Do Nienadówki napływali różni ludzie. Mój pradziadek przybył z lubelskiego, a że nie miał dzieci, tak adoptował mojego dziadka.I tak napływali różni ludzie, aby zasilić
brakujących robotników do pracy we dworze. Ja miałem dużo zapisków, ale zabrał mi je literat Jan Bolesław Ożóg, a kiedy zapytałem go, co z nimi zrobił to odpowiedział mi.
"Wszystko zniszczyłem, Nienadówki nie lubię." Widocznie dogryźli mu parafianie jak też i ksiądz Bukała, bo mówił mi - "Jeżeli mam być takim księdzem jakich znam, to lepiej obrać
sobie inną drogę." Ojciec jego miał zatargi z księdzem i został zwolniony, bo za dużo wiedział i widział. Ja też miałem zatarg z ks. Bednarskim, bo mieszkałem koło gruntu
plebańskiego i sadziłem koło drogi, która była wspólna z gruntami plebańskimi, a z drugiej strony ze mną i dwoma sąsiadami. Sprowadził komitet kościelny i powiedział, że bez
zezwolenia jego i komitetu sadzę drzewa koło drogi, a ja odpowiedziałem, że woda płynąca koło drogi, podrywa drogę. Ja aby temu zapobiec sadzę drzewa i to uzgodniłem z sąsiadami.
Komitet i sąsiady powiedziały, że dobrze robię i ksiądz nie ma racji, tak ksiądz się obraził bardzo i odjechał. Administratorowi, który tym polem zarządzał powiedział, aby mi
ziemi plebańskiej nie wydzierżawiał. Wypowiedziano mi dzierżawę, ale ja tej ziemi nie pragnąłem, ale i swoją sprzedałem i wyjechałem, aby się usunąć z Nienadówki i nie
przeszkadzać nikomu w ich działaniach.
Byli dobrzy ludzie we wsi, ale byli i tacy, którzy niczem nie różnili się od hitlerowców.
Kiedy miałem 18 lat to pewnej jesieni zebrało nas się 6-ciu i poszliśmy do znajomego kolegi, który był służącym u Jakuba .... , a że był dzień dżdżysty, tak ulokowaliśmy się u
tego gospodarza w stodole i tam baraszkowaliśmy. Gospodarz ten zawołał swego sąsiada, zamkli drzwi do stodoły i wypuszczali pojedynczo każdego i bito niemiłosiernie do upadłego.
Ja z drugim ponieśliśmy strzeszkę i umknęliśmy ze stodoły, ale Ci dwaj panowie tak obili tych dzieciaków, że jednego Wojciecha Ziemniaka zanieśliśmy do domu, bo na nogach nie mógł
ustać. Ten Ziemniak był sierotą i nie miał się nim kto zająć, a był też biedny i chorował rok z tego obicia, bo w nim coś odbito i zmarł. Jeden z tych oprawców rok wcześniej
pochwycił na zrywaniu jabłek chłopca, tak go obił, że chłopakowi uszkodził jakiś nerw, kulawiał do śmierci. Po tym pobiciu chciano tego winnego podpalić, ale do skutku nie
doszło.
Drogi Staszku. Ja wiem, że takie sprawy nie powinniśmy wprowadzać do historii, ale może co się znajdzie i aby nie urazić pokolenia, otóż proszę Cię spotkaj się z Tadkiem O. i
uzgodnij to z nim , czy nadaje się coś z tych moich wspomnień. Jeżeli Tobie nie będzie odpowiadać to nie pokazuj tego temu Komitetowi, ale zostaw przy sobie. Posyłam Ci szkice,
które robiłem z pamięci i to przeważnie dla Ciebie.
Franek
|