W 1863 roku w Królestwie Polskim, będącym wówczas pod zaborem rosyjskim wybuchło powstanie zwane styczniowym. Nienadówka leżała w granicach Galicji, jednej z krain należącej do
Austro Węgier. Wzdłuż granicy pomiędzy Galicją a podlegającej Rosji gubernią lubelską organizowały się i szkoliły oddziały powstańcze. Później przez granicę ruszały do walki z
Rosjanami. Z czasem kiedy powstanie chyliło się ku upadkowi, powstańcy szukali schronienia po galicyjskiej stronie. Jeden z oddziałów, cofający się z okolic Ulanowa i Niska,
składający się z dwudziestu paru powstańców schronił się w okolicy Nienadówki. Ich kryjówka znajdowała się w lesie w stronę Huciska. Maria Nowak nie brała bezpośredniego udziału w
Powstaniu Styczniowym, ale pomagając ukrywającym się w lesie powstańcom, zasłużyła sobie na miano "uczestniczki". Pomoc w przetrwaniu tym ludziom (pranie gotowanie), nie była
zajęciem bezpiecznym i groziła reperkusjami ze strony władz austriackich. Nie wszyscy też mieszkańcy okolic byli przyjaźnie nastawieni do ukrywających się powstańców, zwłaszcza
kiedy powstanie miało się ku końcowi. W Nienadówce musieli się jednak czuć bezpiecznie, ich dowódca (oficer) uczył podobno nienadowskie dzieci czytania i pisania. Zgadzałoby się
to z wpisem w zaginionej kronice szkolnej pisanej przez pana Stanisława Marczyka, który w latach 1922-1936 był kierownikiem szkoły w Nienadówce. Jest tam wspomniany powstaniec,
uczący dzieci. Nie wiemy dokładnie w jakim czasie powstania oddział przebywał w okolicy, ale było to raczej pod jego koniec. Maria Nowak otrzymała od dowódcy oddziału dokument
potwierdzający jej pracę, poświęcenie i ryzyko z niesienia pomocy powstańcom. Dokument ten niestety nie przetrwał, spłonął w pożarze domu Nowaków w 1881 roku.
W pamięci ludzi pozostała pamięć o powstańcach i ich tragicznym końcu. Władze austriackie, na skutek czyjegoś donosu, dowiedziały się o ukrywających się powstańcach. Oddział
żandarmerii nakrył ich w lesie, musiała wywiązać się walka. Wszyscy powstańcy podczas tej potyczki zostali zabici i pochowani na miejscu. Ich mogiła miała się znajdować się przy
leśnym dukcie, prowadzącym w kierunku Przewrotnego i Głogowa Młp. Miejsce gdzie powstańcy spoczęli na zawsze, zostało przez kogoś upamiętnione krzyżem zawieszonym na pniu sosny.
Lata mijały, krzyż wraz z rosnącym drzewem podnosił się w górę. Nikt nie pomyślał że trzeba to miejsce upamiętnić powtórnie. Przez długie lata, 13 czerwca każdego roku, miejsce
spoczynku znaczył stos gałązek sosnowych.
To właśnie 13 czerwca mieszkańcy Nienadówki podążali pieszo przez las do wsi Przewrotne. W dniu jej patrona św. Antoniego miał tam miejsce odpust parafialny. Jak przekazywano
sobie z pokolenia na pokolenie, w lesie przy drodze, którą podążali znajdował się kurhan, w tym kurhanie spoczywali zmarli na cholerę w 1853 roku. Trochę dalej, mijali grób
powstańców zamordowanych przez żandarmerię austriacką. Pielgrzymkom towarzyszył zwyczaj, który utrwalił tę opowieść w pamięci do dzisiaj. Każdy, kto przechodził obok obu mogił,
rzucał na nie zieloną gałązkę urwaną wcześniej po drodze. Sprawiało to, że w dniu św. Antoniego, obie mogiły pokrywała szata zielonych gałązek.
|
Write a comment