Nie długo dane im było cieszyć się rodzinnymi chwilami. Niemcy szybko dowiedzieli się o powrocie z wojny, Jana wraz z całym uzbrojeniem. Jego sąsiadem był człowiek kolaborujący z
Niemcami, którzy u niego często gościli. To prawdopodobnie usłużny zastępca wójta, sąsiad zwany później "Judaszem" poinformował Niemców. Janowi udało się, wytłumaczył
Niemcom, że swoją broń i mundur porzucił w okolicach Kolbuszowej. Dano chyba wiarę tym tłumaczeniom, bo nie poniósł konsekwencji i pozostał na wolności. Jan obawiając się
kolejnego doniesienia i pogróżek sąsiada, który mówił mu że, wie o jego rzekomej wrogiej działalności, ten więc nocami ukrywał się poza domem. W zabudowaniach gospodarczych, w
stodole miał przygotowaną kryjówkę z której korzystał podczas wizyt Niemców we wsi. Z racji swojego sąsiedztwa z zastępcą wójta (taką fuchę miał J. Gielarowski) byli narażeni na
sąsiedzkie wizyty chociażby po przymusową wałówkę (jajka itp) na potrzeby ugoszczenia niemieckich gości.
Udawało się to, do grudnia 1943 roku. Konspiracja w okolicy i w samej Nienadówce nasilała się, powodując wściekłość i działania represyjne okupanta. Okres wojny rządził się swoimi
prawami, dla zapewnienia narzuconego przez siebie porządku, okupant niemiecki nakazywał sołtysom wiosek wyznaczać zakładników. Zakładnicy Ci w liczbie 15 osób, odpowiadali swoim
życiem przez 10 dni za porządek i respektowanie wykonywania zarządzeń przez okolicznych mieszkańców. I tu znów pojawia się wątek dwóch miejscowych sołtysów, odpowiedzialnym za
wyznaczanie zakładników był sąsiad Jana, J. Gielarowski, zwany "Judaszem".
(Człowiek ten, (Judasz), zginął później w dość tajemniczych okolicznościach, został znaleziony martwy pod drzewem, podobno rażony piorunem.)
Rok 1943 był rokiem najtragiczniejszym dla wsi, pacyfikacja, łapanki, Niemcy doskonale orientowali w realiach wsi. Nasz znakomity rodak, poeta Jan B. Ożóg w swoich
wspomnieniach pisał, że "Niemców ktoś z miejscowych nasłał". Brat Jana Chorzępy Franciszek w swoich wspomnieniach pisał wprost.
"W tym czasie poszukiwaliśmy tych którzy byli konfidentami. Takim konfidentem był u nas sołtys.
Zapadł wyrok śmierci, Armia Krajowa wykonała go na sołtysie Kołodzieju z Nienadówki Górnej, zdając sobie sprawę że wywoła to odwet. Rodzina Jana wspomina - Pomimo ukrywania się,
Jan Chorzępa podczas kolejnej łapanki został schwytany i wraz z innymi zakładnikami osadzony w Sokołowie.
Armia Krajowa planowała odbić zakładników jednak już nie zdążyli. Nie zdążyła także spotkać się z Janem Chorzępą jego żona, Zofia. Udała się Ona do Sokołowa mając nadzieję na
widzenie z mężem. Jednak w drodze do aresztu, została przez miejscowych poinformowana, że zakładnicy zostali wyprowadzeni na cmentarz katolicki. Skuci po dwóch i puszczeni wolno,
tz. nakazano im uciekać. Jan Chorzępa z innym zakładnikiem zdążyli wydostać się z terenu cmentarza, niestety na swojej drodze ucieczki napotkali policjanta narodowości
ukraińskiej, który ich zastrzelił. Nikt nie ocalał, wszyscy zakładnicy zostali zastrzeleni podczas ucieczki i pogrzebani na cmentarzu w Sokołowie. Ów Ukrainiec nosił nazwisko
Czachor lub Czahor i miał sporo na sumieniu innych zbrodni. Był po wojnie poszukiwany, odnaleziony i aresztowany został na Ziemiach Zachodnichi, a w 1956 roku odbył się jego
proces w Rzeszowie.
Żona bardzo przeżyła śmierć Jana. Została sama z dwójką małych dzieci.
|
Write a comment