Miałem o tym nie pisać, ale trudno mi się pogodzić, że próbuje się ludzi o niepewnych życiorysach, gloryfikować na nowych bohaterów.
Z opowiadań starszych ludzi i z tekstu E. Winiarskiego wynika że, podczas okupacji w Nienadówce, nie tylko zaprzysiężeni mieli dostęp do broni. Były grupki osób, które poza
organizacją konspiracyjną posiadali broń, najczęściej ukrytą po kampanii wrześniowej. We wcześniejszych, ale i ostatnich rozmowach, potwierdziły się informacje o ludziach,
chodzących nocami z bronią, niekoniecznie w patriotycznych celach. Z Nienadówki Dolnej przewijały się trzy takie osoby, opisywany już wcześniej Jan Chorzępa, Paweł Gielarowski i Paweł Krzanowski.
Pierwszy zginął rozstrzelany jako zakładnik w grudniu 1943 roku. Drugi został zastrzelony jak wiadomo na Medyni. We wsi jednak po wojnie mówiło się że, miał już zginąć wcześniej.
Z powodów o których pisał E. Winiarski, miał być na nim wykonany wyrok śmierci. Nie było to jednak takie łatwe, bo ten zawsze miał broń pod ręką, planowano zlikwidować go w
stodole gdzie sypiał, miano strzelać przez deski, ta akcja jednak nie doszła do skutku. Czy kolejną była ta na Medyni, czy kap. Wojciech Chorzępa wykonał na nim ten "cichy wyrok" podziemia ?
Trzeci z wymienionych, wojnę przeżył, być może wziął sobie do serca to, co spotkało wcześniej kolegów.
Ciekawą informacją krążącą tuż po wojnie, ale i pamiętana do dziś, jest ta, że jeden z tej trójki, swoje łupy przechowywał ukryte w kapliczce. Stoi ona do dziś w Dolnej Nienadówce
w pobliżu byłej zlewni mleka. Schowek odkryła przypadkowo dziewczyna robiąca w niej porządki.
Z wielkim zainteresowaniem będę przyglądał się ewentualnym IPNowskim poszukiwaniom mogiły Pawła Gielarowskiego. Chciałbym tylko zaznaczyć, że nie wszyscy, którzy mieli styczność z
podziemiem AKowskim, mieli też czyste ręce i sumienia. Nie róbmy z nich wielkich bojowników o wolność, bo często naprawdę byli tymi "wyklętymi" w okolicy.
|