D-ca Brygady, pułkownik Maczek - wydał rozkaz wycofania się, byliśmy okrążeni. Kpt. Pawłowski d-ca dyon zdecydował się na przemarsz rzutu ogniowego drogami polnymi.
Pod Brzeskiem dyon natchnął się na oddział niemiecki który został rozproszony ogniem na wprost Baterii Śmierci strzelającej z drogi. Pod Radłów i w kierunku Żabna, cofając się w
dalszych walkach i potyczkach przez Dąbrowę Tamowską do Radomyśla. Tu Gen. Fabrycy dał zadanie, przemarsz całością sił Brygady przez Mielec - Kolbuszowę - Głogów Małopolski -
Zaczernie do Rzeszowa. Tu zaciekłe walki trwały do zmroku.
W nocy z 8/9 odeszliśmy w rejon Łańcuta, skokami wycofaliśmy się na Przeworsk gdzie zostaliśmy zaatakowani przez duża grupę broni pancernej i niemieckiego lotnictwa, mieliśmy duże
straty tak w żołnierzach jak i sprzęcie.
Gen. K. Sosnkowski skierował Brygadę pod Lwów i wkrótce do Żółkwi, tu nadeszły szalenie zacięte walki pod Zboiskami. Obie baterie wystrzeliły wielką ilość amunicji, tu jedno
działo zużyło 236 pocisków w ciągu dnia.
Po raz pierwszy uderzyliśmy do przodu, wydawało się że nawet konie artylerii ciężkiej rwą się do ataku, odcięliśmy kilka oddziałów niemieckich, tego dnia na stanowisko ognie
dyonu, niemieckie samoloty zrzuciły przez omyłkę na spadochronach zaopatrzenie dla swoich odciętych oddziałów.
17-ty września, rozkazem N.W. (naczelnego wodza) kierować się i przebijać na Halicz - Stanisławów, 19-go przekroczyliśmy polsko - węgierską granice na Przełęczy Tatarskiej do
miejscowości Rahu. W niedzielę na polowej Mszy Św., gdzie zebrało się około 2.000 różnej broni, bractwa, unieśli modły, "O Boże któryś jest na niebie". Śpiew ten był tak
błagalny łzawy, wzruszający że pozostał w mym sercu na zawsze.
W poniedziałek Węgrzy badali rannych, szyja pod broda bardzo opuchnięta, duże rozcięcie nad lewem uchem, chcieli mnie zabrać do szpitala, odstawili do innej grupy, zwiałem do
swoich. Szliśmy 3 dni, spaliśmy pod stogami kukurydzy, Węgrzy dowozili żarcie, cały czas padał deszcz jak gdyby miał się litować nad nami. Opuchniecie spowodowane przez jakieś
źdżbło pękło, sanitariusz oblał je jodyną. Dobrnęliśmy do Nagy-cynk blisko Sopron, tu dali nam oborę z której wypuścili ponad 460 owiec, położyli coś 3-4 cali słomy i wiara 400
chłopa z czymś położyła się spać. Rano wstawszy każdy z nas był żółty, od pary gnoju którego było ponad pół metra grubości. O jakie tu były wszy miliony, sporo żołnierzy opuściło
się bardzo po utracie Ojczyzny, rozterka,tęsknota, wszy te gnieździły się u nich jak pszczoły w ulach. Węgrzy zastosowali golenie ich, czyli tych osób i dezynfekcję mundurów i
obuwia dla wszystkich. W Wigilię Św. Bożego Narodzenia otrzymałem pierwszy list od śp. Marysi siostry żony śp. Jakuba Ożóg. Koperta obita czarnymi krzyżami, treść listu,
Twój tata zmarł 12/12/1939 r. Tosiu, Ty jesteś za górami, Ja jestem za lasami Bóg sam tylko wie co się stanie z nami.
11-ty stycznia nocą z trzema przekradałem się do Jugosławii pod ogniem karabinów maszynowych austriackiej służby granicznej z wilkołakami,musieliśmy się ukryć pod śnieg przez
niemal dwie godziny, śniegu było nie mało. Przez rzekę Drawa do Dolna - Lendawa - Sobota, stąd do Zagrzebia polskiej ambasady. Tu dostaliśmy częściowo cywilne wyposażenie, a stąd
do Belgradu i Brytyjskiej ambasady, gdzie wydali bilety na pociąg do Splitu i na podróż. 18 stycznia statkiem do Francji Marsylii. Stąd do Grenoble do 205 P.A.C. szkoła
podoficerska. Na prośbę por. Zawadzkiego wróciłem do Baterii Śmierci. Dostaliśmy działa, szkolenie, francuzom brakło ciągników, chcieli nam dać osły, nasi się nie zgodzili na to.
Rano powołali do Brygady na drucika.
FRONT i WOJNA.
Jakaż to była wojna ? Anglicy w sile 380.000 ekspedycyjny Korpus nawet nie oddał strzału, rwali do Dunkierki i do brzegów Anglii.
Około 15/6/1940r., statkiem dobiłem do Liverpoolu. Szkocja. Po zdaniu morsa, 85 tempo tekstu mieszanego wysłali nas kilku do Bovington Brygada armii na 5-cio miesięczny kurs
wysokich szyfrów i regulaminów. Zdałem Kurs z nagrodą stopnia plutonowego, tworzyli ciężką polską I-wszą Dywizję. Pancerną zabrali mnie na szefa łączności. Podejrzewałem
niejakiego Borkowskiego, który przyszedł z niewoli niemieckiej, nie puściłem go na wykłady szyfrów były ostre zajścia miedzy mną a por. Delimata. Prosił on dowództwo o
przeniesienie mnie z Pułku, przy raporcie nie przyjęli moich uwag co do Borkowskiego, bez mała nie zdjęli stopni, w końcu prosiłem o przeniesienie Borkowskiego do Sanitarki, ażeby
nie mógł się dostać do radiostacji. Po wojnie zgłosił się na powrót do kraju przed polską komisję wojskową w kraju. Przy zdrowotnym badaniu odmówił podniesienia do góry rąk. Warta
chwyciwszy go za ręce podniosła do góry, pod pachami miał SS. Możecie się domyślać co się stało.
Miałem miłe uściski dłoni, jak mogłem to wyczuć ? Wizja, a hasłem: "Bóg Honor i Ojczyzna".
Wiosna 1944 r. Ożóg,Szymura. Naprawa w stanie odwołania, Zawadzki zginął po z rzuceniu go do kraju, wkrótce. Stalin zerwał z polskim Rządem, o sprawę Katynia, znów nas odwołali i
poszliśmy z dywizją na front. Rzucili I-wszą Pancerną Dywizję pod :Falaise na zamkniecie worka przez który tylko mogli przedzierać się 2 dywizje SS i 4 dywizja pancerna.
Kilkanaście czołgów z naszej dywizji zostało odciętych, brak im żarcia,amunicji i opatrunków, od trzech dni stracili łączność. Będąc stale z D-cą Pułku dostałem ich częstotliwość,
fale. Wyczyściłem przewody, antenę wyrzuciłem na 5 metrów, podłączyłem baterie od czołga, o godz, 5-tej rano wołam ich, nic nie ma, papierosa zapalam od papierosa, odmówiłem
śniadanie, wołam,nic, wyrzucam 5 m., antenę nic, napij się dobrze wody i krzycz, podaj wasze współrzędne, godz. 1200 przyjechał D-ca Dyw. Art. Pułkownik Noel,
smutnie rozmawia z moim d-cą p.pułkownikiem Dowbor, godz, 1300 Dowbor uderzył kijem w okienko czołgu, żarcie mówi, kiwnąłem ręką, wołam. I Bóg dał, odebrałem ich
współrzędne, krzyknąłem że obaj podskoczyli do czołgu.
|