Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Kazimierz i Lionel Nowak

Wyprawa do Nienadówki - 1973

Dziennik podróży po Polsce, Kazimierza i Lionela Nowak.

11 - 25 sierpnia 1973 r.

W sierpniu 1973 r., Lionel Czesław Nowak miał 24 lata i 5 miesięcy, wyruszył w swoją pierwszą podróż do kraju pochodzenia swojego ojca Kazimierza Nowaka, urodzony 19 lutego 1913 w Nienadówce. Dla Kazimierza Nowaka była to z kolei wizyta po 36 latach emigracji we Francji.


♦ ♦


Jedenastego sierpnia 1973, ojciec, mój przyjaciel Jacques i ja, zdecydowaliśmy się pojechać do Polski. Celem dla mojego ojca i mnie, jest odwiedzenie i poznanie naszej rodziny. Jacques postanowił towarzyszyć nam turystycznie. Muszę zauważyć, że z wyjątkiem dwóch moich kuzynek, które gościły u nas na wakacjach w 1972 roku, to z moimi polskimi krewnymi miałem kontakt jedynie listowny i znałem ich tylko ze zdjęć. Pragnienie mojego ojca, by zobaczyć swoją rodzinę, jest jeszcze bardziej zrozumiałe, nie widział ich od 36 lat, kiedy to zostali rozdzieleni.

Podróżowaliśmy na pokładzie samolotu Iljuszyn 62, który wystartował z Le Bourget o 11 rano, a wylądował na lotnisku w Warszawie dwie godziny później. Już z daleka słyszę głośne wołanie mojej kuzynki, która krzyczy w moim kierunku. Już nie czuję się taki samotny ! Czas, abyśmy dopełnili formalności celnych i odzyskali nasze bagaże, moja kuzynka ze swoim mężem, czeka na nas przy wyjściu z odprawy celnej. Jakaż to była jej wielka radość przy powitania nas ! Sabina rzuciła się w moje ramiona ze łzami w oczach, dając mi na znak powitania, kilka goździków. Jej mąż również wygląda na bardzo szczęśliwego, że może nas przyjąć na polskiej ziemi. Co do nas, to choć jesteśmy trochę zmęczeni, również udziela się nam ich szczęście. Pierwsze marzenie w moim życiu zaczyna się spełniać.

powiększ zdjęcie

Fot. Archiwum PLL LOT - Ił-62 na płycie Okęcia.


Po wylądowaniu, jesteśmy trochę zdumieni, warszawskie lotnisko, choć nowoczesne, jest bardzo małe w porównaniu z Le Bourget i dość daleko położone od stolicy. Przed terminalem jest parking dla autobusów i taksówek, oraz ulica prowadząca do miasta. Wokół jest dużo drzew i zielonych terenów, w przeciwieństwie do Le Bourget ... !

powiększ zdjęcie

Lotnisko Okęcie w 1973 roku - fot. Rączkowski i Stelmach


Moja kuzynka Sabina z mężem Mietkiem proponują, by zabrać w podróż swoją córkę Grażynę, którą już znam od zeszłego roku. Grażyna ze swoim bratem Zbyszkiem i kilkoma jeszcze kuzynami, spędza wakacje szkolne w Marianowie, małym miasteczku w województwie lubelskim. Pomagają swojemu dziadkowi, który ma już 75 lat i nadal ciężko pracuje, bo jest to czas żniw. Podróżujemy taksówką "Fiat Polski 125" jedziemy 160 km w ciągu 3 godzin i 30 minut.

Przejeżdżamy oczywiście przez Warszawę, a moje pierwsze wrażenia są takie, że jest to nowe miasto, całkiem przyjemne, gdzie dużo drzew i zieleni czynią przyjemnym to środowisku. Nie można porównywać Warszawy z Paryżem, który jest sześciokrotnie bardziej zaludniony. Ruch na ulicach nie jest zbyt duży, mieszkańcy przemieszczają się autobusami, taksówkami, jest dużo samochodów ciężarowych. Prywatnych samochodów jest znikoma ilość, choć ciągle ich przybywa Aleją Jerozolimską podjeżdżamy do Pałacu Kultury, zbudowanego po II wojnie światowej, który nie jest pozbawiony pewnego uroku. Przy moście Poniatowskim przekraczamy Wisłę, której stan wody wydaje mi się bardzo niski o tej porze roku. Letni urlopowicze spacerują i bawią się dobrze nad jej brzegami. Aleją Bronisława Czecha kierujemy się do Lublina. Droga, którą jedziemy, nie jest zbyt dobra, ale dość szybko jedziemy. W czasie tego przejazdu przyglądam się życiu Polaków. Na drodze można policzyć liczbę stacji benzynowych, a to, jak wyglądają, nie jest tak atrakcyjne jak we Francji. Od czasu do czasu, mijamy jakąś wioskę, czasem pojawiają się chałupy pod szczechą, ale ich budowa nie jest już tolerowana.

Rolnicy pracują na polach, w przeważającej części koszą pszenicę, ale i też inne zboża. Maszyny, kosiarki najczęściej są ciągnione przez konie, w tym regionie prawie nie ma mechanizacji rolnictwa. W końcu docieramy do Marianowa, do domu siostry Mietka, wszyscy ci ludzie, którzy nas przecież nie znają, witają nas bardzo serdecznie. Natychmiast dają nam coś do jedzenia, a rozmowa prowadzona jest przez wszystkich. Moja znajomość języka polskiego w tej sytuacji jest dla mnie bardzo cenna. Większość rodziny Mietka mieszka w Marianowie, poznaję ich, jest tu wielu młodych ludzi.

Region, w którym się znajdujemy, jest z pewnością jednym z najbiedniejszych w Polsce. W miejscowości Marianów utwardzona jest tylko jedna droga. Pozostałe są polnymi drogami. To sami mieszkańcy wsi wybrukowali swoją główną drogę, aby skorzystać z transportu publicznego, autobus przyjeżdża tu kilka razy dziennie. Brak jest oświetlenia drogowego, ale każde gospodarstwo domowe ma prąd. Mieszkańcy czerpią wodę ze swoich studni. Większość domów to chałupy, na których od czasu do czasu spostrzegam antenę telewizyjną. Do gotowania potraw i ogrzewania są piece gliniane pokryte brązowymi kaflami. Ta metoda jest powszechna w całym kraju. Brak tu urządzeń sanitarnych, takich jak toalety, umywalki lub wanny, to jest bardzo trudne dla nas, ludzi przybyłych z zachodu.

Nocujemy u tych bardzo gościnnych ludźmi, a 12 sierpnia o 6 rano Jacques i ja spotkamy się z dziadkiem Grażyny i Zbyszka.

Wielu ludzi już pracuje od dłuższego czasu ! Pół godziny później wracamy do siostry Mietka na śniadanie. Następnie Grażyna, Irena, Krystyna, Jacques i ja, postanowiliśmy się przejść sześć kilometrów do Wojcieszkowa. Dochodzimy na miejsce po godzinie, wchodzimy do czegoś, co możemy nazwać kafejką, żeby wypić piwo (a ja kawę). Dochodzimy do kościoła i zawracamy, by usiąść w pobliskim parku. Tam rozmawiamy ze sobą przez chwilę i łapię wzrokiem Irenę spoglądającą na "chłopaka". Z powrotem jedziemy autobusem - bardzo niekomfortowo - żeby zjeść obiad z całą rodziną Mietka.

Około czwartej, Grażyna, Sabina, jej mąż i nasza trójka zostawiamy Marianów, po pożegnaniu się z tymi wszystkimi dobrymi ludźmi ruszamy na stację w Łukowie, by dalej podróżować pociągiem.

powiększ zdjęcie

Parowóz Pt31-39 na linii kolejowej Łuków-Lublin, tuż przed stacją Łuków.
fot. https://www.galeria.lukow-historia.pl


Stara lokomotywa parowa wiezie nas do miasta Dęblina. Z Dęblina wyruszamy o godz. 2030 w kierunku Bąkowca, zatrzymujemy się tam do godz. 1 w nocy. Jest poniedziałek 13 sierpnia, w końcu wsiadamy do drugiego pociągu, tym razem elektrycznego, który przenosi nas do miejscowości Marciszów. To nasz ostatni przystanek przed Kamienną Górą. Ostatnie dziesięć kilometrów podróżujemy autobusem, a o godz. 1130, jesteśmy w domu u mojej kuzynki Sabiny. Zostajemy tam do soboty 18 sierpnia.

♦ ♦


Dla mnie to okazja do poznania Kamiennej Góry. Miasto liczy około 25 000 mieszkańców i jest dość stare. Wygląda na to, że obecnie przeżywa głęboką przemianę. Świadczy o tym rozwój terenów wokół jeziora i istniejący przemysł. Z rozmowy z mieszkańcem Kamiennej Góry wynika, że duży "priorytetowy obszar miejski" znajduje się w pobliżu jeziora. Budowa mieszkań i wszystko co się tu dzieje, powinno doprowadzić do zwiększenia liczby mieszkańców o 10-15 000 w latach 80-tych. Kamienna Góra posiada przemysł włókienniczy, który zajmuje duże miejsce. Mój kuzyn Mietek pracuje również w tym sektorze, jest kierownikiem sprzedaży w państwowym sklepie odzieżowym. Środki komunikacji są tu dobrze zorganizowane i wydajne. Do dyspozycji podróżnych jest stacja kolejowa, a także dworzec autobusowy, komunikacja z innymi miastami jest łatwa, wiele autobusów kursuje bardzo regularnie.

Pojechałem z Mietkiem, Jacquiem i moim ojcem na targ, wielu ogrodników sprzedaje tu swoje produkty z wozu ciągniętego przez jeden lub dwa konie. Wybór towarów nie jest zbyt zróżnicowany, ale najważniejsze, że jest ! Widząc kuzynkę Sabinę w kolejce do sklepu mięsnego lub w innych sklepach po zakupy, był to widok dość zaskakujący dla Francuza. Zjawisko to występuje w większości miast w Polsce, niektóre towary, takie jak olej, są bardzo drogie. Banany można kupić tylko przez krótki okres w roku.

W Kamiennej Górze spotkałem się też z czymś co mnie bardzo zdziwiło ! Napotkałem grupę więźniów, nadzorowanych przez strażnika, uzbrojonego w karabin maszynowy, grupa ta pracowała przy remoncie chodnika. Prawdą jest, że bezrobocie w tym kraju nie istnieje, kryzys siły roboczej zaczął być tu odczuwalny, dlatego, by spróbować przezwyciężyć ten kryzys, polskie władze wykorzystują do prac również więźniów.

Zwiedzając kościoły w Kamiennej Górze i w dwóch innych kościołów w Krzeszowie potwierdziło wielkie przywiązanie Polaków do wiary i Kościoła katolickiego. Budynki sakralne są w dobrym stanie na zewnątrz i wewnątrz. Wystrój artystyczny widziany w tych świętych miejscach jest bardzo bogate, czystość jest tu również bardzo ważna. Francuskie kościoły są bardziej opuszczone.

Zwiedzając miasto z Mietkiem, dowiedziałem się, że podczas II wojny światowej powstał tu nazistowski obóz koncentracyjny. Znaczna część polskich oficerów została w nim internowana. Hitlerowcy, aby zaspokoić swoje sadystyczne pragnienia, zabawili się męczeniem tych oficerów, a następnie ich eksterminacją i zakopaniem w ziemi, gdzieś w połowie wzgórza, w pobliżu starego obozu. Kiedy Rosjanie wyzwolili miasto, ówczesne władze nakazały nazistowskim jeńcom wojennym odkopać oficerów, by odpowiednio ich pochować. Następnie, w tym samym miejscu na wzgórzu, polacy zbudowali pomnik chwały męczeńskiej śmierci oficerów.

W piątek rano Zbyszek towarzyszył nam do Wałbrzycha, aby wymienić kupony walutowe. Wtedy zdałem sobie sprawę z istnienia trzech oficjalnych rynków wymiany i czarnego rynku. Tak więc za jednego dolara Narodowy Bank daje 19 złotych. Za tę samą kwotę biuro podróży „Orbis” wymienia 33 złote 20 centów i P.K.O.⁶ dolar o wartości 60 złotych. Cena dolara na czarnym rynku wynosi 80 złotych, a czasem więcej!

W piątek rano pojechaliśmy do Wałbrzycha, by wymienić kupony walutowe, towarzyszył nam Zbyszek. Wtedy zdałem sobie sprawę z istnienia tu trzech oficjalnych rynków wymiany pieniądza i dodatkowo czarnego rynku. Za jednego dolara Narodowy Bank daje 19 złotych, za tę samą kwotę, biuro podróży "Orbis" daje 33 złote 20 groszy, a w PKO dolar ma wartość 60 złotych. Cena dolara na czarnym rynku wynosi 80 złotych, czasem i więcej !

W PKO możemy również kupować towary z Zachodu i płacić we frankach lub dolarach amerykańskich, paczka niebieskich francuskich Gauloises kosztowała tu w 1973 r., 1,10 franków, cena we Francji w tym samym okresie wynosiła 1,70 franków. Podczas podróży na trasie Kamienna Góra - Wałbrzych i powrotnej, podziwiałem region, w którym mieszka moja kuzynka i jej rodzina. Jest on przemysłowy, ale mocno zalesiony i górzysty. Oprócz zakładów włókienniczych buduje się też wiele kopalń węgla. Zelektryfikowana kolej jest wykorzystywana jako środek transportu tych surowców.

♦ ♦


Podczas naszego pobytu u Sabiny poznałem jej siostrę Albinę (która jest również moją kuzynką) i jej dwóch synów, Wiesława i Andrzeja, którzy mieszkają w tym samym budynku. W tym samym czasie przyszedł do nas brat mojego kuzyna Mietka, który też mieszka w Kamiennej Górze.

Bardzo żałuję, że nie mogłem rozmawiać z najmłodszym synem Sabiny, Jurek (po francusku Georges). Był na obozie letnim i nie miał okazji nas poznać. Doceniam ciepłe przyjęcie Sabiny, domyślam się, że nasz krótki pobyt musiał ją drogo kosztować, tak finansowo i fizycznie ! Sabina dołożyła wszelkich starań, abyśmy czuli się jak u siebie w domu, posiłki, którymi nas raczyła, zawsze były bardzo doceniane i chwalone przez nas wszystkich, a zwłaszcza przeze mnie. Sabina zapewniała napoje dobrej jakości, służyła nam najlepszymi winami (a dla mnie kawą). Zawsze myślała o podaniu mi mojego ulubionego eliksiru: kawy. Nasze łóżka były wygodne i przyjemne się nam spało.

Mimo że miała dużo pracy, zawsze pilnowała, aby wnętrze jej domu nie zostało zaniedbane. Jej winą może być martwienie się o dobro innych, bardziej niż o własne. Prowadziliśmy ze sobą długie i ciekawe rozmowy, to kobieta, z którą przyjemnie jest przebywać. Jej mąż jest bardzo spokojnym i powściągliwym mężczyzną. To doświadczona osoba, z którą można wymieniać swoje poglądy, stara się zrozumieć swojego rozmówcę. Szybko zdobył moje zaufanie ! On także zapewnił nam dobre samopoczucie, podczas gdy Sabina przygotowywała posiłki, towarzyszył nam w wyjściach do miasta i w załatwianiu różnych spraw.

To szczególnie dzięki niemu poznałem jego miasto i okolicę !

Grażyna też miała zasługi, bardzo pomagała matce podczas naszej obecności. Sabina powiedziała mi również, że jej córka pomagała przygotować mieszkanie na naszą wizytę, Grażyna odmalowała kuchnię ! Czy na pewno była zadowolona z naszego przybycia ? Grażyna jest młodą dziewczyną około dwudziestki, grzeczną, powściągliwą i jak sądzę, bardzo pilną. Jest ładna. Ona jest jedną z kuzynów, którą kocham najbardziej !

Jej brat, Zbyszek, jest młodym mężczyzną w wieku około 17 lat. Bardzo szczęśliwy i inteligentny, mówi łatwo i sprawia wrażenie kochających młode dziewczyny. On jest czarodziejem, dość często żartuje. Warunki życia Albiny i jej synów są bardziej skromne niż warunki życia jej siostry. Po pierwsze, Albina mieszka w jednym pokoju, który dzieli z dwójką dzieci. Chciała też ugościć mnie choć kilka chwil w domu, symbolicznie zapraszając na kawę. Kawa przyjaźni ! Widziałem ją tylko przez kilka godzin, pracowała, ale poprosiła o dzień wolny na spotkanie z nami.

♦ ♦


Wreszcie, w sobotę, 18 sierpnia, przyszedł czas na opuszczenie Kamiennej Góry i części mojej rodziny.

Wcześnie rano, około 330, wszyscy na nogach. Czekamy, na samochód, który nas zabierze, bez skutku ! Ostatecznie wyjeżdżamy tym słynnym samochodem około 630. Kierowcą jest przyjacielem mojego kuzyna, zawiezie nas do Nienadówki. Jedziemy przez Oświęcim - Auschwitz i Kraków.

Rozstajemy się więc z moim kuzynem Mietkiem, z oczami pełnymi łez i z żalu, Zbyszek jest smutny, widząc nas odjeżdżających. Grażyna i Sabina postanowiły towarzyszyć nam do celu. Podróż odbywamy niewygodnym samochodem w dość złym stanie. Raz Sabina, raz Grażyna musiały jechać na tyle samochodu, przeznaczonego do przewozu towarów. Przejechały w tych warunkach ok. 700 km Po raz kolejny poznajemy polską sieć drogową i po raz pierwszy autostradę, która zbudowana została przed wojną przez Niemców. Około 1230, wjeżdżamy do Oświęcimia, straszne miejsce z powodu z znajdującego się tam nazistowskiego obozu zagłady. Samochód zostawiamy na obozowym parkingu. Kilka samochodów i autokarów zarejestrowanych we Francji jest tu już zaparkowanych. Ledwie wychodzę z samochodu, zatrzymuje mnie Polak, który oferuje mi 1600 złotych za 20 dolarów. Targ został przybity ! Następnie udajemy się do obozowej restauracji na posiłek.

Trzy kwadranse później zaczynamy wizytę obozu.

♦ ♦


Oświęcim, znany jako AUSCHWITZ w języku niemieckim, jest największym i najbardziej "słynnym" obozem koncentracyjnym w Europie. Blisko niego, znajduje się kolejny obóz, Brzezinka, po niemiecku BIRKENAU.

Auschwitz był ostatnim miejscem dla co najmniej czterech milionów ludzi eksterminowanych tu przez hitlerowców, S.S. Pierwotnie obóz był koszarami polskiej kawalerii. Podczas okupacji Polski, Niemcy przejęli koszary w celu eksterminacji i eliminacji Żydów i Słowian z Europy. Wkrótce znaleźli się tam ludzie i innych narodowości. W sumie eksterminowano tam obywateli z 27 krajów.

Po zakończeniu działań wojennych, polskie władze uczyniły ten obóz, muzeum. Jego zwiedzanie poprzedza projekcja filmu skonfiskowanego nazistom podczas wyzwolenia obozu przez Armię Czerwoną. Komentarze są niestety sporządzone w języku rosyjskim; ale nie trzeba rozumieć słów, aby zdać sobie sprawę z okrucieństw popełnianych przez SS. Tysiące osób, które pozostały i zginęły w tym zamknięciu, wyglądały bardziej jak szkielety pokryte przezroczystą skórą, niż istoty ludzkie. Film pokazuje, jak naziści przystąpili do usuwania zagazowanych ciał, które nie mogły iść do krematorium, z braku czasu i pieców. SS wyznaczyło kilku więźniów do wykopania ogromnego grobu masowego i pochowania w nich setek ciał, wszystkich nagich.. Kiedy SS widziało, że niektórzy więźniowie nie wystarczająco szybko, kopią doły, kopali ich mocno w plecy, a ten nieszczęsny wpadał do dołu i żywy był chowany wraz trupami.

Potwierdził to mój wujek Michał Cisek, cudownie ocalały z tego przeklętego obozu.

Po zakończeniu projekcji filmu, zaczęliśmy zwiedzanie. Moja kuzynka Sabina znalazła przewodnika, który wydawał mi się bardzo dobrze poinformowany o historii tego obozu. Budynki dawnych koszar Kawalerii nie były wystarczające, Niemcy podnieśli istniejące bloki o jedno piętro i wybudowali inne z piwnicami. Wnętrze obozu obejmuje 28 bloków plus jeden budynek obsługujący kuchnie i drugi do prania. Wszystkie bloki nie są przeznaczone do zwiedzania, jednak te, które są, są bardzo interesujące.

Zatem w jednym bloku przechowywanych jest siedem ton włosów - na pewno na wieczność. W innych widzimy, tysiące par butów, ubrań, walizek, na których są wpisane imiona i nazwiska oraz adresy.

W każdym korytarzu tysiące zdjęć więźniów, oprawionych i przymocowanych do ścian. Fotografie te są powiększeniami zdjęć tożsamości znalezionych w archiwach obozowych z wymienionym nazwiskiem każdego zatrzymanego. Niestety, nie udało się odnaleźć zdjęć wszystkich deportowanych. Widziałem członków rodziny zatrzymanych, którzy patrzą na te portrety, którzy zostali tu eksterminowani. Od czasu do czasu ktoś wiesza kwiatek na zdjęciu męczennika, którego rozpoznała rodzina.

Blok 11 jest najbardziej złowrogim budynkiem. Nazywa się "fabryka śmierci". To właśnie tam deportowani zostali zamykani w celach w celu zagazowania. Komórka nr 18 była celą ojca Maksymiliana Kolbego, który oddał życie w zamian za ojca rodziny. Wkrótce blok 11 już nie wystarczał, S.S powiększyło swoją "fabrykę śmierci", o blok 10.

Pomiędzy tymi dwoma blokami, obecnie (w 1973 r.) znajduje się Pomnik Chwały Męczenników Auschwitz.

To tutaj pewnego dnia w 1970 r., Kanclerz Willy Brant miał odwagę uklęknąć przed pomnikiem, by domagać się pojednania niemiecko - polskiego. Wiedząc, że przyjechałem z Francji, polski przewodnik powiedział mi tę historię:

"Generał de Gaulle, podczas swojej oficjalnej podróży do Polski w 1967 r., odwiedził też i obóz w Oświęcimiu. Był jedyną zagraniczną głową państwa, która pomimo podeszłego wieku odmówiła wjazdu do obozu samochodem. Wszedł do środka pieszo i tak zwiedził całe muzeum. Uświadomiłem sobie ten gest, który głęboko poruszył władze i ludność polską !"

W bloku 11 znajdują się także lochy. Wysokie, miały 90 cm długości i 90 cm szerokości mieściły czterech więźniów, którzy zostali skazani na pobyt w nich na całą noc w tych strasznych warunkach. Nieszczęśnik nie mógł przetrwać tam długo. Jednak jeden internowany przetrzymał tam pobyt przez siedem miesięcy. Opracował system otwierania od wewnątrz, a następnie zamykania od zewnątrz, kratki i ciężkich żelaznych drzwi. Tak więc, po zamknięciu go przez SS, wychodził co noc i ukrywał się, a następnie powracał na krótko przed przybyciem strażników rano. Naziści byli zaskoczeni, widząc tego człowieka, który pozostawał tam tak długo i był w stosunkowo "dobrej" formie. Nie potrafili wyjaśnić tajemnicy tego przetrwania. Postanowili zamknąć go ponownie, ale tym razem go zamurować. Taki był tragiczny jego koniec !

W bloku 40 za obozem znajduje się słynne krematorium.

Po przybyciu więźnia, naziści tatuowali każdemu zatrzymanemu numer rejestracyjny. Nikt nie był zwolniony z tatuażu, od najstarszych do niemowląt. Tatuaż wykonywano na lewym ramieniu, małym dzieciom "grawerowano" dwie pierwsze cyfry na lewym pośladku, a pozostałe trzy na prawym ! Potwierdził mi to wujek Michał Cisek, który sam nosi numer na ramieniu 59.519.

W rzeczywistości obóz w Oświęcimiu, który pokrótce opisałem, jest tylko pierwszą częścią całego obozu koncentracyjnego Auschwitz, a także częścią najmniejszą. To obóz Auschwitz I

Trzy kilometry dalej znajduje się obóz Auschwitz II o powierzchni kilkudziesięciu hektarów. Można go porównać do rozmiarów zwykłego „Chambertrand” w Sens. nazywa się Brzezinka po niemiecku Birkenau.

Auschwitz II został zbudowany w całości podczas okupacji hitlerowskiej. Budujący robotnicy byli przywożeni z Auschwitz I. Zbudowano linię kolejową do transportu więźniów do wnętrza obozu. Przy wejściu stoi budynek o długości około 120 metrów. Wieża przecina jego środek dzieląc ogromną konstrukcję na dwie równe części. Pod tą wieżą znajduje się przejazd dla linii kolejowej, która wchodzi do obozu.

Auschwitz II Kilka podzielony jest na "pod obozy”. Jest więc obóz cygański, obóz żydowski itp.

Myślę, że w tym czasie zbudowano krematorium, nie mogę powiedzieć tego na pewno, bo wizyta w obozie była bardzo powierzchowna. Wiem, że w jednej części obozu - ale nie wiem dokładnie, której - znajduje się duży staw, który został częściowo wypełniony popiołem z pieców kremacyjnych. Dwadzieścia osiem lat po z likwidowaniu obozu, są tam pozostałości ludzkich kości, które wyjawiają się z wody.

Oprócz budynku wejściowego, który jest murowany, wszystkie inne budynki są drewniane. Wielu bloków już nie ma. Tylko tysiące cegieł, które pozostały, świadczą o istnieniu tych bloków w przeszłości. Inne wciąż istnieją, są zachowane i utrzymywane, aby umożliwić licznym turystom zwiedzanie i uświadomienie sobie ciemnej przeszłości tych miejsc.

Wizyta w Auschwitz-Birkenau była dla mnie bardzo ważna. Wiele tajemnic zostało mi tam objawionych. Co więcej, ważne świadectwo mojego wujka Michała Ciska pomogła mi uwierzyć, że to wszystko się naprawdę stało. Uważam, że większość odwiedzających jednomyślnie potępia te bratobójcze działania. Niestety, dwadzieścia osiem lat po zakończeniu działań wojennych, jest niewielka grupa niegodnych ludzi, która żałuje, że to wszystko się nie udało !!! Według niektórych polskich raportów wydaje się, że naziści, Niemcy, ale też inne narodowości, szydzą z wizyt w muzeum. Władze obozowe ścigają tych niegodnych gości na miejscu ! Jednak myśli "katów" nie można wymazać z ich mózgów. Tak długo, po zakończeniu zagłady, ciągle czujemy nieokreślony zapach podczas odwiedzania bloków. Czy to zapach ludzi, którzy tam zginęli ? Jeśli pewnego dnia wrócę do Polski, nie odwiedzę tego przeklętego obozu po raz drugi. To uczucie obrzydzenia odczuwam wobec tej grupy morderców i łajdaków.

♦ ♦


Wizyta w obozie kończy się około 16 30, wyjeżdżamy w kierunku Stolicy Królów Polski: Kraków !

Kraków, miasto o bogatej w historii, liczące około 550 000 mieszkańców, jest trzecim co do wielkości miastem w Polsce. Jego znany i uznany uniwersytet jest najstarszym w Europie, został założony w 1364 roku. Jest to także miasto polskie, które najmniej ucierpiało podczas bombardowań w czasu II wojny światowej. Zatrzymujemy się tam na około dwie godziny, aby odwiedzić słynne Sukiennice, gdzie kupujemy sobie pamiątki. Zatrzymujemy się na chwilę przed kościołem Mariackim i zwiedzamy go. W końcu wchodzimy do restauracji, by zjeść "flaki".

Jest 1930, kiedy wyruszamy w drogę do Rzeszowa. W tym kraju jest już ciemno o tej porze roku. Przejeżdżamy przez Wieliczkę, nie możemy niestety odwiedzić słynnej kopalni soli, następnie kierujemy się do Tarnowa.

Przyjeżdżając do tego miasta, pytamy o drogę do Rzeszowa jakiegoś robotnika, który wracał do domu ze swojej pracy. Zgodził się nas poinformować, pod warunkiem, że pójdziemy najpierw do jego domu, by wypić kawę, ponieważ jesteśmy Francuzami ! To był jego sposób na okazanie sympatii turystom z Francji ! Jest już godzina dziewiąta wieczór i mamy jeszcze dwie godziny jazdy ! Musimy odrzucić zaproszenie tego bardzo dobrego człowieka. Pokazuje nam jednak drogę, którą musimy podążać i dojeżdżamy do Rzeszowa o 2230.

Rzeszów, to miasto, którego mój ojciec nie widział od 36 lat, aglomeracja licząca prawie 100 000 mieszkańców. Pomimo głębokich zmian dokonanych w tym mieście - porównywalnych do wielkiego nowoczesnego francuskiego miasta - mój ojciec rozpoznaje część miejsc i to on od tej pory kieruje naszego kierowcę do swojej rodzinnej wsi: Nienadówki, która znajduje się 20 km na północ.

♦ ♦


Jest godzina dwudziesta trzecia, kiedy wchodzimy do Nienadówki. Nie ma oświetlenia publicznego. Poruszamy się w całkowitej ciemności. Przybyliśmy na most nad strumieniem, jesteśmy zgubieni! Mój ojciec jest pewien, że przybył do swojej rodzinnej wioski, ale go nie rozpoznaje. Wszystko się zmieniło i nikt nie jest tutaj, aby powiedzieć nam, gdzie mieszka mój wujek Michał, ponieważ wszyscy śpią.

Mój ojciec mówi kierowcy, żeby ruszył dalej ulicą. Robimy około pół kilometra, w reflektorach samochodu widzimy sylwetkę młodej kobiety, która wraca z pracy na piechotę. Zatrzymujemy się przy niej, a ojciec pyta ją, czy zna jego brata Michała albo wujka Ciska.

Szczęście jest z nami, kobieta jest spokrewniona z żoną mojego wujka Michała ! Kiedy mój ojciec mówi jej, że przyjeżdża z Francji, by zobaczyć się ze swoim bratem, ta urocza kobieta uprzejmie zgadza się wsiąść do naszego samochodu i pokierować nas pod drzwi mojego stryjka. Ona mieszkała 50 metrów od jego domu.

Wszyscy wchodzimy na podwórko stryjka i pukamy do jego okna. Mój stryjek budzi się, natychmiast rozumie, kto tam za oknem jest. Ubiera się w pośpiechu i otwiera drzwi. Dwaj bracia - którzy nie widzieli się od lipca 1937 r. - rzucają się sobie w ramiona i całują ze łzami w oczach. Nie wiedzą, co powiedzieć, ich serca są pełne radości !

Moja ciotka i jedna z jej córek też nie śpią i przychodzą żeby nas przywitać. Wszyscy są szczęśliwi, że nas spotykają. Przygotowują nam od razu łóżka do spania (nasz kierowca, Sabina i Grażyna wolą jednak spędzić noc w samochodzie).

Również Jacques jest bardzo szczęśliwy, że tu przybył, w końcu będzie mógł się już wygodnie położyć ! Porozmawiałem jeszcze przez chwilę z wujkiem, ciotką i córką Heleną, a potem poszedłem do łóżka.

Tato, nie czuje już zmęczenia nagromadzonego podczas podróży, będzie rozmawiał ze swoim bratem i szwagierką do trzeciej nad ranem.

♦ ♦


Mój stryjek Michał ma 54 lata, ale wygląda na dużo starszego niż mój ojciec, który przeżył już 60 lat. Jest człowiekiem o poważnym wyglądzie, którego każda zmarszczka na twarzy, świadczy o wielu latach trudu i ubóstwa. Jest to jednak ktoś, kto "mącno stąpa po ziemi". Wie, o czym mówi i ma dość dużą i obiektywną wiedzę na temat współczesnych problemów.

powiększ zdjęcie

Jeśli chodzi o moją ciotkę Weronkę, ona jest kobietą, której nie poświęciłem wystarczająco dużo czasu, by ją ocenić. Mimo to mogę powiedzieć, że jest osobą bardzo rozważną i spokojną, bardziej rolniczką niż gospodynią domową. Większość czasu spędza przy pracy w polu i opiece nad wszystkimi zwierzętami. Ta stosunkowo młoda dama - około pięćdziesięciu lat - wygląda na starsza nad swój wiek.

Mój stryjek i ciotka mają sześcioosobową rodzinę (znam ich pięcioro), dwóch synów i cztery córki.

Franek jest najstarszym z rodziny. Ma 28 lat jest żonatym, jest ojcem Piotra, mieszka w Rzeszowie. Kontynuował naukę do 27 lat. Obecnie jest inżynierem i zarabia skromną pensję. Rozmawialiśmy ze sobą dwie noce z rzędu.

powiększ zdjęcie

Podczas pierwszej wizyty, Jacques, mój ojciec, mój kuzyn Józef i ja, wróciliśmy z Rzeszowa. Jest w drodze, którą spotkaliśmy się. Miał pojechać ostatnim autobusem do Rzeszowa, aby wrócić do domu, a my wracaliśmy z tego samego miasta, w którym spędziliśmy dzień. Tego dnia mój ojciec mógł wymienić z nim tylko kilka słów, a ja postanowiłem towarzyszyć mu wraz z bratem Józefem, aż do przystanku autobusowego. Tego dnia staraliśmy się jak najlepiej poznać siebie nawzajem, ale był już autobus do Rzeszowa. Mam obietnicę, że zobaczę go wracającego następnego wieczoru z żoną.

Po tym pierwszym, krótkim spotkaniu odniosłem wrażenie, że jest człowiekiem inteligentnym i dyskretnym.

powiększ zdjęcie

Następnego dnia, wraz z żoną Ireną, przyjeżdża do nas na półtorej godziny. Cała rodzina Nowak ponownie się spotkała. Tylko kuzynka Zosia, która nie była w stanie zwolnić się z pracy, jest nieobecna. Skorzystałem z okazji, zrobić rodzinne zdjęcie. Nadszedł czas rozstania, Franek z żoną wracają do domu, odprowadzamy ich wraz z moim kuzynem Józefem, a jego bratem na przystanek autobusowy skąd odjeżdżają.

Zosia , to najstarsza córka, która jak już wspomniałam, nie mogła być obecna wśród nas, pracuje przy przetwarzaniu danych (komputery). Niestety to wszystko, co o niej wiem. Może wkrótce, uda mi się ją lepiej poznać.

Józef, ma 23 lata, przerwał studia, by odbyć służbę wojskową. Wrócił z wojska w czerwcu ubiegłego roku i na razie do jesieni będzie pomagał ojcu w pracy na gospodarce. Potem myśli, szukać pracy w jakimś zakładzie w Rzeszowie. Dzięki jego uprzejmości udało mi się nawiązać kontakt z całą rodziną w Nienadówce. Odwiedziłem Zamek w Łańcucie i Rzeszów. Dużo rozmawialiśmy na różne ciekawe tematy.

Helena, "Francuzka" mieszka z rodzicami w domu, ma 17 lat, uczęszcza do szkoły średniej, uczy się francuskiego i myśli o kontynuowaniu nauki na studiach. Podczas wakacji szkolnych pomaga matce gotować, sprzątać i wykonywać różne prace. Jest pasjonatką czytania.

Anna, 13 letnia, powściągliwa i uważna nastolatka, opiekuje się krowami na łące, spędzając tam czas na czytaniu. Jest młodą skrytą dziewczyną, trudno mi o niej coś powiedzieć.

Tosia, ma 9 lat, swój wolny czas spędza jak tylko może, ale stara się być również użyteczną. Jest bardzo miłym i żywym dzieckiem, ale dyskretnym.

Wszystkie dzieci mojego stryja Michała mają jedną wspólną cechę: oni bardzo szanują swoich rodziców i ogólnie wszystkich ludzi. Nie trzeba im mówić co mają robić, wszyscy od najmłodszych do najstarszych, starają się pomagać. Michał Nowak jest człowiekiem w którym panuje cisza i spokój !

Życie mojego stryja Michała i jego żony jest bardzo trudne w porównaniu z naszym. Wielkie ciężary spoczywają na ich ramionach. Prócz najmłodszych trzech córek, które pozostały im do wychowania, muszą pracować na swoim małym gospodarstwem o powierzchni około 5 ha. Sprzęt rolniczy posiadają raczej prymitywny. Praktycznie wszystko odbywa się przy pomocy konia: orka, bronowanie, zwózka zbóż, słomy, siana itp. Najnowocześniejszym sprzętem, który posiada mój stryj, jest mechaniczna kosiarka ciągnięta przez konia.

Mój stryj był zmuszony wykopać studnię by mieć wodę pitną. I tutaj stryj był przebiegły, zainstalował w studni rurę, która idzie do domu. Pompa za pomocą silnika pompuje wodę ze studni, a dom jest zaopatrzony w wodę pitną, w kuchni, w łazience, (podobnej do francuskich łazienek) w toalecie i piwnicy. System ten umożliwił mu również instalację węglowego centralnego ogrzewania w domu.

Dom Nowaków to nowym domem, jego budowa miała miejsce pod koniec 1972 r. Jest to nowoczesny budynek z piwnicą, parterem i pierwszym piętrem. Na razie tylko piwnica i parter są zajęte, mój stryjek nie ma środków finansowych na wykończenie pierwszego piętra. W szczególności pozostała do zrobienia podłoga i pomalowanie wszystkich pokojów. Dom ma dwie kuchnie, z których jedna znajduje się w piwnicy na lato, a druga na parterze. Obok kuchni letniej znajduje się łazienka z wanną, bidetem, umywalką, prysznicami i toaletą, a także spiżarka. Jedna sypialnia i jedna jadalnia wychodzą na ulicę, wyjście przez korytarz na podwórko. Wyposażenie jest raczej proste i pozbawione stylu, tak jak w większości domów w Polsce. Nie ma tapet na ścianach, są malowane farbą. W pokojach wiszą duże obrazy "Czarnej Madonny" zdobią one puste ściany. Okna podwójne otwierają się do wewnątrz i na zewnątrz. Fasada domu jest otynkowana na szaro.

Oprócz tego domu na podwórku stoją inne budynki.

Naprzeciw domu stoi duża stodoła z krytym strzechą dachem. Nieco dalej, dawny dom rodziny, który teraz służy jako chlew. Tuzin świń jest tam hodowanych. Schodząc do nowego domu, po lewej, jest stajnia z dwoma lub trzema krowami i jednym koniem. W pobliżu studni, po prawej stronie, drewniana szopa zamyka podwórko.

Przed nieruchomością biegnie gruntowa droga równolegle do lewego brzegu płynącego strumienia, za nim są pastwiska i dalej częściowo utwardzona droga na Trzeboś.

W kilku miejscach na strumieniu mieszkańcy pobudowali drewniane mosty i kładki lub umieszczali duże betonowe kręgi, które przykryte ziemią, umożliwiały przeprawę przez strumień.

♦ ♦


Domy we wsi nie są budowane ciasno, jeden przy drugim, wręcz przeciwnie. O ile mi wiadomo, z wyjątkiem zrujnowanego domu na skraju mostu drogi krajowej w pobliżu kościoła, w Nienadówce nie ma już żadnych drewnianych chałup. Większość budynków jest z cegły lub pustaków i otynkowana. Wszystkie mają dach kryty dachówką. Pomieszczenia administracyjne, takie jak szkoła i poczta, są nowe i utrzymywane.

Nienadówka jest nadal w większości rolnicza. Wielu jej mieszkańców żyje ze swojej ziemi, a ponieważ nie ma we wsi sklepów mięsnych, ani delikatesów, są zmuszeni do hodowania zwierząt takich jak świnie i drób na mięso. Jednak pomimo rolniczego charakteru tej wsi, młodzi ludzie wolą opuścić ziemię, aby pracować w mieście, szczególnie w Rzeszowie.


  • Jacques jest przyjacielem z dzieciństwa. Mieliśmy 6 lat, kiedy się poznaliśmy. Obie nasze rodziny przyjaźnią się od 1955 roku - od pokolenia babć, po wnuki w 2022 roku.
  • Sabina - Sabina Filip-Zdrada, kuzynka mojej mamy. Urodziła się w Rzegocinie koło Rzeszowa.
  • Mietek Filip jest mężem Sabiny. Grażyna, Zbyszek i Jurek to ich dzieci, moi kuzyni.
  • Kamienna Góra. - Miasto na Dolnym Śląsku, w którym od 1947 roku mieszka rodzina mojej mamy. Wcześniej mieszkali z Rzegocinie k. Rzeszowa.
  • Albina - Siostra Sabiny, moja kuzynka, podobnie jak jej synowie Wiesław i Andrzej.
  • Auschwitz - 4 mln ofiar w obozach Auschwitz I, II (i III Monowitz). Są to liczby, które podał nam przewodnik obozowy w 1973 roku. Do tego miejsca wróciłem 22 maja 2019 roku wraz ze stowarzyszeniem weteranów z Yonne, gdzie mieszkam. Przewodnik mówił już tylko o milionie ofiar w Auschwitz. Gdzie leży prawda ? Być może pod prochami tych wszystkich zagazowanych, którzy zniknęli na zawsze. Podobnie ma się z Polską, w 1939 roku było 34 miliony mieszkańców, a w 1945 roku wszyscy mówią nam, że zostało tylko 22 miliony ! To 12 milionów różnicy. I do dziś mówi się nam, że było 6 milionów zgonów. Gdzie jest pozostałych brakujących sześć milionów ? W archiwach Stalina, Churchilla i Roosevelta ? Czy ktoś się kiedyś o tym dowie ?


wspomnienia: Lionel Nowak
konsultacje: Antonina Krzanowska
opracował: Bogusław Stępień



About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013