Foto zmiany

Losowy album

Zostań współautorem !

Napisz do nas


Nasze Statystyki Odwiedzin
Hasło - sprawdzam
stat4u

Tragedia na drodze


Halinka ze Stobiernej
Halinka, bo tak ją wołali w domu rodzinnym, właściwie nazywała się Helena Nędza urodziła się 5 marca 1950 roku w Podolanach na dolnym śląsku, zamieszkiwała w sąsiedniej wiosce Stobierna. Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuowała naukę w Szkole Przysposobienia Rolniczego w Nienadówce. Kilka osób z Nienadówki, które chodziło z nią do jednej klasy zapamiętały ją jako wesołą i miłą dziewczynę, lubiącą wycieczki, zabawę, jak wszyscy kiedy się ma po 16 lat.

15 czerwca 1966 roku, piękny słoneczny dzień, zbliżał się koniec roku szkolnego, wkrótce miały zacząć się wyczekiwane wakacje.
powiększ zdjęcie

Nic nie zapowiadało strasznej tragedii, która wydarzyła się w tym dniu na drodze rozdzielającą wieś na część Górna i Dolną. Od Sokołowa z dużą prędkością zbliżała się do Nienadówki wojskowa ciężarówka "GAZ", zmierzała do Rzeszowa, za kierownicą siedział niedoświadczony kierowca. To była jego pierwsza samodzielna jazda po uzyskaniu uprawnień kierowcy, jazda, która zmieniła losy wielu ludziom na zawsze.

W budynku starej szkoły, gdzie były prowadzone zajęcia dla uczniów Szkoły Przysposobienia Rolniczego nauczycielka pani Helena Ławniczak wypisywała świadectwa końcowe klasy I, z rocznika 1965/66.
powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie
Helena Nędza wraz z inna uczennicą, jak wspomina świadek tamtego dnia, umówiły się, by wybrać się rowerami w Nienadówke Górną do szkolnego kolegi. Helena, która nie miała roweru, postanowiła go pożyczyć. Zmierzając od budynku szkolnego w strone domu Janików, z górki
od strony kościoła pędził samochód ciężarowy, który prowadził nie doświadczony i nie znający drogi kierowca. Na łuku drogi ciężarówka zjchała na pobocze szosy zachaczając idącą nim Helenkę. Opowiadający nam tę historię twierdził, że została ona ciągnięta pod kołami ciężarówki przez całą długość mostu, ok. 20 metrów. Dziewczyna, jak mówi, była ubrana w sukienkę z jakiegoś bardzo mocnego matriału, który się nie podarł, może gdyby była ubrana w coś innego uratowało by jej to życie, zastanawiał się. 22 czerwca w Nowinach rzeszowskich ukazał się krótki komunikat o tej tragedii na drodze w Nienadówce. powiększ zdjęcie


powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie
Jej koleżanka z klasy zapamiętała, że dziewczyny miały jechać w Nienadówkę Górną, oglądać jakieś pole uprawne, wygląda na to, że za wiedzą nauczycielki. Po wypadku jak wspomina, jeździła do Rzeszowa z panią Ławniczak, by poświadczyć, że Helena oddaliła się ze szkoły samowolnie, bez zgody nauczycielki, chociaż było inaczej.
Jeżeli to prawda, to bardzo przykre, bo Helena Nędza często opiekowała się dzieckiem pani Ławniczak i była przez nią lubiana. Na jednym ze zdjęć mi przesłanych widać Helenę idącą z koleżanką i małym chłopcem pod ich opieką. W tle zdjęcia pięknie uchwycony budynek Kasy Stefczyka, jest to też mniej więcej miejsce zaistniałego wypadku. powiększ zdjęcie
Pogrzeb Heleny Nędza odbył się w Stobiernej, prócz pogrązonej w bólu rodziny, tłumu żałobników, była też delegacja WP, żołnierze nieśli trumnę, tylko na tyle zgodził się ojciec Heleny, Franciszek Nędza, na resztę oprawy wojskowej kategorycznie się sprzeciwił.
powiększ zdjęcie
powiększ zdjęcie

O zaistniałym wypadku zostałem poinformowany przez p. Martę, córkę młodszej siostry Heleny Nędza. Poszukując swoich korzeni trafiła do mnie, szukała wiadomości o swojej prababci Wiktorii, urodzonej w Nienadówce 1894 w roku, córce Józefa Lepionki i Marii z domu Buczak. W Nienadówce mieszkała do 1914 roku, wyszła za mąż za Kazimierza Nędza ze Stobiernej i tam zamieszkała.

Pani Marta pisała:

Jestem bardzo wdzięczna za każde słowo i każde zdanie dotyczące wspomnień i opowiadań o cioci! Ja wiem, że w rodzinie krążyła taka historia. Nie miałam możliwości poznać cioci osobiście, ale mam bardzo duży sentyment do niej, do opowiadań o niej. Rodzice czyli dziadkowie dbali o nią, wychowywali, karmili, ubierali aż niespodziewanego dnia ktoś to wszystko przerwał. Ona miała całe życie przed sobą, miała dopiero 16 lat, otrzymała promocję tego samego dnia do II klasy Szkoły Przysposobienia Rolniczego.

Moja mama jest z rocznika 1961, a Halinka (bo tak ją nazywała rodzina mimo że w akcie urodzenia miała Helenka) to rocznik 1950, więc mama w dniu jej wypadku miała 5 lat. To co pamięta to też z opowiadań dziadków. Jeśli Panu uda się zebrać wspomnienia świadków to będą najbardziej wiarygodne. Wiem że wojsko chciało zająć się całą oprawą pogrzebu cioci na co dziadek Franek się nie zgodził, jedynie pozwolił by ponieśli trumnę z ciocią. Słyszałam że wojsko robiło zdjęcia na miejscu wypadku, w tej sprawie dzwoniłam już do Żandarmerii Wojskowej w Rzeszowie, otrzymałam informację że możliwe iż będą przechowywane akta z wypadku w Archiwum niedaleko mojego miejsca zamieszkania w Oleśnicy postaram się tam jakoś dotrzeć do ich czytelni ponieważ na cele genealogiczne nie wydają żadnych kopii, a do tego trzeba udowodnić że istnieje dziedziczenie.


Z niewiadomych dla mnie przyczyn nasz kontakt się urwał, postanowiłem, że udostępnię materiał jaki udało się przygotować, być może dotrze on do inyych świadków tamtego wydarzenia, być może pani Marta odezwie się i materiał zostanie jeszcze uzupełniony.

opr: Bogusław Stepień


About | Privacy Policy | Sitemap
Copyright © Bogusław Stępień - 08/05/2013