Wydarzenia powyższej akcji jak i chwile przed poznać możemy z opracowań E. Winiarskiego o nienadowskiej AK
(..) Wobec całkowitego fiaska akcji poborowej z 1 IX 44, w dniu 14 X tego roku sokołowska milicja urządziła w Nienadówce łapankę na poborowych. Miała ona bardzo brutalny
przebieg. Do uciekających w pole młodzieńców strzelano, w takich właśnie okolicznościach złapano m.in. członka organizacji AK Stanisława Kołodzieja. W czasie około 7 godzin jej
trwania ujęto 9 mężczyzn organizacja postanowiła zbrojnie odbić pojmanych przez milicję. Do wykonania tego zadania wydzielono oddział w składzie: Buczak Jan, Bełz Jan, Bieńkowski
Franciszek, Noworól Jakub, Prucnal Stanisław, Pyrzyk Władysław. Z zapadnięciem zmroku Bełz Jan udał się na zwiady w pobliże remizy, gdzie gromadzono pochwyconych młodzieńców i
szykowano furmanki do wyjazdu, natomiast pozostała piątka wyruszyła do lasku za Trzebuską, zwanym Zwierzyniec, urządzić tam zasadzkę. Gdy około godziny 21 konwój trzech furmanek
znalazł się na szosie wiodącej do Sokołowa, Bełz wybiegł na pola nienadowskie w miejscu najwyższego ich wzniesienia i dał oczekującym w Zwierzyńcu umówiony znak latarką. Tamci
odtąd spokojnie oczekiwali zdążających ku nim zaprzęgów. Milicjanci jechali na pierwszej i ostatniej furmance, zaś schwytani poborowi w środku. Gdy wozy zrównały się ze
stanowiskami oczekujących w zasadzce bojowców, padły strzały do milicjantów. Zaskoczenie było kompletne, schwytani wykorzystując to, rozbiegli się we wszystkie strony i polami
wrócili do Nienadówki.
W czasie strzelaniny zginął milicjant Władysław Marciniec z Górna, trafiony ze "stena" Pyrzyka. Spłoszone strzałami konie popędziły szosą w stronę Sokołowa, za nimi pobiegli
milicjanci. Żołnierze AK zaś wycofali się bez strat własnych. Władze w ogóle nie zareagowały na ten incydent, zaś wszystkie późniejsze opracowania na temat "utrwalanie władzy
ludowej" epizod ów — dziwnym trafem - pomijały milczeniem. Mało tego, okoliczności śmierci milicjanta Marcińca prezentowano w zupełnie innej wersji. Kazimierz Osetek w swoich
materiałach wspomnieniowych twierdzi, że jego krajan, Władysław Marciniec, zamordowany został przez reakcyjne podziemie w swojej rodzinnej wsi. Za to "że odważył się odwiedzić
ojca w milicyjnym mundurze". Tezę tą - bezkrytycznie powiela J. Klich w książce pt. "Bohaterskie wsie" (..)
Udział Jakuba Noworóla w powyżej opisanej akcji, potwierdza, że był on członkiem organizacji WiN, która powstała po rozwiązaniu struktur AK-owskich, był on z całą pewnością
uczestnikiem i innych akcji, w których nie był wymieniany, kiedyś ze względów bezpieczeństwa i konspiracji, a dziś po prostu z powodu zapomnienia.
15 stycznia 1951 roku rozpoczął się proces nienadowskich członków AK i WiN przed sądem wojskowym w Rzeszowie. Najwyższy wyrok jaki na nim zapadł to 15 lat pozbawienia wolności.
Sądzeni byli m.in. Jan Ożóg ps.
Tank i Władysław Pyrzyk.
Jakuba Noworóla, który z pewnością był aresztowany za podobne "przewiny" nie znalazłem wśród wymienionych oskarżonych, ani skazanych. Nie ulega wątpliwości, że był przetrzymywany
i brutalnie przesłuchiwany przez oprawców z UB jeszcze rok czasu po tamtym procesie. Z pewnością te przesłuchania jak i marne żywienie pogłębiły jego kłopoty żołądkowe na które
cierpiał od dawna. Jakub Noworól uniknął wywózki w 1945 roku do sowieckich łagrów, uniknął procesu, w których byli skazywani jego współtowarzysze, nie uniknął jednak śmierci i
gdyby nie przypadkowy współwięzień o nazwisku Dyl z pewnością został by pochowany w bezimiennym grobie na którymś z rzeszowskich cmentarzy, bądź zamkowej fosie, a rodzina
do dziś nie miała by o Nim żadnej informacji. Jego rodzinie szczęśliwym trafem udało się dokładnie ustalić jego ostatnie chwile życia. Współwięzień Jakuba Noworóla w celi był
Naczelnik Poczty z Jarosławia o nazwisku - Dyl i to on opowiedział jak wyglądały jego ostatnie chwile. Jakub Noworól cierpiał bardzo, podczas jednego z wielu, silnego ataku bólu
przytulił się do Dyla, ten jak opowiadał uścisnął go mocno i wtedy poczuł, że Jakub zmarł. Władze więzienia nie powiadomiły rodziny o jego śmierci, dziś nikt nie pamięta jak, ale
ta dowiedziała się i pojechała do Rzeszowa. Ciało Jakuba Noworóla zostało im wydane i przywiezione do rodzinnego domu w Nienadówce.
|
Write a comment
Lucjan (Saturday, 02 March 2019 10:15)
Cześć i chwała Bohaterom !