Szadłowice 24/I/1986
Drogi śwagrze z Rodziną !
Na wstępie donoszę, że oba listy otrzymałem, za które b. dziękuję, bo dowiedziałem się różne rzeczy. Jeżeli chodzi o tą kobietę ze Stajnego (Steinau). To jest pewna część
wioski Kamienia nazywa się Sztajne (Steinau), czyli po polsku Kamień, tam w tem Sztajnem (Steinau) mieszkali przeważnie Niemcy, ja tam kupowałem z ojcem drzewo, bo oni mieli, ci
Niemcy tak zwane serwity, to znaczy, że co roku mieli prawo bezpłatnie otrzymać parę kubików drzewa, to znaczy jak miał cały serwit to było parę kubików, a jak 1/2 serwita to 3
lub 4 kubiki i mój ojciec u nich to drzewo kupował. Jeżeli chodzi o tą kobietę ja nie pamiętam aby ona była na zebraniu, przypomina mi się, że gdy mnie nie było w domu i gdy
wróciłem do domu to żona Zośka mówiła, że tu była jakaś kobieta i mówiła, że jest z Kamienia, chciała coś ze mną rozmawiać, może i co więcej mówiła, ale dziś nie ma się kogo
spytać, bo matka nie żyje. Pamiętam natomiast, że mówiono we wsi, że dwóch ludzi z Nienadówki przyszło z listą oskarżającą kilku mężczyzn o wrogą działalność przeciw Niemcom do
tego generała w Górnie i ta kobietę tą listę dostała do ręki i generałowi nie przekazała, a była sekretarką u tego generała. Z opisu tej kobiety, to z listą do generała miał być
kulawy C. Michał i podejrzewano G. Kubę, podsołtysa. Że C. był to możliwe, bo on czyhał na moje życie, pamiętam dokładnie jednego dnia jest pogłoska że Niemcy są pod kościołem,
będą szukać świń we wsi, więc podeszedłem do bramy, od bramy do gościeńca było kawałek, bo paświsko nie było wtedy sprzedane, patrzę idzie 2 niemców, a C. ich prowadzi, przyśli
przedemnie i stanęli. Cisek pokazał ręką do mnie, a potem poszedł do sklepu w którem ..... Jodłowski sprzedawał. Ja chyłkiem cofnąłem się na podwórze i przyśli Niemcy, do mnie się
nie odzywali tylko śli prosto do stajni. W stajni świnie nie znaleźli więc jeden z nich, mówił po polsku, każe się prowadzić do mieszkania, weszli i zaraz otworzyli do komory, a
że było w komorze ciemno zażądali lampy. Ja chciałem przynieść lampę, ale nie pozwolili, tylko jeden z nich poszedł do kuchni i przyniósł lampę i miejsce w miejsce przeszukiwali i
znaleźli w dzieszce chlebowej i niecce nadziewaną kiszkę. Teraz Ci napiszę jak Pan Bóg mię oszczędził przed śmiercią, w sobotę wieczór zabiliśmy świnię, połowę tej świni brał M.
Wojtek spod kościoła, parę dni przedtem przyjąłem wysiedlonych z Nartów, których wysiedlili Niemcy, a wsie palili bo tam się ukrywali partyzanci. Za zabicie świni była kara
śmierci, chyba Ci wiadomo, że na Trzebusce zastrzelili Niemcy Ciupaka i syna na podwórzu, zdybali ich przy zabitej świni, a wysiedlonym Niemcy dali tą łaskę, że wolno im było
zabić świnię. Otóż kiedy my w sobotę bili tę świnię, ja do żony wysiedlonego tak sobie zastrzegł - dziś biję świnię, a w poniedziałek mogą wpaść Niemcy, gdyby się tak stało to ty
masz powiedzieć, że to jest świnia Twoja i Ty jesteś wysiedlona. I teraz gdy zdybali w dziszce chlebowej tą kiszkę pytają gdzie jest ta świnia zabita, ja powiedziałem, że to nie
jest moja świnia tylko wysiedlonej, chciałem ją zawołać, ale nie pozwolono tylko sam Niemiec ją zawołał i pyta czy to jest jej świnia i czy ona zabiła i te pół świnie i kiełbasy
wystawiła z piwnicy. Wtedy porozmawiali między sobą i odeśli na drugą stronę, bo tam koło Franka szła druga partia, szukali świni i tam był dowódca, poszli się zapytać co z tem
zrobić, za chwilę przyśli, pytali chto tą świnię zabił ? Ona śmiało powiedziała, że ona zabiła, pytali czy ja z tej świni korzystał, ona powiedziała, że on od nas nie bierze,
tylko nam daje. Wtedy było 2 kawałki masła, pytali czyje to jest, wzięli 1 kawałek i jedną kurę, wtedy zawołali Ciska Michała ze sklepu i pośli pod kościół. To masło i tą kurę to
na pewno dla Ciska, na drugi dzień spotkałem Ciska i mówię ty skurwysynie i w złości go popchnąłem, w cale się nie wymawiał. I ten podły człowiek gdy byłem ostatnio w Nienadówce w
kościele wyciąga rękę do mnie, ja jej nie odrzuciłem.
- Prawdopodobnie list miał dalszy ciąg, niestety nie zachował sie w całości -
|