Ciągle myśli o rozwijaniu swych uzdolnień podejmuje studia na Politechnice Lwowskiej. Początkowo jest to matematyka na Wydziale Ogólnym, lecz wkrótce zmienia specjalność na
maszynoznawstwo na Wydziale Mechanicznym. Niestety kryzys gospodarczy uszczupla dochody rodziny i już kawaler Stanisław Gielarowski, musi przerwać dalszą edukację. Planuje, że jak
tylko bedzie mógł, to ukończy studia na tej prestiżowej uczelni.
Stanisław Gielarowski podejmuje pracę na stanowisku inspektora powiatowego Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych w Dębicy. Mieszka w Ostrowie, gdzie z ochotą oddaje się swej
kolejnej pasji: prowadzi sad, hoduje pszczoły, uprawia winogrona i rzadkie odmiany warzyw. Oczywiście ten przystojny, ponadprzeciętnie wykształcony mężczyzna mieszka razem ze
swoimi ukochanymi: żoną Marią z Kasprzyków i córką Danutą. Serdeczny dla ludzi, pracowity jest w stanie zapewnić rodzinie wysoki poziom życia. Córka Gielarowskiego, obecnie prof.
Danuta Gielarowska-Sznajder pamięta dobrobyt w domu, samochód, "Polski Fiat", motocykl, dostatek słodyczy i pomarańczy, eleganckie stroje matki. Pamięta, jak ojciec dwuletniej
Danusi przywozi z Krakowa wielkie białe pudło wyściełane jedwabiem, w którym jest piękna lalka i miś. Rozpieszcza ją. Mała dzieweczka ma nawet żółty rowerek na trzech kółkach o
czerwonych ramach i w takim samym kolorze siodełku. Rodzina prowadzi bogate towarzyskie życie, bywa na wczasach m.in. w Krynicy.
Pani prof. Danuta Gielarowska- Sznajder pamięta, jak ojciec ją wychowywał. Pamięta m.in. naukę przyzwoitego zachowania. W kolonialnym sklepie pana Duszkiewicza tatuś Gielarowski
kupuje córce czekoladę i taką samą jej koleżance Hanusi. Danusia odbiera Hanusi czekoladę. Ojciec kupuje Hanusi dwie czekolady ta jednak odbiera obie czekolady. Ojciec kupuje Hani
trzy czekolady. Mały chciwiec i zawistnik, Danusia odbiera je znowu. Ojciec tłumaczy córce niewłaściwość jej zachowania. Danusia nie słucha. Tato pierwszy i ostatni raz w życiu
daje córce klapsy. Według relacji mamy do domu wracają oboje (tatuś i córka) zapłakani: ona ze złości i rozpaczy, a on, że dziecko jest chciwe i że je musiał uderzyć. Ta lekcja
wystarcza Dance na całe życie. Już nigdy nie wyciąga ręki po to, co się jej nie należy. Ojciec nauczył ją cieszyć się dawaniem innym. Ukochany tato uczy również swoją latorośl
posługiwania się telefonem. Tłumaczy wartości jednego złotego. Mówi, że 1 złoty to cena jednej czekolady, 1 kg cukru, ale również zapłata za długą i ciężką pracę.
Można domniemywać, że ppor. Stanisław Gielarowski współpracował z kontrwywiadem Rzeczypospolitej. Córka zauważa, że ojciec często wyjeżdża, mówi się wtedy w domu, że "na
ćwiczenia". W domu są jakieś dokumenty, które matka Maria skrzętnie ukrywa. Danusia nigdy się nie dowie, czego one dotyczyły, gdyż papiery giną w czasie frontu radziecko -
niemieckiego w 1944 roku. Córka widzi, jak ojciec często pracuje przy ciężkim mahoniowym biurku. Kiedyś zauważa leżące na nim karty z godłem RP dotyczące O.P.W. "Strzelec".
Jest rok 1939, piękne lato. Nad Polską zbierają się germańsko - sowieckie chmury. Podporucznik Stanisław Gielarowski zostaje zmobilizowany do wojska. W olśniewający letni, lipcowy
dzień ojciec odjeżdża "na wojnę". Dziecko widzi zapłakaną twarz taty, białą grubo tkaną koszulę pod zielonym mundurem. Widzi to, że tatuś kilkakrotnie wraca ze schodów. Wraca, bo
nie może oderwać się od żony i dziecka. Dzieci mają też przeczucia, jasnowidzenie przyszłości. Danusia przeżywa rozpacz, ma przeczucie, że ojciec odchodzi, iż nigdy nie
wróci.
Ppor. Stanisław Gielarowski jest dowódcą 4. plutonu 2. kompanii wchodzącej w skład 1. batalionu mostów kolejowych w Krakowie (dowodzonego przez kapitana Moroza). I tak 28 sierpnia
o kryptonimie (na czas wojny) O.C. Jadwiga wyrusza pociągiem z Krakowa do Lwowa. Jedzie przez Tarnów, Dębicę, Ropczyce. Stanisław Gielarowski nie odchodzi od drzwi wagonu, żeby
tylko jeszcze popatrzeć na rodzinne strony. Docierają do Lwowa, skąd skierowana jest do Brześcia nad Bugiem. Tam naprawia uszkodzony dworzec. W dniu 12 września 2 kompania saperów
przez Sarny, Uniniec, Zdołbudów zostaje wysłana do Baranowicz. W Baranowiczach 17 września o godzinie 9.15 rano, podczas wyładowywania porucznik Gielarowski (W trakcie wojny
Gielarowski otrzymuje awans na porucznika) wraz z kolegami z kompanii zostaje wzięty do niewoli przez żołnierzy Kriwoszeina z IV Dywizji Czujkowa (współtworzącego Front
Białoruski-JF). Oficerowie nie bronią się - mają rozkaz: "nie bronić się, nie strzelać, to sojusznicy".
Osadzony w Kozielsku
Por. Stanisław Gielarowski jedzie transportem do Kozielska. Towarzysz drogi, Stanisław Ratoczyński namawia go, aby uciekał z transportu. Gielarowski odpowiada, że honor oficerski
zabrania mu tego, ale namawia do skoku Ratoczyńskiego. Ten rzeczywiście wyskakuje. Podczas upadku na ziemię uciekinier łamie nogę, ale udaje mu się zachować życie (po wojnie ma
piekarnię w Dębicy). Tak więc por. Gielarowski zostaje osadzony w obozie NKWD w Kozielsku.
W Kozielsku sowieci oddzielają oficerów od "zwykłych" żołnierzy. Za drutami obok Gielarowskiego znajdują się: kapitan Moroz z Nowogródka, porucznik Zborowski. Według Walentego
Kotarby (adiutanta Gielarowskiego) bolszewicy lżej traktują żołnierzy, oficerów gorzej. Prości żołnierze mogą bowiem pod konwojem "bojców" chodzić do kołchozów. Tam kupują jabłka.
Kotarba nosi pod płot jabłka por. Stanisławowi Gielarowskiemu, czasem daje mu czarny chleb. Gielarowski uspokaja podwładnego, mówi, że jeńców wojennych chronią Konwencje
genewskie, mówi, że sowieci to cywilizowany naród, że mają podobną naszej mowę. Kotarba spotyka swego dowódcę do 28 października, gdyż wtedy wraz z 500. "zdrowego chłopa" zostaje
zamieniony na 3, "kaleki rosyjskie". Adiutant Gielarowskiego na moście nad Bugem przechodzi w ręce niemieckie i ląduje w stalagu pod Metzem (potem ucieka przez Francję do
Anglii).
W następnym okresie niewoli prawdopodobnie sowieci stosują wobec por. Stanisława Gielarowskiego obostrzone metody. Dowodzić tego może to, że do rodziny dociera tylko jeden list.
Jest datowany na 22 listopada 1939 roku. Z pamiętników katyńskich wiadomo, że więźniowie mogli pisać częściej. Jeżeli tylko jeden list Gielarowskiego dociera do rodziny i do tego
tak lakoniczny, to znaczy, że Stanisław jest ostro traktowany przez NKWD. Ta zapisana kartka z zeszytu zawiera wszystko, czym kierował i kieruje się w życiu i co dla niego było i
jest najważniejsze. Troskliwy ojciec i mąż pyta o dziecko, o żonę, czy żona pracuje (czyli czy mają z czego żyć). Pyta o rodzinę własną, o rodzinę ze strony żony. Wyrażnie
troszczy się o ukochany ogród. Z listu dowiadujemy się o tym, że więzień Gielarowski myśli o innych - przekazuje informacje o życiu znajomego.
W dniu 5 marca 1940 roku Józef Stalin, na Kremlu, podpisuje wyrok śmierci na około 25 tysiące polskich jeńców Kozielska, Starobielska, Ostaszkowa i więzień Białorusi i Ukrainy.
Drugiego kwietnia (lista obozowa) por. Stanisław Gielarowski zostaje wywieziony z Kozielska do Katynia. Tam w lasach smoleńskich czeka na niego świeżo wykopany dół i kaci.
Funkcjonariusze NKWD ciągle boją się polskiego oficera. Krępują mu szyje i ręce drutem z samo zaciskającym węzłem. Skazaniec czeka nad dołem. Z tyłu podchodzi reprezentant
"cywilizowanego narodu" i nie zważając na Konwencje Genewskie strzela w tył głowy budowniczego mostów z Ostrowa.
Od listopada 1939 roku rodzina Gielarowskich nie ma o Stanisławie żadnych informacji. Matka z córką cierpią niewygody, głód i poniewierkę. Przedwojenne wspomnienia coraz bardziej
przypominają jakąś cudowną, coraz mniej realną baśń. Ciągle urocza Maria Gielarowska wytrwale czeka na powrót męża. W 1943 roku dowiaduje się o odkopanych masowych grobach w
Katyniu. Znajomi mówią jej, że gadzinowa prasa drukuje listy zidentyfikowanych Polaków. Któregoś dnia czyta komunikat z 10 czerwca 1943 roku i nie wierzy oczom - na liście jest
jej mąż, jej Staś - "2203 Stanisław Gielarowski- of. rez. Syn Adama (Znaleziono karty pocztowe i listy)". Potem dowiaduje się, że zidentyfikowano go prawdopodobnie dzięki zdjęciu
ich jedynego dziecka, Danusi. Zapłakaną pociesza głos serca, że go zobaczy. Zobaczy go w niebie. Rozsądek podpowiada jednak, no tak, ale ile lat jeszcze do tego momentu
upłynie?
Nie zawsze rozsądek jest dobrym doradcą. Pani Maria Gielarowska słucha głosu serca. Do śmierci pozostaje wierną swemu Stasiowi.
Jan Flisak - Gazeta Reporter.
|