalekie pola, z całą ofiarnością tłumili energicznie
pożar do późnej nocy. Także c. k. żandarmeria starała się o ile możności swoją komendą pomagać do ugaszenia ognia. Lud z bliskich wsi: Trzebosi i Medyni okazał się dość czynnym
wśród ognia, tylko niestety ! Ze smutkiem naznaczyć wypada, że tylko współmieszkańcy gminy, dali dowód niepojętej obojętności, ku swym Braciom w nieszczęściu, bo chociaż wielu
można było widzieć takich którzy z całym zapałem i poświęceniem od pierwszej chwili pracowali do późna nad gaszeniem ognia, to po większej części wielu można było widzieć i
takich, którzy się tylko przypatrywali z bliska lub z daleka, kiwając głowami, a nie spieszyli na ratunek, zapominając o przysłowiu, które mówi: że, "co mnie dziś, tobie jutro
stać się może". - Lecz od tego zachowaj nas Boże. Szkoda wynosi kilka tysięcy - z pogorzałych nikt nie był ssekurowany.
Stanisław Ożóg.
|
Write a comment