Wśród zapisków parafialnych zastanowić może jeden zagadkowy dokument. Podczas swej wizytacji arcy pasterskiej, którą dokonał 22 VII 1847 r. ks bp. przemyski Franciszek Ksawery
Zachariasiewicz zostawił ciekawą notkę, podaną prawdopodobnie przez proboszcza, a był nim wtedy ks. Padwiński. Oto w dniu 20 V 1845 roku o godzinie 11 w południe jakiś nie znany
sprawca w chałupie chłopa pańszczyźnianego Sebastiana Marszoła, zakłuł nożem jego córkę, Mariannę, zabrał pół bochenka chleba i zbiegł. Co skłoniło dostojnika kościelnego że
zapisał fakt zdawałoby się tak bagatelny ? Zabójstwo chłopskiej dziewczyny ? Czy to raz zabito chłopa za czasów pańszczyźnianych ? Nasuwa się nieodparcie przypuszczenie, że pod
tym zdarzeniem kryje się coś o wiele donioślejszego. W tym czasie zjawiali się w kraju z za granicy z Francji, emisariusze przygotowujący powstanie przeciw zaborcom. Czyż ów nie
znany zabójca to przypadkiem nie jakiś polityczny wysłannik Goslara, albo Dembowskiego, organizujący właśnie w Galicji powstanie narodowe ? Może osaczony prze jakieś niezwykle
przykre okoliczności, przedzierający się przez nie znany teren, w jasny dzień i piechotą, chyba też i w przebraniu, zmuszony był ukraść chleb pod strzechą i ostatecznie gdy mu go
dziewczyna broniła, zabić ją. Może ksiądz relacjonujący biskupowi wypadek wiedział o co mu tu chodziło i kim był sprawca, ale z obawy przed żandarmerią nie podał niczego więcej,
zostawiając za pośrednictwem zwierzchnika w rezultacie coś w rodzaju sobie tylko znanego kodu ?
Rok 1846, data upamiętniona w dziejach Galicji przede wszystkim rabacją chłopska, przeszedł przez wieś bez echa, choć mieściło się tu, jak już wspomniałem kilka folwarków,
prawdopodobnie łagodniejszy stosunek panów do pańszczyźnianych chłopów nie doprowadził do takiego wybuchu nienawiści, jak w okolicach Jasła, Bochni, czy Tarnowa - wielkim
natomiast wstrząsem w dziejach wsi było zniesienie poddaństwa w roku 1848.
|