Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Kazimierz Nowak

Losy emigranta

Losy emigranta z Nienadówki, który za pracą wyjechał do Francji w 1937 r.

(Genealogia rodziny Nowak z Francji.



NOWAK Casimir
(Wyżej: nazwisko i imię po francusku)
NOWAK KAZIMIERZ

Syn Wojciecha (Adalbert) NOWAK i Anieli z d. WYSKIDA
Urodzony we wsi: NIENADÓWKA
Powiat: Kolbuszowa – Województwo: Lwowskie
(obecnie -2022- powiat: Rzeszów)

Kazimierz ochrzczony został 19go lutego 1913 roku, w kościele parafialnym w Nienadówce, chrzestnymi mojego ojca byli, Jan Tryniecki i Agnieszka Bełz, ochrzcił go ks. Ludwik Bukała Do szkoły uczęszczał w Nienadówkce.

Jego mama Aniela Nowak z d. Wyskida, zmarła 7 sierpnia 1925 roku,w Nienadówce, osierocając Kazimierza, który niedawno skończył 12 lat.

Jego tatuś (nasz dziadek) Wojciech Nowak 25 czerwca 1927 roku ożenił się ponownie, jego żoną została Anna Wilk ze Stobiernej, z którą miał jednego syna: Franciszka. Tatuś Kazimierza i Franciszka zmarł w 17 października 1936 roku.

Wiem, od czerwca 1978 roku, od stryjka Franciszka Nowaka, że mój ojciec Kazimierz, opiekował się nim, aż do swego wyjazdu do Francji w lipcu 1937. Franciszek miał wtedy pięć lat.

Przed wyjazdem do Francji, tatuś musiał iść do Wojska Polskiego, odsłużył chyba dwa i pół roku. Wiadomości te uzyskałem od francuskiego oficera, kiedy byłem na komisji do francuskiego wojska, w mieście Macon (departament: Saône-et-Loire, Region: Burgundia), w roku 1967. Powiedziano mi nawet, że tato służył w Sandomierzu, a potem służył jeszcze sześć lat w Armii we Francji (O tym już wiedziałem). Tato potwierdził mi te informacje. Niestety, nie mam żadnego dokumentu z Polski, żeby poświadczyć czas służby w Polsce.

(od redakcji: Przed rokiem 1939 w Sandomierzu stacjonował 4 pułk saperów II RP)

Dowiedziałem się również, że tatuś przed wyjazdem do Francji, pracował jakiś czas w Janowie Lubelskim. Do Francji przyjechał w lipcu 1937 roku, by pracować jako robotnik rolny, zatrudnił się w miasteczku Saint-Valérien, departament (powiat) Yonne, na farmie "Champgrand", jej właściciel nazywał się Gaston Renoux.

powiększ zdjęcie


W roku 1939, tata ożenił się z polką - Stefania Polna, również mieszkającą we wsi Villeneuve-la-Dondagre. Mieli jedno dziecko, syn urodzony 11 maja 1939 roku w Sens (Departament Yonne), nazwany został Michał.

powiększ zdjęcie
Michał zmarł w maju 1951 roku. Jego ojciec, Kazimierz Nowak, załatwił pogrzeb, został pochowany na cmentarzu z Sens.

powiększ zdjęcie
Cmentarz w Sens - 27.02.2022
(Dziś jest tam Grobowiec Rodziny Nowak, 89100 Sens - Francja)


powiększ zdjęcie


powiększ zdjęcie
Akty, urodzenia i zgonu mojego brata, wystawione przez urząd miasta Sens, gdzie urodził się Michał Nowak w 1939 i zmarł w 1951 w roku.


W październiku 1939 roku, tatuś wstąpił do tworzącej się we Francji Armii Polskiej, gen. Władysława Sikorskiego (Polak z Polakami !). Wstąpił do niej jak wielu innych Polaków, którzy przed wybuchem wojny przyjechali pracować do Francji. W grudniu 1939 roku z armią , któej dowództwo generalne było jednak francuskie odbył ćwiczenia wojskowe w Coëtquidan (departament: Morbihan – województwo: Bretagne – Francja). Później został odesłany do Plélan-le-Grand (departament: Ile-et-Vilaine n°35 – województwo: Bretagne.

powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie

W maju 1940 roku tatuś ze wszystkimi żołnierzami Armii Polskiej wymaszerował na front wychodny, walczyć z Armią Niemiecką. Już 23 czerwca 1940, tatuś został ranny, dostał kulkę w nogę, nie był nawet leczony przez nikogo. W ten sam dzień popołudniu, cała Armia Polska skapitulowała w górach Vosges, n°88.

Tatuś z całą Armią Polską we Francji, 23 czerwca 1940, trafił do niewoli niemieckiej w mieście Saint-Dié, (Vosges) i trafił na pięć lat do wojskowego obozu hitlerowskiego (Stalag V D) w okolicy miasta Stuttgart.

Wojna skończyła się 8 maja 1945 roku, tatuś z niewoli został wyzwolony końcem maja 1945 roku przez wojsko amerykańskie. Przed powrotem do Francji wszyscy wyzwoleni jeńcy przebywali pod opieką władz amerykańskich w Ludwigsburgu, w obozie przejściowym. Tatuś, w maju 1945 ważył zaledwie 39 kg, przy wzroście 170cm !

Do Francji został przetransportowany najpierw samolotem armii amerykańskiej do Paryża-Gare de Lyon, a do Saint-Valérien pociągiem.

Tatuś służył w I Dywizji Grenadierów Polskich we Francji, był strzelcem od 1939 do 1940 roku. Jego dywizja grenadierów została odznaczona "Francuskim Krzyżem Wojny", jednak jeżeli żołnierz chciałby nosić taką odznakę, musiał zapłacić 800 franków (w latach 1948-50). Tatuś nigdy nie chciał zapłacić, uważał, że on walczył i swoją "Odznakę" ma w nodze na zawsze !!!

W książce pt. "Histoire de l’Armée Polonaise en France, 1939-1945" (Historia Armii Polskiej we Francji 1939-1945) Edycja: Montbrun-Paris 1950, tatusiowa odznaka jest opisana jego nazwiskiem na stronie 169 (mam tę książkę, ona jest pisana po francusku i po polsku).

Wróciwszy po latach do domu, nie zastał w nim swojej żony, ani syna. Jego żona nie czekała na niego !!! Kiedy dowiedziała się o powrocie mojego ojca, poprosiła o rozwód, uzyskała go na początku lutego 1947 roku.

Tatuś po wojnie wstąpił do klubu łowieckiego w Villeneuve-la-Dondagre, zaprzestał jednak uprawiać ten sport, kiedy poślubił swoją drugą żonę, moją mamę.

powiększ zdjęcie


W latach 1945 - 1947, tatuś zmuszony był często do poszukiwania dla siebe nowych miejsc zamieszkania. W tym też czasie pracował jako murarz u pana Alliot, kamieniarza i wójta wsi Villeneuve la - Dondagre w departamencie Yonne. Mieszkał u starszej pani Mittet, wdowy, która zgodziła się wynająć mu pokój za skromną sumę, pod warunkiem, że ten zadba o jej ogród. Ta pani miała około 80 lat, tato zgodził się i mieszkał u niej do listopada 1947 roku. W tym to roku poślubił moją mamę.

Tato poznał siostrzeńca pani Mittet, Pierre'a Mandron’a, który regularnie odwiedzał swoją ciotkę i aż do swojej śmierci był przyjacielem moich rodziców. W dniu moich urodzin, Irène córka pana Pierre'a Mandron’a mająca 15 lat, była u moich rodziców na wakacjach. Wtedy to poprosiłem o wcześniejsze, niż spodziewali się moi rodzice, przyjście na świat, Irène była zmuszona udać się po pomoc do żony wiejskiego naczelnika Saint-Denis-lès-Sens, by moja matka mogła urodzić autora tego tekstu.

Było coś niezwykłego w tym okresie powojennym, dzieci Pierre Mandron i jego żony z kolei stały się moimi bliskimi przyjaciółmi, w szczególności ich syn Jean-Pierre, urodzony 11 października 1946 r.

W 1950 roku rodzina Mandronów przyjęła małą dziewczynkę, Michèle Burette, aby ją wychować. Moja mama znała ją, gdy Michèle miała trzy tygodnie (ja miałem piętnaście miesięcy). Ta przyjęta dziewczynka 2 sierpnia 1968 roku została żoną Jean-Pierre'a Mandron’a. Rodzina Mandron zawsze mieli przyjazny stosunek do obcokrajowców !

W czasie swojego rozwodu, tatuś poznał moich dziadków i moją mamę, wtedy we Francji po wojnie, polak utrzymywał kontakty towarzyskie z innymi polakami. Francuzi często mieli złe nastawienie do obcokrajowców, chociaż Ci bili się za Francję.

10 listopada 1947 roku w miejscowości Villeneuve-la-Dondagre, departament Yonne, mój tatuś Kazimierz Nowak i moja mama Janka Ciołek wzięli ze sobą ślub.
powiększ zdjęcie

Dziesiątego listopada tysiąc dziewięćset czterdziestego siódmego r., o godz. osiemnastej trzydzieści, pojawił się przed nami publicznie w domu wspólnym Nowak Kazimierz, monter, urodzony w Nienadówce 19 lutego 1913 roku, trzydzieści cztery lata, zamieszkały w Villeneuve-la-Dondagre (Yonne), syn Wojciecha Nowaka i Angeli Wyskidy, zmarłe, z jednej strony, rozwiedziony ze Stefania Polna - z drugiej strony Janka Ciołek, bez zawodu, urodzona w Wielopolu (Polska), dwudziestego piątego marca 1925, dwadzieścia dwa lata, zamieszkała w Vernoy (Yonne), córka Władysława Ciołka, dojarza mleka i Karoliny Zdrada, jego żony, bez zawodu, zamieszkałej w Vernoy (Yonne) –z drugiej strony przyszli małżonkowie oświadczają, że nie zawarto umowy małżeńskiej. Kazimierz Nowak i Janka Ciołek oświadczyli, że chcą, aby jeden po drugim wzięli się za męża i zonę, a my w imieniu Prawa ogłosiliśmy, że łączy ich małżeństwo, w obecności Józefa Ciołka, rolnika z Savigny-sur-Clairis (Yonne) i Kasper Szafran, rolnik w Piffonds (Yonne), dorośli świadkowie, którzy przeczytali, podpisali z małżonkami i Nami, Georges Devaux, burmistrz Villeneuve-la-Dondagre.
Podpisano: Burmistrz, Georges Devaux, Janka Ciołek, Kasper Szafran, Kazimierz Nowak, Józef Ciołek.


Świadkowie: Kasper Szafran, to wujek mamy, Janki Nowak z d. Ciołek.
Józef Ciołek, to brat mamy Janki Nowak z d. Ciołek.

tłumaczenie aktu: Lionel Nowak


powiększ zdjęcie

Moja mama Janka Nowak z d. Ciołek urodziła się 25 marca 1925 roku, w Wielopolu Skrzyńskim w powiecie ropczycko-sędziszowskim. Do Francji przyjechała z rodzicami w lipcu 1929 roku, miała wtedy cztery lata. Moja mama zmarła 26 marca 2017 roku w szpitalu w Sens, przeżyła 92 lata i jeden dzień ! Ostatnie lata swojego życia spędziła u mnie w domu.

Na początku 1947 roku tatuś przestał pracować w rolnictwie, znalazł nową pracę w odlewni "Lucéat" w SENS, gdzie przepracował 18 lat.

Po wyzwoleniu przez amerykanów i w prowadzeniu przez nich planu Marshala nastąpił bum, który pozwolił firmom sprzedawać swoje produkty, w szczególności maszyny rolnicze w tzw. "kredytami rolniczymi", które umożliwiały rolnikom wyposażanie i modernizację swoich gospodarstw. Konsekwencją tego, było zwolnienia w latach 1945-1955, polskich emigrantów, nie byli już wszyscy potrzebni do prac w rolnictwie.

W styczniu 1946 roku Charles de Gaulle oddał władzę i zaczęły rządzć Francją tak zwane partie "lewicy", Francuzi odmawiają wykonywania ciężkich prac, zwłaszcza tych w odlewniach. Polacy nie mają jeszcze wtedy praw do pracy w ciężkim przemyśle, mieli je tylko do prac w rolnictwie i górnictwie. Sytuacja wymusza zmiany, kierownik odlewni zatrudnia mojego ojca do Société Lucéat jako odlewnika, jego zadaniem jest uruchamianie pieców w godz. 200 do 1400 od poniedziałku do soboty w południe. W poniedziałek rano ojciec musiał wstawać już o pierwszej w nocy, by włączyć piece, by te były wystarczająco gorące, kiedy robotnicy przychodzący do pracy na godzinę 600 rano, mogli od razu podjąć produkcję. W odlewni zatrudnionych było ok. 350 osób (odlewnicy, mechanicy, inżynierowie i urzędy) powstały też wtedy związki zawodowe. Co więcej, amerykanie potajemnie sfinansowali utworzenie związku "C.G.T.- FO", katolicy utworzyli własną organizację: C.F.T.C. Lewica wspierana przez francuskich komunistów przywróciła też swój związek: C.G.T.

Kiedy mój ojciec w lutym 1947 roku został zatrudniony w tej fabryce, kilka dni później, pewnego ranka , "Inspekcja Pracy departamentu Yonne", w którym mieszkał mój tato, wysłała kontrolerów i nakazała natychmiast opuścić stanowisko pracy mojemu ojcu, pretekstem było to, że nie miał "Przemysłowej Karty Pracy". Mój otato udał się więc do domu, ale pod koniec dnia jego Dyrektor fabryki Lucéat przyjechał po niego, bo po tym, jak został zwolniony przez inspektorów pracy, dyrektor wsiadł w samochód i pojechał do Sens, leżącego 2 km od odlewni, spotkał się tam z Podprefektem Departamentu (Reprezentującym rząd w okręgu). Podprefekt wręczył mu "Tymczasowe Karty Pracy w Przemyśle" na nazwisko mojego taty i innych Polaków, którzy byli potraktowani tak jak on. Kilka dni później, tato otrzymał "Kartę Pracy w Przemyśle", ostateczną. Czy to związek C.G.T. sprowadził inspektorów pracy ?

Francuski robotnik, który przez większość czasu nie walczył w II wojnie światowej, nie pozwolał polskim robotnikom pracować w odlewni, ale sami też nie chcieli wykonywać tej pracy ! Mój tato i inni Polacy nie raz słyszeli od nich: "Brudny Polak", "Przychodzisz Chlać nasz chleb" itp.

Przez piętnaście lat, w czasie wojny algierskiej, od 1954 do 1962 roku, wszyscy Polacy urodzeni we Francji, lub w Polsce, byli zobowiązani do odbycia służby wojskowej, w szczególności byli wysyłani do Algierii. Po tym czasie mieli prawo do uzyskania obywatelstwa francuskiego za darmo. Tam też Francuzi zaczęli zmieniać swój stosunek do nas Polaków. Syn Kazimierza Nowaka – autora tych słów – sam był w szkole podstawowej nazywany "brudnym Polakiem", m.in. przez nauczyciela. Ten ostatni również odmówił mojej matce zapisania mnie do lieum w wieku 11 lat. Powody: "syn Polaka nie musi iść na studia". Rodzice opłacali moje lekcje w prywatnej szkole, co pozwoliło mi później podjąć pracę w banku.

Francja od 1945 do 1965 roku tego wszystkiego jestem świadkiem !
Notatka ! Dziś, od 1964, „Société Lucéat” nazywa się „F.M.C. Europe”. Filia Amerykańska z Kalifornii. Zajmująca się maszynami do pompowania oleju - Produkcja.

Kilka nazwisk polskich robotników w tej odlewni: Nowak, Czerniawski, Panków, Matuszewski, Syndyka.

powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie


W 1948 roku, tato kupił swoje pierwsze Radio T.S.F, o falach długich, krótkich i średnich. Działało podłączone do gniazdka elektrycznego 220 V. Potrzebowało też anteny zewnętrznej, która była przymocowana do sufitu kuchni. Na długich falach słuchaliśmy "Radia Luxembourg" (Dziś RTL), na 1329 metrach, Radio Europe, a na 1649 metrach Radia Inter (obecnie France Inter).

Tatuś otrzymał mieszkanie od odlewni we wsi Saint-Denis-lès-Sens i tam zamieszkał z mamą i ze mną, mieszkaliśmy tam do 6 sierpnia 1955.

powiększ zdjęcie

W tej też wsi, Saint-Denis-lès-Sens, i mieszkaniu, 18 marca 1949 o godz. 2230 urodził się im syn, Lionel, Czesław Nowak.

powiększ zdjęcie powiększ zdjęcie

W 1952 roku Kazimierz Nowak kupił motocykl marki Peugeot z ręczną zmianą biegów, 125 cmᵌ. Osiemnaście miesięcy później sprzedawca motocykli, pan Desmarais, ul. Gambette w Sens, zaproponował, że odkupi jego motocykl, w zamian zaproponowł, tej samej klasy, ale z biegami nożnymi. Tato jeździł nim do początku lat 70tych.

W roku 1953 lub 1954, tato zabrał nas na przejażdżkę, całą trójką, moocyklem, jechaliśmy do Fontenay-aux-Roses, jechaliśmy zobaczyć się z wujkiem Stanisławem Nowakiem. Kiedy dojechaliśmy do Pont-sur-Yonne, w pobliżu nowiutkiego mostu zatrzymali nas żandarmi. Podczas sprawdzania dokumentów tożsamości tato pokazał legitymację kombatanta, dzięki temu nie został ukarany grzywną. Kazali nam wrócić do domu w Saint Denis-lès-Sens. Tato podwiózł jednak mamę i mnie na stację w Sens i pojechaliśmy pociągiem do Paryża, a potem do Fontenay-aux-Roses. Tato tak bardzo chciał pochwalić się motocyklem bratu Staszkowi, że postanowił pojechać sam na motorze do domu brata. Tam spotkaliśmy się wszyscy trzy godziny później.


W kwietniu 1954 roku, rodzice zakupili dom, starą gospodarką w miejscowości Paron, w pobliżu miasteczka Sens.

powiększ zdjęcie

Dom i farma, które widać na zdjęciu powyżej, w XVII wieku był własnością zamku we wsi Paron. Kiedy rodzice kupili farmę, wszystkie cztery dachy były zniszczone. Dach na stodole, obok domu mieszkalnego od strony podwórka nie miał już ani listew, krokwi czy dachówek. To było w kwietniu 1954 roku, dziewięć lat po II Wojnie Światowej ! Rodzice nie byli zamożni finansowo, nie było też łatwo wogóle zakupić materiał na dach. Kupowali po trochu, tu 20 paczek listew, tam 15 i tak powoli to szło ! Dach domu mieszkalnego był zaczęty w lipcu, a skończony w środku jesieni 1954 roku.

Instalacja elektryczna była stara, ale jeszcze dobra.

Woda była dostępna tylko w studni. Kran w domu został zainstalowany w 1955 roku, przez znajomego mego ojca, który pracował z nim w fabryce i umiał spawać rury. Od tego czasu, mogliśmy używać łazienkę i toaletę wewnątrz w domu.

W roku 1956, bo miejsca było dużo – dziewięć pokojów – rodzice przygotowali małe mieszkanko dla dziadków – rodzce mamy, Karolka i Władek Ciołek, to oni mnie nauczyli mówić po polsku, mieszkali 20 km od nas.

W roku 1958, z pomocą jednego sąsiada, José Guzman’a, Hiszpana, który pracował jako stolarz budowlany, tatuś położył z nim nową drewnianą ramę stodoły od strony podwórka. Zaczął też sam odbudowywać dach od strony dziedzińca.

W tym też roku, o dziwo, przyjechał stryjek Walter z Niemiec z żoną i z stryjkiem Staszkiem i ciocią z Antony. Byli przerażeni ogromem pracy, którą ich brat Kazik postanowił wykonać, by przywrócić farmę do normalnego życia !

W 1961 roku, tatuś pracując sam w soboty, niedziele i kiedy miał urlop, ukończył dach wielkiej stodoły od północnej strony.

Ten dom miał także centralne ogrzewanie węglowe, ale, przez dziesięć lat dom był zamknięty i rury były do wymiany. Ostatni właściciel zmarł przed wojną, w 1939 roku.

W 1961 roku ten sam znajomy mego ojca, z którym pracował (Hiszpan), zreperował rury i już zimą 1961-62, mogliśmy się ogrzewć, jak było za zimno. W roku 1968 rodzice zdecydowali się, by zainstalować ogrzewanie olejowe, bez wymiany grzejników. Służyło do 16go marca 1998 roku !

W międzyczasie, tatuś skończył dach drugiej stodoły i garażu.

Mama pracowała cały rok w gospodarstwie, wiosną siała buraki, jesienią oboje z tatą szli je kopać i zbierać. Mama szyła dla ludzi i robiła też swetry na drutach.

Mój ojciec z dziadkiem i czasem z bratem mamy, jeździli zimą wycinać drzewa dla właścicieli lasów. Pozwoliło to rodzicom finansować prace remontowe na farmie. To wszystko działo się w latach 1948-1955, w tym czasie, banki nie chciały pożyczyć pieniędzy Polakom ! Rodzice, przyjaciele, pomagali sobie nawzajem !

Mama co roku chowała dziesięć świń, kury, kaczki, gęsi, a nawet króliki, tata zajmował się ogrodem - mnie nie wolno było tam pracować w ogrodzie, musiałem się uczyć, miałem być "najlepszy" w szkole !

Co roku, kuzyn mamy, Janek Szafran (siostrzeniec mojej babki), który był masarzem – prowadził swoje własne masarstwo – przychodził do nas, by zabić jedną świnię i zrobić wyroby masarskie. Ten dzień był świętem w domu ! Janek Szafran był 28 miesięcy na wojnie w Algierii, jako żołnierz, za darmo !

W kwietniu 1963 roku, Kazimierz i Janka moi rodzice postanowili kupić telewizor. Marka: "Arc-en-ciel". W tym czasie odbieraliśmy tylko jeden kanał telewizyjny. Telewizor był jednak zaprojektowany do odbioru jeszcze dwóch innych kanałów. Były one jednak nadawane dopiero od 1967 roku.

W maju 1964 roku, rodzice zdecydowali się na zakupić lodówkę, wzięli na kredyt spłacali ją 12 miesięcy.

W tym też roku odlewnia została zamknięta, tatuś poszedł pracować do fabryki materiałów potrzebnych do budowy domów. "Baudry SA" ul. Emile Zola, 89100 Sens, tato pracuje tam do roku 1968.

Produkowano tam bloki betonowe, jednak w krótce produkcji zaprzestano. Pan Treillé, dyrektor handlowy firmy i Burmistrz miasta Paron, poradził mojemu ojcu, by ten przyszedł do "C.G.F. Fabryka kabli firmy Sens – Filergie", że tam będzie zatrudniony.

Jego syn Lionel (autor tekstu) w 1966 roku zaczął swoją pracę w banku, finanse rodziny zaczęły być wyższe. Kilka miesięcy później Kazimierz i Janka Nowak, postanowili zakupić do domu zamrażarkę "Kelwinator".

Roku 1968, tatuś zaczyna pracować w Fabryce Kabel "C.G.F. Câblerie de Sens - Filergie" (Dzisiaj: Prismian SA), avenue de la Paix, 89100 - Paron. To blisko domu, pracuje tam, aż do emerytury. Tato emeryturę dostał już w 1976, ale przestał pracować dopiero 1 marca 1978 roku.


Wycieczki Kazimierza do Nienadówki


W roku 1973, w sierpniu, Kazimierz Nowak jedzie ze swoim synem Lionel do Polski, do Nienadówki. Przyjęci jesteśmy przez jego brata, a mojego stryja, Michała Nowaka i z całą jego rodziną w Nienadówce Dolnej.

To już 36 lat jak nie widział swojej rodziny i jego "Kalwarii" gdzie się urodził ! Wszyscy płaczą ze wzruszneia. Tatuś i jego brat Michał nie spali w tej nocy ! Tyle mieli sobie do opowiedzenia, od 1937 roku do 1973 !

Tato poszedł na pastwisko mego stryjka, patrzył na odległe lasy, gdzie on polował w latach 30tych. I wszystko niby było mu podobne, nic jednak nie było już takie same ! Nienadówka z 1973 roku, była tą samą wsią co w 1937, ale wszystko się zmieniło ! Domy są z cegieł, z łazienkami, z toaletami itp. Ulice zaczynają być asfaltowane. W 1937 roku, prawie wszystkie domy były drewniane !

Na drodze od Rzeszowa do Sokołowa, most jest ten sam, ale płynąca rzeka nie przypomina już tej, którą on znał przed wyjazdem do Francji.

A kościół, gdzie był ochrzczony w roku 1913, jest ten sam, poznaje go z daleka i w środku też, chociaż i tu są zmiany ! Pamięta jeszcze księdza, któremu, kilka dni przed swoim wyjazdem do Francji, rąbał drzewo.

A jego szkoła, w której uczył się w latach 1918-1921, gdzie ona jest ?

Na drugi dzień, poszliśmy pieszo do stryjków w Nienadówce Dolnej. Do jego szwagra Michała Ciska, który był więźniem obozu w Oświęcimiu), do Jakuba Nowaka, brata mego dziadka Wojciecha Nowaka i później do Walentego Nowaka (inny brat mego dziadka) w Nienadówce Górnej.

A cmentarz ? Gdzie spoczywają przodkowie ? Ojcowie, bracia, siostra kochana Anna Cisek ! Stryjowie, Stryjenki, Ciocie, ich dzieci. Gdzie i kiedy spoczęli jego koledzy z dzieciństwa, z młodych lat ?

Tu tatuś zrozumiał, że Francja go zmieniła ! Czuje się w Nienadówce u siebie, ale rozumie, że tych, których znał przed wojną, już nie ma, bo zginęli w czasie okupacji ! Jego wspomnienia zniknęły !

Osiem dni później, wracamy, przez Jasionkę i Warszawę do Francji. Kolejny raz Kazimierz Nowak wraz z synem powraca do Nienadówki pięć lat później, w 1978 r. Znów przyjeżdża do brata Michała, czekają na niego dwie niespodzianki: jedna dobra, druga zła.

Dobrą niespodzianką jest jego brat, Franciszek Nowak, który służy w wojsku jako oficer w Wałczu. Stryj Franek, który ma już 45 lat, przyjechał włąsnie do brata Michała. Tatuś nie widział swojego brata Franka już 41 lat ! Spotkanie było bardzo szczęśliwe. Tatuś pojechał ze mną do Wałcza, do stryjka, chciał poznać jego żonę i dwójkę dzieci. Żona Franka, Hela Nowak, dwa lata później odwiedziła ojca na urlopie we Francji. Hela miała siostrę, która mieszkała w Lotaryngii. Odwiedziła ją z nami, mogła ją wreszcie zobaczyć, była u niej osiem dni !

Drugą niespodzianką tą złą, była wiadomość, że stryjek Michał Nowak jest bardzo chory i leży w szpitalu w Rzeszowie. To już jednak prywatna sprawa, bardzo delikatna i bardzo smutna. Widzieć swojego brata tak bardzo chorego, nie mogąc mu pomóc w walce z tą straszną chorobą !

Pamiętam, że tato przywiózł swojemu bratu Michałowi dwa zupełnie nowe ubrania robocze do pracy przy gospodarstwie. Tam zdał sobie sprawę, że jego brat może ich już nigdy nie założyć. Przebrał się w jedno z nich, by iść kosić trawę, chciał pomóc swojej szwagierce Weronice Nowak. Podczas kiedy on pomagał, mnie kazał codziennie jeździć do szpitala w Rzeszowie i spotykać się z jego bratem. Jeździłem tam autobusem, codziennie, przez prawie 15 dni.

Tatuś bardzo często opowiadał nam o Nienadówce, o swojej rodzinie. Miał znakomitą pamięć, pamiętał czasy, kiedy miał siedem lat. Opowiadał jak moja babka, Aniela Nowak z d. Wyskida, leciała z miotłą i biła ruskich żołnierzy co przyszli kraść, bo umierali z głodu ! To było podczas I wojny światowej. Pamiętał także, jak dziadek czytał wieczorem u siebie w domu, sąsiadom gazetę. Zdaje mi się że dziadek był także kołodziejem, uprawiał też pole, bo życie było wtedy ciężkie !

Kiedy tato miał już 65 lat, bardzo dbał o swój ogród, który miał 2.000 m²! Od 1968 miał glebogryzarkę do orania swojej ziemi. Tak bardzo opiekował się swoim ogrodem warzywnym, że sąsiedzi podziwiali go z ulicy nazywając artystycznym ogrodem warzywnym.

W fabryce, „Filergie”, tej ostatniej w której pracował Kazimierz Nowak, działała "Rada Zakładowa", która organizowała m.inn. wycieczki dla swoich pracowników i emerytów. Tato z przyjemnością uczestniczył z mamą w tych wydarzeniach. Pewnego dnia została zorganizowana wycieczka pociągiem osobowym po nieczynnej linii kolejowej do fabryki fajansu w Gien (Departament: Loiret n°45), była ona oddalona o 80 km od naszego domu. Kazimierz Nowak znał tę trasę, to właśnie tą linią kolejową przyjechał z Polski do Saint-Valérien w 1937 roku. Tato nie mógł przegapić takiej okazji, towarzyszyłem mu w tej podróży razem z mamą za nie wielką opłatą za bilet.

Kilka miesięcy przed jego emeryturą, w roku 1975, postarałem się, żeby tatuś otrzymał srebrny medal za pracę. Napisałem do Prefektury naszego departamentu "Yonne" w imieniu ojca, wsprawie odznaczenia. Tatuś został udekorowany 10 grudnia 1975 roku przez wójta miasta Paron, pan Roger Treillé (gdzie tatuś mieszkał w tamym czasie), i przez Deputowanego pan Philippe Auberger naszego departamentu i jego gospodarza. Pan deputowany napisał dla ojca list gratulacyjny, podobnie jak i Pod Prefekt Sens.

powiększ zdjęcie


W 1975 roku ja, jego syn, Lionel kupiłem sobie dom, w odległości kilometra od domu taty, Kktóry bardzo mi pomógł materialnie w jego odbudowie. Pomimo tego, ciągle pracował przy własnym domu, wkładając też dużo pracy w swój ogród. Pracował tak do 77 roku życia. Później, czując, że siły już nie te, mniej poświęcał się pracy, a więcej odpoczywał.

Do 79 roku życia, tatuś się czuł dobrze, dopóki nie poddał się operacji woreczka żółciowego. To anestezja widocznie osłabiła mu serce, 6 miesięcy później, tatuś miał zawał. Od tego czasu, był bardzo osłabiony. Te ostatnie sześć lat jego życia, były dla niego bolesne.

Trzy razy trafiał do szpitala z powodu zawałów serca, dwa razy jego serce przestawało bić – w karetce pogotowia – lekarzom udało się go reanimować. Trzeci zawał okazał się dla niego śmiertelny

W roku 1998, rodzice musieli opuścić swój stary dom, w miejscu gdzie mieszkali, powstało wielkie skrzyżowanie, rondo. Kupiłem im dom w Saint-Clement, 6 km od wcześniejszego miejsca zmieszkania.

14 marca 1998 roku, tatuś znów poczuł się bardzo źle, serce bardzo osłabło i trzeba go było pilnie wieźć do szpitalu. 16 marca, przeprowadziłem mamę do ich noweo zakupionego domu w Saint-Clément. Tatuś, po tygodniu wyszedł ze szpitala i zamieszkał tam również. W tym nowym domu żył do swojej śmierci, która zabrała go 26 luty 1999 r.

W sumie trzy razy trafiał do szpitala z powodu zawałów serca, dwa razy jego serce przestawało bić – w karetce pogotowia – lekarzom udało się go reanimować.


Trzeci zawał okazał się dla niego śmiertelny. W ostatnim tygodniu lutego 1999 roku, tatusia napowrót trzeba było wysłać do szpitala w Sens, serce nie pozwalało mu żyć spokojnie. W czwartek 25 lutego, wieczór, tato czuje się lepiej. O godz. 20tej, wychodzimy z mamą ze szpitala, idziemy do do domu pełni wiary, że będzie dobrze ! O północy zadzwonili do mnie ze szpitala, że z ojcem jest źle. Pojechałem z mamą natychmiast do niego, żyje, mówi, poznaje nas. Mama została przy nim całą, ja, o 3 godz. wróciłem do domu. O godz. 7mej, kolejny telefon ze szpitala. Jestem w szpitalu u taty o godz. 8mej. Tatuś zmarł 5 minut później. Do ostatniej chwili był świadomy i poznawał nas, mamę i mmie do końca.

Tatuś umarł: 26 lutego 1999, w szpitalu Gaston Ramon w Sens.
Przeżył, 86 lat i 7 dni.


Uroczystości pogrzebowe odprawiono w kościele w SAINT-CLEMENT, 2go marca 1999 roku, o godz. 15tej. Pochowany został na cmentarzu w SENS, w ten sam dzień.

Tatuś został pochowany z Honorami wojskowymi, jego trumnę okrywała francuska flaga, w tej ostatniej drodze, odprowadzało go dwóch weteranów. Tatuś miał prawo do noszenia "Krzyża Wojennego Francji” i na tak honorowy pogrzeb sobie zasłużył !

powiększ zdjęcie


Mowa pogrzebowa wygłoszona w kościele i publikowana w gazetach:
"L'Yonne Républicaine" i "Le Sénonais Libéré".

(tu przetłumaczona przez syna zmarłego, Lionela Nowaka na język polski).


Yonne Républicaine, 28 marca 2017 r.
SENS – SAINT-CLEMENT (ŚW. KLEMENT)
Janka NOWAK, jego żona,
Lionel NOWAK, jego syn,
Anna NOWAK, jego bratanica,
Józef i Anna CIOŁEK - szwagier i szwagierkę,
Jean-Claude CIOŁEK, Daniel CIOŁEK,
Sylvie JUSAC-CIOŁEK, Jean-Marc CIOŁEK,
Edouard NOWAK, Andrzej Nowak,
jego siostrzeńcy i siostrzenice;
jego wnukowie i siostrzenice, i ich rodzina;
Maria SZAFRAN, jego ciocia,
Henryk SZAFRAN, Fabrice SZAFRAN, jego kuzyni,
z przykrością informują was o śmierci
Pan Kazimierza NOWAK
Zmarł w wieku 86 lat, w piątek 26 lutego 1999 r.
w szpitalu Sens po długiej chorobie.
Uroczystości religijne odbędą się
w poniedziałek 1 marca 1999 o godzinie 15:15
w kościele w Saint-Clément.
Pochówek odbędzie się w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Sens.
Niniejsze powiadomienie służy jako ogłoszenie i podziękowanie.
PF Delassasseigne, Sens.


Tatuś był naturalizowany na Francuza „bezpłatnie” (dlatego że był żołnierzem polskim w armii francuskiej, w drugiej wojnie światowej) w roku 1972

Trzeba powiedzieć, że jego syn pracował w banku i ono było prawie konieczne, żeby ojcowie byli „francuzami”.

Tatuś miał prawo do „emerytury wojskowej” od 75go jego roku, o jako niewolnikiem wojskowym, do śmierci.

Od mego urodzenia, zawsze widziałem tatusia czytać po francusku i trochę pisać! Kulturalnie, on znał dużo rzeczy: w Historii Polskiej, Francuskiej, literatura go interesowała. Polityka, społeczeństwo itp... On był człowiek bardzo pracowity i dobrze radził sobie z rękami.

Jego stan pochodzenia emigracji polonijnej mu dużo wadził w życiu. Ale takie jest życie! PS: Wiem, że ojciec był dwa lata i pół przy wojsku w Polsce przed wyjazdem do Francji w r. 1937. Czy to nie w Sandomierz? I w jakiej armii?



W drugiej publikacji, będzie możliwie czytać i widzieć zdjęcia, kiedy on był mobilizowany do Armii Sikorskiego we Francji w 1939-1940. Na końcu czytelnik będzie mógł czytać „historie 1 Dywizji Grenadierów Polskich z kim tatuś służył we Francji.

Biografia mega tatusia, historia jego jest pisana przez jego syna Lionel, Czesław Nowak, „historyk” jego rodziny we Francji. Zdjęcia co publikuję, są dziś moją własnością, jak i dokumenty.

Dla 1 Dywizji Grenadierów, donosiłem kilka zdjęć co znalazłem przez Internet „Wikipedia 2007”, ale ja to wyjaśniam za każdy raz. I moja mama, Janka NowakCiołek, kiedy ona jeszcze była żywa, także mi dała kilka elementów. Ona zmarła 26 marca 2017, miała 92 lata i jeden dzień!

Nota: piszę biografię każdego członka mojej rodziny z Francji, po polsku i po francusku.

Lionel Nowak
Syn Kazimierza i Janki Nowak, z Francji
Wnuczek Anieli Wyskidy i Wojciecha Nowak Z Kalwarii, w Nienadówce Dolnej.


powiększ zdjęcie

Dnia pierwszego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku o godzinie ósmej zmarł w Sens (Yonne), 1, aleja Pierre de Coubertin, Kazimierz Nowak, zamieszkały w Saint-Clément (Yonne), 35, ul. Victor Hugo, urodzony w Nienadówce (Polska), 19 lutego tysiąc dziewięćset trzynastego r., Emerytowany, syn Wojciecha Nowaka i Anieli Wyskidy, jest martwy ; mąż Janki Ciołek. Sporządzono w dniu pierwszego marca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku o godzinie ósmej, minut dwadzieścia dwie, na podstawie oświadczenia Lisiane Le Duc, lat trzydzieści dziewięć, zastępcy Dyrektora Szpitala w Sens, która po przygotowaniu dokumentu i zapoznania się, zgodnie z ustawą, podpisała go z Nami, Chantal Roudier, żona Garny, delegowana sekretarz stanu cywilnego.

tłumaczenie: Lionel Nowak



KOŚCIÓŁ w SAINT - CLEMENT - Poniedziałek, 1 marca 1999
Uroczystości pogrzebowe zmarłego Kazimierza NOWAK
(który mieszkał w Paron, od 6 sierpnia 1955 do 16 marca 1998)



Dziś po południu zebraliśmy się, aby wesprzeć moją rodzinę w żałobie.

Kazimierz Nowak urodził się 19 lutego 1913 roku w Nienadówce w południowo wschodniej Polsce, trzy dni później został ochrzczony w kościele parafialnym. Życie po I wojnie światowej we Francji i Europie nie było łatwe !

W lipcu 1937 roku, przybył z rodzinnej ziemi do Saint-Valérien, na farmę Grandchamp, pana Gaston’a Renoux, by tam pracować.

We wrześniu 1939 r. został zmobilizowany do Armii gen. Sikorskiego we Francji, przebywał w koszarach Coëtquidan, w Bretanii. Stamtąd pojechał walczyć z wrogiem, został wzięty do niewoli 23 czerwca 1940 r. w Saint-Dié-des- Vosges (Francja).

Internowany był w Stalagu V D pod Stuttgartem. Zwolniony przez Amerykanów powrócił do Saint-Valérien, gdzie podjął znów pracę.

Swoją żonę, Jankę CIOŁEK, poślubił w Villeneuve-la-Dondagre, 10 listopada 1947 r.

Po wojnie rozpoczął pracę w przemyśle, w Société Lucéat w Sens, pracował w odlewni do 1964 r. Następnie pracował w Baudry w Sens do 1969r., później w CGF w Paron. Na emeryturę przeszedł w roku 1976.

Od początku sierpnia 1955, Mmieszkał w Saint-Denis-lès-Sens (gdzie ja się urodziłem), następnie w Paron do 1998 roku. 16 marca 1998 roku zamieszkał w Saint-Clément, mieszkał do dnia dzisiejszego. 26 lutego 1999 roku zmarł w szpitalu w Sens, gdzie był hospitalizowany przez pięć dni. Śmierć go pokonała. Miał 86 lat ! Był bezpłatnie naturalizowanym Francuzem od 1972 roku.

Nie chciał, byśmy rozpamiętywali jego skromne życie, które starałem się szanować najlepiej jak potrafiłem.

Niebawem zostanie pochowany w rodzinnym grobie w Sens. Modlimy się do Pana, aby przywitał go w swoim domu. Niech nadzieja i ta uroczystość pomoże jego żonie, synowi Lionelowi, całej jego rodzinie i Wam wszystkim obecnym tutaj, przeżyć tę rozłąkę.

"Cześć, Tato, na zawsze !”
Żegnaj tato, na zawsze !
Lionel NOWAK
Kościół w Saint-Clément (św. Klement’a). Francja



wspomnienia i tłumaczenie: Lionel Nowak
konsultacje: Antonina Krzanowska
opracował: Bogusław Stępień


Comments: 0

About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013