- Tam tez zastał go tragiczny wrzesień 1939 r. Z chwilą wybuchu wojny kpt. Wojciech Chorzępa skierowany został wraz ze swym oddziałem na front Walczył z najeźdźcą do momentu, aż
jego oddział rozbity został przez Niemców pod miasteczkiem Końskie w kieleckim. Kpt. Chorzępie szczęśliwie udało się uniknąć niemieckiej niewoli, maszerując mało uczęszczanymi
traktami, w porze nocnej, na początku października 1939 r. dotarł do rodzinnej Nienadówki
- Rodzina jego została w odległym Czortkowie, żona z synem Edwardem i córkami: Halina i Eulalią. Czortków, jak i całe Podole wkrótce po 17 września 1938 r. znalazł się pod
okupacją sowiecką. 21 stycznia 1940 r. NKWD aresztowało Edwarda. podejrzanego o udział w powstaniu zbrojnym przeciw Sowietom. Celem powstania było zdobycie broni w koszarach
Armii Czerwonej, rozbicie miejscowego wiezienia i wraz z uwolnionymi przedarcie się do odległej zaledwie o 20 km Rumunii. Mimo znacznych ofiar (zabitych i rannych Polaków)
antysowiecki zryw w Czortkowie zakończył śle niepowodzeniem (opis jego przebiegu zamieszcza Miesięcznik Historyczny „Karta” Nr 5 z 1991 r.)
- Żona Wojciecha Chorzępy podzieliła los setek rodzin polskich na Kresach pod sowieckim panowaniem. 13 kwietnia 1940 r. Wraz z córkami wywieziona została w głąb Rosji.
Edwardowi zaś pozwoliły wydobyć się z sowieckich kazamatów — o ironio — wkraczające na Podole latem 1941r. wojska hitlerowskie. Bolszewicy po wymordowaniu części więźniów, w
popłochu uciekli przed nadciągającymi Niemcami. Oswobodzony — po licznych perypetiach — wkrótce dołączył do ojca w Nienadówce. gdzie ten zorganizować zdążył już sklepik z
początku dostarczający jedynie źródła utrzymania, potem zaś pełniący funkcje doskonałej przykrywki dla prowadzonej przez kapitana działalności konspiracyjnej. Wkrótce bowiem
kpt, Wojciech Chorzępa rzucił się w wir podziemnej roboty na miejscowym terenie. On to, wespół z nienadowskim nauczycielem Józefem Guzendą ps. „Pszczoła”, „Rys” stał się organizatorem placówki
Armii Krajowej „Sosna II “ ,
obejmującej prócz Nienadówki i sąsiadującej z nią Trzebuski także pobliskie miasteczko Sokołów Małopolski. Od początku zaistnienia organizacji prowadził szkolenie z zakresu
znajomości broni, sztuki celowania oraz prac minerskich dla tych jej członków, którzy nie posiadali — choćby z racji wieku — przygotowania wojskowego.
- W drugiej połowie 1942 r. kpt. Wojciech Chorzępa objął funkcję kwatermistrza Obwodu AK „Kefir” w Kolbuszowej. Używając pseudonimów „Bawół”, „Roland” obowiązki z nią
związane pełnił do 1944 r. W lipcu tegoż, roku podczas akcji „Burza” przebywał na Obwodowym Zgrupowaniu AK w Porębach Kupieńskich pod Kolbuszowa, gdzie w dniu 1 sierpnia 1944
Oddziały „Kefiru” stoczyły zwycięską bitwę z pragnącymi wyrwać się z okrążenia Niemcami. Jednak nadciągające ze wschodu jednostki I Frontu Ukraińskiego marszałka Iwana Koniewa
wkrótce otoczyły w lasach niedaleko wsi Przewrotne część oddziałów zgrupowania i przystąpiły do ich rozbrajania. Najgorszy los spotkał żołnierzy tych oddziałów, które w akcji
”Burza” wystąpiły w mundurach. Ich właśnie wyłapywano natychmiast i pod konwojem kierowano do punktu zbornego we dworze hrabiego Politalskiego w Przewrotnem, skąd sowieckie
ciężarówki wywoziły pojmanych w nieznane… Cywilom, po zamelinowaniu w lesie broni, udawało się z reguły wymknąć obławie, dzięki przemyślanej pozoracji i licznym fortelom.
Sporo ryzykantów wróciło też z bronią do swoich domów. Należał do nich kpt. Wojciech Chorzępa. Wróciwszy do Nienadówki, rychło przystąpił do uporządkowywania, struktur AK,
częściowo zdezorganizowanych i zdekonspirowanych. wskutek akcji „Burza”. Niestety, w atmosferze entuzjazmu, towarzyszącego ujawnianiu się formacji podziemnej jako oddziałów
regularnego wojska, zabrakło ostrożności w kontaktach z osobami postronnymi, nie związanymi z konspiracją. Wskutek tego obywatel miejscowy, przybyły ze Wschodu mieszkaniec
Nienadówki, Edward Misiak. pozostający na usługach sowieckiego wywiadu, dokonał rozpoznania miejscowej organizacji Armii Krajowej. Wkrótce lista proskrypcyjna z nazwiskami
trafiła do rąk jego mocodawców. Posypały się aresztowania, stan osobowy placówki „Sosna II” został zdziesiątkowany. Na początku października 1944 r. UB schwytało kpt.
Wojciecha Chorzępę, syn Edward uciekł, wyskakując przez okno. Chwilę ukrywał się w różnych miejscach, ale czując coraz bardziej zacieśniający się pierścień osaczenia,
postanowił szukać ratunku przed tropicielami UB poprzez; wstąpienie do wojska Berlinga. Wyjazd na front uchronił go od ubeckich prześladowań.
- Tymczasem kpt. Wojciech Chorzępa trafił do „sławnej” katowni UB na ul. Jagiellońskiej w Rzeszowie. Prześladowcy wiedzieli, kogo trzymają. Choć nie sformułowano przeciwko
aresztowanemu żadnego konkretnego zarzutu, to „przeciwko” świadczyła cała jego dotychczasowa biografia. Po licznych przesłuchaniach mających dogłębnie rozpracować AK-owską
organizację, kapitan Chorzępa przeniesiony został do więzienia na „Zamku” w Rzeszowie, skąd samochodami przetransportowano go w grupie więźniów z Mielca, Kolbuszowej i Niska
do obozu przejściowego w Bakończvcach k. Przemyśla, jako zakwalifikowanego na transport do łagru. Tam przebywał do końca listopada 1944 r.
- Wówczas to w obozie rozpoczęto przygotowania do wywózki więźniów w głąb ZSRR. Z. Wójcik i A. Zagórski tak opisują je w książce „Na katorżniczym szlaku”: „Wpierw w
poszczególnych stajniach barakach przeprowadzono wśród więźniów szczegółową rewizje (pozbawiając ich reszty wartościowych przedmiotów), następnie ładowano na samochody
ciężarowe i przewożono do stojących na bocznicy kolejowej w Bakończycach wagonów towarowych. Cała stacja towarowa, gdzie dokonywano załadunku. jak i droga do niej wiodąca,
obstawione były gęsto przez żołnierzy NKWD. Sam zaś załadunek odbywał się szybko i brutalnie, przy użyciu kolb i gwałtownych ponagleń. Do jednego wagonu towarowego ładowano
45-5O ludzi i ryglowano drzwi. W podłodze przy drzwiach wagonu zrobiony był mały otwór o średnicy około 15 cm, który miał służyć za klozet. Co drugi wagon zaopatrzony był w
budkę strażniczą, w której stał konwojent z ręcznym karabinem maszynowym. Poza tym do każdego transportu dołączono — jeden wagon z przodu i drugi z tyłu z oddziałem wojska. W
ten sposób załadowano dwa składy pociągów liczące około 1600 więźniów. Jednym z nich był właśnie kpt. Wojciech Chorzępa. Wyruszyły one daleko na Wschód 23 listopada 1944 r.
Warunki, w jakich więźniowie przebywali drogę w nieznane, były nadzwyczaj trudne. Oprócz ciasnoty trapił ich głód i mróz. Nie otrzymywali żadnych napojów, za pożywienie
służyła jedna słona ryba i 400 g chleba na osobę w ciągu doby. Wyczerpani przesłuchiwaniami, więziennym trybem życia i chłodem, jeńcy zapadali na zdrowiu i umierali w
wagonowej ciżbie. Dopiero w Moskwie urządzono dłuższy postój, podczas którego wydobyto z wagonów zwłoki zmarłych, zaś chorych przeniesiono do jednego wagonu. Tam też po raz
pierwszy od wyjazdu z Bakończyc wydano więźniom ciepłą zupę. Nad ranem 4 grudnia 1944 r. Transporty dotarły do stacji kolejowej Borowicze. W 20-stopniowm mrozie wyładowywano
wynędzniałych, ledwo trzymających się przy życiu więźniów, pieszo przeprowadzając ich do łagrów.
- W Borowiczach, 30-tyslęcznym miasteczku nad rzeką Mstą, mieściło się administracyjne centrum łagrów NKWD, zaś podlegające mu obozy rozmieszczone były w promieniu 20
kilometrów wokół. Do jednego z nich, Szybatowo (zwanego też Szepietowo), oddalonego od miasta o ok. 7 km, trafił właśnie kpt. Wojciech Chorzępa. Łagier Szybatowo położony był
na zupełnym pustkowiu, kształtem zbliżony do kwadratu. Droga obozowa wiodąca od bramy dzieliła cały obszar na dwie części. Po jednej stronie stał rząd jenieckich baraków
mieszkalnych, po drugiej zaś szpital, kuchnia, magazyny, przy bramie wartownia. Całość ogrodzona drutem kolczastym, w rogach wieża wartownicze z reflektorami. Na początku
łagier Szybatowo pełnił funkcję kwarantanny. W pierwszych tygodniach pobytu przeprowadzono selekcję więźniów, kierując stosownie do przydatności orzeczonej przez lekarską
komisję. Równolegle oficerowie NKWD prowadzili przesłuchania więźniów. Ich efekt w nie mniejszym stopniu co orzeczenia komisji wpływał na losy uwięzionych. Kpt. Wojciecha
Chorzępę skierowano do Swierdłowska na Uralu. gdzie grupowano jeńców bardziej obciążonych. W tym kilkusettysięcznym mieście, ważnym ośrodku radzieckiego przemysłu ciężkiego,
funkcjonowały obozy pracy. Łagiernicy stanowili tanią siłę robocza w fabrykach, budownictwie, przy wyrębie lasów. Jako robotnik na budowach i w lesie pracował kpt. W.
Chorzępa. Zahartowany w licznych trudach organizm wytrzymał — mimo głodowych racji żywienia — reżim łagrowego rozkładu dnia przez okres kilkunastu miesięcy wyniszczającej
eksploatacji. Choć niezmiernie osłabiony, doczekał upragnionej chwili, gdy w połowie października 1947 r. pozbierano z różnych obozów ocalałych Polaków, zwożąc ich do
Swierdłowska. Następnie transportem łagrowym przybył w tej gromadzie z „nieludzkiej ziemi” do Polski. Był listopad 1947 r.
- Rozdzielona losami okrutnej wojny rodzina spotkała się na nowo w sercu Polski, w Warszawie. Tu zamieszkał po zakończeniu szlaku bojowego z „kościuszkowcami” syn kapitana
Edward. Rychło rozpoczął poszukiwania reszty bliskich. Wkrótce też dołączyły doń matka z obiema siostrami, wracające szczęśliwie z zesłania, jako ostatni przybył oczekiwany z
takim utęsknieniem Ojciec. Warunki wynikłe z sytuacji politycznej w kraju, ukształtowanej po wojnie sprawiły, że kpt. W. Chorzępa musiał na zawsze pożegnać się z mundurem.
Wszak legionista nijak nie pasował do „ludowego” wojska. Przeto rozpoczął nowy rozdział w swoim dojrzałym życiu, wyuczywszy się na kursach zawodu księgowego. W tym charakterze
pracował najpierw w podwarszawskiej Komendzie Straży Pożarnych, potem zaś w Administracji Domów Mieszkalnych m. st. Warszawy.
- Zmarł w 1968 r., znajdując wieczny spoczynek na cmentarzu w Warszawie -Zalesiu, Tak dobiegła ziemska wędrówka przez krew i łzy niezłomnego żołnierza-legionisty, obrońcy
kresów Rzeczpospolitej i Sybiraka kpt. Wojciecha Chorzępy rodem z Nienadówki.
Edward Winiarski
|